Andy Bara, agent Daniego Olmo: Mógłbym dostarczać Legii co najmniej jeden top talent rocznie [NASZ WYWIAD]

Andy Bara to jeden z najważniejszych agentów w świecie piłki, reprezentuje między innymi Daniego Olmo i Alvaro Moratę, ale ma też w “stajni” wiele talentów. Bara część kariery spędził w Polsce i choć to nie był piłkarsko udany okres, to w rozmowie z goal.pl wspomina go z rozrzewnieniem.

Joan Laporta, Dani Olmo, Andy Bara i Deco
Obserwuj nas w
archiwum prywatne Na zdjęciu: Joan Laporta, Dani Olmo, Andy Bara i Deco
  • Pierwszym piłkarzem, któremu doradzał Andy Bara był Stanko Svitlica. To było jeszcze wtedy, gdy Bara był piłkarzem Legii Warszawa
  • To właśnie on stoi za sensacyjnym ruchem Daniego Olmo sprzed lat, gdy młodziutki Hiszpan przeniósł się z Barcelony do Dinama Zagrzeb
  • Bara przeprowadził transfery o wartości kilkuset milionów euro, ale żadnego z nich do Polski. W rozmowie z goal.pl Chorwat jasno tłumaczy dlaczego nie robi interesów w naszym kraju

Polskie piłkarskie CV podobne do… Lewandowskiego

W piłkarskim CV Andy Bara ma takie kluby jak Valencia, Legia Warszawa, Świt Nowy Dwór Mazowiecki i… Delta Warszawa. I choć kariery jako obrońca nie zrobił, to w świecie futbolu odnalazł się bardzo dobrze.

Zaczynał, jeszcze jako gracz Legii, od doradzania Stanko Svitlicy. A teraz? Teraz agencja Niagara Sports ma piłkarzy o łącznej wartości ponad 200 mln euro. W obszernej rozmowie z goal.pl Bara chętnie o tym wszystkim opowiada. 

Piotr Koźmiński: Zimowe okienko transferowe jest otwarte, więc jesteś mocno zajęty. Nawet ta rozmowa odbywa się z samochodu, bo nie zdązyłeś dojechać do biura.

Tak, mam bardzo dużo na głowie. Prowadzę dużą firmę, mamy wielu zatrudnionych ludzi, wielu skautów. Z drugiej strony prawda jest taka, że praktycznie cały rok jestem zajęty, bo zawsze gdzieś jest otwarte okienko. A to MLS, a to Chiny. Ale faktycznie teraz, gdy okienko w Europie jest otwarte, pracy jest mnóstwo, bo mam bardzo wielu piłkarzy w Europie. Ale to jest coś, co kocham. Dlatego dużo pracy nie stanowi dla mnie problemu.

Oglądaj program “NASZ NEWS” (VIDEO)


Do tematu twoich piłkarzy dojdziemy, ale jako polski dziennikarz chcę zacząć od polskich wątków w twojej karierze. Z piłkarskiego punktu widzenia nie były to super czasy, ale jakie masz wspomnienia z Polski?

Mam bardzo dobre wspomnienia. Poznałem tam wielu ludzi, do dziś mam tam przyjaciół. Niedawno byłem na meczu Crvena Zvezda Belgrad – Barcelona. Spotkałem tam Roberta Lewandowskiego i porozmawialiśmy o czasach, gdy byliśmy piłkarzami Delty Warszawa. On był wtedy bardzo młody. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Warszawa jest świetnym miastem. Ale powiem ci coś jeszcze: widziałem wiele stadionów w sensie atmosfery, byłem w naprawdę wielu miejscach i mogę powiedzieć, że Legia ma jednych z najlepszych kibiców na świecie. Potrafią robić niesamowite rzeczy, nieraz, przy różnych okazjach, opowiadam ludziom o tym. Natomiast nie miałem okazji jeszcze być na nowym stadionie Legii… A co do miasta, to mieszkałem w dzielnicy, która nazywa się Tarchomin. 

