Real mistrzem świata, Barca skończyła wyjazdowy maraton

Real Madryt wygrał Klubowe Mistrzostwa Świata
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Real Madryt wygrał Klubowe Mistrzostwa Świata

W miniony weekend Real Madryt zdołał sięgnąć po drugie trofeum w tym sezonie, wygrywając także prawo do tytułowania się klubowym mistrzem świata. Z kolei FC Barcelona – już po 21 kolejkach – ma za sobą wszelkie potencjalnie niebezpieczne mecze wyjazdowe w La Lidze.

  • Real Madryt w sobotę pokonał Al-Hilal i wygrał Klubowe Mistrzostwa Świata
  • Z kolei FC Barcelona wygrała na wyjeździe z Villarrealem
  • Blaugrana już na półmetku sezonu może przestać martwić się ligowymi wyjazdami na stadiony potentatów

Real mógł sporo zyskać na Klubowych Mistrzostwach Świata

Deprecjonowanie jakiegokolwiek oficjalnego trofeum to w najlepszym przypadku przykład arogancji, w najgorszym – głupoty. Nawet, jeśli mowa o Superpucharze Hiszpanii czy Europy, to, że w ogóle masz szansę o niego konkurować oznacza, że niedawno osiągnąłeś coś istotnego. Poza tym, nikt nie oddaje pucharów bez walki. Klubowe Mistrzostwa Świata z perspektywy europejskiego kibica to jednak rozgrywki specyficzne. Jako, że poziom rozgrywek z innych kontynentów jest zwykle nieporównywalny do tego ze Starego Kontynentu, od triumfatora Ligi Mistrzów wymaga się zwycięstwa. Wylatując zatem na ten turniej, twoim priorytetem jest nie najeść się wstydu. Czyli wygrać trofeum.

Real Madryt leciał do Maroka w nie najlepszych nastrojach. Niektóre hiszpańskie media spekulowały nawet, że jeśli Carlo Ancelotti nie wróci do stolicy Hiszpanii z pucharem, zostanie zwolniony. To była, rzecz jasna, bujda, ale samo pojawienie się tego typu newsów pokazuje, że forma Królewskich była daleka od ideału. W Maroku Los Blancos więcej jednak zyskali, niż stracili.

Kolejny puchar do kolekcji, odblokowanie kluczowych graczy

Najważniejszym, co Real wygrał jest, rzecz jasna, trofeum samo w sobie. A także to, co to za sobą niesie. Królewscy są oficjalnie klubowym mistrzem świata i przez najbliższy rok mogą dodawać do swoich koszulek pięknie przypominający o tym emblemat. A choć gra defensywna w starciach z Al-Ahly i Al-Hilal nie była, delikatnie mówiąc, najlepsza, to napastnicy pokazali się z dobrej strony. Vinicius zakończył miniturniej nie tylko z trzema golami na koncie, ale wreszcie bez kontrowersji. Odblokował się Fede Valverde, który na trafienie czekał aż od listopada – w finale trafił do siatki dwukrotnie.

Do tego dodajmy debiutancki gol w seniorskiej drużynie Sergio Arribasa, a otrzymamy spory zastrzyk optymizmu. Przed nadchodzącymi starciami z Barceloną czy Liverpoolem może to okazać się bezcenne.

Barcelona królową delegacji

Dziwacznie los zadecydował o tegorocznym terminarzu FC Barcelony. Blaugrana swoim spotkaniem z Villarrealem w ramach zaledwie 21. kolejki, praktycznie zakończyła tegoroczny tour po stadionach największych rywali. I to w jakim stylu!

Przypomnijmy sobie schyłkowy czas Ernesto Valverde, krótki etap Quique Setiena czy kadencję Ronalda Koemana. Duma Katalonii wówczas zwyczajnie bała się wyjazdów – i to nie tylko tych topowych. By nie być gołosłownym, ostatnim spotkaniem przed przybyciem Xaviego na ławkę trenerską, rozgrywała na arenie Celty Vigo. Do przerwy prowadziła na Balaidos 3:0, by starcie zakończyło się remisem 3:3. Półtora roku później, Duma Katalonii na półmetku sezonu ma w szatni zawieszone skalpy ze stadionów Realu Sociedad (4:1), Sevilli (3:0), Valencii (1:0), Osasuny (1:0), Atletico Madryt (1:0), Realu Betis (2:1) i wreszcie Villarrealu (1:0). Dokładając do tego porażkę w Klasyku na Santiago Bernabeu (1:3), okazuje się, że w drugiej połowie sezonu najtrudniejszymi delegacjami dla Xaviego i spółki będą wizyty na San Mames (Athletic Club), Balaidos (Celta Vigo) czy derbowe starcie z Espanyolem. 42-letni szkoleniowiec całkowicie odmienił mentalność zespołu, co znajduje odzwierciedlenie w ostatnich wynikach.

