Od półfinału Ligi Mistrzów do trzeciej ligi. Smutny przypadek Deportivo

Deportivo La Coruna
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Deportivo La Coruna

Nieco ponad dekady temu Deportivo La Coruna wywalczyło mistrzostwo Hiszpanii, a potem dotarło do półfinału Ligi Mistrzów. Po dawnych sukcesach nie ma już śladu, a latem tego roku klub wylądował na trzecim poziomie rozgrywek w Hiszpanii. Kibice dostrzegają jednak światełko w tunelu, bo po 16 kolejkach drużyna z El Riazor jest liderem tabeli.

  • Na początku XXI wieku Deportivo La Coruna było na ustach kibiców w całej Europie, gdy w Lidze Mistrzów eliminowało wielki AC Milan.
  • Klub ten zdobył w 2000 roku mistrzostwo Hiszpanii. Dwie dekady później został zdegradowany do trzeciej ligi.
  • Do upadku Deportivo doprowadziło złe zarządzanie i kryzys finansowy. Dług klubu wynosił w pewnym momencie 156 milionów euro.

Zachwycała się nimi cała Hiszpania

W maju 2000 roku 200-tysięczna A Coruna przeżywała swoje pięć minut. Tamtejszy klub, Deportivo, był na ustach całej Hiszpanii. Sezon zakończył z pięcioma punktami przewagi nad Barceloną, sięgając po pierwsze i jedyne mistrzostwo w historii. Fani nazywali ich “Super Depor” i nie czynili tego bez powodu. “Gra tamtego zespołu powodowała przyspieszone bicie serca” – wspomina w artykule dziennik AS.

Początek XXI wieku był najlepszym okresem w historii tego klubu. Niekwestionowanym gwiazdorem drugiej linii był Brazylijczyk Djalminha. Wielu fanów do dziś z sentymentem wspomina też o takich nazwiskach jak Juan Carlos Valeron, Roy Makaay, Victor Sanchez, Mauro Silva czy Diego Tristan. Mistrzostwo z 2000 roku nie był przypadkiem. W kolejnych czterech sezonach Depor za każdym razem stawało na podium La Liga. W 2002 roku wygrało Copa del Rey, a dwa lata później pokonywało Juventus i Milan w drodze do półfinału Ligi Mistrzów.

Chyba nikt nie uwierzyłby wówczas w to, że za dokładnie dwie dekady klub ten będzie degradowany z Segunda Division. Nic nie wydarzyło się jednak z dnia na dzień, a na upadek Deportivo działacze pracowali latami. “To historia nieudolnego i krótkowzrocznego zarządzania” – napisali po spadku na trzeci szczebel rozgrywek dziennikarze Marki.

Przegraliby z zespołem niewidomych

Jeszcze do 2010 roku Deportivo nie wypadało z pierwszej dziesiątki La Liga. Koszmarny sezon 2010/11 poskutkował jednak 18. miejscem w tabeli degradacją. Ekipa z A Coruny wróciła do elity po zaledwie roku, by zająć przedostatnie miejsce i zanotować kolejny spadek. Działaczy oskarżano o brak odpowiednich inwestycji w drużynę, a także nieracjonalne decyzje. Dość powiedzieć, że w trakcie koszmarnego sezonu 2012/13 zespół z Galicji miał aż trzech różnych trenerów.

Do licznych zmian dochodziło zresztą także na szczytach władzy. W styczniu 2014 roku prezesem, po przeszło dwóch dekadach, przestał być Augusto Cesar Lendoiro. Od tego zarządzający klubem czasu zmieniali się niemal co sezon. Francisco Zas utrzymał się na stanowisku przez osiem miesięcy, a Fernando Vidal rządził klubem zaledwie rok.

Kolejne lata, choć Deportivo pozostawało w elicie, przenosiły nowe upokorzenia i walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki sezonu. Fani z El Riazor pamiętali zwłaszcza o bolesnej porażce z 2015 roku, gdy Real Madryt rozbił ich ulubieńców 8:2. Nikt nie spodziewał się jednak tego, co wydarzyło się zaledwie cztery lata później. Deportivo spadło do Segunda Division po raz pierwszy w ciągu jednej dekady. Z tą różnicą, że tym razem nie zdołało wrócić do elity po zaledwie jednym sezonie. Wszystko z powodu play-offowej porażki z Realem Mallorca. Kolejny sezon był już natomiast równią pochyłą.