To również moje miejsce, teraz łączę się z tobą właśnie stąd, z mieszkania, w którym mieszkam od wielu lat.

No więc ja mam z Warszawy same dobre wspomnienia. Jak mówiłem, spotkałem tam wielu fajnych ludzi, wciąż mam przyjaciół tam. Oczywiście, pod względem piłkarskim nie udało mi się niczego ciekawego osiągnąć, ale widocznie nie byłem wystarczająco dobry. To nie miało nic wspólnego z innymi ludźmi, a ze mną. Kiedy piłkarz jest świetny, jest świetny wszędzie, Prawdopodobnie byłem przeciętnym graczem. Natomiast jeszcze raz, wspomnienia z Warszawy mam świetne. Moim agentem był wtedy Jarek Kołakowski, który wciąż działa jako agent.

Czyli, jeszcze raz: nie obwiniasz nikogo za swoje piłkarskie niepowodzenia w Polsce?

Nie, nie. Wiesz jak to jest. Gdy jesteś młodym piłkarzem, siedzisz w hotelu… To każdy zawodnik myśli o sobie, że jest wystarczająco dobry, aby grać choćby w Barcelonie… Jedyne czego żałuję, to fakt, że nie zostałem w Polsce na dłużej. Ale czasem tu bywam. Jakiś czas temu miałem spotkanie w Warszawie, byłem wtedy w znakomitej restauracji. Muszę przyznać, że Warszawa ma top restauracje. Pamiętam też, że dziewczyny w Warszawie należą do najpiękniejszych na świecie. Lubię Polskę, mam ją w sercu. To miłe. 

Masz w CV dwa takie same kluby jak Robert Lewandowski, Legia Warszawa i Delta Warszawa. Grałeś też w Świcie Nowy Dwór.

Z Legii zostałem wypożyczony do 1. Ligi. To był Świt Nowy Dwór jeśli wymawiam nazwę poprawnie. A na kilka ostatnich miesięcy kontraktu zostałem wypożyczony do Delty. To był taki jakby satelicki klub Legii. Byłem tam parę miesięcy, a potem wyjechałem z Polski.

A powiedz mi co sądzisz o obecnej Legii? Znasz małe kluby, znasz średnie, znasz duże. Jak mówiliśmy, jesteś jednym z czołowych agentów na świecie. Jak byś umiejscowił Legię na piłkarskiej mapie? Nie mówię o top 5, ale…

Będąc szczerym z tobą… Z tym stadionem, infrastrukturą, kibicami, z budżetem, który mają… To przyzwoity budżet europejskiego klubu, oczywiście zapomnijmy o topowych klubach, o lidze angielskiej. Ale można już na przykład porównać Legię z Dinamem Zagrzeb. No i Dinamo robi dużo więcej transferów. Z mojej perspektywy, biorąc pod uwagę wszystko co w Legii mają, to nie robią dobrej roboty. Nie chcę nikogo zdenerwować, nie to jest moim celem. To tylko moja opinia. Legia nie robi nic szczególnego w Europie, nie robi też dużych transferów. Ja z trzeciej ligi chorwackiej robiłem transfery w wysokości 4,5,6 milionów euro. Co do Legii nie rozumiem więc… Prawdopodobnie to kwestia skautingu. Oczywiście ciężko mi się do końca wgryźć w sytuację Legii, bo teraz pracuję z największymi klubami na świecie i mój mózg przestawił się na inne tory. Ale uważam, że Legia powinna, że Legia musi robić to lepiej. Taka jest moja opinia. Mówię to szczerze i otwarcie.

Tylko u nas

Nigdy nie było telefonu z Legii

Dokonałeś wielu transferów, wartych dziesiątki milionów euro, a nawet więcej. Dlaczego jeszcze nigdy nie zrobiłeś transferu do Polski?

