- Przy rozpoczynaniu pracy nad tym tekstem, nie było żadnej tezy. Jednakże wielu moich rozmówców nie kryło zastrzeżeń do sposobu działania jednego z najważniejszych partnerów PZPN
- Szefostwo Publiconu zaprzecza, by ich spółka miała jakikolwiek wpływ na decyzje personalne w PZPN, ale dosłownie każdy, kogo się o to spyta, uważa inaczej
- Słyszę, że PZPN bardzo mocno oddał władzę Publiconowi, przez co miało dojść także do konfliktu z piłkarzami. Ci przez rok mieli zabiegać o spotkanie z władzami związku, ale przez cały ten czas byli lekceważeni
Publicon chce przerwać milczenie
Gdy zaproponowałem Szymonowi Sikorskiemu rozmowę, odpisał: “Nie chciałem / nie chcę gadać, ale to chyba ten moment, gdy trzeba”. W samej rozmowie wyszedłem więc od pytania, dlaczego trzeba. – Bo zbyt mocno narosły pewne rzeczy, legendy i mity. Dzieje się to wokół marki, która przez 16-17 lat miała nieposzlakowaną reputację – mówi.
Szef Publiconu jest przekonany, że jego firma robi dobrą robotę dla związku. Cieszy się m.in. z nowego otwarcia współpracy z Biedronką, gdzie dzięki pomysłowi jego ludzi na półki trafiają produkty z logotypem reprezentacji Polski, opisane hasłem kojarzącym się z PZPN. Opowiada o rekordowych przychodach związku – a też po to podpisano z Publiconem kontrakt. W pewnym momencie sam zadaje sobie pytanie i na nie odpowiada. – Gdybym miał powiedzieć, czy wykonujemy bardzo dobrą robotę i czy na niej się znamy, odpowiedziałbym: tak, zdecydowanie tak.
O Publiconie zaczęło być głośno dopiero, gdy związał się z PZPN. Dla spółki był to kontrakt-marzenie. – Kto nie chciałby pracować w największym sportowym związku w Polsce, przy piłce – mówi Sikorski. Pierwotnym zamysłem tego tekstu była rozmowa na temat tego, co się o Publiconie mówi i jak ustosunkuje się do tego sama spółka. Jednak im więcej osób pytałem o Publicon, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że sprawa wymaga przedstawienia szerszych kontekstów, którymi tę rozmowę będę przecinał w artykule. Działania Publiconu budzą bowiem wątpliwości wielu osób.
Od jednej słyszę ironiczne zdanie, że na pewno nie wytatuowałaby sobie loga firmy na przedramieniu. Słyszę też zarzuty do działania firmy, do transparentności samego konkursu, oraz wątpliwości w sprawie opłacalności kontraktu dla samego PZPN. Publicon, choć jej przedstawiciel powołuje się na tajemnicę biznesową i nie potwierdza, ma pobierać prowizję także od umów ze sponsorami, których nie przyprowadził do związku. To bardzo kontrowersyjna kwestia, bo gdy rozmawiam z Szymonem Sikorskim i pytam o przyprowadzonych sponsorów, on zaznacza, że wystarczy spojrzeć w piramidę sponsorską. Z mojej wiedzy wynika jednak, że bezpośrednio Publiconowi można przypisać firmę Tarczyński, ale przyprowadzenie ogromnego partnerstwa InPostu było już dziełem Grzegorza Stańczuka, byłego dyrektora marketingu. Zresztą, gdy zaczynam wymieniać kolejne firmy, szef Publiconu nie jest już w stanie przypisać ich sobie bezpośrednio (wywiad na ten temat w późniejszych fragmentach tekstu). Ale przy tak skonstruowanej umowie prowizja Publiconowi należy się od niemal wszystkich i budzi to wątpliwości wielu osób. Jedna powie mi: – Nie podobają mi się informacje o postawie w negocjacji niektórych umów, które gdybyśmy sami negocjowali, niekoniecznie byłyby gorsze, a bylibyśmy bogatsi o prowizję.
Kolejna osoba wyciąga natomiast działa, twierdząc, że Publicon zaczął łamać obowiązujące od lat zasady w reprezentacji Polski dotyczące “obracania” wizerunkiem piłkarzy, a władze związku poproszone w tej sprawie o spotkanie, przez rok unikały jakiejkolwiek odpowiedzi. Tak rósł mur między reprezentacją, a PZPN.
Umawiając się na rozmowę z Szymonem Sikorskim zaznaczam, że będę chciał porozmawiać na kontrze i zestawić go z zarzutami. Szef Publiconu szybko odpisuje, że nie ma z tym najmniejszych problemów.
Szymon Sikorski (fot. https://twitter.com/SzymonSikorski)
Czy wybór Publiconu do obsługi PZPN był przejrzysty?
W środowisku zarzuty do spółki nie są niczym nowym, bo w przeszłości powstawały o nich już inne artykuły. Szef Publiconu nie bez satysfakcji mówi o tym, że wchodząc dziś na artykuł Onetu, w ramce widnieje napis: Treść poniższego artykułu może zawierać nieprawdziwe informacje oraz bezprawnie naruszać dobra osobiste Polskiego Koncernu Naftowego ORLEN S.A. – w tej sprawie toczy się postępowanie sądowe. To jednak tylko zabezpieczenie roszczeń ze strony sądu, nie zaś prawomocny wyrok. Sikorski mówi, że sami, jako Publicon, wygrali już w pierwszej instancji, ale prawdopodobnie będzie apelacja. Zaznacza, że w stosunku do innego zarzutu – o prowizję rzekomo wynoszącą aż 20 proc. od kontraktów ze sponsorami – pisze się pozew.
Ale zarzutów, nie tylko natury prawnej, jest więcej.
