Zapaśniczy klincz, w którym trzymali się Ferran Torres i Stefan Savic to obrazek, który najlepiej odddaje niedzielne spotkanie Atletico Madryt z FC Barceloną. Tym razem to Duma Katalonii wzorem szkoły Diego Simeone skupiła się na uszczelnianiu defensywy, na którą raz za razem napierali Rojiblancos. To nie jest Barca, jaką chcą oglądać kibice. Ale jest to Barca, która z Madrytu wywiozła trzy punkty.
- FC Barcelona wygrała na wyjeździe z Atletico Madryt 1:0
- Gospodarze mieli dużo więcej okazji bramkowych, ale zawiodła ich skuteczność
- W grze Blaugrany wciąż widocznych jest wiele mankamentów
Niebezpieczne zjawisko Lewandowskipendencii
Odnoszę wrażenie, że mundial w Katarze przysporzył hejterów Robertowi Lewandowskiemu. Euforia związana z przenosinami ze stolicy Bawarii do słonecznej Barcelony już opadła, a polscy kibice zaczęli zachowywać się, jakby dostali policzek w twarz. Nałożyły się na to również ogromne oczekiwania związane z jego występem na Mistrzostwach Świata.
Jak to, Robert nie strzela w każdym meczu?
O, gwiazdor macha tylko łapami zamiast grać w piłkę.
To tylko kilka z opinii, które słyszałem nie tylko ze strony swoich znajomych, ale także sporej części społeczności internetowej. Robert w Katarze spełnił swoje marzenie i wreszcie wpisał się na listę strzelców w trakcie mistrzostw świata. Turniej zakończył z dwoma trafieniami, a także… rozczarowaniem ze strony kibiców? Kapitan reprezentacji Polski zauważalnie w trakcie kolejnych meczów zatracił pewność siebie, co widać było, chociażby podczas wykonywanych przez niego rzutów karnych. Zdaje się, że formuła Roberta się wyczerpała, a zaczęło się już od przestrzelonej jedenastki z meczu z Almerią. Dołek 34-latka był zauważalny, abstrahując już od tego, że nie udało mu się wpisać na listę strzelców w trzech kolejnych spotkaniach La Liga. Nie jest to nic zaskakującego. Nie znam zawodników, którzy w trakcie sezonu nie notują lekkich spadków formy. No, chyba że Leo Messi.
Niestety, nieskuteczność Roberta obnażyła braki ofensywne FC Barcelony, która podobnie jak przed laty od pewnego genialnego Argentyńczyka, stała się niemal całkowicie zależna od bramek Polaka. Jak grać bez Roberta? Kto ma strzelać gole? Na te pytania odpowiedź znaleźć musi Xavi. Polak w meczu derbowym z Espanyolem dostał przepustkę do gry, ale był niestety najgorszym zawodnikiem Dumy Katalonii. Czy nie lepiej dla Barcy, że na mecz z Atletico Madryt zmuszona była wystawić kadrę bez kapitana reprezentacji Polski?
Otóż nie.
Lewandowski bez godnego zastępcy w kadrze
Na obecną chwilę Robert Lewandowski bez formy stanowi dla Blaugrany większą wartość, aniżeli Ansu Fati, Ferran Torres, czy Memphis Depay na pozycji środkowego napastnika razem wzięci. 20-latek po szeregu kontuzji całkowicie zatracił swój błysk i przebojowość, Ferran wciąż szuka powodu, dla którego zapłacono za niego, ile zapłacono, a Holender myślami gra już w Football Managera i rozgląda się za najlepszym dla siebie nowym klubem.
Fati na dziewiątce jest tak bezbarwny, że niemal przezroczysty. Pomysł chybiony. Należy ponownie napełnić maszynę losującą i poczekać, kogo wypluje tym razem, żeby pełnił w kolejnym meczu rolę środkowego napastnika. W starciu Superpucharu Hiszpanii kara nałożona na Lewego, na szczęście nie obowiązuje. Ale problem znów będzie w meczach z Getafe i Gironą.
Barca na Metropolitano jak kameleon
Na rywali takich jak Atletico Madryt potrzeba typowych walczaków, do których Robert Lewandowski zdecydowanie się zalicza. To mecze tego typu, gdzie z ust komentatorów częściej pada wyrażenie “cechy wolicjonalne”, aniżeli “okazja”. No, chyba że La Ligę zacząłby komentować Dariusz Szpakowski, na co raczej się nie zanosi. Nie bez powodu to Gavi został wybrany MVP meczu z Atleti.