Ekipa z A Coruny wygrała na inaugurację, a potem w 17 meczach uzbierała zaledwie dziewięć punktów. Wszyscy w Hiszpanii przecierali oczy ze zdumienia, gdy zespół z szóstym największym budżetem na zapleczu La Liga znajdował się w strefie spadkowej. – Rozumiemy frustrację fanów i sami nie wiemy, co się w tym sezonie dzieje – mówił mediom zawodnik Peru Nolaskoain. – Aż trudno w to uwierzyć jak jesteśmy słabi. Myślę, że w tym momencie przegralibyśmy z zespołem niewidomych – dodał.

Życie ponad stan

W 2019 roku po przegranej walce o awans do La Liga działacze sprzedali kluczowych piłkarzy, takich jak Edu Exposito czy czołowy strzelec Quique. Następców nie znaleziono. Za kryzys obwiniono głównie trenera Juana Antonio Anquelę, którego zwolniono po zaledwie dziesięciu meczach. Problem w tym, że pod wodzą jego następcy, Luisa Cesara Sampedro, wyniki wcale nie były lepsze. “Kolejny spadek może oznaczać koniec tego klubu” – grzmiał wówczas jeden z popularniejszych lokalnych dziennikarzy Xurxo Fernandez.

Największe obawy fanów ziściły się w lipcu 2020 roku. Depor po raz pierwszy od blisko 40 lat znalazło się na trzecim szczeblu rozgrywek. Według miejscowych mediów, żaden inny triumfator La Liga nie został zdegradowano o dwa szczeble rozgrywek od czasu spadku Realu Betisu w 1947 roku.

Wspomniany wcześniej prezes Cesar Lendoiro, który rządził klubem w latach 1988-20014, jest dla wielu kibiców bohaterem i człowiekiem, bez którego nie byłoby sukcesów z początku XXI wieku. Inni zauważają jednak, że z powodu hojnych wydatków doprowadził klub do późniejszego upadku. W 2013 roku zadłużenie Deportivo wynosiło aż 156 milionów euro i niewiele pomogła tu sprzedaż najdroższych piłkarzy. Lendoiro musiał ustąpić ze stanowiska, a wzięty na 15 lat kredyt w banku miał wyprowadzić klub na prostą finansową.

Działacze zachłysnęli się mistrzostwem z 2000 roku, grą w Lidze Mistrzów i zaczęli żyć ponad stan. Pieniądze wydane na nowych zawodników nigdy się nie zwróciły. – Ten klub nigdy nie zainwestował w silny system młodzieżowy, który mógłby pomóc im uniknąć obecnej sytuacji. Deportivo miało swoje pięć minut, ale nie zadbało o fundamenty na których można by budować coś trwałego – powiedział w rozmowie z The Athletic Xurxo Fernandez. Klub znajduje się teraz w rękach galicyjskiego banku Abanca, który posiada prawie 80 procent akcji. W lutym zmieniono zarząd, a prezes Juan Carlos Escotet określił sytuację Deportivo jako “niepewną”.

Nie zostawili ich tylko fani

Wielu sugeruje, że Deportivo nie upadło tylko z powodu fanów. W ubiegłym sezonie, gdy zespół przegrywał mecz za meczem, na El Riazor zjawiało się nadal 27 tysięcy kibiców. – Prawda jest taka, że ludziom nadal zależy. Luis de la Cruz napisał na łamach AS-u, że będąc fanem Depor nigdy nie będziesz się nudzić. Nie oznacza to jednak, że będziesz dobrze się bawić – powiedział Fernandez.

W trwającym sezonie część kibiców dostrzega światełko w tunelu. Po 16 rozegranych kolejkach Deportivo jest z 34 punktami liderem tabeli na trzecim szczeblu rozgrywek. Przewaga nad drugim w stawce Racingiem Santander wynosi cztery oczka. – Działacze zdecydowali się pójść teraz zupełnie inną drogą niż w przeszłości – zauważył Fernandez. W tym sezonie drużynę oparto na graczach ze szkółki i piłkarzach, którzy trafili tam w ramach wypożyczenia. Przynajmniej na razie zdaje to egzamin.

W tym tygodniu, 16 grudnia, Deportivo zagra w rozgrywkach Pucharu Króla z rywalem z La Liga, czyli Osasuną Pampeluna. Wszystkie bilety na ten mecz na El Riazor zostały już wyprzedane. Fani z A Coruny wierzą po cichu, że za kilka lat oba zespoły spotkają się ponownie, kiedy ich ulubieńcy wrócą znów do najwyższej klasy rozgrywek.

Czytaj także: Tak zwane angielskie sędziowanie

Komentarze