Gdy rozmawiam z ludźmi w PZPN, słyszę wiele rzeczy, o których dyskutowało się w mediach już wcześniej. Jedną z głównych wątpliwości jest sposób, w jaki Publicon znalazł się w związku. Osoba wciąż działająca w PZPN mówi mi wprost: – Nie jestem przekonany, że konkurs ofert został zrobiony „po Bożemu”. Nie wyglądało to ani w pełni transparentnie ani przejrzyście. Z tego, co kojarzę, to informacja na jednym z pierwszych zarządów tej kadencji, nie była jakaś szczegółowa. Jak były porównywane oferty, to zarząd nie był w pełni poinformowany. Wskazano w paru punktach, na czym polegać ma ta lepsza oferta, ale bez żadnych wartości, kwot. Na zasadzie: prowizja będzie niższa od tego, co proponował Sportfive. Ale nie wiedzieliśmy wprost, że tu wynosiła tyle, a tu tyle.
Inna osoba zdaje bardzo podobną relację. – Można było odczuć, że zarząd ma się tym nie interesować. Powiedziano, że oferta jest lepsza i koniec – mówi.
Odpowiedź PZPN na te zarzuty znajduje się pod całym tekstem.
Pierwsza osoba dodaje: – Ale też nie jest tak, że podejrzewam, że ktoś podpisał z Publiconem, bo ktoś wziął w łapę. Bardziej przypuszczam, że została złożona oferta, która była w pewnych punktach korzystna, w innych nie najkorzystniejsza, ale z jakichś przyczyn ją ostatecznie wybrano. Nie lubię narracji, że już ktoś musiał coś dać w kopercie.
Koperty jednak nikt wcześniej nie zarzucał. O ewentualnych przyczynach wyboru oferty Publiconu pisały natomiast już inne media sugerując, że dla Publiconu kontrakt z PZPN był nagrodą za pomoc w wygraniu dla Cezarego Kuleszy kampanii wyborczej. – Ale kto robił kampanię obecnemu prezesowi? Przecież nie my – zaprzecza Szymon Sikorski. Głośno było też o powiązaniach politycznych Publiconu, a konkretnie Radosława Tadajewskiego, współtwórcy i udziałowca Publicon Sport. O Tadajewskim, którego Onet w jednym z tekstów nazywa “człowiekiem z cienia” w środowisku Prawa i Sprawiedliwości, ten sam portal pisze m.in. tak: “Od lat robi interesy z rządem PiS. Na jego działalność 40 mln zł wyłożyło w 2018 r. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju — to instytucja, którą dziś kontroluje CBA. Spółki Tadajewskiego pomagały w przeszłości w prowadzeniu kampanii wyborczych PiS i prezydenta Andrzeja Dudy, a dziś pracują na rzecz spółek skarbu państwa. Publicon Services zajmuje się m.in. obsługą PKN Orlen i PKP Intercity”.
Nie ma się co dziwić, że z takimi powiązaniami spółkę Publicon łączy się z polityką. Jak i jej wejście do PZPN, który za czasów poprzednich rządów uchodził – nie bez powodu – za najbardziej upolityczniony związek w XXI wieku. Jedna z osób będących blisko PZPN jakiś czas temu opowiadała mi: – Nigdy wcześniej w loży prezesa PZPN nie zasiadało tylu polityków. Sprawie nie pomagał sam Cezary Kulesza, który ochoczo pojawił się na urodzinach Adama Bielana, jednej z czołowych postaci Zjednoczonej Prawicy. Prezes został uwieczniony na zdjęciach z wieloma politykami tej strony, m.in. z Łukaszem Mejzą.
“My nie robimy polityki”
Szymon Sikorski o powiązaniach politycznych Publiconu nie chce rozmawiać, przekonując, że cała narracja jest tendencyjna. – Ja prowadzę agencję od 2006 roku. Pracowałem dla wielu samorządów, dla ministerstw w czasach PO i PSL, za PiS-u, tak samo dla spółek skarbu państwa. I nigdy nie było sytuacji, że ktoś mnie próbował skleić z jakąś opcją polityczną, bo ja w swojej pracy nie mam żadnych poglądów. Zostawiam je za drzwiami przed wejściem do firmy. Dziś jestem klasyfikowany, bo są takie czasy, że każdy musi być po którejś stronie polityki, choć ja się z takim stawianiem sprawy nie zgadzam – sprzedajemy usługi profesjonalne, nie mają dla nas znaczenia polityczne afiliacje.
Przekonuje, że w związku z tym pytania do niego o politykę są chybione, a Publiconowi wyrządzają krzywdę.
Wiesz dobrze, że powiązanie Publiconu z polityką jest na linii PiS – Radosław Tadajewski – zauważam.
O powiązania Radka z PiS trzeba by pytać Radka, choć dla mnie to jest biznesmen, a nie polityk. My jesteśmy agencją i robimy zlecenia agencyjne. Jak mam zrobić promocję zieleni w PGE, to co mnie obchodzi, czy tam jest lewica, prawica, czy ktokolwiek.
Ale jest kwestia otrzymania kontraktu, w czym polityka może pomóc. A jedna ze spółek Radosława Tadajewskiego pomogła robić kampanię Andrzejowi Dudzie.
Agencje i domy mediowe robią dużo różnych kampanii, szczególnie w obszarach gdzie są ekspertami. Prawda jest taka, że dopiero kiedy znaleźliśmy się w PZPN zaczęliśmy być wkładani w buty, w jakie nigdy wcześniej nas nie wkładano.
Nie ma dla was znaczenia, kto wygrał wybory parlamentarne w październiku?
Gdybym nie był związany z PZPN, nie miałoby żadnego. Ale jestem, więc dostaję w łeb. Pracowaliśmy z Orlenem, dla którego robiliśmy sport, a nie politykę, za Platformy tych współprac było kilka – robiłem stategię ministerstwa finansów, współpracowałem z KGHM, z PGE. Agencja robi zlecenia, a nie uczestniczy w polityce. Mamy do zrobienia projekt i go robimy. Kampanię i ją robimy.
Publicon Sport powstał niedługo po wygranych wyborach przez Cezarego Kuleszę. Chwilę później podpisaliście kontrakt ze związkiem.
To manipulacja. Publicon Sport jest spółką-córką Publiconu, który od lat działał na rynku. Wydzieliliśmy komórkę, która miała się zająć marketingiem sportowym, by rozdzielić go od reszty. Bo to różne produkty, grupy odbiorców itp – zresztą na całym świecie jest taka praktyka – agencje powołują wyspecjalizowane w danej dziedzinie komórki. Jesteśmy 18 lat na rynku, realizowaliśmy wiele umów marketingowych sportowych. Pracowaliśmy z związkami sportowymi, zawodowymi drużynami, tenisistami, piłkarzami, lekkoatletami, z Orlen Teamem.
