- Dlaczego wskaźnik goli oczekiwanych jest tak demonizowany?
- Czy można go zrozumieć?
- Czy xG zabija futbolowy romantyzm?
- “To tylko liczba i w zależności od kontekstu trzeba ją odpowiednio interpretować” – mówi nam ekspert
Wyjątkowo prosty, choć niezwykle skomplikowany sport
Zacznijmy od tego, że jak zawsze są dwie szkoły. Pierwsza twierdzi, że futbol to wyjątkowo prosta gra, w której, jak mawiał klasyk: piłka jest okrągła, a bramki są dwie i wystarczy tylko tę piłkę skierować do bramki. Druga przekonuje, że to coś więcej, że to tylko brzmi tak prosto, a w rzeczywistości jest czymś dużo bardziej skomplikowanym.
Ci pierwsi mogą cytować Marka Citkę, który stwierdził niegdyś, że piłka nożna to nie kebab. – Niedobrze mi się robi, kiedy słyszę: podwajanie, pressing wysoki, niski, średni, cienki, gruby – mówił w słynnym już wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”. – Mam wrażenie, że rozmawia się, jak przenieść szachy na boisko – dziwił się. Ci drudzy z kolei a propos szachów mogą zacytować jednego z asystentów Juergena Kloppa, który zabłysnął spostrzeżeniem, jakoby futbol przypominał wspomniane już szachy, ale z dodatkiem kostki do gry.
Ci pierwsi mają w sobie coś z futbolowych romantyków, niekoniecznie zerkają w statystyki, interesuje ich głównie wynik. Drudzy zaś przekonują, że wynik nie zawsze odzwierciedla rzeczywisty przebieg meczu, starają się to nawet udowodnić. A służą im do tego pogłębione statystyki, jak choćby wskaźnik goli oczekiwanych, co do którego wciąż środowisko piłkarskie ma wiele wątpliwości, ale powoli się przekonuje.
Skąd to niezrozumienie?
– Wydaje mi się, że wsiadłem do tego pociągu długo po początkach xG, ale też jakiś czas przed wejściem xG do tak zwanego mainstreamu – mówi nam Michał z “O Futbolu Statystycznie”, który zwykle dzieli się takimi spostrzeżeniami na Facebooku oraz portalu X (dawniej Twitter).
– Gdy pierwszy raz o tym usłyszałem, od początku mi się to bardzo spodobało i wiedziałem, że jest to kierunek, w którym świat futbolu powinien iść tak, jak każdy inny duży biznes poszedł w stronę wykorzystywania danych w procesach decyzyjnych. Sam początkowo czerpałem wiedzę z obcojęzycznej literatury. Oczywiście od samego początku było wielu malkontentów i sceptyków. xG w ogóle nie występowało w polskich mediach, ale z czasem kolejni eksperci, komentatorzy, początkowo sporadycznie, z czasem coraz odważniej zaczęli się odwoływać do tych danych. Teraz to już zdecydowanie temat głównego nurtu. Myślę, że duży wpływ na to miało włączenie xG do aplikacji typu flashscore, fotmob czy sofascore – tłumaczy.
Zapytany o to, jak często spotyka się z niezrozumieniem tego parametru, odpowiada, że dzieje się tak praktycznie na każdym kroku.
– Jakakolwiek dyskusja w większym i bardzo różnorodnym forum kończy się rywalizacją propagatorów xG i sceptyków. Myślę, że to nieuniknione. Ale to niezrozumienie jest na wielu poziomach i objawia się w różny sposób. Niektórzy absolutnie wypierają sens xG, inni powtarzają z uporem maniaka, że nie ma sensu patrzeć na xG z jednego meczu. Inni nie rozumieją do czego służy xG i powtarzają, że liczą się bramki. Oczywiście bramki są najważniejsze, bo one decydują o wyniku, ale one są często zbyt przypadkowe, żeby analizować formę drużyny – przekonuje Michał.
