- Tak słabych eliminacji do wielkiego turnieju Robert Lewandowski nie miał od dekady
- Kapitan reprezentacji Polski ma już 35 lat – wielu elitarnych napastników w tym czasie schodziło już z wielkiej sceny
- Czas najwyższy na to, by przygotować się na erę kadry bez Lewandowskiego, czyli erę obniżonych oczekiwań
Czy to tylko gorszy czas?
Tak fatalnych eliminacji do wielkiego turnieju Robert Lewandowski nie miał od dekady. Strzelił tylko trzy gole, oddał dziewiętnaście strzałów – z tego dziewięć celnych. Nie dochodził do sytuacji strzeleckich, nie ciągnął za uszy biało-czerwonych w słabszych spotkaniach, nie rozbił też żadnego z grupowych słabeuszy.
Czy to już zmierzch najlepszego polskiego piłkarza w historii? A może po prostu gorszy okres Lewandowskiego przypadł na równie słaby czas reprezentacji Polski? To już właściwy czas, by rozpocząć dyskusję o erze post-Lewandowski. Wiele wskazuje na to, że wkrótce albo będziemy grać bez niego, albo nie będziemy mogli rzucać tezami o obecności “jednego z trzech najlepszych napastników świata” w kadrze biało-czerwonych, gdyż sam Lewandowski na to miano zasługiwać nie będzie.
Słuszna krytyka Lewandowskiego po Czechach
– To był najgorszy mecz Lewandowskiego w kadrze od lat – te słowa często pojawiały się w mediach społecznościowych czy wypowiedziach ekspertów po meczu Polski z Czechami.
I nie jest to wniosek oderwany od rzeczywistości. Test oka mówi jasno – Lewandowski był w tym starciu cieniem tego Lewandowskiego, którego znamy sprzed… nie, sprzed lat, to byłoby szarżowanie słowem. Sprzed miesięcy. Przecież jeszcze w barażach do mundialu Lewandowski był fundamentem, na którym mogliśmy opierać swoja grę w ataku. Był istotnym punktem zespołu w eliminacjach do mundialu za kadencji Sousy.
Ale i test szkiełka potwierdza to, co widać gołym okiem. Spójrzmy bowiem na statystyki Lewandowskiego z tego starcia:
- udane akcje – 24/57 (42% – najniższa skuteczność ze wszystkich zawodników reprezentacji Polski)
- 0.31 xG, 0 goli
- pojedynki – 6/23 (26% – najniższa skuteczność wśród Polaków)
- pojedynki w ofensywie – 2/13
- straty – 13 (2 na własnej połowie)
- dryblingi – 1 próba, 0 udanych
- podania do przodu – 2/5
Mapa podań kapitana kadry z tego meczu wygląda następująco:
Lewandowski nawet w tak słabo radzącym sobie zespole pod kątem organizowania ataków wyglądał blado. Właściwie doszedł tylko do jednej sytuacji strzeleckiej, która była pokłosiem pressingu – Czech nabił piłką Lewandowskiego, a ten z bliskiej odległości próbował niezgrabnie lobować bramkarza. Ktoś może zarzucić kapitanowi kadry, że ten biegał po całym boisku, a w polu karnym go nie było. Ale to właśnie snajper Barcelony był piłkarzem, który zaliczył najwięcej kontaktów z piłką w szesnastce rywala z polskiego zespołu. Sęk w tym, że Lewandowski nie szukał strzałów, nie był pazerny – gdy w drugiej połowie dostał niezłe podanie z lewej flanki, to… poszukał dryblingu, uciekał ze światła bramki, ostatecznie wycofał piłkę.
Oczywiście w analizie nie tylko tego meczu, ale i całych eliminacji, można iść na łatwiznę. Stwierdzić “kadra gra słabo, to i Lewandowski wygląda blado”. Ale czy taki wniosek nie jest zbyt dużym uproszczeniem?
Najgorsze eliminacje Lewandowskiego od lat
Dwa gole strzelone wyjazdowym meczu z Mołdawią i jedno trafienie z Wyspami Owczymi. Bywały czasy, gdy Robert Lewandowski taki dorobek notował podczas jednego zgrupowania. Tymczasem te trzy bramki to suma wszystkich trafień “Lewego” w całych eliminacjach do Euro 2024.
Tym samym jest to najgorszy wynik Lewandowskiego od dekady. Tylko raz – i to w swoich pierwszych eliminacjach w kadrze – obecny kapitan kadry zanotował gorszy wynik. Spójrzmy jak to się układało:
- eliminacje do Mistrzostw Świata 2010 – dwa gole
- eliminacje do Mistrzostw Świata 2014 – trzy gole
- eliminacje do Mistrzostw Europy 2016 – trzynaście goli
- eliminacje do Mistrzostw Świata 2018 – szesnaście (!) goli
- eliminacje do Mistrzostw Europy 2020 – sześć goli
- eliminacje do Mistrzostw Świata 2022 – dziewięć goli
- eliminacje do Mistrzostw Europy 2024 – trzy gole
Lewandowski w ostatnich czterech okresach eliminacyjnych strzelał średnio jedenaście bramek. Zjazd strzelecki jest zatem bardzo wyraźny.