Słyszałem, że te współprace opierały się na prowadzeniu social mediów i pisaniu komunikatów, a to inna para kaloszy. Mało jak na potężny kontrakt marketingowy.
Z Orlenem tak. Tam faktycznie prowadziliśmy obsługę projektów sponsoringowych. Z zawodnikami i związkami sportowymi budowaliśmy biznes dookoła – przygotowywaliśmy strategie sponsoringowe, oferty sponsorskie, zamawialiśmy badania wartości wizerunku. Mówiąc krótko: robiliśmy to, co obecnie dla PZPN.
Podpisaliście bardzo lukratywny kontrakt z PZPN. Nie znam zapisów, ale krąży fama, że jest aż za dobry.
Nie chciałbym komentować plotek i doniesień z anonimowych źródeł. Została przedstawiona oferta, gdzie warunki musiały być niższe od konkurencji.
Oglądaj także: Hotel PZPN
Piłkarze zirytowani. Od PZPN odbili się jak od ściany
W 2013 roku rozwiązano sprawę udziału piłkarzy w reklamach. PZPN usiadł wtedy z zawodnikami i z radą drużyny, po czym powstał regulamin wykorzystania wizerunku kadrowiczów. Ten dokument został później przyjęty przez PZPN jako uchwała zarządu i od tego czasu reguluje, jakie zawodnicy mają obowiązki, jeśli chodzi o występ w reklamach sponsorów, ilu zawodników musi wystąpić w spotach itd. Problem się pojawił wraz ze zmianą władzy w PZPN. Zaczęły się czystki, zmieniło się wielu ludzi i tu dochodzimy do Publiconu.
Opowiada osoba ze środowiska marketingowego znająca kulisy sprawy. – Przyszedł Publicon i zaczął podpisywać nowe umowy sponsorskie, kompletnie ignorując obowiązujący dokument. Zaczęli obiecywać sponsorom różne rzeczy, nie zważając na to, jakie są ustalenia.
To oczywiście wywołało zamieszanie także wśród zawodników. Tyle się mówi o potrzebie skupienia się na meczach, a nagle do szatni wniesiono dodatkowy problem, który na pewno – bo czasy się zmieniają – wymaga dyskusji. Problem w tym, że ktoś uznał, iż zamiast niej, lepiej stawiać piłkarzy przed faktem dokonanym. Publicon dziś tłumaczy, że przyjęte przed laty rozwiązania nie są dostosowane do dzisiejszych czasów, ale zarzut jest taki: ignoruje fakt, że póki oficjalnie się ich nie zmieni, obowiązują. Stąd nieufność na linii piłkarze – PZPN i Publicon, która wzrastała wraz z tym, że po próbach zaangażowania przez Publicon kadrowiczów w nowe umowy sponsorskie, ci poprosili o wyjaśniające spotkanie w PZPN. Jak słyszę, chcieli usłyszeć choćby odpowiedź na pytanie, jakie świadczenia zostały obiecane sponsorom. Prośba przez PZPN została… zlekceważona. Zawodnicy przez rok nie doczekali się odpowiedzi. Niepokój rósł, szczególnie, w momencie gdy na liście sponsorów pojawiła się nikomu nieznana firma Inszury.
Wysłałem do PZPN kilka pytań w związku z tekstem (całość odpowiedzi publikujemy pod ostatnim akapitem), także tej treści: “Czy prawdą jest, że rada drużyny prosiła o ustalenie nowego regulaminu w zakresie wykorzystania wizerunku i finalnie do tego nigdy nie doszło? Jeśli tak, to dlaczego nie doszło?”. Odpowiedź była jednak wymijająca.
“Podstawowy zakres świadczeń sponsorskich określony jest w regulaminie przyjętym Uchwałą Zarządu PZPN. Szanujemy naszych reprezentantów i dbamy o ich wizerunek. Dlatego też świadczenia wykraczające poza regulaminowy zakres każdorazowo są przedmiotem indywidualnych porozumień między radą drużyny, PZPN i danym sponsorem. Pragniemy zaznaczyć, że w takich sytuacjach zawsze możemy liczyć na dobrą współpracę i profesjonalne podejście ze strony naszych reprezentantów”.
Wracając do uchwały dotyczącej świadczeń piłkarzy – nie ma w niej zawartego terminu “sponsor strategiczny”. Dziś jest nim InPost, ale ze względu na brak odpowiedniego zapisu, firma Rafała Brzoski wylądowała… poza siatką sponsorów, którzy mogą oczekiwać gwarancji udziału zawodników w spotach.
Kolejny raz osoba ze środowiska: – Mimo obowiązującej uchwały, każdy każdemu obiecywał wszystko. InPostowi obiecano świadczenia, które w bardzo wielu kwestiach należały się tylko sponsorowi głównemu (którym jest Orlen – przyp. red.). Jedną z nich jest to, że kapitan kadry – zgodnie z regulaminem – występuje wyłącznie u sponsora głównego (Orlen płaci PZPN-owi znacznie większe pieniądze niż InPost). Gdy okazało się, że z tego powodu Robert Lewandowski nie wystąpi w reklamie InPostu, do mediów wypuszczono informację, że to InPost nie chciał kapitana. W rzeczywistości PZPN musiał jakoś ratować twarz, żeby nie popaść w konflikt z Orlenem, czyli najważniejszym sponsorem. W reklamie ostatecznie za “Lewego” wystąpił Wojciech Szczęsny, a obok niego Matty Cash, Nicola Zalewski i Piotr Zieliński.
Obeznana w sprawie osoba mówi mi, że nie było w tym przypadku. – Publicon miał własną umowę o współpracy marketingowej z bramkarzem kadry. Jej efektem było między innymi jego pojawienie na Sylwestrze Marzeń w TVP, gdy przed kamerami wręczył bukiet swoje żonie Marinie.
Szef Publiconu: niczego nie dało się zrobić
Weszliście do szatni i powiedzieliście, że teraz będzie inaczej, mimo że żadna stosowna uchwała nie została przyjęta? – pytam szefa Publiconu.