– Jeszcze inni na przykład niekoniecznie rozumieją, że xG równe 0,5 z pięciu strzałów to takie samo 0,5 jak 0,5 z jednego strzału, że tworzenie okazji może wynikać zarówno z ich liczby, jak i jakości. Chociaż tutaj trzeba zauważyć, że wynika to często z nadinterpretacji bardzo ważnej obserwacji wokół xG, że przy takim samym sumarycznym xG, gdy oddajemy mniej strzałów z lepszych okazji to lepiej zarządzamy losowością i po prostu częściej mamy szansę wygrać mecz. Stąd też zresztą w ostatnich latach zaczęto cierpliwiej rozgrywać, żeby zamiast strzałów z nieprzygotowanych pozycji oddawać strzały z naprawdę dogodnych – dodaje.
Niektórzy przekonują, że xG nie jest dobre, gdyż nie uwzględnia indywidualnych umiejętności strzelca. A czy powinno? Ekspert ma wątpliwości.
– Moim zdaniem xG w swoim zamyśle ma być jak najbardziej obiektywne i zamiast uwzględniać w prawdopodobieństwie umiejętności strzeleckie zawodnika, powinno pozwalać na porównanie danego zawodnika z tym przeciętnym, teoretycznym, uśrednionym obiektywnie strzelcem, żeby można było pokazać, kto radzi sobie lepiej, a kto gorzej niż średnia – uważa prowadzący profil “O Futbolu Statystycznie”.
Inny przykład niezrozumienia xG to przekonanie, że najlepsi snajperzy faktycznie muszą być najskuteczniejsi, czyli najlepiej wykorzystują sytuacje strzeleckie, choć nie jest to regułą.
– Podczas gdy dane pokazują, że wprawdzie Messi czy Son Hueng-Min są faktycznie świetni w wykończeniu, ale taki Lewandowski czy Cristiano Ronaldo wbrew pozorom nigdy nie byli przez dłuższy czas ponad oczekiwanymi bramkami, tzn. wykorzystywali oni mniej więcej to, co powinni, co przeciętny strzelec by wykończył. Ich geniusz polegał przez te wszystkie lata na umiejętności znajdowania się w odpowiednim miejscu, wygrywania walki o pozycję strzelecką, decyzyjności, czyli wszystkim tym, co sprawia, że oddajesz więcej strzałów w lepszych sytuacjach – przekonuje.
– Jeszcze innym niezrozumieniem jest sformułowanie, które spotkałem w Internecie, że drużyna stworzyła jakieś xG. O ile jako skrót myślowy ma to nawet sens, to mam wrażenie, że nastąpiło tu pewne pomieszanie między zjawiskiem, a metryką mierzącą jego siłę. Drużyna może stworzyć okazję o wyższym lub niższym xG, ale nie tworzyć xG. Ja zawsze powtarzam, że to tylko liczba i w zależności od kontekstu trzeba ją odpowiednio interpretować, ale też nie oczekujmy od xG niczego więcej niż dodatkowej wiedzy, dodatkowego spojrzenia na piłkę – podsumowuje wątek niezrozumienia ekspert.
Skąd ta niechęć?
– To akurat całkiem naturalne, takie ludzkie i wynika z wielu czynników – odpowiada na pytanie o niechęć kibiców wobec wskaźnika goli oczekiwanych. – Pamiętam czasy wprowadzania danych na szeroką skalę w dużej firmie na początku mojej kariery zawodowej w analizie danych. Tam też mniej otwarci na nowości fachowcy byli sceptyczni. Być może z powodu poczucia zagrożenia, być może z braku pokory twierdzili, że ich wyczucie i doświadczenie znaczą więcej niż dane i statystyka. Sęk w tym, że bez sensu jest takie stawianie sprawy. Lepiej jest zawsze zapytać, jak fachowcowi takie nowinki są w stanie pomóc wejść na jeszcze wyższy poziom.
- Zobacz także wideo: Ile brakuje do dwóch polskich drużyn w Lidze Mistrzów?
Michał dodaje, że drugą kwestią są sprawy związane z psychologią. – Chociaż tutaj absolutnie nie jestem ekspertem, mam kilka wniosków na bazie własnych obserwacji. Przede wszystkim ludzie z automatu odrzucają rzeczy, których nie rozumieją. To zła droga. Jak czegoś nie rozumiesz, to doczytaj, zapytaj, nie odrzucaj od razu, daj szansę.
