Zgodnie z przewidywaniami, Real Madryt, choć nie bez problemów, poradził sobie na Bernabeu z Sevillą. Ozdobą meczu zdecydowanie była kolejna fantastyczna bramka, strzelona przez Fede Valverde.
- Już w 5 minucie meczu Real na prowadzenie wyprowadził Luka Modric
- Niedługo po zmianie stron wynik meczu wyrównał technicznym uderzeniem Lamela
- Real po słabszym momencie wziął się w garść i szybko strzelił dwie bramki, zamykając to spotkanie
Indywidualny błąd defensora zaważył
Mało kto spodziewał się, żeby będąca w poważnym kryzysie Sevilla postawiła się w sobotnim meczu na Estadio Santiago Bernabeu Realowi Madryt. Królewscy do spotkania przystępowali jako lider tabeli i murowany faworyt, który szybko otworzył wynik tego starcia. A konkretnie zrobił to Luka Modric. Piłkę z prawej strony stracił Montiel, a popędził z nią na bramkę Viniciuis Jr. Brazylijczyk dojechał do końcowej linii i podał wzdłuż bramki do kompletnie niekrytego Modricia, który dopełnił formalności. Stracony gol mocno obciążał konto Montiela, który zachował się w tej sytuacji fatalnie.
Królewscy wzięli Sevillę na przeczekanie i zadali dwa ciosy
Dość niespodziewanie w drugiej połowie Sevilli udało się wyrównać stan rywalizacji. Zrehabilitował się Montiel, który posłał zewnętrzną częścią stopy znakomite podanie na wolne pole, a jego adresatem został Erik Lamela. Argentyńczyk lekko dzióbnął piłkę obok wychodzącego Courtoisa i strzelił na 1:1.
W 72 minucie ciekawą akcję dwójkową przeprowadzili Rodrygo z Viniciusem, ale strzał starszego z Brazylijczyków nie trafił w bramkę. Real grał w drugiej połowie dość ospale, a jego atakom brakowało polotu. Odczuwalny był również brak Karima Benzemy, którego wykluczyła kontuzja. W 79 minucie Los Blancos przeprowadzili jednak zabójczą kontrę, która przywróciła im prowadzenie. Linię spalonego złamał Carmona, a podanie na wolne pole otrzymał Vinicius. Skrzydłowy, będąc oko w oko z bramkarzem oddał futbolówkę nabiegającemu Vazquezowi, który wpakował ją do pustej siatki.
Wyraźnie podłamało to Sevillę, bo już po chwili przegrywała ona 1:3. Z dystansu huknął znajdujący się w życiowej formie Fede Valverde, a Bono nie miał nawet szans na skuteczną interwencję.
Komentarze