Szymon Sikorski: – Trochę tak, trochę nie. Zastaliśmy podejście “nie da się tego, nie da się tamtego”. To nie jest też tak, że sprzedaliśmy rzeczy, których nie możemy sprzedać. Nad wszystkim zawsze czuwa dział prawny PZPN i nie dopuściłby do takiego czegoś. Ale przyznam, że dosyć mocno staraliśmy się naciskać, by pewne rzeczy uelastycznić odnośnie wykorzystywania wizerunku piłkarzy. Czasy się zmieniły, rzeczy dobre 10 lat temu dziś już nie są dobre. Mieliśmy zielone światło zarządu PZPN.
Nie obiecaliście InPostowi twarzy kapitana, mimo że obowiązujące przepisy nie dawały gwarancji, że on wystąpi?
InPost jest dalej ze związkiem – tak to skwituję. Ma prawo do wykorzystywania wybranych kilku, ale to nie jest tak, że coś obiecaliśmy… To odbyłoby się z niekorzyścią dla związku. Naszym interesem jest interes PZPN, a nie poszczególnych piłkarzy. Te rzeczy wymagały głębszej rozmowy, a cała sytuacja ostatecznie rozwiązała się na korzyść dla związku – kończy Sikorski.
***
Sytuacja z InPostem doprowadziła jednak do tego, że rada drużyny poprosiła PZPN o pochylenie się nad regulaminem. Uznano, że trzeba go odnowić, by znów były jasne zasady – jak za poprzedniego PZPN. Nie chodziło o niechęć piłkarzy do sponsorów i szukanie z nimi konfliktu, tylko o jasne ustalenie reguł i później ich przestrzeganie. Szczególnie, że wiarygodność niektórych sponsorów od początku budziła niepokój. Na to PZPN i Publicon ponad rok nie odpowiadali. – Ponad rok trwała walka, by usiąść i pogadać, a sprawa nie została wyjaśniona do dziś. Piłkarze ostatecznie chyba stracili nadzieję na wyjaśnienie sprawy, bo podczas ostatnich zgrupowań temat już nie wracał – słyszę.
Nie ta uchwała
Z zamieszaniem wokół obowiązków kadrowiczów wobec sponsorów wiąże się jeszcze jedna historia. Publicon przygotował strategię biznesową związku. Na końcu opublikowanego dokumentu, który można pobrać ze strony PZPN, jest wyszczególniona podstawa prawna zobowiązująca zawodników do określonych świadczeń. “PZPN posiada prawo do wykorzystania wizerunków członków reprezentacji w stroju reprezentacji kraju. Kwestie te reguluje art. 14 Ustawy o sporcie. Dodatkowe zasady wykorzystania wizerunku zawodników zespołów narodowych określa uchwała nr I/30 z dnia 19 stycznia 2016 roku Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie zmiany Uchwały nr VI/ 173 z dnia 5 czerwca 2013 roku Zarządu PZPN dot. zakresu wykorzystywania wizerunków członków kadry narodowej w piłce nożnej w stroju reprezentacji kraju”.
Problem w tym, że uchwała, na którą powołują się autorzy strategii dotyczy nie wizerunku piłkarzy, a… harmonogramu sprzedaży biletów na mecz towarzyski Polska – Serbia. Pytanie, czy doszło do pomyłki przy tworzeniu dokumentu, czy powołano się na przypadkową uchwałę w nadziei, że nikt nie sprawdzi jej treści.
Szymon Sikorski: – To musi być jakaś pomyłka. Przyznam, że nie sprawdzałem takich detali po opublikowaniu strategii, ale zwrócimy teraz na to uwagę.
Osoba ze środowiska: – Publicon nie mógłby się odnieść do obowiązującej uchwały, bo ta wyraźnie pokazuje, że nie ma czegoś takiego, jak “sponsor strategiczny” w piramidzie sponsorskiej. Jak wprowadzasz takie zmiany i powołujesz takiego sponsora, to musisz zmienić uchwałę, a Publicon przyszedł, miał gdzieś obowiązujące przepisy, i zarządził swoje porządki nie mając podstawy prawnej. Moim zdaniem sponsorzy, skoro obiecano im coś, do czego PZPN nie ma praw, mogą nawet podważyć podpisane umowy. Z tego, co słyszałem, taki Orlen był wkurzony, bo jak podpisywał umowę, wynegocjował część świadczeń na wyłączność. A później oni dali to też InPostowi. To efekt tego, że PZPN – mówiąc wprost – olewał zarówno pracowników, którzy byli w związku od lat, jak i własne przepisy. Mam też nieodparte wrażenie, że władze związku dały tu pełnię władzy Publiconowi. Na wielu spotkaniach z Łukaszem Wachowskim główne skrzypce grał człowiek z Publiconu – Marcin Śmigielski.
Śmigielski, gdy pytam Sikorskiego, nazywany jest przez niego współpracownikiem Publiconu. Nie pełni żadnej oficjalnej funkcji, ale nieoficjalnie jest uznawany przez wszystkich za jedną z najmocniej trzymających władzę osób w Publiconie. To on pojawia się w kluczowych negocjacjach, to jego w głównej mierze kojarzy wielu kontrahentów. Od trzech niezależnie odpytywanych przeze mnie osób słyszę w stosunku do niego to samo określenie – “szara eminencja”. W przeszłości odchodził z Polskiego Związku Tenisowego w atmosferze skandalu i oskarżeń o wyprowadzanie z nich kwoty przekraczającej 100 tys. zł, jednak – jak zauważa Sikorski – prokuratura umorzyła sprawę. Na to więc powołuje się Publicon tłumacząc współpracę.
– Mam wrażenie, że Szymon (Sikorski – przyp. red.) jest w porządku, natomiast jego problem jest taki, że w pewnym momencie uwierzył, że to, co oni robią, jest na serio, a nie że to jest układ – mówi mój rozmówca.
