Sevilla wygrała z Elche (2:0) w zaległym spotkaniu drugiej kolejki La Ligi. Piękną bramkę piętą zdobył Mudo Vazquez.
Sevilla po raz kolejny bez fajerwerków
Sevilla zwyciężyła w weekendowych derbach z Realem Betis (1:0), ale wcześniej miała za sobą serię dwóch kolejnych porażek w lidze. W międzyczasie odpadła też z Pucharu Króla i Ligi Mistrzów. Andaluzyjczycy nie prezentowali się w ostatnich tygodniach dobrze i w zaległym spotkaniu przeciwko Elche to się nie zmieniło.
W 20. minucie to właśnie goście stworzyli sobie pierwszą groźną sytuację po dośrodkowaniu Josana. Guido Carillo uderzył jednak za wysoko. Kilka chwil później Lucas Boye miał dobrą okazję po stracie Ivana Rakiticia, ale jego strzał nie leciał nawet w światło bramki. Tuż przed końcem pierwszej połowy, grająca w trybie automatycznym Sevilla, osiągnęła cel. Suso rozegrał krótko rzut wolny z Jesusem Navasem. Skrzydłowy otrzymał piłkę z powrotem i dośrodkował ją do Yussefa En-Nesyriego. Marokańczyk sprytnie zrobił sobie miejsce w polu karnym i głową nie dał szans Edgarowi Badii.
Po zmianie stron poziom spotkania, niestety, się nie podniósł. Na samym początku drugiej połowy En-Nesyri miał bliźniaczo podobną sytuację do tej, przy której wyprowadził Sevillę na prowadzenie, ale tym razem uderzył niecelnie. Całą tę mizerię, jaką zaprezentowali nam zawodnicy obu drużyn, wynagrodził nam Mudo Vazquez. W samej końcówce w efektowny rajd ruszył Oliver Torres, zwiódł prawego obrońcę Elche i podał do wspomnianego Argentyńczyka. Ten nie zastanawiał się długo i uderzył piętą, między nogami Daniego Calvo i przypieczętował zwycięstwo Los Nervionenses.
Julen Lopetegui ma nad czym myśleć, bo Sevilla, zwłaszcza w pierwszej połowie, dopuszczała rywali pod własne pole karne, a z przodu miała znaczne problemy ze sforsowaniem, co by nie mówić, kiepskiej defensywy Elche. Mimo tego Andaluzyjczycy, dzięki temu zwycięstwu, mają już przewagę dziewięciu punktów w tabeli nad piątym Realem Sociedad, co oznacza, że Monchi może już powoli uwzględniać w raporcie finansowym na kolejny sezon wpływy z występów w Lidze Mistrzów.
Komentarze