- W Goal.pl opisywaliśmy już kulisy poprzednich wyborów prezesa PZPN, wejścia do związku spółki Publicon i jej działań, a także sylwetkę Henryka Kuli. Pora na kolejny odcinek tego cyklu
- Jego bohaterem jest Mieczysław Golba – wiceprezes PZPN, polityk, biznesmen. Nas interesuje jego rola w świecie polskiej piłki
- Co go doprowadziło do szału? O co rywalizuje z Henrykiem Kulą? Co robi dla polskiej piłki? Na co polityk z jego ugrupowania próbował wpłynąć w słynnym konflikcie Czesław Michniewicz kontra Szymon Jadczak? Na te i inne pytania poszukaliśmy odpowiedzi
Mieczysław Golba. Kilka mgnień chwały
Czerwiec 2024, Hanower.
Reprezentacja Polski podjeżdża pod hotel Pelican Sheraton, swojej bazy podczas mistrzostw Europy. Tłum niemieckiej Polonii zalewa ulicę prowadzącą do tylnego wejścia, pod którym zatrzymuje się autokar. Piłkarze witani są jak gwiazdy rocka – piski i krzyki scalają się w jeden dźwięk. Gdy zawodnicy są już w hotelu, pojawiają się działacze. Większość po prostu wchodzi do środka, natomiast dla Mieczysława Golby okazja, by ogrzać się w blasku znanych sportowców, jest zbyt kusząca. Powoli wchodzi po schodach, by z podestu zawieszonego na wysokości kilku metrów pozdrowić tłum w iście papieskim stylu.
Ludzie przyszli tu dla niego – dla barona z Podkarpacia.
Gdy pytam go o te zdarzenia, tłumaczy, że to nie tak – że machał komuś, kto go zawołał. Ale to trwało znacznie dłużej niż odmachanie. Nawet jeśli taka była geneza, Golbie moment sławy bardzo się spodobał.
Filmy i zdjęcia z tego zdarzenia błyskawicznie obiegają internet, a ich memiczny potencjał jest ogromny. Ale to, co na pozór wydaje się memiczne, w opowieściach osób znających Mieczysława Golbę jawi się jako jego dominująca cecha charakteru. – On naprawdę uwielbia blichtr – podczas pracy nad materiałem to zdanie słyszymy kilkukrotnie.
Osoba z PZPN opowiada: – Pamiętam mecz na Stadionie Śląskim. Marzec, baraż ze Szwecją o mundial. Miejsce Mietka było w centralnej części loży, ale przyszedł Jacek Kurski, ówczesny prezes TVP, i… przekleił karteczki z nazwiskami, żeby samemu zająć miejsce Golby. Gdy dotarła do niego wiadomość, że nie będzie w oku kamery, niesamowicie się zagotował. Nawet nie pamiętam, czy siedział z nami wtedy na trybunie, czy wszedł do środka loży, bo podejrzewał, że to ludzie z PZPN-u mu taki numer wykręcili. Po meczu może wewnętrznie się cieszył z awansu na mundial, ale nie wyglądał na szczęśliwego.
– Największym problemem dla Mietka jest to, by na meczach kadry kamera uchwyciła go obok prezydenta Dudy. Jeśli nie jest w oku kamery, to jest wojna. “To ja tutaj jestem od piłki zagranicznej, ja powinienem być pokazany”. Inni, może poza wiceprezesem Kulą, machają na takie sprawy ręką, natomiast dla Mieczysława to zawsze sprawa wagi państwowej – śmieje się nasz rozmówca. – Niejednokrotnie obrażał się, że nie siedział na wymarzonym miejscu.