“Czarek oddał władzę”
Często mówi się o atmosferze w reprezentacji Polski, a rzadko zwraca się uwagę, że na nią wpływ ma także relacja na linii PZPN – piłkarze. Ta – jak widać – jest bardzo daleka od ideału. Pytam swojego rozmówcy, czy Publicon też za to odpowiada. – Patrząc na to szeroko, wszystkie syfy, które się działy wokół PZPN, wpłynęły na całość postrzegania związku, a oni (Publicon – przyp. red.) są w dużej mierze częścią tego syfu. Oni się do tego nie przyznają, natomiast nie mam wątpliwości, że odpowiadali za dużą część komunikacji. Za to, jakich ludzi się pozbyto z PZPN i w jaki sposób to robiono. Nie przestrzegano pewnych zasad. To, co teraz powiem, jest na poziomie mojej prywatnej teorii, ale uważam, że Czarek (Kulesza – przyp. red.) tak bardzo chciał zostać prezesem, że po drodze zgodził się na tyle kompromisów, że de facto musiał potem realnie oddać całą władzę, szczególnie w obszarze komercyjnym i marketingowym. Każdy, kto się kręci wewnątrz PZPN, mówi, że ich ludzie (Publiconu – przyp. red.) zajęli tam wszystkie możliwe miejsca. Weszli do całego PZPN. Tomasz Kozłowski przecież też jest ich człowiekiem.
– Oni zaprzeczają – zwracam uwagę.
– Tak, tak… Wciąż wszystkiemu zaprzeczają i dalej robią swoje – słyszę w odpowiedzi.
Prezes PZPN nie podpisuje kontraktów
O kontrakcie z Publiconem krąży jeszcze więcej historii – na czele z tą, że jest najpilniej strzeżoną umową w związku. Aby w nią spojrzeć, trzeba się podpisać, by PZPN-owa wierchuszka wiedziała, kto miał dostęp do informacji – zatem kto ewentualnie był źródłem przecieku. Sporo się mówi o tym, że pod umową nie widnieje podpis Cezarego Kuleszy, a sekretarza generalnego związku Łukasza Wachowskiego oraz wiceprezesa PZPN Henryka Kuli. W PZPN słyszę jednocześnie, że obie rzeczy są w miarę standardowe, bo w tym pierwszym przypadku podobne zasady przy niektórych umowach obowiązywały już za kadencji Zbigniewa Bońka (choć prawdopodobnie – jak słyszę – aktualnie tylko kontrakt z Publiconem z jakiejś przyczyny ma być pod specjalnym nadzorem), w drugim zaś taką taktykę po prostu na stałe obrał obecny prezes. Niektórzy śmieją się, że zabezpiecza się w ten sposób, gdyby któraś z umów miała w przyszłości być badana przez poważne organy i wplątać go w jakieś kłopoty. A tak to on nie podpisywał, zawiódł co najwyżej nadzór.
Chcąc znaleźć odpowiedzi, czy zastrzeżenia do Publiconu są podstawne, szukam jej w PZPN. – Jestem zdumiony, że od dwóch lat nie możemy znaleźć sponsorów reklamujących się na strojach sędziów. Wydaje mi się, że gdybym ja bez swojej wiedzy marketingowej wziął telefon i zaczął dzwonić, to bym go znalazł – mówi jeden ze związkowych działaczy.
Słyszę też: – Nie uważam, że strzeżenie umowy z Publiconem to jest jakiś problem, natomiast gdybym dostał pytanie, czy moim zdaniem ten kontrakt jest objęty nadzywczajną tajemnicą, powiedziałbym, że tak.
Oraz: – Na pewno nie wytatuowałbym sobie loga firmy Publicon na przedramieniu. Informacje, które napływały do mnie sprawiały, że nie dążyłem do kontaktu z tymi panami.
Pytam, jakie informacje. – Odnośnie wpływu na funkcjonowanie związku. Nacisków przy rezygnacji Grześka Stańczuka (byłego szefa marketingu – przyp. red.), zohydzania Piotrka Szefera (byłego szefa biura zarządu PZPN, do czasu prawej ręki Cezarego Kuleszy – przyp. red.). Potem procentów i kwot, które oni mają zagwarantowane także od kontraktów, których nie negocjowali. Albo te o ich postawie w negocjacji niektórych umów, które gdybyśmy sami negocjowali, niekoniecznie byłyby gorsze, a bylibyśmy bogatsi o prowizję.
Szymon Sikorski nie chce rozmawiać o Stańczuku i Szeferze – niechęć podnoszenie tego tematu jest i wyczuwalna, i wyraźnie wyartykułowana. Jest przekonany, że ten drugi chciał zostać sekretarzem generalnym związku, a gdy mu się to nie udało, ten obwinił Publicon o wywieranie presji na władze PZPN, by stało się inaczej. Sikorski zdecydowanie zaprzecza, by kiedykolwiek wpływał na decyzje personalne, jednak dobrze zorientowana osoba ze środka, mówi o tym, że z jej wiedzy wynika inaczej.
– Nie wiem też wprost, natomiast nie ukrywam, że dochodzą do mnie bardzo mocne sygnały, że Tomasz Kozłowski (dyrektor ds. komunikacji w PZPN – przyp. red.) jest osobą z polecenia firmy Publicon. Te sygnały traktuję jako pewnik, bo to teza, która jest stała – słyszę.
Czy Publicon wpływa na coś więcej niż marketing?
Tomasz Kozłowski trafił do PZPN po słynnej aferze z Mirosławem Stasiakiem i przejął władzę nad departamentem komunikacji. Przybył jako następca Aleksandry Rosiak, która przez współpracowników była osobą lubianą, jednak trudno było dostrzec jakiekolwiek pozytywne efekty jej pracy na zewnątrz, gdzie wręcz unikała kontaktów z dziennikarzami – a m.in. za nie była odpowiedzialna. Zarówno Kozłowski, jak i Rosiak, są z Wrocławia – zupełnie jak przedstawiciele spółki Publicon. O Rosiak słyszę historię, że w Publiconie faktycznie nikt jej nie znał, ale jedna z ważniejszych osób w tej spółce miała o niej usłyszeć i polecić ją w PZPN. Tej informacji nie udało się zweryfikować, a do postaci byłej szefowej departamentu medialnego krótko odniesie się Szymon Sikorski. Uprzedzając fakty – zaprzeczy.
