Jeszcze niedawno kibice FC Barcelony czuli rozczarowanie, gdy Messi Suarez i Neymar nie kończyli każdego spotkania z rywalami pokroju Osasuny z hattrickiem. Dziś ceni się pracę defensywną i kolektyw, jaki buduje na Camp Nou Xavi. Załatano z powodzeniem luki w obronie, które przykrywają obecnie niedoskonałości w ataku. 20-letni Pedri wyrósł na męża opatrznościowego, a sprowadzeni za grube miliony skrzydłowi gną się pod ciężarem presji i oczekiwań. Tak wygląda rzeczywistość, w której odnaleźć musi się w rundzie wiosennej sztab szkoleniowy Dumy Katalonii.
- FC Barcelona wygrała na wyjeździe z Realem Betis 2:1
- Do kadry wrócił Robert Lewandowski, który wpisał się na listę strzelców
- W grze Blaugrany wciąż kuleją niektóre aspekty
Barca Xaviego jak Atletico z najlepszych lat
Do bólu pragmatyczna, a przy tym konsekwentna była FC Barcelona w ostatnich meczach. Pozbawiona swojego goleadora w postaci Roberta Lewandowskiego wyglądała niekiedy jak szczerbaty zabierający się za paczkę sucharków. A jednak udało się zmielić kolejnych rywali i wybrnąć z arcytrudnej sytuacji. Trzy zwycięstwa po 1:0 i powiększenie przewagi w tabeli ligowej nad Realem Madryt do pięciu oczek to wynik, z którego na pewno szeroko uśmiechnął się niejeden cule, na czele z prezydentem Joanem Laportą. Ucichły dawno głosy nawołujące do zwolnienia Xaviego, który mógłby zacytować Ronalda Koemana i wzruszając ramionami stwierdzić “es lo que hay”, ale w tym przypadku miałoby to zupełnie inny wydźwięk.
Media wielokrotnie zwracały uwagę na to, jak ubogo wygląda atak Barcy pozbawiony Lewandowskiego. Próba wsadzenia Ansu Fatiego w buty Polaka skończyła się przykrą wywrotką Hiszpana, który zawodzi w tym sezonie i zdaje się sam zdrapywać z pleców łatkę wielkiego talentu. Bez kapitana biało-czerwonych zawodnicy Dumy Katalonii nie mieli na kim zawiesić akcji, przerzucając ciężar gry raz na jedno skrzydło, raz na drugie. A z 34-latkiem na murawie Estadio Benito Villamarin… męczyli się bardziej niż podczas ostatnich spotkań. Zdecydowanie nie takiego Roberta Lewandowskiego chcieli oglądać kibice Blaugrany. Dość powiedzieć, że w opinii wielu dziennikarzy był on najgorszym piłkarzem Barcy w środowy wieczór. Aż do 80 minuty.
Robert schodził głęboko pomagać w rozegraniu, tyle że najczęściej w nim przeszkadzał. Mimika zawodników mówiła o tym dobitnie. 34-latek popełniał mnóstwo błędów, a problem stwarzało mu nawet odpowiednie przyjęcie piłki. Jak gdyby pod polskiego orła podszył się jakiś hochsztapler. Poziom partactwa porównywalny do próby zakontraktowania Hakima Ziyecha przez Paris-Saint Germain. Tym trudniej przychodzi mi wystawienie noty Lewemu, bo jednak dopisał na swoje konto 14. trafienie w La Liga i wydatnie przyczynił do zwycięstwa 2:1.
Ofensywni zawodnicy mocno pod formą
Piłkarze obu drużyn zadbali w środę o to, aby emocje po dedaline day nie opadły jeszcze na dobre. Jeśli można mówić o jakichkolwiek w przypadku La Liga, gdzie Javier Tebas niczym Sknerus McKwacz dba o to, żeby przypadkiem żaden z klubów nie wydał o pieniążek zbyt dużo. W swoim mniemaniu naturalnie, działając na ich korzyść. Zdecydowanie sprawdziłby się na polskiej scenie politycznej. Zarówno Real Betis, jak i FC Barcelona nie mogły czuć zadowolenia po zimowym okienku. Verdiblancos zmuszeni byli sprzedać Alexa Moreno, podczas gdy Barca rozstała się z Bellerinem i Depayem, na których miejsce nie sprowadzono nowych piłkarzy. Nieudany transfer Juliana Araujo obciąża mocno konto nieomylnego do tej pory Mateu Alemany’ego. Słowo “porażka” zdaje się być tu na miejscu.