Jak uważa, dużą rolę odgrywa również tutaj fakt, że ludzie mają tendencję do odrzucania ciekawych rzeczy tylko dlatego, że nie są idealne. – xG to tylko model statystyczny, a raczej różne modele, których jakość jest różna i zmienia się w czasie. Ale przyjmijmy dla przykładu, że xG jest dobre w 95%. Ludzie skupiają się na tych brakujących do ideału 5% i wolą wrócić do zupełnie słabego rozwiązania, jakim jest brak xG. Trochę jak z VAR-em, kilka pomyłek wystarczyło, by ludzie podważali sens tak fantastycznej zmiany. W skokach narciarskich też możemy to zobaczyć. Punkty rekompensujące różnice w warunkach atmosferycznych są krokiem w dobrą stronę, ale skoro nie są idealne, to też wielu mówi, żeby z nich zupełnie zrezygnować. To nie jest więc tylko kwestia piłki nożnej.
Co równie istotne, według Michała ludzie nie rozumieją statystyki i prawdopodobieństwa. – Nie rozumiemy tego intuicyjnie. I mówię też o sobie, żeby nie było wątpliwości. Oczywiście wykształcenie pomaga, doświadczenie tak samo, ale wciąż, intuicja statystyczna przeciętnego człowieka jest słaba. Stąd też wiele liczb zaskakuje, jest wbrew jakimś wewnętrznym wyobrażeniom. Z meczu zapamiętujemy kilka świetnych okazji, a nie widzimy, że przeciwna drużyna wielokrotnie stwarzała słabej jakości sytuacje, ale na tyle dużo, że to ona mogła czy też nawet powinna strzelić więcej bramek.
– Ale też trzeba oddać, że modele xG nie są idealne, a dla pojedynczych strzałów mogą pokazywać absurdalne wyniki. A jeśli np. taki Microsoft pokazywał jakieś absurdalne wartości pokrewnego do xG Goal Probability, to ludzie to zapamiętali i takie coś nadszarpuje zaufanie wobec zaawansowanych statystyk – dodaje.
Czy xG jest potrzebne w piłce nożnej?
- Świetna sprawa!
- Słyszałem, ale nie kumam
- Panie, na co to komu?!
Zmiany i dyskusja o futbolu
Futbolowi romantycy od dłuższego czasu przekonują, że zbyt naukowe podejście do futbolu zabija ich ukochaną dyscyplinę. Ponadto młodzi ludzie nie są w stanie wytrzymać 90 minut przed telewizorem, wyniki meczów sprawdzają w aplikacjach na telefonie, a od niedawna rozmawiając o meczach, posiłkują się wyłącznie wskaźnikiem xG.
– Ja już tak robię i naprawdę rzadko się zaskakuję, że same statystyki nie wystarczają. Ale to moim zdaniem bardziej problem absurdalnego przesytu meczów wynikający ze złego zarządzania futbolem na świecie. Jeśli miałbym się pokusić o przewidywania, jak xG wpłynie na sposób odbierania meczów, to raczej jako weryfikacja swojej percepcji. Często zapamiętujemy pojedyncze akcje, a umyka nam bardziej ogólny obraz. Często też emocje związane z wynikiem meczu zaciemniają nam obiektywny jego obraz. xG, liczba strzałów, czy posiadanie piłki pozwalają nam to zweryfikować. Liczby są bardziej obiektywne niż ludzie – uważa Michał.
Jednakże jest i druga strona medalu. Trudno bowiem nie zauważyć, że xG może mieć, a być może nawet już ma, wpływ na lepszą dyskusję o futbolu. Szczególnie widać to po konferencjach prasowych młodych szkoleniowców, którzy są otwarci na tego typu nowinki i nie boją się ich używać w codziennej pracy.
– Szczerze mówiąc, nie wiem dokładnie, jak to wygląda w innych krajach. U nas faktycznie, może bardziej serio powinni wszyscy podchodzić do tych liczb. Przydałoby się, żeby była pełna zgoda w środowisku, że to nie tylko ciekawostka, ale po prostu źródło dodatkowej wiedzy, innego spojrzenia. Chociaż oczywiście należy zachować umiar. Jest wiele osób, które przeginają w drugą stronę. xG to tylko liczby. To dodatkowa wiedza, spojrzenie, ale koniec końców wciąż najważniejsi są piłkarze, ich umiejętności, koncentracja, zaangażowanie, motywacja – mówi.
