Jak bardzo różni się szkolenie w Anglii od naszego, czyli kiedy polski piłkarz staje się słabszy od angielskiego

Emil Kot
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Emil Kot

– Byłem jakiś czas temu na turnieju dwunastolatków w Gdańsku. Grał tam West Ham, zajął bodajże piąte albo szóste miejsce i zespołowo wyglądał gorzej od polskich drużyn. Taktyka była zdecydowanie po stronie Polaków. Ale jak się spojrzało na wyszkolenie indywidualne, rzucało się w oczy, że chłopcy z zagranicy mają dużo wyższe umiejętności – mówi w rozmowie z Goal.pl Emil Kot, trener angielskiego klubu Balham FC, dyrektor ds. skautingu młodzieżowego w Wiśle Płock oraz założyciel projektu skautingowego “Ty Też Masz Szansę!”.

  • Emil Kot ma w CV pracę z grupami młodzieżowymi w Polsce i Anglii. Porozmawialiśmy o różnicach w szkoleniu w tych krajach
  • Dyrektor ds. skautingu młodzieżowego w Wiśle Płock próbuje wskazać powody, przez które polscy piłkarze są słabsi od angielskich
  • O reprezentacji Anglii mówi wprost. “To pokolenie wciąż dopiero wchodzi na swój najwyższy pułap. Będzie najmocniejsze w historii”

Kiedy swego czasu pisałem tekst o nowoczesnej bazie Anglików, czyli St. Georges Park, odpisałeś mi: baza to jedno. System szkolenia to klucz. Pytam zatem o ten klucz. Czym różni się od polskiego?

Różnic jest tyle, że można by o tym książkę napisać. Nie sądzę, że da się to jakoś ogólnie przedstawić, to mocno rozbudowana kwestia.

Mamy czas.

Spora różnica, która się rzuca w oczy, to fakt, że wszystkie kursy począwszy od level 1, przez UEFA B i tak dalej, są w Anglii takie same. Jest ten sam klucz edukacji. U nas – jak dobrze wiemy, bo trenerzy często zwracają na to uwagę w mediach społecznościowych – w każdym województwie albo mieście wygląda to inaczej, bo edukatorzy wykładają coś innego. Nie mamy ogólnokrajowego DNA, które jest w Anglii. Tam około 15 lat temu postanowiono, że koniec z „kick and rush”, a piłkarze powinni być bardziej techniczni, kreatywni, nowocześni, jednocześnie zachowując tamtą mentalność i zdolność do intensywnej gry. Od tego czasu systematycznie ulepszali ten nowy program, wprowadzali nowe kursy. Część z nich jest dostępna za darmo w systemie FA. Poza tym wszystkie akademie działają też według określonych wzorców narzuconych przez związek. Efekt tego ogromu pracy w ostatnich 15 latach jest taki, że dziś Anglicy mogą sobie pozwolić na wystawienie trzech różnych jedenastek i każda z nich byłaby faworytem większości meczów. Southgate ma taką głębię składu, że gdy człowiek zobaczy ich opcje w pomocy i ataku, to się złapie za głowę.

Super, że w Polsce zrobiono certyfikację akademii, ale wciąż brakuje podziału na profesjonalne – te bardzo rozbudowane, z dużą liczbą boisk i jakością trenerów – oraz te małe. W Anglii największe akademie grają ze sobą, a nie jak w Polsce przeciwko zespołowi Król Maciuś Pierwszy Płock albo z Lesznowolą Lesznowola. Powinniśmy iść w kierunku, by typowe Grassroots skupiały się na szkoleniu dla większych, a nie walce o awans do Centralnej Ligi Juniorów z jednym boiskiem i lasem dookoła. Szanuję te najmniejsze akademie, ale musimy ustalić jakieś standardy, jeśli chodzi o infrastrukturę i papiery trenerskie. Spodziewam się, że gdyby ktoś chciał coś takiego wprowadzić, byłaby wojna, że chce się małych spychać na margines. Ja uważam, że każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu. Tak jest w Anglii i nikt tu nie ma z tym problemów. Jeśli po mojego chłopaka przyjdzie Charlton, Fulham czy Wimbledon, dostanie go za darmo. A my pochwalimy się w social mediach, że nasz zawodnik poszedł wysoko. Bez walki o pieniądze i targowania się o tych młodych chłopców.

Zbigniew Boniek przez całą swoją kadencję powtarzał, że szkolenie jest w klubach, a nie w związku.

Związek może narzucić pewne standardy i je egzekwować. Wiadomo, że każdy może mieć odrobinę inny sposób szkolenia, ale jakieś ramy, w których trzeba się poruszać, PZPN może zaznaczyć.

Dużo się mówi o edukacji trenerów.

To bardzo złożony temat, ale przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na jedną kwestię. Pod tym względem mamy zupełnie inny mental od Anglików, którzy chcą się szkolić i być w piłce choćby był to wolontariat. U nas mówi się, że trenerzy powinni pracować na etat, dostawać wynagrodzenie za „full time”. W Anglii większość pracuje na stanowiskach wolontaryjnych, jak chociażby ja. Nie chodzę i nie krzyczę, że nie mogę się rozwijać. To kwestia zarządzania własnym czasem, wygospodarowania go na piłkę. W Polsce też chodziłem do pracy i łączyłem to z futbolem, nie kłócąc się, że chcę być „full time”. Robiłem swoje. Wydaje mi się, że krokiem do przodu byłoby przestawienie w głowie myśli, że wolontariat jest czymś złym.