Z prezesem Kulą podobno czasem toczy cichą wojnę o swój kawałek upieczonego z blichtru tortu. – Czasami są między nimi tarcia, kto powinien siedzieć bliżej prezesa Kuleszy. Niektórzy patrząc na to z boku, po prostu się śmieją. Dochodzi do scen, jak podmienianie wizytówek czy przeklejania karteczek z nazwiskami, by być bliżej i mieć lepiej. A już najlepiej, żeby pokazali to w telewizji. Wtedy to już w ogóle cudownie, i mecz zawsze zwycięski, nawet jak przegramy 0:5 – opowiada jedna z osób.
Czytaj także inne podobne teksty:
- Przerwane milczenie wielkiego partnera PZPN. W tle prowizje, wpływ na Kuleszę, konflikt z piłkarzami
- Kulesza na razie nietykalny. Kulisy (przyszłych) wyborów w PZPN
- “Działacz z lat 90. Wyrósł z nienawiści do Bońka”. Jak Henryk Kula stał się pierwszym po Kuleszy
Decyzje obliczane na opłacalność wyborczą
Problemem obecnego PZPN-u jest liczba osób skupiających się jedynie wokół utrzymania władzy. Samo dbanie o zwycięstwo w wyborach nie jest niczym złym, ale gdy staje się ono celem samym w sobie, a wajcha z decyzjami zamiast iść w kierunku “rozwój piłki”, wędruje w stronę z napisem “opłacalność wyborcza”, nie uzyskamy – delikatnie mówiąc – niczego dobrego. Trudno nie mieć wrażenia, że Cezary Kulesza dokładnie na tej zasadzie ma zmienić wiceprezesa ds. szkolenia z Macieja Mateńki (duża szansa, że przegra wybory w Zachodniopomorskim ZPN, więc wyborczo stanie się bezużyteczny) na Sławomira Kopczewskiego z Podlaskiego ZPN (przymierzanego do tej roli bezpośrednio po poprzednich wyborach, ostatecznie odstawionego wtedy na boczny tor po interwencji Henryka Kuli – jego zdaniem Podlasie nie mogło mieć prezesa i wiceprezesa). Trudno nie mieć też wrażenia, że właśnie ze względu na opłacalność wyborczą Kulesza zdecydował o rezygnacji z przepisu o młodzieżowcu (dziwnym trafem po latach patu, akurat w roku wyborczym. Kluby Ekstraklasy mają aż 32 ze 118 głosów).
– Pod tym względem prezesi Kula i Golba tutaj pasują. Za dużo w tym wszystkim polityki, za mało rzeczowych rozmów o piłce – słyszę od swojego rozmówcy.
Różnica między Henrykiem Kulą, a Mieczysławem Golbą jest jednak wyraźna. Pierwszy – oprócz podstawowego kierunku działań, jakim jest pilnowanie, by liczba głosów się finalnie zgadzała – jest absolutnym pracusiem. Szkodliwym, jeśli ocenimy efekty, popełniającym masę błędów, podejmującym irracjonalne inicjatywy, natomiast trudno odmówić mu zapału. Drugi natomiast robi… no właśnie, pytamy o to w jego otoczeniu. – Nic nie robi, bo nie zna się na tym wcale – ucina szybko jedna z osób doskonale zorientowanych w polskiej piłce. – Jest obrażalski, mściwy i mógłbym się o nim wypowiadać wyłącznie negatywnie. Dlatego nie będę rozwijał, nie lubię mówić źle o ludziach – kończy mój rozmówca.
W polskiej piłce nie ma jednak zasady, że ktoś “obrażalski i mściwy” nie może świetnie wpływać na jej rozwój. Więc szukam dalej.
– To jest człowiek doklejony do piłki, nie mający wyczucia, wiedzy, Nie do końca wie, co się dzieje na boisku; nie mam pewności, czy czasem nawet wynik mu nie ucieka. Nie chcę mówić, że do obowiązków w PZPN podchodzi lekceważąco, ale często się spóźnia, innym razem nie ma go wcale. Gdy zabiera głos, nie wiadomo, o co mu chodzi – słyszę od kolejnej osoby.