Jednym z powodów jest to, że piłkarze z którymi pracuję, z powodów finansowych są poza zasięgiem polskiego rynku. Ale też nigdy nie dostałem żadnego telefonu z Legii. Na zasadzie: “Hey Andy, byłeś naszym piłkarzem, spędziłeś tu dwa lata. Może mógłbyś na przykład pomóc w sprowadzeniu afrykańskich talentów?. Może zrobilibyśmy coś razem?” No więc zrozum mnie: skoro nikt mnie nie pyta, to po co mam to robić?  W ciągu kilku ostatnich lat gdzieś tam się zdarzyło, że opiniowałem im kilku piłkarzy, ale ostatecznie nie poszli po nich. Powiem tak: jeśli Legia byłaby zainteresowana moją pomocą, to będę bardziej niż szczęśliwy, żeby to zrobić. I tu wcale nie chodzi o pieniądze. Nie liczę na zarobek od polskiego klubu. Ale możemy razem podziałać. Sprowadzać talenty, a potem je sprzedawać. Mówiłem ci kiedyś, że mam 47 bardzo dobrych skautów, którzy są w stanie znaleźć bardzo dobrych piłkarzy. Żeby daleko nie szukać. 17-letni środkowy obrońca z Realu Madryt, który ostatnio zagrał w pucharze w podstawowym składzie pierwszej drużyny to też mój piłkarz. Wiem jak szukać takich graczy. Jestem przekonany, że mógłbym dawać Legii co najmniej jeden topowy talent każdego roku. Ale nikt się ze mną nie kontaktuje. Oczywiście, ludzie w klubie się zmieniają. Oni nie znają mnie, ja nie znam ich. Bo jednak jako piłkarz nie zostawiłem w Legii jakiegoś wyraźnego śladu. Zatem odpowiedź na twoje pytanie jest prosta. Natomiast jeszcze raz: na Legię zawsze będę otwarty.

Mówiłeś mi kiedyś, że masz trzy akademie w Afryce i że jednym z pomysłów na współpracę z Legią byłoby umieszczenie takiego piłkarza w klubie, a potem podział zysków przy jego sprzedaży…

Tak. Sprowadziłem na przykład Mikaela Faye prosto z Afryki do trzecioligowego klubu w Chorwacji. Stamtąd sprzedałem go do Barcelony. Następnie za 11 milionów euro przeszedł do Rennes i jest tam podstawowym piłkarzem. Z tego samego chorwackiego klubu sprzedałem Dino Klapiję do RB Lipsk. Z tej trzeciej ligi zrobiliśmy naprawdę sporo ciekawych transferów. Tam właściciele są moimi przyjaciółmi, słuchają tego co im mówię. Tylko że w Legii musieliby mi zaufać. A skoro nie chciałbym od nich pieniędzy, to nie mieliby przecież nic do stracenia. 

Czyli, podsumowując, jeśli chodzi o Polskę, to jesteś otwarty na współpracę jeśli pojawi się taki pomysł?

Tak, zawsze.

A dlaczego w ogóle zdecydowałeś się zostać agentem piłkarskim?

Kiedy byłem z Legią na obozie przygotowawczym w Turcji Stanko Svitlica otrzymał ofertę z Hannoveru. Ale Stanko nie chciał tam jechać sam. Wtedy wpadłem na pomysł, że pojadę z nim. Poszedłem do trenera i powiedziałem mu o tym. Ten się zdziwił: “Ale jak to chcesz jechać z nim, przecież mamy treningi”. Potem jednak zadzwonił do dyrektora sportowego i ten się zgodził. Powiedział trenerowi, żeby mnie puścił, bo i tak nie jestem podstawowym zawodnikiem, a Svitlicę trzeba sprzedać, bo pieniądze są potrzebne. Kiedy więc przyjechaliśmy do Hannoveru, to niektórzy nie wiedzieli, który to ten piłkarz. Bo ja byłem młodszy od Stanko. Kiedy zaczęliśmy negocjacje, zacząłem doradzać Stanko. Zapytaj  o to, jeszcze o to, zapytaj o samochód. Po wszystkim Stanko powiedział mi: “Andy, musisz zostać agentem”. I tak się to wszystko zaczęło. Czyli, tak naprawdę zaczęło się od Legii.