W opublikowanym na naszym YouTubowym kanale wywiadzie z Jakubem Kwiatkowskim, do listopada rzecznikiem PZPN, który po zwolnieniu ze związku przyjął ofertę zostania szefem TVP Sport, też pojawił się wątek Publiconu. Kwiatkowski nie nazwał tego wprost, natomiast przytaknął, że jego subiektywnym zdaniem został wyłączony ze spotkania strategicznego przed pierwszą konferencją Czesława Michniewicza w roli selekcjonera kadry właśnie wskutek działań tej firmy. Kwiatkowski nigdy nie czuł, by z Publiconem było mu po drodze, podobnie jak z Tomaszem Kozłowskim, który został jego przełożonym. Rozmawiam o tych sprawach z szefem Publiconu, który kolejny raz przekonuje mnie, że wszystkie powiązania spółki z decyzjami HR-owymi są bzdurą.
– Nikt o tym nie mówi, że mamy za sobą całą masę projektów w PZPN, które nikogo nie interesują, bo lepiej jest posłuchać byłych pracowników PZPN, którzy są rozgoryczeni – irytuje się Sikorski. – Nikogo nie obchodzi, że ogłosiliśmy dobrą strategię biznesową, bo lepiej jest słuchać ludzi, którzy uważaja, że jesteśmy od kogoś uzależnieni. Że rozwijamy współpracę z partnerami, że już nie chcemy im tylko oferować loga na bandzie, ale też pójście w szerszą współpracę biznesową.
Szef Publiconu: ludzie odchodzą, to mają w sobie emocje
Byli pracownicy mają prawo być rozgoryczeni? – dopytuję.
Jak się ludzie rozchodzą, to różne emocje mają w sobie.
Nie o to pytam. Ludzie mieli rzucać papierami, bo wtrącaliście im się w pracę.
Naszym zadaniem było i jest przygotowanie produktu do rozwoju biznesowego. Rozmawialiśmy między innymi o wartości biznesowej różnych produktów piłkarskich i tutaj czasem dochodziło do zgrzytów. Gdy weszliśmy do PZPN, bardzo zainteresowaliśmy się futbolem kobiet. Od ważnego dyrektora usłyszałem wtedy: Panowie, nie ma miejsca na futbol kobiet, nikogo to nie interesuje. Nie zgadzaliśmy się fundamentalnie z taką postawą, dochodziło więc do spięć. Ale to chyba dobra cecha organizacji, że się ludzie sprzeczają o pryncypia?
Cytat z tekstu w “Polityce”. Od Publiconu wyszła sugestia, by departament komunikacji powierzyć Aleksandrze Rosiak, która dała się poznać jako najbardziej milczący, niekomunikatywny i niezorientowany w futbolu szef działu komunikacji w historii PZPN.
Nie mamy w ogóle w umowie decyzji kadrowych.
Nie macie w umowie, ale czy macie coś wspólnego ze sprowadzeniem jej?
Ja ją poznałem dopiero w trakcie jej pracy.
Skąd się wzięła Aleksandra Rosiak w PZPN?
Nie mam pojęcia. Okazało się później, że jest z Wrocławia.
Nie jesteś w stanie powiedzieć, czyim była pomysłem?
Skąd mam wiedzieć? Nie, po prostu nie.
Tomasz Kozłowski też jest z Wrocławia. Sporo tego Wrocławia. Z jakiegoś powodu mówi się o “układzie wrocławskim”.
Dużo osób jest z Wrocławia.
Przypadki?
Raczej. Nie odpowiadamy za wybór, nie jesteśmy działem HR. Nie wiemy, z jakiego klucza są wybierani ludzie, aczkolwiek uważam, że zmiany w departamencie komunikacji były konieczne.
Ale się was z tym łączy. Dlaczego?
Po złości. Organizacja się zmienia, my jesteśmy elementem tej zmiany. Zastąpiliśmy Sportfive, agencję która w PZPN była tak długo, że przestała być zauważalna. Dobrze wywiązujemy się ze swoich obowiązków, biznesowo związek pomimo trudnego sportowego czasu się rozwija, trzeba się liczyć ze złymi językami.
Nie macie nic wspólnego z komunikacją? Sprawa Stasiaka?
Nie! Jako firma nie bierzemy udziału w komunikacyjnych naradach. O Stasiaku narosło bardzo wiele legend, a ja wiem, kto to doradził, ale nie mogę powiedzieć. Nikt związany z nami. Ja byłem na wakacjach.
Jakub Kwiatkowski zaproponował, by przeprosić za tę sytuację.
Tak twierdzi.
Mam solidne podstawy, by uznać, że nie kłamie.
Może tak było. Ja bym tak doradził, bo to elementarz. Tak, czy inaczej, mnie o to nikt nie pytał, bo to nie leży w zakresie umowy Publicon Sport z PZPN.
Kwiatkowski uważa też, że nie został zaproszony na spotkanie strategiczne przed konferencją Czesława Michniewicza ze względu na to, iż Publicon uznał, że nie jest to konieczne. Później wobec pytań o przeszłość selekcjonera musiał działać instynktownie zamiast według ustalonego planu.
Publicon Sport nie ma w umowie doradztwa komunikacyjnego, czy PR. My nie jesteśmy odpowiedzialni za komunikację. W umowie mamy wyraźnie określone, jakie mamy zobowiązania. Jesteśmy odpowiedzialni za rozwój biznesowy, nie tylko za sponsoring, bo to by było za mało w dzisiejszych czasach, by sprostać oczekiwaniu marketingowców czy brand managerów. Nie uczestniczymy w żadnych nasiadówkach. Spodziewam się, że w PZPN codziennie jakieś spotkania PR-owe się odbywają, a nas nie ma na żadnym z nich. Nie, po prostu nie. Nie jesteśmy powiązani z wizerunkiem, to nie jest nasz obowiązek.
– Jeszcze raz – my nie jesteśmy odpowiedzialni za komunikację. Nie chcę, by moje nazwisko było łączone ze Stasiakami i innymi takimi sprawami. A jest ciągle łączone – wyraźnie złości się Szymon Sikorski.
To wy udobruchaliście InPost po akcji ze Stasiakiem?