Do tej pory futbolowe dyskusje w Polsce dominował temat przygotowania fizycznego, cech wolicjonalnych i tego typu aspektów. Wraz z rozpowszechnieniem się statystyk z dnia na dzień powinno się to zmieniać na lepsze. Choć prawdopodobnie trochę to potrwa.
– To jest temat rzeka. Jako społeczeństwo jesteśmy moim zdaniem zupełnie nieprzygotowani do dyskusji o sporcie. W najszerszym rozumieniu polskiej piłki tzn. osób zainteresowanych tym sportem, poziom dyskusji jest absurdalny, totalnie pudelkowy, clickbaitowy, memowy. Taka dyskusja nic nie wnosi. Weźmy przykład ostatnich dni. Najbardziej gorące tematy to chyba rozdmuchana do granic absurdu afera alkoholowa młodych reprezentantów, kłótnie w Kanale Sportowym, czy też absurdalne ekscesy jakiejś dziewczyny ledwo znanego piłkarza. Czemu to służy? – pyta retorycznie.
– To jest rozrywka na poziomie pudelka, nic więcej. Albo newsy transferowe, prześciganie się w tym, że za dwie godziny ktoś podpisze z kimś kontrakt. To lepiej iść na dwie godziny na spacer i dowiedzieć się, że ktoś podpisał z kimś kontrakt albo go nie podpisał. Jaka jest wartość w informacji, że być może ktoś coś podpisze? Albo spekulacje na temat ustawienia, przecieki odnośnie do składu. Generalnie wszystkie te newsy, w których chodzi o to, by być pierwszym, a nie najbardziej jakościowym w swojej analizie czy najbardziej wiarygodnym. Dodatkowo te wszystkie mniejsze stronki, profile w mediach społecznościowych, które kopiują te same treści od siebie i jak coś zobaczę rano na jednym z nich to potem cały dzień mnie to bombarduje. Np. fakt, że Marcin Bułka i Wojtek Szczęsny są w ścisłym topie pod względem liczby meczów z czystym kontem. Chyba każdy to ostatnio podał w różnej formie – nie kryje rozczarowania.
Jednakże jest światełko w tunelu dla porządniejszych treści.
– Moim zdaniem pojawia się coraz więcej osób, które chcą analizować tematy i tworzą naprawdę wartościowe treści w oparciu o liczby. Aż nie ma czasu na przyswajanie tych wszystkich świetnych artykułów. Ale wciąż to mniejszość, a w głównym nurcie są najprostsze wyjaśnienia, które są powtarzane przez kolejnych ekspertów. Dla mnie na przykład totalną zagadką jest fatalna postawa polskiej kadry w ostatnim czasie. A z mediów dowiedziałem się najpierw, że jak podziękujemy Krychowiakowi, Glikowi i Bednarkowi to już będzie super. Potem dowiedziałem się, że brakuje charakterów. Nie ma za bardzo tej dyskusji o niuansach, o liczbach, o tym, co na najwyższym poziomie decyduje o sukcesie. A jak już taki Robert Lewandowski o tym w dużym stopniu opowiedział w słynnym już wywiadzie, to nagle wszyscy zamiast skorzystać i usłyszeć to, co wartościowe, skupili się na jakichś pobocznych tematach afer.
– Więc tak, za mało jest wartościowych, intelektualnych analiz, a za dużo uproszczeń dla prostego kibica. Na szczęście już chyba ostatecznie wyzbyliśmy się zwalania winy na braki techniczne i taktyczne w słabszym przygotowaniu fizycznym. I na pewno jest lepiej niż było kiedyś, bo coraz więcej osób rozumie i posługuje się statystykami. Także kibiców. Wiele razy byłem w szoku, jak doskonałe rozumienie statystyk mają kibice na różnych forach – kończy optymistycznie.
Komentarze