Kogo tu wyróżnić za mecz z Villarrealem?

Chociaż Barcelona na Estadio de la Ceramica wygrała tylko 1:0, a w ostatnim kwadransie klasycznie doprowadziła do pewnej nerwówki, Xavi z pewnością może być ukontentowany z formy większości graczy.

O Ronaldzie Araujo więcej napisałem w akapicie “jugador kolejki”, ale cała linia defensywna prezentowała się niezwykle solidnie. Dodajmy do tego fruwających nad murawą Frenkiego de Jonga oraz Pedriego, wpasowującego się do drugiej linii Francka Kessiego, a do tego aktywnego – nareszcie! – Roberta Lewandowskiego, który zanotował piękną asystę, a otrzymamy sporo powodów do optymizmu. Przed nadchodzącymi dwumeczami z Manchesterem United i Realem Madryt to spory kapitał. To one bowiem rzeczywiście zweryfikują obecny potencjał Dumy Katalonii.

Partidazo kolejki

Tym razem na mecz kolejki musieliśmy czekać do poniedziałku – choć i pojedynek Celty Vigo z Atletico był fantastyczny. Real Sociedad zdawał się mieć na widelcu Espanyol. Spotkanie rozgrywane było na wielkiej intensywności, a wśród Basków znów ujrzeliśmy tę energię, którą kipieli jeszcze kilka tygodni temu. Dodajmy do tego fakt, że w końcówce Papużki odrobiły dwie z trzech bramek, a otrzymamy starcie, od którego trudno było oderwać oczy.

PS z wielką przyjemnością ogląda się, jak Take Kubo odnalazł swoje miejsce na piłkarskiej ziemi.

Poniższe wideo można odtworzyć w nowej karcie przeglądarki.

Evento kolejki

Odwaga to coś, co zawsze powinno być w cenie. W poniedziałek Jakub Jankto, piłkarz Getafe wypożyczony do Sparty Praga, w opublikowanym przez siebie filmiku poinformował, że jest homoseksualistą.

– Jak wszyscy, mam swoje mocne strony, mam swoje słabości, mam rodzinę, mam przyjaciół, mam pracę, którą od lat wykonuję najlepiej jak potrafię, z powagą, profesjonalizmem i pasją. Jak wszyscy. Ja też chcę żyć w wolności. Bez strachu, uprzedzeń. Bez przemocy. ALE z miłością. Jestem homoseksualistą i nie chcę się już dłużej ukrywać – powiedział Jankto w filmie opublikowanym na swoich kontach na portalach społecznościowych. Czech jest pierwszym piłkarzem La Ligi, który otwarcie przyznał się, że jest gejem.

https://twitter.com/jakubjanktojr/status/1625117590182928384

Jugador kolejki

Rzadko kiedy wyróżniam tu obrońców, ale występ Ronalda Araujo w starciu z Villarrealem był zwyczajnie spektakularny. Urugwajczyk już do końca życia będzie śnił się po nocach Yeremiemu Pino, któremu kilkukrotnie zdjął piłkę z nogi w ostatniej chwili – i to dosłownie! Fakty są takie, że jestem przekonany, iż gdyby Araujo jesienią był zdrowy, Barcelona czekałaby teraz na wznowienie Ligi Mistrzów, a nie Ligi Europy. Bez najmniejszych wątpliwości to obecnie jeden z najlepszych stoperów na świecie – a może nawet i najlepszy.

https://youtu.be/weVMlaF5Sm0

Golazo kolejki

Przebudził się Nico Williams. Młodszy z baskijskich braci w 30. minucie meczu z Valencią – przy stanie 0:1 – ruszył w samotny rajd z prawego skrzydła. Świetnie zwiódł rywala, wpadł w pole karne i zdołał wyrównać, a ostatecznie Athletic Club wygrał to starcie 2:1. Nico to skrzydłowy, jakich Hiszpania nie “produkuje” zbyt wielu. Dobrze widzieć, że w wieku 20 lat potrafi być tak odpowiedzialny i decydujący.

Komentarze