Upieram się jednak, że skoro ktoś jest wiceprezesem największego sportowego związku w Polsce, na pewno przez ostatnie lata podjął choćby jedną inicjatywę wpływającą pozytywnie na piłkę. W odpowiedzi słyszę długie westchnienie. – Było coś z lekcjami WF-u, ale nie pamiętam, o co dokładnie chodziło. Być może coś na takim polu, gdzie da się wykorzystać politykę, ale proszę wybaczyć – nie umiem skojarzyć nic stricte związanego z piłką i jej rozwojem. Choć widziałem filmik Podkarpackiego ZPN, z którego wynikało, że wszystko tam tworzył Mietek i de facto stworzył całą piłkę. Ale żeby kiedyś wstał i powiedział: panowie, mam świetną inicjatywę dla polskiej piłki, to jeszcze tego nie przeżyłem. I boję się, że nie będzie mi to dane.
Człowiek Zbigniewa Ziobry
W historii o Mieczysławie Golbie nie da się uciec od polityki. W środowisku można usłyszeć, że to ona doprowadziła go do eksponowanego stanowiska w piłce nożnej.
I że bez polityki byłoby to mało prawdopodobne.Mieczysław Golba to w końcu senator Suwerennej Polski, jedyny człowiek Zbigniewa Ziobry wprowadzony do wyższej izby parlamentu. Patrząc, jak mocno Cezary Kulesza trzymał się z poprzednią władzą i jakie jego PZPN czerpał z tego profity, mocne obsadzenie piłkarsko-politycznego działacza nie mogło dziwić.
Golbie trzeba oddać, iż przez lata był niezwykle skuteczny równolegle na trzech frontach – właśnie politycznym, sportowym – gdzie wykorzystał moment kryzysowy w Podkarpackim ZPN (pamiętacie konferencję Kazimierza Grenia ze spodniami?) i przejął władzę; oraz biznesowym. Stało się to stosunkowo późno w jego życiu, co tym bardziej może budzić uznanie. Droga do takiego sukcesu od bycia perkusistą i pomocnikiem Grenia, wcale nie była oczywista.
Polityka i załatwianie spraw dzięki koneksjom i jeszcze się w tej opowieści pojawi.
Oglądaj także: Uffff. Jak dobrze, że to się już skończyło. Podsumowanie zgrupowania
Człowiek Cezarego Kuleszy
Osoby obserwujące dokonania Golby wskazują przede wszystkim działanie rodem z polityki – a konkretnie kierowanie się zawsze interesem swoim i swojego związku. To było charakterystyczne zwłaszcza w kampanii wyborczej, gdy płynnie przemieszczał się między obozami Cezarego Kuleszy i tego kojarzonego ze Zbigniewem Bońkiem. Ostateczną deklarację poparcia dla obecnego prezesa PZPN ujawnił stosunkowo późno – podczas zorganizowanego przez siebie spotkania przedwyborczego w Ośrodku Służby Więziennej w Olszanicy. To było duże wydarzenie wymagające ugoszczenia kilkudziesięciu osób, połączone z turystycznym wyjazdem nad Solinę oraz bogatym programem wieczorowym.
Wtedy było już jasne, że barometr nastrojów u delegatów znacząco przechylił się w stronę Kuleszy, ale dopiero po Olszanicy Golba został bez najmniejszych złudzeń zaklasyfikowany jako zwolennik późniejszego zwycięzcy wyborów. Poskutkowało to zrobieniem z niego wiceprezesa PZPN. O ile z jednej strony nagradzanie zaufanych popleczników stanowiskami jest w środowisku dość naturalne. Golbie przypadły sprawy zagraniczne – jedyna działka wśród wiceprezesów, która nie jest wymagana statutem PZPN. Wcześniej – za czasów Zbigniewa Bońka – gospodarowali nią Marek Koźmiński i Andrzej Padewski.
