Real pokazał, ile znaczy mentalność. Barcelona nie uczy się na błędach

Karim Benzema i Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Karim Benzema i Robert Lewandowski

Ogromny zawód, rozczarowanie i frustracja. Ale czy nie spodziewany? Nie byłem zbytnim optymistą przed Klasykiem i niestety moje obawy się potwierdziły. Barcelona przegrała z Realem Madryt w sferze mentalnej, czego nie sposób pokryć celnymi podaniami, groźnymi strzałami, czy udanymi dryblingami. Obserwując pierwszą połowę starcia na Bernabeu przypomniały mi się mecze rewanżowe przeciwko AS Romie, czy Liverpoolowi. Czy winą za to należy obarczać Xaviego?

  • FC Barcelona była w El Clasico zespołem wyraźnie gorszym i przegrała 1:3
  • Zawodnikom Barcy zarzucić można brak odpowiedniego zaangażowania
  • Czarne chmury zawisły nad Xavim, którego pozycja słabnie z meczu na mecz

Lata zaniedbań w sferze mentalnej

Ostatnie mecze FC Barcelony naznaczone są licznymi wpadkami i błędami w defensywie. Kładą się one cieniem na występach zawodników ofensywnych, którzy bez spokoju z tyłu nie są w stanie grać z komfortem psychicznym. Śmiano się z Roberto Firmino, który wielokrotnie strzelając bramki, spoglądał za siebie. Z Interem czy Realem Madryt można było odnieść wrażenie, że to samo w sferze mentalnej musi robić Robert Lewandowski.  

Od czasu słynnej porażki 1:4 w Rzymie Duma Katalonii jest synonimem drużyny pozbawionej mentalności zwycięzców. Tego mogłaby uczyć się od Realu Madryt, czy Manchesteru City. Mijają lata, zmieniają się zawodnicy, trenerzy wraz ze sztabami szkoleniowymi, a nawet całe zarządy. A na Camp Nou wciąż latają demony przeszłości, gotowe obudzić się w piłkarzach przy okazji spotkań o najwyższą stawkę. Nie inaczej było w trakcie niedzielnego El Clasico. Real Madryt przez niemal pełne 90 minut, no może bez jakichś 10, miał je pod kontrolą. Na miejscu Carlo Ancelottiego wzorem Ernesto Valverde za czasów pracy w Barcelonie, uciąłbym sobie w trakcie meczu nawet drzemkę. Nie tylko dlatego, że fotele, na których siedzą rezerwowi, wydają się wyjątkowo wygodne. 

Królewscy pod względem mentalności i cech wolicjonalnych poszczególnych piłkarzy są obecnie absolutnie najlepszą drużyną na świecie, od której garściami mogłoby czerpać wiele innych drużyn z aspiracjami do wspięcia się na szczyt. Z zazdrością patrzyłem na poruszających się po boisku Modricia, Kroosa, czy Valverde, którzy zdawali się grać całkowicie bez presji. Jak gdyby wiedzieli już przed pierwszym gwizdkiem arbitra, że oni ten mecz wygrają.

Postępująca zmiana optyki na letnie okienko transferowe

Wybitne było to okienko transferowe w wykonaniu FC Barcelony – głosiła większość cules 2 września chwilę po północy. Raphinha, Kounde, Kessie i Marcos Alonso za darmo. Do tego oczywiście napastnik z absolutnego futbolowego topu, czyli Robert Lewandowski. Na papierze istotnie wyglądało to imponująco. Porównując to z transferami Realu, który po zakupie Tchouameniego i zakontraktowaniu Ruedigera powiedział basta, wydawało się całkowitym majstersztykiem z pocałowaniem ręki Mateu Alemany’ego. Minęło 6 tygodni i mocno te frazesy już zbladły. 

  • Raphinha – kompletny jeździec bez głowy, niezdolny do rozegrania w pełni jednego udanego spotkania
  • Kounde – pechowa kontuzja, która wykluczyła go z gry w kilku ważnych meczach
  • Kessie – karykatura pomocnika. Problemy z poprawnym przyjęciem piłki i ciągłe zaciskanie kciuków, by przypadkiem nie podał do rywala

Sprawdź:

Wygląda to coraz gorzej, a zapowiedź zimowych wzmocnień ze strony Joana Laporty stanowi tego potwierdzenie. Dodając bezbarwnego Ferrana Torresa i bojącego się ostrzejszych pojedynków o piłkę Ansu Fatiego, przed naszymi oczami staje obraz zespołu ograniczonego, w którym trudno wytypować 11 piłkarzy w pełni zasługujących na grę w wyjściowej jedenastce. Jak wygląda obecnie “galowy” skład Barcy? Na to pytanie odpowiedzi nie zna pewnie sam Xavi.