Emil Kot

Maciej Mateńko, nowy szef szkolenia w PZPN, mówił ostatnio w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, że dzieciak z Danii czy Czech niczym nie różni się od polskiego, ale później szkolenie wiele zmienia. Kiedy zaczynają być widoczne różnice między polskim a angielskim kandydatem na piłkarza?

Byłem jakiś czas temu na turnieju dwunastolatków w Gdańsku. Grał tam West Ham, zajął bodajże piąte albo szóste miejsce i zespołowo wyglądał gorzej od polskich drużyn. Taktyka była zdecydowanie po stronie Polaków. Ale jak się spojrzało na wyszkolenie indywidualne, rzucało się w oczy, że chłopcy z zagranicy mają dużo wyższe umiejętności. Że wyglądają lepiej pod kątem techniki operowania piłką, planowania przestrzeni, kierunkowego przyjęcia. Ta przewaga daje o sobie znać w późniejszych kategoriach, powiedzmy między 15., a 17. rokiem życia. Przy wejściu w wiek seniora rzadko da się nadrobić techniczne braki taktyką. Kulejemy pod kątem rozwoju zawodników, rezerwy w tej kwestii są ogromne. Dlatego mamy tak niewielu Zielińskich lub Zalewskich.

PZPN zlikwidował właśnie tabele w rywalizacji poniżej 12. roku życia właśnie po to, by skupiać się na technice, a nie taktyce.

Oczywiście był to potrzebny krok. Nie będzie wynikomanii, a w związku z tym trenerzy dostaną większą możliwość do rozwijania chłopców pod kątem indywidualnym – przyjęcia, zagrania, dryblingu, kreatywności, pewności siebie, czyli wszystkich tych cech, które do tej pory były tłamszone. Dużo ważniejsze jest wyszkolenie od tego, że jakiś zespół wygrał 3:0 w kategorii U-8, albo 10:0 w U-10.

W Anglii, jak się domyślam, tabel w najmłodszych grupach nie ma od dawna.

Nie ma ich od długich lat. Tabelę prowadzi u siebie związek na bazie wyników dostarczonych przez sędziów. Na tej podstawie dokonuje się podziału drużyn, ale to, czy ktoś gra w lidze A, B, czy C, jest informacją wewnętrzną. Zawodnicy mogą co najwyżej odczuć, że w nowej lidze poziom jest wyższy lub niższy. Nikt nie prowadzi strony internetowej z wynikami, w social mediach były co najwyżej informacje o treningach. Gdy prowadziłem najmłodsze grupy, nie było żadnej napinki, że jedziemy do zespołu, który sąsiaduje z nami w tabeli i musimy z nimi wygrać. Po prostu mecz się toczył, a o wyniku po dwóch dniach wszyscy zapominali.

Ile musi minąć czasu, byśmy mieli więcej Zalewskich i Zielińskich?

To zależy, jakie wprowadzimy zmiany w szkoleniu. Przede wszystkim w szkoleniu trenerów i tego, co będziemy od nich wymagać. Żeby nie było tak, że sama obecność na zajęciach gwarantuje otrzymanie papierów UEFA B, bo z tego, co rozmawiam z ludźmi, to tak działa do tej pory. Swego czasu chciałem się przekonać, jak wygląda takie szkolenie na Wyspach i w 2019 roku skończyłem w walijskim związku kurs UEFA C. Trwało to pół roku, a ja miałem masę rzeczy do zrobienia on-line, do tego zjazd co miesiąc. Do zaliczenia potrzebna była praktyka i teoria, nie będę zagłębiał się w szczegóły, ale był to tak trudny kurs, że ciężko mi sobie wyobrazić, co się dzieje na UEFA B. Na Wyspach zdobycie dyplomu UEFA B oznacza, że mamy do czynienia z kimś, kto ma ogromne samozaparcie w dążeniu do rozwoju, w Polsce może mieć go każdy.

Na koniec spytam jeszcze o sam mecz Polski z Anglią. Jak nasza reprezentacja jest odbierana przez zwykłych Anglików?

Wczoraj miałem trening i chłopaki śmiali się, że przecież oprócz Lewandowskiego, to my nikogo nie mamy. Poza Lewym i Szczęsnym nikogo nie kojarzą, nawet Modera, który gdzieś się przebija w Brighton. Ale ludzie wiedzą, że polski futbol się rozwija, że infrastrukturalnie poszliśmy mocno do przodu. Dostaję też pytania od piłkarzy z non-league, czyli z tych niskich poziomów, o możliwość gry w Polsce, bo oni wiedzą, że szybciej przebiją się przez polskie trzy-cztery poziomy do profesjonalnej piłki, niż w Anglii. Postrzeganie naszej piłki zmieniło się w porównaniu z tym, co było kilkanaście lat temu. Także dzięki Lewandowskiemu i jego rekordom bramkowym w Niemczech.

Z drugiej strony my zagramy z najmocniejszą angielską kadrą w historii?

Najmocniejsza to dopiero będzie. To pokolenie wciąż dopiero wchodzi na swój najwyższy pułap. Trzeba pamiętać, że taki Phil Foden wciąż jest bardzo młodym zawodnikiem i peak dopiero osiągnie. Tak samo Rice, Mount i kilku innych chłopaków. To dopiero początek.

Komentarze