Do niecodziennej sytuacji doszło na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán. Początkowo główny arbiter spotkania pomiędzy Sevillą i Granadą doliczył cztery minuty do podstawowego czasu gry. Nieoczekiwanie już po 180 sekundach przerwał zawody, a temperatura sięgnęła wówczas zenitu. Głośnie prosty gości zmusiły De Burgosa Bengoetxea, aby wznowił rywalizację.
Emocje w końcówce
Wszystko działo się, kiedy Granada kilka chwil wcześniej strzeliła bramkę kontaktową. Roberto Soldado trafił do siatki z rzutu karnego i mecz nabrał rumieńców. Sevilla, która wcześniej prowadziła 2:0 była pewna, że spokojnie dowiezie dwubramkową przewagę do końca. Tymczasem los na chwilę uśmiechnął się do gości, a nas czekała emocjonująca końcówka derbów Andaluzji.
Skandal, a może zwykła pomyłka?
Początkowo sędzia doliczył cztery minuty dodatkowego czasu gry. Granada niesiona golem z końcówki próbowała jeszcze doprowadzić do remisu, gdy nagle De Burgos Bengoetxea już po trzech minutach gwizdnął po raz ostatni.
Najprawdopodobniej sędzia popełnił błąd. Owszem, cała drużyna gości miała prawo czuć się skrzywdzona i słusznie protestowała, że należy im się jeszcze minuta rywalizacji. Arbiter po krótkiej przerwie poprosił Los Nervionenses, żeby wrócili na murawę i dokończyli spotkanie 32. kolejki La Liga.
Lucas Ocampos już po oficjalnym zakończeniu zawodów rozwiał wszelkie wątpliwości związane z całą sytuacją.
– Sędziemu zatrzymał się zegarek. Myślał, że to już koniec spotkania. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami gracz Sevilli.
Komentarze