Duże turnieje w wykonaniu naszego kapitana to temat na osobną historię, natomiast można spojrzeć na te poszczególne eliminacje osobno. W okresach przed Euro 2016 i mundialem 2018 był absolutną bestią. Nie dość, że nabijał sobie dorobek na grupowych słabeuszach (cztery gole z Gibraltarem, hat-trick z Armenią, dwupak z Islandią i znów z Gibraltarem), to potrafił też pokąsać europejską klasę średnią (hat-trick z Danią, dwa gole ze Szkocją, dwa gole z Rumunią), ale i strzelał chociażby w meczu z Niemcami.
Eliminacje do Euro 2020? To kadencja dobrej defensywy, ale braku niewiarygodnych popisów w ataku. Lewandowski strzelił hat-tricka z Łotwą, po razie sprzedał Izraelowi, Słowenii i ponownie Łotwie. To nie był wybitny czas naszego topowego strzelca, ale przy dobrej formie Piątka mogliśmy na to machnąć ręką. Za to w przygotowaniach do mundialu w Katarze Lewandowski ciągnął kadrę za uszy – strzelał w niemal każdym meczu, bez gola czy asysty skończył tylko mecze z San Marino i Albanią (z Anglią na wyjeździe nie zagrał przez uraz, z Węgrami u siebie dostał wolne).
Gdybyśmy mieli szukać najbardziej symptomatycznego Lewandowskiego tych ostatnich eliminacji, to przesyłamy pocztówkę z 2017 roku. Polska wygrywa 4:2 z Czarnógórą, Lewandowski strzela gola i zalicza dwie asysty, ale po ostatnim gwizdku jest sfrustrowany. Od razu rozmawia z Adamem Nawałką, zgłasza mu uwagi, jest poddenerowany na to, jak Polska wypuściła kontrolę nad tym meczem. W ciągu czterech dni w meczach z Armenią i Czarnogóra strzelił cztery gole i dołożyl do tego dwie asysty. Jak zostało już wspomniane – był taki czas, gdy “Lewy” na jednym zgrupowaniu potrafił zagrać lepiej niż w całych obecnych eliminacjach. A wówczas i tak zgłaszał roszczenia.
Lewandowski czasu nie oszuka
Od pewnego czasu jesteśmy karmieni narracją o tym, że piłkarze drugiej i trzeciej dekady XXI wieku grają dłużej niż ich starsi koledzy z przełomu tysiącleci. Ekstremalne wytyczne dietetyków, rozwój badań nad fizjologią sportowców, dopięte na ostatni guzik przygotowanie fizyczne, specjaliści od snu i oddychania – to wszystko ma odkładać na później datę przydatności organizmów piłkarzy.
I istotnie tak się dzieje. Elitarni piłkarze – o ile nie doznają ciągnących się za nimi urazów – potrafią grać na względnie wysokim poziomie do 37. czy 38. roku życia. Natomiast czasu oszukać się nie da. Choć proces starzenia można odsunąć w czasie, to nie da się go wyeliminować.
Zerknijmy na elitarnych napastników, którzy są nieco starsi od Lewandowskiego.
Luis Suarez w wieku 35 lat skończył z grą w Europie. Wyjechał do Urugwaju, teraz gra w lidze brazylijskiej. Rok starszy od Lewandowskiego Edinson Cavani w 2021 roku trafił do Manchesteru United. Męczyły go urazy, w Premier League strzelił dwa gole. Rok później w Valencii miał pięć trafień. Teraz gra w Boca Juniors – obecnie znów leczy uraz.Zlatan Ibrahimović? Poważna kontuzja kolana w Manchesterze United, dwuletni romans z MLS, wielkie mecze w Milanie przeplatane urazami (choć miał niebagatelny wpływ na mistrzostwo).
Karim Benzema, też rok starszy od Lewandowskiego, regularnie strzelał w La Liga, ale w Lidze Mistrzów w zeszłym sezonie nie był już wybitny. Stracił wiele meczów przez urazy, ostatecznie latem wywędrował do ligi arabskiej. Cristiano Ronaldo ostatni wybitny sezon zagrał w wieku 35 lat jeszcze w barwach Juventusu (36 goli w samym klubie). Od transferu do Manchester United szło mu już tylko gorzej – teraz rzecz jasna zajmuje się rozbijaniem defensywy Saudi Pro League.
Czy wobec tego da się stworzyć nową datę graniczną formy dla znakomitego napastnika? Nie. Przynajmniej nie tak precyzyjnie, jak przy – dajmy na to – nabiale, którego od dnia określonego na naklejce lepiej już nie spożywać. Natomiast tendencja jest jasna: w okolicach 35. roku życia trudno utrzymać się na ścisłym topie przy równie znakomitej dyspozycji strzeleckiej.
Zwłaszcza, że wielu z wyżej wspomnianych napastników w okolicach 34-35 lat mówiło “pas” w kontekście kariery reprezentacyjnej. Czy Lewandowskiego czeka to samo?
