Zgrupowanie nie aż tak nudne? Pięć zagadek od reprezentacji Polski

To potencjalnie jedno z najnudniejszych zgrupowań reprezentacji Polski ostatnich lat. Kibice są rozżaleni po ostatnich wynikach, smrodki afer wciąż wywołują bolesne wspomnienia, a na dodatek siła rywali nie powala. Czy w tych emocjonalnych chwastach można znaleźć jakieś punkty zaczepienia ku temu, by jednak wyczekiwać meczów z Litwą i Maltą?

Matty Cash
Obserwuj nas w
Maciej Rogowski / Alamy Stock Photo Na zdjęciu: Matty Cash
  • Ostatnie wyniki reprezentacji Polski i siła jej najbliższych rywali sprawia, że obecne zgrupowanie ma bardzo letnią temperaturę
  • Jest jednak kilka wątków w kontekście biało-czerwonych, na które warto zwrócić uwagę przed meczami z Litwą i Maltą
  • Jeśli szukać zainteresowania najbliższymi meczami kadry Polski, to jakie trzeba postawić sobie pytania?

1. Czy Cash będzie wartością dodaną?

Po raz ostatni wystąpił w reprezentacji Polski dokładnie rok temu. 31 marca graliśmy z Estonią półfinał baraży o Euro. Wszedł w przerwie, po kilkunastu minutach musiał zjechać do bazy, bo doznał urazy. Dwanaście długich miesięcy i nic. Zero minut w kadrze. Na Euro nie pojechał. Co zgrupowanie, to uraz. Albo po urazie. Albo jeszcze nie w pełni sił. Dostało mu się też za to, że gdy jego koledzy z reprezentacji walczyli z Walią o wyjazd na mistrzostwa, to ten siedział w domu, a nie wspierał ich na stadionie.

Tu i ówdzie przebąkiwano, że Michał Probierz nie jest jest zwolennikiem. Probierz się zapiera, że jak, że skądże – nie powoływał go, bo Matty Cash zawsze miał urazy, a wreszcie po roku udało się zgrać terminy zdrowotno-meczowe. I wszystko wskazuje na to, że wreszcie zobaczymy ponownie piłkarza Aston Villi w biało-czerwonych barwach.

Jego dotychczasowe występy w kadrze… cóż, porywające nie były. Po facecie, który regularnie gra w solidnej drużynie Premier League, spodziewaliśmy się na pewno więcej. Na zgrupowanie przyjeżdża jako ćwierćfinalista Ligi Mistrzów – i to ćwierćfinalista regularnie grający, nie tam żaden głęboki rezerwowy, piąte koło u wozu. Przyjeżdża i wygląda na to, że jest pewniakiem do gry na prawym wahadle. Frankowski obniżył loty, być może będzie i tak musiał łatać braki na przeciwległej stronie. Wcale się nie zdziwimy, jeśli Cash w obu starciach wyjdzie w pierwszym składzie.

Niech to będą występy, które pozwolą nam sobie o nim przypomnieć. Bo przypuszczamy, że kilku niedzielnych kibiców sądzie dziś przed telewizorem i przy wyczytywaniu składów mrukną pod nosem “ty, Cash, ja już zapomniałem, że on z nami gra…”.

REKLAMA | 18+ | Hazard może uzależniać | Graj legalnie





2. Kto uzupełni trójkę w obronie?

Ustalmy dwie rzeczy. Po pierwsze – reprezentacja Polski za kadencji Michała Probierza grała, gra i grać będzie na trójkę w tyłach. Graliśmy tak w każdym z siedemnastu meczów za jego kadencji i naprawdę trudno spodziewać się tutaj rewolucji w ustawieniu.