Osoby obserwujące PZPN z bliska mówią, że Golba bardzo rzadko pojawia się w związku . – Piłka nożna jest w jego życiu ważna, ale jest tylko dodatkiem – mówi jedna z nich. Bardzo trudno też wskazać konkretne zawodowe aktywności wiceprezesa. Niedawno była dobra okazja, bo przecież jesienią UEFA kompletnie zignorowała transparent kibiców Omonii Nikozja, mimo że wcześniej w przypadku transparentów z przekazem politycznym wywieszanych w Polsce, kary były nakładane poniekąd z automatu. Golba, przynajmniej publicznie, sprawę przemilczał. A przecież wystąpiłby tu także jako polityk broniący historii swojego kraju.
PZPN o Mieczysławie Golbie
W PZPN pytam, czym konkretnie zajmuje się/zajmował się w tej kadencji Mieczysław Golba jako wiceprezes ds. zagranicznych oraz jakie odniósł sukcesy na tym polu. Odpowiedź przyszła – mówiąc eufemistycznie – wymijająca.
“Celem Polskiego Związku Piłki Nożnej jest m.in. zarządzanie międzynarodowymi relacjami sportowymi, związanymi z piłką nożną, we wszystkich jej aspektach. PZPN realizuje te zadanie m.in. przez współpracę oraz wyłączne organizowanie i utrzymywanie bezpośrednich kontaktów z narodowymi federacjami piłkarskimi za granicą, a także współudział w realizacji celów i zadań FIFA oraz UEFA (art. 12 §1 pkt 6 Statutu PZPN). W minionym okresie sprawozdawczym aktywności PZPN w tym obszarze były szczególnie intensywne i wyraźnie wykraczały poza podstawowe obowiązki federacji krajowej na arenie międzynarodowej”.
Tyle oficjalnie. Gdy odpowiedzi na pytanie, co właściwie robi Mieczysław Golba, szukam mniej oficjalnymi kanałami, u jednego z rozmówców słyszę dłuższe milczenie, po czym pada zdanie z wyraźnie zaznaczoną ironią: – Mieczysław Golba z godnością pełni funkcję wiceprezesa PZPN. I kropka.
W sumie, czym to się różni od odpowiedzi z PZPN?
Słyszę też: – Nie przypominam sobie, by Mietek wykazał jakąkolwiek inicjatywę w sprawach międzynarodowych. Nawet jeśli jako związek zaistniejemy zagranicą, to raczej za sprawą polityki prowadzonej przez Cezarego Kuleszę i Łukasza Wachowskiego.
I faktycznie – gdy dochodzi do kongresów lub ceremonii losowania, federacja jest reprezentowana przez dwie-trzy osoby. Prezes i sekretarz oczywiście zajmują te dwa pierwsze miejsca, co nie oznacza, że jeśli jest trzecie, jedzie wiceprezes ds. zagranicznych. Gdy na początku kadencji nowego PZPN w Katarze odbywał się istotny kongres FIFA, Golbę z wyjazdu wygryzł – a jakże – Henryk Kula. Dało się wyczuć wtedy napięcia między oboma panami, ale potrzeba zaznaczenia dużej roli obok prezesa Kuleszy była dla Kuli na tyle ogromna, że nie mógł odpuścić. Choć sam Golba twierdzi, że nie pojechał, bo miał wtedy… inny ważny wyjazd, do Hiszpanii. – Na kongresie FIFA decyzje są już podjęte i nie ma tam nic, co może przynieść korzyść dla federacji i jej rozwoju – mówi.
Mieczysław Golba o tym, co robi w PZPN
Z Mieczysławem Golbą umawiam się w siedzibie Podkarpackiego ZPN. Wita z uśmiechem, ma przygotowany prezent, chwali się, że jego związek jest jedynym, który na własność posiada budynek będący siedzibą. – Kupiliśmy go za 2,4 mln zł, a niedawno oferowano za niego 7 – mówi i już wiadomo, że w biznesie nie znalazł się z przypadku.