O ile dobrze pamiętam, doradzałeś też, w sensie porady, przed transferami Antolicia i Vrdoljaka do Legii?

Tak. Obaj pytali mnie o zdanie. Powiedziałem im, że Legia to wielki klub, że nie popełnią błędu tam idąc, że skalą to podobny klub to Dinama Zagrzeb. Że mają fantastycznych kibiców, że miasto jest super. Mówiłem im to, co mówię teraz tobie. O fantastycznych ludziach, których też spotkałem tu prywatnie. Takie jest moje zdanie o Warszawie i Legii. A co do tych dwóch graczy, przyszli, zagrali wiele meczów, wydaje m się nawet, że Vrdoljak w jakimś sensie współpracuje z Legią, w sensie skautingu. Jestem szczęśliwy, że zarekomendowałem im ten klub.

O tym jakie są zalety bycia poważnym agentem wiemy. Prywatne samoloty, top restauracje itd.. A jakie są wady?

Utrata życia prywatnego. Choćby wakacje. Jeśli mówimy o lecie, to nigdy nie jestem z rodziną czy przyjaciółmi. Bo pracuję. Jeśli to zima, to też pracuję, jeszcze więcej. Jestem wtedy w Dubaju, bo wszyscy wtedy tam są, ze względu na okienko transferowe. Teraz to lubię, każdą część tego. Ale być może któregoś dnia będę żałował, że za mało czasu spędzałem z rodziną, że za mało widziałem moich dorastających synów. Teraz podjechałem tu na chwilę do przyjaciół, a oni się pytają czy się na nich gniewam, bo nie było mnie cztery miesiące. A ja po prostu nie mam czasu. OK, jeśli jesteś średniej wielkości agentem, masz jeden kraj do obsługi, to tak. 20 dni latem, 20 dni zimą, możesz planować swoje sprawy. Ja nie mogę planować wakacji nad morzem, czy nart zimą. Jeśli masz rodzinę, to właśnie ten aspekt jest najtrudniejszy. Teraz jestem jeszcze względnie młody, wiem, że któregoś dnia pewnych spraw mogę żałować, ale takie jest życie. Co mogę zrobić?

Matka Olmo: “Nie chcemy na Ukrainę!”

Natomiast co do przyjemności, to jest to choćby właśnie praca z takimi piłkarzami jak Dani Olmo, którego przekonałeś wiele lat temu do przeprowadzki z Barcelony do Dinama Zagrzeb. Jak do tego doszło, prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem, ale zrobiłeś to…

To się opiera na zaufaniu, tak jak ci mówiłem. Rodzina, Dani.. Powiedziałem Daniemu: “Zobacz, jest tu Xavi, Iniesta, Messi, Ronaldinho. Twój talent nie rozwinie się tu przez wiele lat, będziesz przyblokowany”. Zapytał mnie wtedy co robimy. Powiedziałem mu, że powinien iść do klubu, dla którego będzie projektem, a nie numerem. Bo wtedy w Barcelonie był numerem. Ojciec Daniego pytał wtedy: “Andy, to gdzie idziemy? Arsenal, Manchester?” Powiedziałem mu jednak, że mam inny plan. Że chcę go zabrać do Dinama Zagrzeb. A mama Daniego na to: “Nie, nie, nie chcemy jechać na Ukrainę!”. Wytłumaczyłem jednak, że to Chorwacja, a nie Ukraina. Bo nie wiedzieli tego. A Dinamem zarządzał Zdravko Mamić. Byliśmy przyjaciółmi, a on wiedział jak poprowadzić sprawy. Słuchał mnie i zrobiliśmy to co zrobiliśmy. Dani poszedł najpierw do RB Lipsk, a następnie za 65 mln euro do Barcelony. I teraz jest jednym z najważniejszych piłkarzy na świecie, numerem 10 reprezentacji Hiszpanii. Dani to top talent, ale do tego potrzeba ciężkiej pracy i trochę szczęścia. Nie będę oszukiwał i mówił, że to tylko nasza praca. Nie, szczęście też jest potrzebne. Moim zdaniem to naprawdę historia dla Netflixa. Bo jest niezwykle nietypowa. Dani był kapitanem Barcelony, nie jakimś rezerwowym, który w ogóle nie grał. Już wtedy, w swojej kategorii, był dla Barcelony ważnym piłkarzem.

