Ze wszystkich miejsc, gdzie swoje mecze rozgrywa reprezentacja Polski, na Stadionie Śląskim zawsze była najlepsza murawa. W meczu z Ukrainą wyglądało to dużo gorzej – piłkarze się ślizgali, a trenerzy po meczu nie kryli swoich uwag. – Nawierzchnie w Polsce nie są optymalne. Całe szczęście, że nikt nie odniósł jakiejś poważniejszej kontuzji – mówił Jerzy Brzęczek, a w podobnym tonie wypowiadał się Andrij Szewczenko, obwiniając właśnie murawę za fatalny błąd swojego bramkarza przy golu na 1:0. Władze obiektu w rozmowie z Goal.pl zabrały głos i obiecały, że jakość boiska na mecz z Holandią (18 listopada) będzie dużo wyższa.
Słowa selekcjonera polskiej reprezentacji nie były przesadzone. Na palcach jednej ręki można policzyć piłkarzy, którzy nie zaliczyli w środę upadku po poślizgnięciu się. Nawet noga Przemysława Płachety przy jego asyście na 2:0 wyraźnie “ujechała” i niewiele brakło, by decydującego dośrodkowania do Jakuba Modera w ogóle nie było.
– Trudno polemizować z selekcjonerem ukraińskim, ale badania PZPN potwierdziły, że murawa spełnia wszelkie parametry jakościowe – mówi nam Przemysław Plisz, rzecznik Stadionu Śląskiego. – Na całym etapie przygotowawczym korzystaliśmy z zaleceń eksperta PZPN, z którym aż do meczu z Holandią mamy opracowany harmonogram działań na każdy dzień. Pracownicy Stadionu odpowiadający za murawę są tu od wielu lat, znają ten obiekt jak mało kto i zawsze wykonują swoją pracę wzorcowo. Murawa obiektu jest eksploatowana na różnego rodzaju wydarzenia i z tym wiążą się zagrożenia których czasem się nie da uniknąć. Wyciągnęliśmy stosowne wnioski i wdrożyliśmy nowe procedury korzystania z areny głównej – dodaje.
Czy zatem można liczyć, że na mecz z Holandią nawierzchnia będzie wyglądać dużo lepiej? – Tak. Sprzyja nam pogoda i czas, który został do meczu Ligi Narodów. Podkreślam, że badania przeprowadzone przez eksperta wskazanego przez związek pokazały, iż parametry spełniają wszelkie wymogi, aby mecze reprezentacji Polski mogły odbyć się na naszym stadionie – przekonuje Plisz.
Nigdy nie było problemów
Rzecznik Stadionu Śląskiego przypomina przy okazji, że murawa w “Kotle Czarnownic” zawsze była chwalona a kadrowicze na nią nie narzekali. I faktycznie. Nie licząc środowego spotkania reprezentacja rozegrała w Chorzowie trzy mecze – z Koreą Płd., Portugalią i Włochami – i nigdy nie pojawiały się słowa krytyki. Wręcz przeciwnie. Rok temu po jesiennych spotkaniach eliminacji Euro 2020, gdy tematem numer jeden stała się jakość boiska na PGE Narodowym w Warszawie, sami zawodnicy mówili o tęsknocie za Chorzowem. – Grać na takim boisku (w Warszawie – przyp. red.) to jest sztuka. To nie jest piłka, tylko łyżwiarstwo figurowe. Przez dwa, trzy mecze było to śmieszne, ale tutaj się nie da grać. Z chęcią zagram na Stadionie Śląskim, żeby wystąpić na normalnym boisku – mówił Wojciech Szczęsny.
Tym razem problemy nie ominęły jednak chorzowskiego kolosa, a na pewnym etapie mecze z Ukrainą i Holandią były nawet zagrożone. Wszystko przez grzyba, który powstał na boisku po jednym z turniejów juniorskich, gdy prawdopodobnie któryś z zawodników przyniósł go na swoich butach. Na kilka dni przed grą z Ukrainą rozmawialiśmy o tej sytuacji z Maciejem Sawickim, sekretarzem generalnym PZPN, który mówił, że wszystko wygląda już dużo lepiej, a gospodarze obiektu stanęli na wysokości zadania. Jak widać, do perfekcji dużo jednak brakowało. Na szczęście do znacznie ważniejszego spotkania z Holandią pozostał jeszcze niespełna tydzień.
Komentarze