Budynek Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej w Rzeszowie
Ale ja chciałem znaleźć odpowiedzi, co robi dla piłki. Na to pytanie odpowiada dobre 20 minut. Wyciągam esencję:
– Jako PZPN organizujemy mecze międzynarodowe. Oczywiście wiadomo, że przylatują piłkarze, przylatuje sztab szkoleniowy, przylatuje delegacja i kadra kierownicza. Trzeba ich podjąć, zapewnić warunki do pracy, jak to jest w zwyczaju międzynarodowym w piłce nożnej. Więc wiadomo, że przy tej okazji organizujemy spotkania, gdzie wymieniamy się doświadczeniami, podpowiadamy sobie np. w tematach organizacji międzynarodowych turniejów, dyskutujemy o sprawach dotyczących piłki międzynarodowej. Z niektórymi z nich mamy zbieżne priorytety i na tej podstawie prowadzimy wspólnie politykę zagraniczną na forum europejskim. Takich spotkań mieliśmy sporo. Wymieniamy się przy okazji drobiazgami w postaci gadżetów np. proporczyków czy plakatów. To nie jest tak, że po prostu się wymieniamy. Wiadomo, że to tylko dodatkowy element i to wszystko trzeba zorganizować, całą tę logistykę, w jakich godzinach, w jakich lokalizacjach. Czyli mówiąc ogólnie, moją kompetencją jest zarządzanie i koordynacja tej współpracy.
– Później mamy kolejną taką dziedzinę, czyli Kolegium Sędziów. To duża sprawa, mamy wspólne szkolenia i wspólne działania (z zagranicznymi federacjami – przyp. red.). Ja do szkolenia sędziów się nie wpycham, ale jestem od organizacji tej współpracy i wymiany wiedzy.
– Jak szkolić dzieci i młodzież, to też jest bardzo złożony temat, który wymaga ciągłej pracy, stałego ulepszania. Wypracowujemy własne metody, ale też szukamy inspiracji. Podglądamy, jak robią to w innych federacjach. Europejskie potęgi jak Hiszpania, Anglia, Francja imponują stylem, ale i my pokazaliśmy za sprawą Marcina Włodarskiego, że umiemy grać ofensywnie. Liczne awanse naszych drużyn młodzieżowych napawają optymizmem.
– W czerwcu tego roku będziemy gospodarzami mistrzostw Europy do lat 19 kobiet. Turniej odbędzie się u nas na Podkarpaciu. Również moją odpowiedzialnością jest czuwanie nad tym, by wszystko zostało idealnie zorganizowane. 8 marca mieliśmy dużą konferencję “100 dni przed pierwszym gwizdkiem” – ja tu sprawuję nadzór. Mało tego, w przyszłym roku mamy mistrzostwa świata U-20 kobiet i działania też już ruszyły, choć tutaj już są potrzebne większe stadiony. Wiele federacji zabiegało o ten turniej. Musieliśmy naprawdę to sobie wywalczyć. Mówiąc kolokwialnie: “wyjeździliśmy to” i, nie ukrywam, też się trochę przyczyniłem do tego. Mamy zatem Euro U19 i rok później MŚ U20. To są zawodniczki z tego samego rocznika. Zapewniamy im zatem ciągłość współzawodnictwa z najlepszymi drużynami. Jest to naprawdę duże wsparcie dla rozwoju sportowego. Stworzyliśmy w tym aspekcie idealne warunki do pracy trenerom i zawodniczkom.
Mieczysław Golba w swoim gabinecie
– Organizujemy konferencje trenerów. To duża sprawa, bo zapraszamy najlepszych z najlepszych, by spróbować przełożyć to na najlepszy efekt dla naszych dzieci i młodzieży. Uczestnicy zgodnie podkreślają, że takie spotkania są bardzo owocne dla poszerzania wiedzy i doświadczenia.