Pomogliśmy i pomagamy w komunikacji z partnerami w kryzysowym czasie, bo rozwój biznesowy i strategiczna komunikacja z partnerami wchodzi w zakres naszej współpracy. Oczywiście, jeśli chodzi o gaszenie pożarów w relacjach biznesowych, to my jesteśmy bardzo uzależnieni od komunikacji związku z otoczeniem – ta teraz jest dobra, a na pewno lepsza niż była w pierwszym roku. Na marginesie, nawet ci, którzy dziś pokątnie robią nam czarny PR, a mieli okazję ze mną pracować, nie zarzucali mi, że ja nie mam kompetencji z zakresie komunikacji.
Oglądaj także: Afera Stasiaka, czyli PZPN kontra sponsorzy
Prowizje od sponsorów
Kolejny zarzut do Publiconu, który już padł w tym artykule z ust osoby z PZPN, to branie prowizji od umów ze sponsorami, których do związku nie przyprowadził Publicon. Poruszam ten wątek z Sikorskim, jak i kilka innych.
Jakich sponsorów przyprowadziliście do związku?
Można zobaczyć w piramidzie. Na pewno nie byliśmy zaangażowani w Orlen, bo ten z zasady – wedle mojej wiedzy – pracuje bez pośredników. Ale inni, którzy się pojawili plus przedłużenia umów, które się kończyły – tu już braliśmy udział. Mało się o tym mówi, bo to po prostu rzetelna praca, którą ciężko jest zamknąć w krzykliwymym tytule – i ja to rozumiem, wiem jak działają media. Przykład naszej pracy – PZPN współpracuje z Jeronimo Martins od wielu lat i i pewien model pracy się tam wyczerpał. My wymyśliliśmy nowy, czyli że razem będziemy rozwijać markę własnych produktów. Wszystkie produkty oznaczone “Łączy Nas Najlepszy Skład” to nasza sprawa. My robimy temu marketing, a Biedronka rozwija produkt. Było pięć produktów na półce, do końca roku będzie dwadzieścia pięć, ale nikt o tym nie mówi, a to jest nasz duży sukces, bo to nowy model biznesowy. I widzisz – teoretycznie Biedronka jest od zawsze, a praktycznie odświeżyliśmy spojrzenie na współpracę. Właśnie otrzymaliśmy nominację za to w największym miedzynarodowym konkursie SABRE, w kategorii sponsoriship.
Nie chciałbym uciekać od tej piramidy sponsorów.
Sprowadziliśmy Tarczyńskiego, choć nie chciałbym się rozwijać, bo miał chwilę zawahania po wizerunkowych aferach związku. Staropolankę też sprowadziliśmy.
InPost. Mówisz, że sponsorzy z piramidy są wasi, a z tego, co wiem, został sprowadzony przez poprzedniego szefa marketingu.
Powiem ci tak – mieliśmy na pewno udział w tym. Negocjacje się zazębiły. Choć nie możemy sobie bezpośrednio przypisać InPostu.
InSzury.
Rozmowy zaczęły się zanim zostaliśmy partnerem związku.
Do tego doszły przedłużenia z Fakro i Leroy Merlin, które już były wcześniej – nawet 16 lat temu. Więc pojawia się pytanie: czy fair jest pobieranie przez Publicon prowizji za te współprace?
Umowa objęta jest NDA, więc nie mogę jej komentować, ale powiem jedno – kontrakty trzeba obsługiwać. To nie jest tak, że one dzieją się same z siebie. Choć jest też marketing, który zajmuje się na bieżąco obsługą.
Ale czy jest OK pobieranie takiej prowizji?
Nie wiem, czy jest OK, czy nie jest OK, bo to zależy z zapisów umowy. Ale pamiętaj – my nie mamy podpisanej umowy tylko na pośrednictwo, a na cały rozwój biznesowy. To dużo szersza formuła. Przykładowo – zadbaliśmy, by mniejsze kluby dostały dużo szerszą ekspozycję w telewizji. I gdy teraz przykładowa Radunia Stężyca znajdzie sobie sponsora, to z transmisjami z meczów 2. ligi, będzie mogła poprosić o – w przenośni – 10 zł zamiast 5 zł.
Prowadzicie rozmowy z TVP?
Nie, ale powiedzieliśmy, że trzeba zrobić wszystko, by zwiększyć wartości medialne dla produktu. Jeśli związek ma generować większe wpływy, musi gwarantować większą ekspozycję medialną.
Jaki jest plan na PZPN?
– Rozmawiamy już kilkadziesiąt minut i cały czas o zarzutach. A nigdy nikt mnie nie zapytał – jaki jest nasz pomysł na związek – zauważa Sikorski, więc dopytuję.
A jaki jest?
Obecne przychody PZPN są o 10 proc. większe z roku na rok i taka tendencja będzie stała. Powiedzieliśmy w PZPN na początku: ceńcie się bardziej. Wasze świadczenia są warte więcej. Ale sponsorowi trzeba też dać coś ekstra.
Związek jest niedoszacowany. Nie uderza w tony, w jakie by mógł. Byłem w USA w czasie mundialu kobiet. Szaleństwo, wszędzie się o tym mówiło, wszędzie była widoczna reprezentacja damska. A u nas co? Dziewczyny wygrały Ligę Narodów i kto w ogóle o tym ma pojęcie? Gdzie jakaś kampania? Heheszki na Twitterze, że potykają się o swoje nogi, a wystarczy obejrzeć mecz, by wiedzieć, że to nieprawda. Masz futbol juniorski, masz grassroots. W PZPN pracują chodzące encyklopedie w tym temacie, świetni, zaangażowani ludzie, przy których można się nabawić kompleksów pod kątem wiedzy o piłce. Jest ogromny rozjazd między tym, kto tam pracuje, a jak związek jest odbierany na zewnątrz.
Wiesz dobrze, dlaczego tak się dzieje.
Jak się przegrywa z Mołdawią, to trudno się dziwić. Przy takich porażkach, zawsze się patrzy na otoczenie.
Staliście za zwycięstwem Cezarego Kuleszy?
Kto prowadził mu kampanię? Przecież nie my.
Inna opinia krąży w środowisku.
W środowisku krąży wiele opinii. Pod tą ja się nie podpisuję.
Pod umową z wami nie podpisał się Cezary Kulesza. Dlaczego?