A jak stresujące były dla ciebie te ostatnie dni, gdy Barcelona miała problem z zarejestrowaniem Daniego? To też nietypowe, żeby na takim poziomie zdarzały się takie rzeczy…

Będę z tobą szczery. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Nie miałem nawet pojęcia, że coś takiego może się wydarzyć. Ja swoją pracę wykonałem. Przyprowadziłem kupca, przekonałem Lipsk do transferu, dbając o to, żeby doszło do odejścia w przyjacielskiej atmosferze. Przekonałem też Barcelonę do tak dużej inwestycji. Słowem, to co było w mojej mocy, to zrobiłem. A potem słyszę, że nie może być zarejestrowany. Nie bardzo nawet rozumiałem co do mnie mówią w tej sprawie, bo to hiszpańskie regulacje, a nie regulacje FIFA. W końcu wytłumaczyli mi o co w tym wszystkim chodzi i zaczęła się praca nad tym. Byłem nerwowy, Dani też był bardzo nerwowy. Bo wtedy wiele wielkich klubów go chciało, ale my zdecydowaliśmy się na pójście do Barcelony. Bo to fajna historia w jego przypadku, jego miasto. I co najważniejsze: wierzymy, że to zespół, który w przyszłym sezonie może wygrać wszystko. Widziałeś co zrobili z Realem Madryt. W dwóch meczach strzelili im 9 goli. Realowi Madryt! Ok, to jest młody zespół, będą jeszcze mieli wzloty i upadki, ale gdy już wejdą na wysoki poziom, to według mnie zostaną tam na długie lata. Tak jak to widzę. Dlatego też chcieliśmy dołączyć do tego projektu. Natomiast odpowiadając na twoje pytanie, to był trudny czas dla nas, ale to też przetrwaliśmy.

A nie boisz się, że ten problem powróci? O ile pamiętam w kwietniu ta sprawa znów może być rozpatrywana…Apelacje itd…

Myślę, że z upływem czasu ta rejestracja będzie łatwiejsza. Jeśli Barcelona zrobiła to teraz, to myślę, że w przyszłości będzie to dla nich jeszcze łatwiejsze. A trzeba przyznać, że teraz klub wykonał wielki wysiłek. Teraz weszli w regułę jeden do jednego, czyli tak naprawdę mogą sprowadzić każdego piłkarza na świecie. Mogą podpisywać graczy, robić kolejne transfery. Oczywiście, nie jestem prawnikiem, więc pewnie wszystko się może zdarzyć. Ale jeszcze raz: co do Daniego, z czasem powinno to być coraz łatwiejsze. Myślę, że latem zarejestrują go na pięć sezonów i ta sprawa będzie ostatecznie wyczyszczona.

Nie wydaje ci się, że po tym zamieszaniu z Olmo Barcelona może mieć problemy z przekonaniem innych graczy do transferu? Czy agenci i piłkarze nie pomyślą, że lepiej ich unikać, bo nawet z rejestracją piłkarza mogą mieć problem?

