- Sporting Lizbona sprawił nie lada niespodziankę
- Lwy lepiej od Kanonierów wykonywały rzuty karne
- Decydującą jedenastkę na gola zamienił Nuno Santos
Gabriel Martinelli zmarnował rzut karny, Nuno Santos się nie pomylił
Na Emirates Stadium panowały bardzo dobre nastroje po pierwszej połowie rewanżowego meczu 1/8 finału Ligi Europy pomiędzy miejscowym Arsenalem a Sportingiem Lizbona. Gospodarze prowadzili z portugalskim klubem 1:0, a w 19. minucie na listę strzelców wpisał się Granit Xhaka. Szwajcar znalazł się w dobrym miejscu i dobrym czasie – dobił strzał swojego kolegi z odległości około dwunastu metrów.
Gdy wydawało się, że Kanonierzy mają wszystko pod kontrolą, to druga część gry była pod dyktando gości. Sporting Lizbona wyglądał dużo lepiej, stworzył sobie kilka dogodnych okazji i w 62. minucie zdołał doprowadzić do wyrównania. Fenomenalnym strzałem z prawie połowy boiska popisał się Pedro Goncalves, który przelobował będącego w bramce The Gunners – Aarona Ramsdale’a.
Do dziewięćdziesiątej minuty żaden z zespołów nie zdołał przechylić szali na swoją korzyść. W pierwszym spotkaniu obu drużyn na Estadio Jose Alvalade padł wynik 2:2, dlatego dzisiaj byliśmy świadkami dogrywki, w której zdecydowanie groźniejsi byli piłkarze Arsenalu, ale znakomitymi paradami popisywał się golkiper gości – Antonio Adan. W 118. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę od sędziego Mateu Lahoza otrzymał pomocnik Lwów – Manuel Ugarte.
Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne, w których triumfował… Sporting Lizbona. Jedenastkę zmarnował Gabriel Martinelli, a decydującego karnego na bramkę zamienił Nuno Santos. Warto podkreślić, że Jakub Kiwior niestety nie podniósł się dziś z ławki rezerwowych.
Komentarze