Xavi ma superpuchar, Ancelotti – ból głowy

Carlo Ancelotti
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Carlo Ancelotti

Choć z założenia cykl ten dotyczy stricte rozgrywek La Ligi, nie sposób pominąć to, co wydarzyło się podczas saudyjskiego Superpucharu Hiszpanii. Czy Barcelona rzeczywiście może mówić o nastaniu nowej ery? I czy Królewscy “specjalnie” zagrali tak słabo w finale, czy może czeka ich powtórka z rozrywki z 2015 roku?

  • W rozgrywkach La Ligi nie zabrakło emocji; świetne były zwłaszcza derby Kraju Basków
  • Oczy kibiców zwrócone były jednak w stronę Arabii Saudyjskiej, gdzie doświadczyliśmy pierwszego El Clasico w nowym roku
  • Barcelona zagrała wspaniale, a Real fatalnie. Co to oznacza dla przyszłości obu zespołów?

Pierwszy raz pamięta się zawsze

Superpuchar Hiszpanii to specyficzne trofeum. Ten, kto po nie nie sięgnął, uważa, że jest nieistotne. Za to dla zdobywcy jest ładnym dodatkiem – rzecz jasna, jeśli na koniec sezonu wtopi się w tło pomiędzy istotniejszymi nagrodami.

Nie sposób jednak deprecjonować tego, co w Arabii Saudyjskiej zaprezentowała FC Barcelona. Być może wydźwięk pierwszego pucharu Xaviego w roli trenera byłby mniejszy, gdyby w finale nie mierzył się z Realem Madryt. El Clasico zawsze nadaje jednak ton dynamice drużyny. I tym razem to Blaugrana nie pozostawiła odwiecznemu rywalowi cienia szansy na zwycięstwo.

Występ ocierający się o perfekcję

Media tuż po awansie Barcelony do finału trąbiły o zmianach taktycznych Xaviego. O czterech pomocnikach, o daniu pełnej wolności na lewym skrzydle Alejandro Balde, o Ronaldzie Araujo jako planie anty-Vinicius. I co ta wiedza dała Królewskim? Nic. Duma Katalonii zagrała tak, jak zapowiadano, a Carlo Ancelotti wyglądał na zupełnie nieświadomego boiskowych wydarzeń.

Zapewne każdy z czytelników widział, co się działo na murawie. Nie ma zatem sensu tego streszczać. Pytanie brzmi, czy Blaugrana zdoła utrzymać tę dynamikę? Ronald Araujo po ostatnim gwizdku wieszczył nadejście “nowej ery”, co zostało skrzętnie podłapane przez prezesa Laportę. I jeśli zespół będzie grał tak mądrze i intensywnie, jest na to szansa. Przecież nawet, jeśli Xavi wygra w tym sezonie jeszcze “tylko” La Ligę, to i tak będzie udana kampania. A pozostaje w grze o jeszcze dwa inne trofea.

By Barcelona prezentowała się na co dzień tak, jak przeciwko Realowi, potrzebuje po pierwsze zdrowia. Zaryzykuję stwierdzenie, że z taką linią defensywy, Blaugrana wciąż występowałaby w Lidze Mistrzów. To, ile daje drużynie Araujo jest nie do przecenienia. Jedynym mankamentem Urugwajczyka jest właśnie podatność na kontuzje. Jeśli te ominą Urugwajczyka i inne gwiazdy Dumy Katalonii, na koniec sezonu Superpuchar Hiszpanii powinien być najmniejszym z trofeów, na które trzeba będzie zrobić miejsce w gablocie na Camp Nou.

W Madrycie biją na alarm

Carlo Ancelotti przegrał pierwszy pojedynczy finał od 13 lat. Stało się to, zresztą, w pełni zasłużenie. Bo jego Królewscy prezentowali się na boisku w Arabii Saudyjskiej niezwykle słabo.

Od lat powtarza się, jak mantrę, że zespół potrzebuje nowych skrajnych obrońców. Ferland Mendy i Dani Carvajal – a zwłaszcza Hiszpan – pokazali, że nie dają zespołowi tyle, ile wymaga się od ekip na najwyższym poziomie. Toni Kroos był zbyt statyczny, by wejść w buty Aureliena Tchouameniego, kolejny raz wielki mecz przytłoczył też Eduardo Camavingę.

Karim Benzema sam nie błyszczał, a w dodatku był osamotniony. Fede Valverde wpadł w wyraźny dołek, zaś Vinicius do tej pory nie wydostał się zapewne z kieszeni Araujo. W mediach szybko pojawiły się dwie narracje. Pierwsza z nich zakłada, że Los Blancos “zaplanowali sobie” na teraz delikatną obniżkę dyspozycji po mundialu. Wedle planu, mają wrócić na najwyższy poziom na kluczowe fazy Ligi Mistrzów. Pytanie brzmi, czy wtedy jeszcze wysoka dyspozycja będzie potrzebna. Przed Królewskimi trudne starcia w lidze i Pucharze Króla; w nich niemal na pewno brakować będzie Davida Alaby i Aureliena Tchouameniego.

Druga teoria mówi o wypaleniu się formuły Carletto. To samo miało miejsce zimą roku 2015, gdy po potrójną koronę sięgnęła Barcelona. Pewne jest jednak, że Włoch nie zostanie zwolniony w najbliższym czasie. Weteran wśród trenerów musi jednak wprowadzić sporo zmian, by ekipa odzyskała pewność siebie. Punkt pierwszy na liście priorytetów – odbetonować choć dwóch czy trzech rezerwowych. W zespole brakuje rywalizacji, a wyjściowy skład – jeśli wszyscy są zdrowi – można wyrecytować z pamięci. Z kolei, gdy piłkarze tacy, jak Dani Ceballos czy Camavinga dostają swoje szanse, paraliżuje ich brak rytmu meczowego. To błędne koło, z którym Ancelotti musi sobie poradzić. I to błyskawicznie.

A co słychać w La Lidze?

Co ciekawe, choć w ten weekend w La Lidze zabrakło dwóch największych gigantów, a także kolejnych dwóch istotnych ekip, poziom spotkań zadziwiał. I to w pozytywnym względzie! Fantastycznie oglądało się derby Kraju Basków, w których Real Sociedad podkreślił swoje aspiracje. Żaden z zespołów marzących o najniższym stopniu podium nie gra w tym sezonie tak regularnie, jak Txuri-urdin. Warto też odnotować, że w starciu tym pierwszego gola od marca 2022 roku ustrzelił kapitan Basków, Mikel Oyarzabal.

Po raz kolejny, za to, punkty straciło Atletico. Wyraźnie po odejściu Joao Felixa odżył Angel Correa. Co jednak z tego, skoro Rojiblancos w połowie stycznia nie są nawet brani pod uwagę w walce o tytuł mistrzowski? Warto wspomnieć też o kolejnym “popisie” Nianzou z Sevilli. W starciu z Gironą Francuz najpierw otworzył wynik, by w końcówce… sprezentować beniaminkowi bramkę dającą mu komplet punktów. Mocny kandydat do miana najsłabszego stopera rozgrywek.

Sporo (zarówno dobrego, jak i złego) działo się też w meczach Cadizu z Elche oraz Getafe z Espanyolem. Więcej na ten temat w sekcjach partidazo oraz evento kolejki.

Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki. Sprawdź aktualną tabelę La Liga.

Komentarze