Nie, nie, nie. Jak mówiłem Barcelona weszła w regułę jeden do jednego. Może robić  transfery, choćby za 30, 40, 50 milionów euro. Wcześniej to była bardziej kwestia pochodzenia pieniędzy, skąd one są, czy z marketingu, czy ze sprzedaży piłkarzy. Teraz sprzedali też te kwestie VIP-owskie. Największy problem Barcelony to stadion. Przebudowa oznacza, że tracą co roku ogromne pieniądze. Może nawet 150 mln euro. Ale za parę miesięcy wrócą i dochody znów wystrzelą, bo to Camp Nou, które daje ci ogromne możliwości. Możesz tam mieć 100 tysięcy ludzi.  Dlatego nie sądzę, aby Barcelona miała problem ze sprowadzaniem nowych piłkarzy. Ale myślę też, że nie będą robić transferów za szalone pieniądze. Bo tego nie potrzebują. Mają dom pełen talentów przecież. Część największych talentów światowej piłki jest u nich, stanowią połowę reprezentacji Hiszpanii!

“Nie można nas kupić za żadne pieniądze”

Czyli ani ty, ani tym bardziej Dani nie żałujecie dołączenia do Barcelony?

Nie, nie, nigdy! Powiedziałem Fabrizio Romano, gdy mnie zapytał o te sprawy, że Barcelona to nasza pierwsza i ostatnia opcja. Nie idziemy nigdzie indziej. To nasz wybór i będziemy razem z Barceloną walczyć do końca. W tym przypadku nie można nas kupić za żadne pieniądze. I Dani uważa tak samo. 

Masz Daniego w Barcelonie, ale też piłkarza w Realu. Kibicujesz tej lub tamtej drużynie? Albo inaczej: kto według ciebie zdobędzie mistrzostwo Hiszpanii w tym sezonie?

Barcelona przegrywa czasem z tak zwanymi małymi klubami. W sensie nie takimi, które grają w Lidze Mistrzów. Z kolei Real to Real. Wygrywa nawet takie mecze, których w teorii nie ma prawa wygrać, jak niedawno z Valencią. Ale na dłuższym dystansie… Myślę, że  w tym sezonie Barcelona dorwie Real w lidze. Atletico Madryt też jest groźne, ale myślę, że  w tym sezonie to będzie Barcelona.

A co myślisz o Robercie Lewandowskim? Nie jesteś zdziwiony, że gra na takim poziomie tak wiele lat? Nie jest już zbyt młody… A wciąż, patrząc tak generalnie, prezentuje się świetnie…

Myślę, że Lewandowski jest inteligentnym graczem. Według mnie w Bayernie biegał dużo więcej niż teraz, w Barcelonie. Wie jak używać przestrzeń, gdzie się znaleźć w danym momencie. Wie jak zarządzać siłami. Według mnie może jeszcze grać rok, dwa na takim poziomie. Oczywiście, czas robi z jego ciałem to co z ciałem każdego człowieka. Ale jeszcze raz, to mądry piłkarz, który wie co ma robić, gdzie, kiedy. Jego inteligencja na boisku bardzo mu pomaga. Znów się powtórzę, ale w Bayernie biegał więcej. Teraz bardziej krąży w okolicy pola karnego, niektórych umiejętności nie używa już tak jak kiedyś, bo gra nieco inaczej. Natomiast tu nie ma żadnych wątpliwości: mówimy o jednym z najlepszych napastników w historii futbolu. Dlatego myślę, że tak jeszcze ze dwa lata pogra na spokojnie. 

Lewandowskiemu łatwiej będzie w Barcelonie niż w Arabii Saudyjskiej

Ale masz na myśli grę w Barcelonie, tak? Nie w MLS czy w Arabii Saudyjskiej?

Raczej tak. Myślę, że łatwiej mu będzie utrzymać topową formę w topowej drużynie, niejako razem z nią. Bo jeśli pójdzie do ligi saudyjskiej, to w drużynie, która nie jest top jego poziom też się obniży. Robert Lewandowski do strzelania goli potrzebuje podań. Grał do tej pory w topowych klubach na świecie, w Bayernie, Barcelonie. To zespoły przyzwyczajone do atakowania. A Robert nie jest z kolei przyzwyczajony do bronienia. Dlatego ma znaczenie w jakim gra zespole.