Mówi się, że najlepszych drapieżników charakteryzuje umiejętność dostosowania się do rywali i oszukania ich, zastosowania podstępu, by oszukać ofiarę i triumfować nad nią. Taką Barcę kibice zobaczyli w niedzielę. Można było odnieść wrażenie, że Duma Katalonii postanowiła obrać taktykę Rojiblancos. Rozegrała spotkanie w sposób tak wyrachowany, że nie powstydziłaby się go nawet Wednesday Addams. To była szkoła Diego Simeone. Ukąsić rywala i ograniczać jego zapędy ofensywne, stawiając na walkę w środku pola i nieustępliwość poszczególnych piłkarzy.
Jęknęło jedynie blisko 64 tysiące kibiców gospodarzy, kiedy Ronald Araujo w czasie doliczonym zablokował piłkę na linii bramkowej. Opatrzność była tym razem po stronie FC Barcelony. Urugwajczyk od czasu powrotu do pełni zdrowia znów przyjął na siebie rolę męża opatrznościowego Dumy Katalonii i kto wie, czy nie jest to największe wzmocnienie, na jakie Barca może liczyć w zimowym oknie transferowym.
Wspólny mianownik Manchesteru United i FC Barcelony
Erik ten Hag powiedział w ostatnich dniach, że Manchester United kilka poprzednich lat spędził na przeprowadzeniu transferów nijakich. A w szeregach Czerwonych Diabłów nie ma miejsca na nijakość. Podobny cytat na czole mogą wytatuować sobie prezesi większości najpotężniejszych klubów w Europie, wliczając w to FC Barcelonę. Prawdopodobnie dlatego, tak potworne katusze cierpię, oglądając w bordowo-granatowych barwach grę Francka Kessie. Iworyjczyk sprowadzany był z zamysłem podniesienia siły fizycznej w środku pola. Niestety na razie jedyne co w Barcelonie podniósł to bidon rzucony do niego z ławki rezerwowych.
Czy to Xavi nie ma kompletnie pomysłu na wykorzystanie byłego zawodnika Milanu, czy też presja tak mocno pęta nogi Iworyjczyka, że nie stać go na nic więcej ponad celne podanie do najbliższego kolegi? Kessie na murawie wygląda na zawodnika całkowicie zlęknionego. Pozbawionego pewności siebie, która w dalszej konsekwencji ujmuje mu wręcz piłkarskich umiejętności. Ilekroć pomocnik wbiega na murawę z ławki rezerwowych, Barca gra w osłabieniu. Nie chciałbym wpisywać go już na listę kompletnych niewypałów transferowych, które w przyszłym sezonie będą biegały po boisku już w zupełnie innej koszulce. Gra dla Azulgrany niestety jak na razie przerasta jego umiejętności.
Cel, który czasami uświęca środki
Xavi po starciach z Espanyolem i CF Intercity narzekał na brak zaangażowania i skuteczności. Tych nie zabrakło na Civitas Metropolitano, o czym najlepiej świadczy wskaźnik expected goals. Wynosił on dla Barcelony tylko 0,7, co jest najniższym wynikiem katalońskiego zespołu w zwycięskim spotkaniu ligowym pod wodzą Xaviego. Pedri natomiast zanotował aż 10 odbiorów, co jest jego najlepszym wynikiem pod wodzą Xaviego. Przykłady tego typu można jedynie mnożyć.
Kibice Twitterowi narzekają, że regres Dumy Katalonii jest widoczny jak na dłoni. Ja zdecydowanie wstrzymałbym się z takimi wnioskami po meczu przeciwko rywalowi pokroju Atletico Madryt. Niekiedy gra się tak, jak na to pozwala rywal. Dlaczego by zatem nie wykorzystać czasem jego własnej broni, jeśli to ścieżka prowadząca do zwycięstwa?
Święta już dawno za pasem, ale na szybko naskrobałem jeszcze krótki list do świętego Mikołaja. W następnym spotkaniu mniej nerwowości i więcej kontroli w środku pola. I Roberta Lewandowskiego mógłby Święty dorzucić w gratisie. Najlepiej takiego już bez kary i w formie.
Sprawdź też: FC Barcelona nie może przedłużyć kontraktu utalentowanego obrońcy
Komentarze