To są sprawy związku. Podpisał się na pewno legalny organ. Co do treści zawartej w pytaniu, ani nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam. Nie mam nic mądrego do dodania. Poza tym nie znam innych umów w PZPN, nie znam generalnej praktyki, jaką stosuje związek.
Co ze sponsorami po tych wszystkich aferach? – pytam na koniec
Jest ogromne zainteresowanie sponsorów, cały czas. Afery nie znalazły przełożenia na nie. Zresztą widać to po frekwencji na meczach reprezentacji, która jesienią była wysoka – pomimo wyników i całej otoczki. Polacy kochają piłkę nożną.
PZPN odpowiada na nasze pytania
Wysłałem kilka pytań dotyczących współpracy PZPN z Publiconem do sekretarza generalnego związku Łukasza Wachowskiego. Odpowiedzi znajdują się poniżej.
Jak pan ustosunkuje się do zarzutu, że członkowie zarządu nie zostali wystarczająco poinformowani o tym, dlaczego oferta firmy Publicon jest lepsza od oferty konkurencyjnej i bazowano jedynie na ogólnikach, przez co można było odnieść wrażenie, że konkurs nie był wystarczająco transparentny?
Przykładamy dużą uwagę do transparentności działań naszej federacji. Z tego powodu na początku 2022 roku zdecydowaliśmy się na rozpatrzenie różnych wariantów obsługi w zakresie pośredniczenia przy zawieraniu kontraktów dotyczących praw marketingowych PZPN. Swoje oferty przedstawiły dwie agencje: Sportfive oraz Publicon Sport.
Obie oferty zostały przedstawione na Zarządzie PZPN. Temat wyboru agencji był poruszany przynajmniej na trzech posiedzeniach Zarządu. Decyzja zapadła na podstawie obiektywnych kryteriów, które pomogły wybrać ofertę bardziej korzystną dla federacji. Każdy Członek Zarządu PZPN miał możliwość zapoznać się ze szczegółami obu ofert oraz z treścią umowy. Zarząd jednogłośnie wyraził zgodę na zawarcie przez PZPN umowy z firmą Publicon Sport.
Z jakiego powodu pod wieloma umowami, w tym z Publiconem, nie podpisuje się osobiście prezes PZPN, a sekretarz generalny wraz z wiceprezesem związku?
Umowy, jakie zawiązuje PZPN, są podpisywane zgodnie z reprezentacją ustanowioną w KRS – tj. łącznie dwie osoby spośród Prezesa, Wiceprezesów i Sekretarza Generalnego. Podobnie było w tym przypadku.
Jaki wpływ na decyzje kadrowe w PZPN ma spółka Publicon (Publicon Sport)?
Zakres współpracy z firmą Publicon Sport jest precyzyjnie określony w umowie i w najmniejszym stopniu nie umożliwia wpływu agencji na decyzje kadrowe w PZPN. Realizacja tego typu usług przez podmioty zewnętrzne to rozwiązanie stosowane w wielu związkach sportowych. Poprzednik Publiconu, firma Sportfive obsługiwała PZPN w tym zakresie przez kilkanaście lat. Obecnie jesteśmy w trakcie wewnętrznej dyskusji, jaki model przyjąć na kolejne lata. Analizujemy, czy istnieje bardziej korzystny niż dotychczasowy, tzn. czy PZPN byłby w stanie wygenerować podobne przychody bez udziału profesjonalnych agencji.
Czy prawdą jest, że spółka Publicon obiecała sponsorom świadczenia (udział określonych piłkarzy w reklamie), mimo że nie miała do tego podstaw regulaminowych? (od lat obowiązuje uchwała PZPN określająca obowiązki reklamowe piłkarzy, ale nie zawierająca świadczeń dla sponsora strategicznego)
PZPN jako największy związek sportowy w kraju współpracuje z największymi polskimi markami. W ten sposób zachowujemy najwyższe standardy pracy. Profesjonalne zarządzanie federacją owocuje stabilną sytuacją finansową. Przychody PZPN z tytułu umów sponsoringowych wzrosły w 2022 roku o 30 % w stosunku do roku 2021, a w 2023 roku o dodatkowe 10% w stosunku do roku 2022. Daje to łącznie ponad 40% wzrost w stosunku do 2021 roku. Powyższe wskaźniki należy obiektywnie ocenić jako zadowalające.
Czy prawdą jest, że rada drużyny prosiła o ustalenie nowego regulaminu w zakresie wykorzystania wizerunku i finalnie do tego nigdy nie doszło? Jeśli tak, to dlaczego nie doszło?
Jeżeli chodzi o świadczenia sponsorskie to ich podstawowy zakres określony jest w regulaminie przyjętym Uchwałą Zarządu PZPN. Szanujemy naszych reprezentantów i dbamy o ich wizerunek. Dlatego też świadczenia wykraczające poza regulaminowy zakres każdorazowo są przedmiotem indywidualnych porozumień między radą drużyny, PZPN i danym sponsorem. Pragniemy zaznaczyć, że w takich sytuacjach zawsze możemy liczyć na dobrą współpracę i profesjonalne podejście ze strony naszych reprezentantów.
Dlaczego w strategii biznesowej na lata 2023-2026, którą PZPN opublikował na swojej stronie internetowej, jako podstawa prawna do zasad wykorzystania wizerunku zawodników zespołów narodowych, widnieje uchwała nr I/30 z dnia 19 stycznia 2016 roku Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, podczas gdy uchwała o tej sygnaturze odnosi się do harmonogramu sprzedaży biletów na mecz Polska – Serbia?
W strategii biznesowej na lata 2023-2026 jako podstawa prawna do zasad wykorzystania wizerunku zawodników zespołów narodowych widnieje Uchwała nr VI/173 z dnia 5 czerwca 2013 roku Zarządu PZPN dot. zakresu wykorzystywania wizerunków członków kadry narodowej w piłce nożnej w stroju reprezentacji kraju – wskazana tam uchwała nr I/30 z dnia 19 stycznia 2016 roku jest jedynie uchwałą zmieniającą. Faktycznie w numeracji tej uchwały zmieniającej wkradł się błąd. Treść tej uchwały poniżej:
Komentarze