A w dłuższej perspektywie wierzysz w ten saudyjski projekt?

To bogaty kraj. Znam tam wielu mocnych ludzi, jak choćby premiera czy ministra sportu, księcia Abdelaziza. Oni są szaleni na punkcie piłki. Mają świetną infrastrukturę, chcą coś zrobić dla swojej reprezentacji narodowej. Myślę, że zostaną w futbolu na długo, że będą inwestować przez wiele lat. Ale nie wiem, gdzie ich to zaprowadzi, bo nie jestem Davidem Copperfieldem. Wiem jednak, że kochają piłkę, mają pełne stadiony, sprowadzają do siebie na różne wydarzenia nie tylko świat piłki, ale i boks, MMA. Stają się otwartym krajem, wizę możesz załatwić w internecie w dwie minuty. Jeddah i Riyad to super miasta ze świetnymi restauracjami. Zaczyna tam być jak w Dubaju.

Który transfer przyniósł ci najwięcej satysfakcji? Ale może taki mniej oczywisty niż Dani Olmo, którego przypadek już omówiliśmy.

Byłem zaangażowany w transfery Josko Gvardiola. Najpierw z Dinama Zagrzeb do RB Lipska, a potem do Manchesteru City za 100 mln euro. Uczestniczyłem też w kolejnych transferach Alvaro Moraty i wielu innych transakcjach. Ale skoro pytasz o mniej oczywisty, to proszę bardzo. Dopiero co przeprowadziłem transfer Baye Coulibaly z trzeciej ligi chorwackiej do Charlotte w MLS, które jest dużym klubem. Chłopak zagrał w Chorwacji raptem 9 meczów,a  do MLS sprzedałem go za ponad 2 miliony euro! Takie transfery bardzo lubię, bo nie są oczywiste. Nie jest łatwo namówić klub z MLS, żeby przyjechał go obejrzeć. Nie jest łatwo to wszystko wytłumaczyć, zachęcić, zaprezentować. Taki transfer jest o wiele trudniejszy niż transfer Daniego Olmo. Bo Olmo znają wszyscy. Tak więc właśnie tego typu transfer to coś, co bardzo lubię, bo pokazuje mi, że mogę robić bardzo różne rzeczy.

To ostatnie pytanie. Mówiłeś mi kiedyś, że bardzo lubisz znajdować młode talenty. To o jakich twoich piłkarzach, których świat jeszcze aż tak bardzo nie zna, usłyszymy w przyszłości?

W przyszłości usłyszycie o Dialo z Senegalu, to na pewno. Również na pewno usłyszycie o Babakarze. I jest jeszcze jeden piłkarz, który gra teraz w trzeciej lidze chorwackiej, w NK Kustosija. Nazywa się Rodolfo. To skrzydłowy, wszyscy wołają na niego Pele. Ma 18 lat i jestem przekonany, że to piłkarz, który zrobi karierę na poziomie Ligi Mistrzów.

Ale domyślam się, że akurat ci piłkarze raczej do Legii nie trafią?

Tego nie wiem. Bo nikt do mnie nie zadzwonił (śmiech).

To opublikujmy ten wywiad i zobaczymy co się wydarzy. Bardzo ci dziękuję za rozmowę. Doceniam, że się z nami spotkałeś, bo wiem jak mocno jesteś teraz zajęty. Dotrzymałeś jednak słowa, za co jeszcze raz dziękuję. I wciąż mam nadzieję, że jeszcze się w Warszawie spotkamy. Może nawet nie tylko w restauracji, ale…

Ale na meczu! Jeśli tylko zadzwonią, to zawsze chętnie się tam pojawię.

Komentarze