Pytam, czy oprócz roli mechaniczno-organizacyjnej, wiceprezes PZPN ds. zagranicznych podejmuje jakieś decyzje strategiczne, mające realny wpływ na rozwój piłki nożnej.
– Tak, powołaliśmy na mój wniosek Komisję ds. Zagranicznych, której przewodniczącym został Michał Listkiewicz. To też nam pomaga w organizacji, mamy kontakty w UEFA i FIFA – nasze działania są zatem dyplomatyczne. Proszę zobaczyć, ile ważnych meczów i turniejów międzynarodowych odbywa się w Polsce. Finał Superpucharu Europy, Finał Ligi Konferencji, Euro U19 kobiet, Mistrzostwa Świata U20 kobiet. To nie bierze się z niczego. Oprócz tego musimy podejmować działania typu odmowa gry z Rosją, do czego później dołączyli się Szwedzi i Czesi.
– Pan toczył te rozmowy?
– W bezpośrednich rozmowach uczestniczą zazwyczaj wyłącznie szefowie federacji. Bezpośrednio nie toczyłem tych rozmów, ale pośrednio miałem też swój udział.
Portugalczycy w kadrze, czyli peak działalności zagranicznej
Golba dobrze mówi po francusku, co zostało mu z czasów, gdy przebywał w tym kraju. Dzięki temu mógł pozwolić sobie na small talki z Paulo Sousą, ale także z niedostępnym dla wielu osób w PZPN Fernando Santosem. Choć tu nić porozumienia znalazł daleko poza piłką nożną. Santos, jako osoba bardzo religijna, docenił podobne podejście do wiary u senatora RP. To Golba oprowadzał Portugalczyka po siedzibie PZPN niedługo po jego zatrudnieniu, natomiast podczas zatwierdzania nowego selekcjonera przez zarząd, zadeklarował się, iż to on będzie się nim opiekował. Niemal od razu wystosował zaproszenie do jednego z sanktuariów maryjnych na Podkarpaciu, gdzie miał go podjąć. Słyszę, że właśnie to był peak działalności zagranicznej Mieczysława Golby w PZPN.
“Ja też chcę SUV-a”
Na korytarzach PZPN-u można usłyszeć różne historie. Każdy z wiceprezesów miał swoją rywalizację z Henrykiem Kulą o przestrzeń, wpływy, o to, kto jest ważny – z różnym skutkiem. Golba też w tej rywalizacji brał udział, raczej się na niej sparzył. Prymat Kuli ujawnił się też przy innej okazji – gdy była wymieniana flota samochodowa. Samochody luksusowe – SUV-y dobrej marki – mieli otrzymać prezes Kulesza i Henryk Kula. Golba, wraz z innymi wiceprezesami, musiał się zadowolić Toyotą Camry. Po tym zdarzeniu prezes z Podkarpacia udał się do Kuleszy i… przedstawił mu zaświadczenie, że ma problemy z kręgosłupem – wszystko po to, by też dostać SUV-a. Bezskutecznie. Czarna polewka w kwestii samochodu była kolejną, jeśli chodzi o rywalizację ze śląskim baronem.
Doskonały organizator gal
Jak już wspomniano, Mieczysław Golba to zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry i jedyny senator Suwerennej Polski. Nie mówimy o przypadkowej osobie, nawet jeśli poza piłką i poza Podkarpaciem to ktoś kompletnie nierozpoznawalny. Być może właśnie ten brak popularności jest powodem, dla którego Golba niezwykle dba, by w futbolu nie omijała go chwała.
