Zbyt wątły. Krnąbrny. Nieregularny. “Szklany”. Joao Felix został w tamtym sezonie szybko wrzucony do jednego worka z zawodnikami pokroju Ousmane’a Dembele czy Thomasa Lemara – młodego talentu kupionego za ogromną kwotę, a przy tym niezdolnego do wykorzystania w pełni swego potencjału. Czas pokazuje jednak rację Diego Simeone, który w nieco ponad rok temu postanowił zastąpić swoją największą gwiazdę ledwie 20-letnim młokosem rozgrywającym pierwszy pełny sezon w dorosłej piłce. Panie i panowie, na naszych oczach rośnie kolejna wielka gwiazda.
Chłodna głowa i dyscyplina
A wybór Diego Simeone oczywisty na pewno nie był. Nie jest żadną tajemnicą, że dla Argentyńczyka “wysiłek nie podlega negocjacjom”. Harować musi każdy, niezależnie od pozycji na boisku. Widzimy teraz zresztą, jak po pięcioletnich studiach magisterskich na Uniwersytecie im. “Cholo” na kierunku gra obronna, męczy się w innych warunkach Antoine Griezmann. Trenera nie odstraszyło także niepowodzenie, jakim okazało się sprowadzenie Thomasa Lemara, który okazał się wyjątkowo niepojętnym uczniem. W Feliksie “Cholo” dostrzegł odpowiedni charakter, ale jego metka z ceną nie sprawiła, że był traktowany łagodniej. Ba, Portugalczyk nad wyraz często bywał przez Simeone zmieniany! 21-latek nie tylko nie brylował w grze obronnej, ale co ważniejsze, brakowało mu liczb w ofensywie. W połowie kampanii 2019/2020 kibice już niemal nie pamiętali fenomenalnego występu Feliksa w przedsezonowych derbach Madrytu, zakończonych sensacyjnym zwycięstwem Atletico wynikiem 7:3. Były gracz Benfiki wpadł w niefortunną pętlę; rozgrywał bardzo przeciętne spotkania, by zabłysnąć w jednym lub dwóch, tylko po to, żeby odnieść kontuzję. Na turniej finałowy w swoim ojczystym kraju, Felix poleciał jedynie jako ekskluzywny rezerwowy. Jego miejsce na boisku zajął przemianowany z defensywnego pomocnika na napastnika Marcos Llorente.
Przełom
I właśnie wtedy nastąpił przełom. W pojedynku z RB Lipsk, Atletico wypadło blado, ale i tak miało szansę awansować. Joao Felix w niewiele ponad pół godziny nie tylko zdobył bramkę dającą nadzieję kibicom Los Colchoneros, ale też spróbował wręcz nieziemskiej przewrotki, która, gdyby zakończyła się golem, prawdopodobnie byłaby jedną z nominowanych do Nagrody im. Ferenca Puskasa.
Od tamtej pory Joao Felix z rezerwowego stał się punktem wyjściowym do ustalania podstawowej jedenastki. W tej kampanii wystąpił we wszystkich siedmiu meczach ligowych Atletico; zdobył pięć bramek – w tym po dublecie w ostatnich dwóch starciach przeciwko Osasunie i Cadizowi – do których dorzucił dwie asysty. Trzykrotnie został uznany zawodnikiem meczu. Statystyki nie oddają jednak pełnego obrazu 21-latka. To prawdziwy artysta, wirtuoz. Po rocznym wychowaniu przez Diego Simeone świadomy swoich obowiązków taktycznych, ale mimo tego stale szukający gry do przodu, efektownych zagrań piętą, założenia siatki czy przyspieszenia. Jego współpraca z Luisem Suarezem to prawdziwa mieszanka wybuchowa; Felix, grając nieco za plecami doświadczonego snajpera, może zająć się kreowaniem okazji bramkowych, a w odpowiednim momencie samotnie wpaść w pole karne i ośmieszyć bramkarza. Strzela gole proste, pokonuje golkiperów uderzeniem głową ze skraju pola karnego, próbuje przewrotek, a w ostatnim sparingu reprezentacji Portugalii popisał się bramką z woleja po wejściu z ławki.
– Zawsze był dla nas ważny. Ale teraz jest regularny. Jestem spokojny o jego formę w trwającym sezonie – ocenił swojego podopiecznego Diego Simeone.
Zdobywca ostatniego plebiscytu “Golden Boy” nie jest już chłopcem. Joao Felix swoimi występami i obecną formą wyrasta na czołową postać ligi, a patrząc jedynie na dotychczasowe kolejki, można go uznać za najlepszego zawodnika całych rozgrywek. To mężczyzna, który w formie może okazać się czynnikiem kluczowym w walce Atletico o mistrzostwo. A biorąc pod uwagę problemy Realu Madryt i Barcelony, a także dyspozycję Feliksa i spółki, owe mistrzostwo wydaje się bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek wcześniej.
Komentarze