Kadra na dobrą sprawę została osłabiona, a dodatkowo wypadł z niej prawdopodobnie na wiele tygodni Ousmane Dembele, który był kluczowym zawodnikiem w talii Xaviego. W klubie znudzeni są oczekiwaniem na eksplozję talentu Raphinhy. Nie mówiąc już o Ferranie Torresie, który prawdopodobnie został już skreślony przez sztab szkoleniowy. Ansu Fati po kontuzjach nie jest już tym samym przebojowym nastolatkiem, który rozpalał zmysły twórców youtubowych kombinacji z jego zagraniami. Sztab szkoleniowy robi co w jego mocy, by szukać nowych rozwiązań taktycznych na każde spotkanie. Nogi powoli podnoszącego się z kolan katalońskiego kolosa wciąż są jednak z gliny.
Nie mogę mimo wszystko pozostawić bez komentarza zmiany, jaką dał na Benito Villamarin Ansu Fati. Choć może wydawać się to niemożliwe, Hiszpan spartaczył praktycznie każde zagranie, kompromitując się wręcz w Sewilli. Ot taki odwrócony efekt Midasa. Szansę tym razem wykorzystał Raphinha, od którego gola bardziej potrzebował chyba tylko Ferran Torres.
Nachwalić się zawodników nie mógł Xavi, którym tym razem docenił zaangażowanie.
– Jestem bardzo zadowolony z tego meczu. Nie tyle z gry piłką, co z gry bez piłki. To też mnie emocjonuje jako trenera, gdy widzę zaangażowanie zawodników, mam gęsią skórkę. Wszyscy pracują dla drużyny. Było ostatnio sporo krytyki na temat gry i dziś jestem bardzo zadowolony. Graliśmy przeciwko wielkiej drużynie i rozegraliśmy świetny mecz, a w wielu momentach graliśmy wręcz doskonale – rozpływał się szkoleniowiec.
Dopóki jeszcze FC Barcelona kreuje sobie akcje bramkowe, których w środę było niemało, dopóty nie należy bić na alarm. Obawiam się, że na dłuższą metę takie prześlizgiwanie się przez kolejne spotkania może odbić się czkawką. A terminarz zdecydowanie temu nie sprzyja.
Statystyki nie grają, ale mentalnie pomagają
Z drugiej strony mentalnie Barcę podbudowują również statystyki. Robert Lewandowski liderem klasyfikacji najlepszych strzelców, Marc-Andre ter Stegen pewnym krokiem zmierza po trofeo Zamora. Do tego rekordowo niska liczba traconych bramek. Na papierze wszystko się zgadza. Aspekt historyczny? Bardzo proszę. W sześciu przypadkach na siedem drużyna, która zdobyła ponad 50 punktów po 19 seriach gier, zdobywała potem mistrzostwo Hiszpanii. Do tego coraz częściej potykający się Real Madryt, który może czuć mocną presję wobec ośmiu oczek przewagi Blaugrany. Spodziewam się, że Królewscy połkną bez problemu na Estadio Santiago Bernabeu Valencię. Ale. To Barca jak na razie rozdaje w La Liga karty.
Gdzie Pedri nie może tam Gaviego pośle
Nieporadność Azulgrany skutecznie w ostatnich spotkaniach maskowali Pedri i Gavi, którzy dzięki swojej ruchliwości i pracowitości zdają się niekiedy przebywać w kilku miejscach naraz. Co w sytuacji, gdy im też przydarzy się obniżka formy? Dylematów, z którymi musi zmagać się Xavi, mimo kolejnych zwycięstw zdaje się przybywać. Wkrótce dwumecz z Manchesterem United, który znajduje się w okresie formy zwyżkowej i również notuje kolejne zwycięstwa. Wobec braku Dembele, na miejscu sztabu szkoleniowego podchodziłbym do niego ze sporą rezerwą i zerkał, jeśli nie przez czarne okulary, to przynajmniej z ciemnym monoklem.
Sprawdź też: Ter Stegen: oczywiście, że mogę być numerem jeden w reprezentacji
Komentarze