Po drugie – Jan Bednarek i Jakub Kiwior są podstawowymi stoperami tej kadry. Tak, popełniają błędy. Owszem, często też nie możemy na to patrzeć. Jeden w Premier League zbiera bęcki za bęckami, drugi gra bardzo mało (od grudnia zero minut w lidze). Natomiast Kiwior od mundialu w 2022 roku opuścił JEDEN mecz. Bednarek początkowo był odstawiony przez Probierza, ale szybko wrócił i gra niemal wszystko.

Jeśli macie w tych sprawach jakieś zażalenia, pretensje, skargi – to nie do nas. Właściwym adresatem jest Michał Probierz.

Tylko u nas

Natomiast skoro gramy na trójkę, a padły tylko dwa nazwiska, to trzeba jeszcze poszukać piłkarza numer trzy. Wydawało się, że tym kimś będzie Paweł Dawidowicz, ale ten sezon w jego wykonaniu jest katastrofalny. Jesienią wybierany był najgorszym piłkarzem Serie A. W kadrze wyglądał beznadziejnie. Jego uraz na przedostatnim zgrupowaniu wykorzystał Kamil Piątkowski – wszedł z Chorwacją, nie pękł, strzelił gola. Utrzymał miejsce w składzie. Później do składu wskoczył Sebastian Walukiewicz.

Wiemy, że Dawidowicz z Litwą nie zagra, na Maltę ma być gotowy. Walukiewicz przez uraz nawet nie przyjechał do Polski. Opcją jest Wieteska, który po wypożyczeniu do PAOK-u gra wszystko od dechy do dechy. Jak to poustawia Probierz? Faworytem wydaje się Piątkowski, ale czy szokować będzie decyzja selekcjonera o powrocie do Dawidowicza na mecz z Maltą? Szokować nie będzie, ale na pewno przeczyłaby zwyczajnej sprawiedliwości.

3. Czy Moder jest odpowiedzią?

Kojarzycie tę serię memów, gdzie na futurystycznym mieście jawi się napis pokroju “tak wyglądałby świat, gdyby…”. Nie mamy pod ręką, ale prawdopodobnie gdzieś w otchłani internetu są stworzone obrazki, gdzie idealnym światem miałby być ten, w którym Jakub Moder nigdy nie zrywa więzadeł. A później jego leczenie idzie normalnie, typowo – dziewięć miesięcy i w trening.

Dość już jednak załamywania rąk na losem wychowanka Lecha. Wygląda na to, że wrócił na dobre. To znaczy – wrócił do piłki klubowej. Rozkręcił się już w Eredivisie, razem z kolegami z Feyenoordu wyeliminował sensacyjnie Milan, by z Ligą Mistrzów pożegnać się po dwumeczu z wyraźnie lepszym Interem. Od razu wskoczył na wysokie obroty, bo w zespole panowała fala problemów zdrowotnych i tym samym Moder od grzania ławki i trybun w Brighton, przeskoczył do regularnej gry po 90 minut w Holandii.

Następne dni to dla niego prawdziwy test. Nie ma Zielińskiego, więc jest niemal pewniakiem do gry od początku. Albo jako “szóstka”, albo nieco wyżej, gdzie będzie miał dużo obowiązków w kreacji. Rywale z niższej półki, ustawią się nisko, trzeba będzie ich przeszywać podaniami. W teorii to idealne warunki, by zgłosić akces do tego, by być trzecim/czwartym obok Zielińskiego, Urbańskiego i Szymańskiego “domyślnym” rozwiązaniem do gry w środku pola. Gdyby miał grać niżej, to właściwie mógłby być pewniakiem do gry. Pod warunkiem – będzie zdrowy i w rytmie meczowym.

Musimy wreszcie dojść do momentu, gdy będziemy mieli tę stalową “szóstkę”. Krychowiaka nie ma w tej drużynie od Kataru, a od Rosji był cieniem samego siebie. Od siedmiu lat zadajemy sobie pytanie “kto wreszcie zastąpi Krychowiaka?”. Litwa i Malta nie są najsurowszymi egzaminatorami, ale Moder może wreszcie pokazać, że to on jest odpowiedzią na to pytanie.