Koniec monopolu na grę Sergio Busquetsa

Za niekorzystny wynik starcia z Interem Mediolan w głównej mierze po Gerardzie Pique obarczony został Sergio Busquets. Kapitan Barcy w tamtym spotkany zbyt często był spóźniony, a na domiar złego zatracił jeden z niewielu atutów, który utrzymywał go jeszcze w składzie jako titulara – nieprzewidywalność w kreacji. Dyskusja na temat tego, czy Hiszpan powinien mieć wciąż monopol na grę w podstawowym składzie na pozycji defensywnego pomocnika, nie zaczęła się w tym sezonie. A wydaje się, że jedynym wciąż nieprzekonanym w klubie do tego, że nie powinien, jest trener. Spotkaniem z Los Blancos defensywny pomocnik dorzucił kolejny kamyczek do ogródka. 

Uwielbiam argument, że “Busquets ma świetną wizję gry i potrafi udanie antycypować zamiary rywali”. Wobec tego niech odejdzie już na piłkarską emeryturę i zajmie się grą w szachy, gdzie te umiejętności przydadzą mu się bardziej. Bo do futbolu na najwyższym poziomie w mojej opinii, podobnie zresztą jak Gerard Pique, się zwyczajnie już nie nadaje. Współczesna piłka jest szybka, agresywna i ukierunkowana na ofensywę. Nie ma w nim już miejsca dla zawodników mających problem z bieganiem. Trudno byłoby wskazać obecnie piłkarza z topowych lig europejskich, który przegrałby z Busquetsem pojedynek sprinterski. Wliczając w to bramkarzy. 

W Klasyku druga linia Realu całkowicie go odizolowała, a wkład w grę Hiszpana był wyjątkowo nikły. Symptomatyczny jest również fakt, jak szybko Xavi decydował się na zdejmowanie 34-latka w ostatnich meczach. Bo Hiszpan nie dojeżdżał. Teraz można już doholować go tylko do końca sezonu i podziękować za te wszystkie lata i sukcesy. Pożegnania musi nadejść czas.

Ktoś musi odciążyć Lewandowskiego

Niemal równy miesiąc minął od ostatniego meczu, w którym Robert Lewandowski został zmieniony i otrzymał, chociaż chwilę odpoczynku dłużej. Od spotkania z Elche, 34-latek rozegrał w trakcie 30 dni siedem meczów w pełnym wymiarze czasowym, podczas których nikt nie może zarzucić mu braku walki czy zaangażowania. Kapitan reprezentacji Polski na tle obrońców Królewskich w niedzielę wyglądał na napastnika zwyczajnie zmęczonego. Zmęczonego ciągłą walką o pozycję, przepychankami z obrońcami i wreszcie niepodyktowanymi ze strony sędziów rzutami karnymi. 

Po raz kolejny nie sposób niestety przejść obojętnie obok pracy sędziego. W tym przypadku Jose Sancheza, kiedy Blaugranie po raz kolejny nie przyznaje się ewidentnego rzutu karnego. Ba, arbiter nie pofatygował się nawet do monitora, żeby samemu podjąć decyzję. Naprawdę nie lubię oddawać się dyskusjom na temat pracy sędziów, jednak sytuacja staje się naprawdę komiczna. Kolejny raz sędziowie pozwolili, żeby po głośnym medialnie meczu, zamiast skupić się wyłącznie na ocenie pracy poszczególnych drużyn, w dyskursie medialnym mówiło się o pomyłkach sędziowskich. 

Inna sprawa, że niestety podobnie jak w Mediolanie, nie był to dobry mecz Roberta Lewandowskiego. Polak ewidentnie zaczyna już odczuwać trudy tego sezonu, a zwłaszcza niezwykle intensywnego października podczas którego, Barcelona rozgrywa mecze praktycznie co trzy dni. Niestety wobec kontuzji Memphisa Depaya nie ma zwyczajnie kto go odciążyć. 34-latek nie jest maszyną, choć wielokrotnie w meczach starał się tej tezie zaprzeczyć i potrzebuje w najbliższych meczach chociaż chwili, by móc złapać oddech. 

Niestety żaden piłkarzy Dumy Katalonii obecnie nie zgłasza się na ochotnika.

Królewscy górą, ale karawana musi jechać dalej

Październik dopiero w połowie, a kryzys w Barcelonie pogłębia się w tempie wprost proporcjonalnym do wzrostu inflacji w Polsce. Trudny terminarz, morale na krytycznie niskim poziomie, a do tego słaba forma wielu zawodników to może być mieszanka wybuchowa. Do tego dochodzą jeszcze często nietrafione wybory personalne Xaviego, którymi Hiszpan sam podkopuje swój autorytet. Tu nie pomogą nawet różowe okulary z podwójnymi szkłami. Źle się dzieje w katalońskiej Barcelonie, choć syreny nie zaczęły jeszcze bić. 

Xavi przed sezonem otrzymał wszystkie zabawki, o które prosił, a teraz musi pokazać, że wciąż umie się bawić, nawet gdy część z nich zdążyła się popsuć. Niesforny niektóre zdaje się nawet sam wyrzucać poza piaskownicę. Joan Laporta może w końcu wrócić z wywiadówki, a wtedy mina będzie nietęga. No, chyba że szkoleniowiec zacznie poprawiać oceny i przyłoży się do poprawek. Bo pierwsze terminy egzaminów na razie zawalił po całości.

Czytaj też: Laporta domagał się wyjaśnień od sędziów. “Został poproszony o wyjście”

Komentarze