- Lewandowski nie podał ręki koledze z drużyny
- Gest ten jest szeroko komentowany w mediach sportowych na całym świecie
- Kibice dorabiają do tego zbędną ideologię
- Zapominamy, że nawet Lewandowski jest tylko człowiekiem
Tak samo fascynujące, jak i przerażające
Fascynujące, a zarazem przerażające jest, jak bardzo piłkarze muszą się dzisiaj mieć na baczności. Każdy ich najdrobniejszy gest może zostać zinterpretowany na multum sposobów. Bez względu na to czy ma to jakikolwiek związek z rzeczywistością. Kibice takie tematy uwielbiają, a że te się świetnie klikają, media w tworzeniu ich się prześcigają.
Wystarczy niech piłkarz sfrustrowany zmianą nie poda ręki trenerowi – dzień po meczu w mediach mogą dziać się cuda. Choć gwoli ścisłości można dodać, iż np. Thomas Tuchel zwykł mawiać, że nie ma sensu karcić za to graczy, bo są oni wtedy nafaszerowani taką energią, której zwykły śmiertelnik nigdy nie zrozumie. I coraz więcej trenerów młodego pokolenia wychodzi z podobnego założenia.
Lewandowski nie podał ręki 16-letniemu wychowankowi Barcelony i wszak pojawiają się domysły o nieprawdopodobnie rozkapryszonym gwiazdorze, który za nic ma szacunek do partnerów. W tym tych najmłodszych, dla których powinien świecić przykładem. O ile takie komentarze zachodnich ekspertów tudzież kibiców można jeszcze zrozumieć, mogą bronić swojego, o tyle boli fakt, że coraz więcej polskich kibiców odwraca się od Lewandowskiego, pisząc w nawiązaniu do wspomnianej sytuacji, że to dowód na to, jaki to lider i autorytet dla młodych w reprezentacji Polski.
Złoty środek
Goleador Barcelony miał ostatnio spory dołek. Wrócił po kontuzji i nie mógł odnaleźć formy. W mediach społecznościowych można było spotkać multum opinii, jakoby piłka nie chciała go za nic w świecie słuchać – odskakiwała mu bowiem na kilka metrów, nic więc dziwnego, że kibice zwracali uwagę na najdrobniejsze gesty. A jak już kamery uchwyciły irytację Lewandowskiego po zagraniu Yamala, wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że będzie to szeroko komentowane. Choć co bardziej zorientowani mogli dostrzec, że i wcześniej, i później obaj panowie jednak się zjednoczyli i potrafili przybić piątkę, co zresztą w mediach społecznościowych również można zobaczyć, ale, o dziwo, obrazki te nie są już tak popularne, jak udokumentowana wspomniana irytacja.
Dorabianie do tego specjalnej ideologii również wydaje się być pozbawione sensu. O ile można zrozumieć zaniepokojenie części fanów, którzy wiedzą, że w Barcelonie wychowankowie są otoczeni szczególną opieką, o tyle teorie, jakoby miał to być dowód na gwiazdorskie zapędy Lewandowskiego, który – najprawdopodobniej – nigdy nie miał z tym żadnego problemu, bo zwyczajnie nie musiał, gdyż był, i ciągle jest, kozakiem na boisku – a poza tym nic więcej go nie interesowało.
Inna sprawa, że nie można przesadzać w drugą stronę. Wspomniałem o dołku, od którego się wczoraj delikatnie odbił – skompletował bowiem dublet. Niemniej jego gorsza forma to fakt, z którym nie da się dyskutować. Przyzna to każdy, kto regularnie ogląda wyczyny Polaka w La Liga. Zresztą podobnie sprawa wygląda w reprezentacji. Po mundialu wciąż czekamy na przebudzenie najlepszego piłkarza kadry, który wcześniej potrafił zrobić coś z niczego. Choć o tym niewielu już wydaje się pamiętać.
Łatwiej, co zrozumiałe, przypomnieć sobie pamiętny wywiad dla “Meczyków”. Morał z tego taki, że nic nie jest zerojedynkowe. Sam Lewandowski też uczciwie zapracował na taki, a nie inny odbiór wspomnianej irytacji. Zachodnie media też z pewnością pamiętały o jego wypowiedziach na temat liderowania, braku charakterów i przywództwa w kadrze. Nie dziwota, że kiedy dostały obrazek, który idealnie do tego nawiązywał – doskonale wiedziały, co z tym zrobić.
***
Nie sposób też wspomnieć o czysto ludzkim aspekcie tego typu afery. Lewandowski to nie jest maszyna. Też ma prawo się zdenerwować. Szczególnie w pracy, którą komentują miliony ludzi na świecie. Tym bardziej że to perfekcjonista. Jeśli coś robi, musi to zrobić dobrze. Jeśli coś mu nie idzie, choćby się paliło i waliło, musi to za wszelką cenę poprawić. Pech chciał, że zirytował go młodzieniaszek, który jest oczkiem w głowie każdego kibica “Blaugrany”. Jednakże piłka to emocje. Również te negatywne. A interpretowanie ich nie ma większego sensu.
Komentarze