4. Jak wygląda status Bogusza?

Jeszcze kilka lat temu środowisko grzmiało, że piłkarze przechodzący z lig europejskich do MLS skazują się na banicję w kadrze. A dziś nie dość, że wyjazd do MLS niczego nie przekreśla w kontekście reprezentacji, to jeszcze ze Stanów Zjednoczonych można wyjechać do Meksyku, a i tak dostawać wezwania od selekcjonera.

POLECAMY TAKŻE

Michał Probierz dość tajemniczo wypowiedział się na temat tego ruchu. Mówił, że Bogusz konsultował z nim ten ruch i że nie chce wyciągać prywaty, ale piłkarz w tej sytuacji nie miał innego wyjścia. Tak czy siak – Cruz Azul ma sporo reprezentantów swoich krajów, więc “nie są to leszcze, Stefan”, a ponadto Bogusz przyjeżdża na kadrę rozkręcony. W trzech ostatnich meczach zaliczył dwie asysty i strzelił pięknego gola z rzutu wolnego. Może i ponarzeka na jet-laga, natomiast na brak pewności siebie nie może.

A przecież wydawało się już, że będzie kadrowym meteorytem. Zadebiutował w Lidze Narodów z Chorwacją, wypadł kompletnie blado (jak cały zespół) i na kolejne zgrupowanie już powołania nie dostał. Wrócił na ostatnią serię gier LN, zaliczył obiecujące 45 minut z Portugalią i… doznał urazu.

Wciąż zatem czekamy na prawdziwą twarz Bogusza. I na dookreślenie jego statusu w tym zespole. Może grać jako drugi napastnik obok Lewandowskiego, może grać jako ofensywny pomocnik, od biedy skrzydło mu niestraszne. Ale niech na tym zgrupowaniu Bogusz da się nam po prostu lepiej poznać.

5. Czy ten doping może się udać?

Od lat atmosfera na meczach kadry na Stadionie Narodowym przypominała raczej sobotni jarmark w miejskim parku niż rzeczywiste centrum piłkarskich emocji. Tu ktoś poskandował “Polska, Polska!”, tam komuś wyrwał się hymn, w momentach uniesienia zdarzyło się nieśmiałe “jeszcze jeden!” i to by było na tyle. Na Narodowy i kadrę przyjeżdżało się jak na koncert Sanah czy wizytę w Disneylandzie. Przyjechać, obejrzeć, zrobić zdjęcia, pochwalić się przed znajomymi.

Od piłkarzy można było usłyszeć, że brakuje im czasem takiego ryknięcia na Narodowym. Z kolei z PZPN-u płynęły głosy, że oczywiście, że rzecz jasna, coś próbujemy z tym zrobić, ale wicie-rozumicie. Związkowi ta sytuacja nawet sprzyjała: może i nikt nie dopinguje reprezentacji, ale przynajmniej UEFA nie goni z karami za race czy niewłaściwe przyśpiewki. Pat trwał, aż tu nagle w lutym dostaliśmy komunikat. Zorganizowany doping na meczach kadry będzie, a zajmie się nim Stowarzyszenie “To My Polacy”.

Więcej o kulisach możecie przeczytać w tekście Przemka Langiera. Natomiast intrygujące jest to, jak ten doping wyjdzie w praniu. Czy raczkujące stowarzyszenie rzeczywiście porwie tłumy? A może wyjdzie tak niezręcznie, jak wtedy, gdy koordynować zabawę na trybunach miał DJ. No i wspomagające go napisy na telebimie typu “machamy szalikami”.

Zatem nie ma co sobie za wiele obiecywać, natomiast wypatrujemy z ciekawością tego, co będzie działo się na trybunach. Kto wie? Być może to właśnie to zgrupowanie będziemy wspominać za kilka lat, jako punkt zwrotny w kwestii atmosfery na meczach biało-czerwonych.

Komentarze