Koniec z kadrą, koniec z Europą?
Nie brakuje predykcji, które mówią o tym, że 2024 roku będzie pożegnaniem Roberta Lewandowskiego zarówno z futbolem reprezentacyjnym, jak i piłką na najwyższym poziomie w Europie. Pochylmy sie najpierw nad kadrą.
Lewandowski w przyszłym roku będzie miał 36 lat. Wyśrubował rekord występów w kadrze i próżno szukać gracza, który mógłby go w ciągu następnych lat prześcignąć (29-letni Piotr Zieliński ma 86 występów). Niewykluczone, że jego dorobek strzelecki w kadrze (81 trafień) nie zostanie przebity przez dziesiątki lat. Indywidualnie zrobił z kadrą wszystko, choć pewnie ma ogromny niedosyt drużynowy.
Zawodnicy najczęściej kończą kariery reprezentacyjne po pewnych cyklach – najczęściej to cykle dużych imprez lub cykle eliminacyjne, o ile nie uda im się wejść z kadrą na turniej. Czy możemy oczekiwać, że 38-letni Lewandowski będzie miał siłę i ochotę przyjeżdżać na finisz eliminacji do mundialu w 2026 roku? Cóż, niech każdy czytelnik odpowie sobie samemu, ale autorowi tych słów trudno to sobie wyobrazić.
W kwestii kariery klubowej sytuacja wygląda tak, że Lewandowski ma kontrakt z Barceloną ważny do 2026 roku. Katalońskie media spekulują jednak, że klub obserwuje spadek formy Polaka i rozważa scenariusz, w którym ten pożegnałby się z Blaugraną latem 2024 roku i zostawił miejsce w ataku młodemu Viktorowi Roque. To jednak rysowanie palcem po piasku, gdzie w tle mamy przecież problemy finansowe Barcy, kampanię marketingową związaną z otwarciem nowego Camp Nou, ale i wiarygodnością całego projektu.
Być może zatem obie te kwestie są ze sobą skorelowane? Ze środowiska Roberta Lewandowskiego nie wypływają przecieki o tym, że przyszłoroczne baraże i ewentualne Euro będą ostatnimi meczami w kadrze. Może wynika to właśnie z tego, że wciąż przyszłości napastnika w Barcelonie nie jest jasna. Ze względów organizacyjnych i sportowych łatwiej przyjeżdżać na zgrupowanie do Polski z Barcelony niż z – dajmy na to – Los Angeles, Miami czy Houston.
Wobec tego uprawniona wydaje się teza, że im dłużej Barcelona będzie chciała korzystać z Lewandowskiego, tym lepiej dla reprezentacji Polski.
Czas obniżana oczekiwań – wobec kadry i Lewandowskiego
Tydzień temu Kuba Olkiewicz w swoim blogu na Goal.pl pisał o tym, że era post-Lewandowskiego trwa już teraz:
- Jeśli moje pesymistyczne przewidywania się sprawdzą, już dziś żyjemy w erze post-Lewandowskiego. W erze Polski pozbawionej lidera i najlepszego strzelca, w erze Polski, która nie zbudowała nic trwałego, przespała przemianę pokoleniową, rusza w groźny świat kolejnych wyzwań właściwie bez żadnego przygotowania. Jak długo będzie trwać era post-Lewandowskiego, a kiedy zacznie się jakaś nowa era? To są pytania, na które wolałbym nie odpowiadać. I dlatego zresztą z całych sił trzymam kciuki, by jednak Robert jeszcze usłyszał “Mazurek Dąbrowskiego” czy to w lipcu 2024, czy to podczas Mistrzostw Świata 2026.
I są to słuszne spostrzeżenia. Nie da się bowiem odłączyć Lewandowskiego i kadry. Trudno traktować je jak dwa osobne byty. Za długo śledzimy ten zespół, by nie dostrzegać zależności dobrych wyników reprezentacji od wysokiej formy Lewandowskiego. Skoro zatem wieszczymy rozbrat z kadrą lub – w tej łagodniejszej wersji – stopniowo schodzenie “Lewego” z rankingu najlepszych napastników świata, to czy jesteśmy gotowi na to, by obniżyć oczekiwania nie tylko wobec niego samego, ale i wobec kadry?
W dyskusjach kibiców często przewijają się westchnienia do przeszłości. Współpraca duetu Lewandowski-Milik, wynajdywanie nieoczywistych bohaterów pokroju Pazdana czy Mączyńskiego, natchnione skrzydła Grosicki-Błaszczykowski. Słabe wyniki tylko to potęgują – uciekamy w kartkowanie historii, by nie patrzeć na szarość teraźniejszości.
To już właściwy moment, by spojrzeć na to, jakie jutro nas czeka. Jutro bez Lewandowskiego lub z Lewandowski w roli dobrego, acz nie wybitnego napastnika. A co za tym idzie – jutro bez napastnika gwarantującego dwucyfrową liczbę goli w eliminacjach.
Komentarze