Jako polityk nie chodzi do mediów, więc jego twarz niewiele mówi nawet wyborcom wspierającym dzisiejszą opozycję, ale jest trochę tak, że baron z Podkarpacia politykę wykorzystuje do celów piłkarskich, a swoją pozycję w piłce do celów politycznych. Perpetuum mobile. Najbardziej ewidentnym tego symbolem są wielkie gale Podkarpackiego ZPN – robione z największą pompą ze wszystkich wojewódzkich związków. Koszty zorganizowania takiej imprezy potrafiły podobno wynieść ponad pół miliona złotych, co jest kwotą monstrualną dla lokalnego związku, ale w tym przypadku była mowa o współfinansowaniu ze strony kilku spółek Skarbu Państwa. W transmisjach z gal, których nie brakuje na YouTubie, na ściankach przez lata widniały logotypy PGE, PKO BP, PGNiG wraz z Grupą Orlen – trudno uwierzyć, że takie wsparcie byłoby możliwe, gdyby nie pozycja Golby w polityce. Gale są o tyle istotne, że za ich pomocą można jednocześnie utrwalać swoją pozycję zarówno w piłce – poprzez zapraszanie lokalnych i ogólnokrajowych działaczy, z Cezarym Kuleszą na czele – jak i w polityce – dokładnie tą samą metodą. To wielka umiejętność, której Golbie inni mogą zazdrościć, jednak otwarte pozostaje pytanie: co to daje polskiej piłce?
Ostatnia taka gala – choć na ściankach tym razem próżno było szukać spółek Skarbu Państwa – została zorganizowana w lutym. Pojawili się na niej najważniejsi ludzie polskiej piłki (o co trudno mieć pretensje), z Cezarym Kuleszą, Łukaszem Wachowskim, kilkoma terenowymi baronami oraz Michałem Probierzem na czele. Byli też politycy prawej strony sceny politycznej – Kamil Bortniczuk czy Marcin Warchoł.
Mieczysław Golba podczas ostatniej gali Podkarpackiego ZPN (fot. YouTube Podkarpacki Związek Piłki Nożnej)
Dziś jednak można się zastanawiać, czy dla PZPN-u obecność wiceprezesa związku w partii opozycyjnej nie jest obciążeniem. Golba-polityk jasno opowiadał się i później głosował przeciwko wymyślonej przez Sławomira Nitrasa ustawie, która m.in. nakazywała wprowadzenie do związków określonej liczby kobiet, oraz oddania głosu sportowcom (swoją drogą nawet ministerstwo Nitrasa nie spełniało narzucanych innym reguł w kwestii parytetów, ale to inna opowieść). Z jednej strony działanie Golby było wyrazem wsparcia dla Cezarego Kuleszy, z drugiej łatwo wyobrazić sobie, że PZPN w oczach ministra sportu – mówiąc oględnie – nie zyskał.
Michniewicz kontra Jadczak, czyli jak wpuszczono politykę do piłki
Jedna z historii o Golbie łączy się – choć nie bezpośrednio – z postacią Czesława Michniewicza. Nie jest tajemnicą, że były selekcjoner politycznie sympatyzuje z prawicą. Na tej kanwie panowie błyskawicznie się dogadali, dzięki czemu podkarpacki baron był wielkim zwolennikiem tego trenera. Gdy Michniewicz został mocno zaatakowany przez media, a przede wszystkim przez Szymona Jadczaka, obóz polityczny Golby postanowił stanąć w obronie selekcjonera. – To tą bramką, otwartą przez Mietka, do polskiej piłki wszedł Marcin Warchoł – słyszę z otoczenia PZPN, choć sam Golba zaprzecza.
Mieczysław Golba i Marcin Warchoł podczas turnieju Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku (fot. x.com/marcinwarchol)
– Ja to nawet nie wiem, czy Czesław nie znał Marcina Warchoła wcześniej niż ja – twierdzi baron. Kilka osób, które pytałem, nie do końca dowierza, wskazując na zażyłość Golby i Warchoła. – Myślę, że nie doszłoby do ich spotkania, gdyby nie polityczne koneksje wiceprezesa związku – mówi mi jeden z rozmówców. To na tym spotkaniu powstał dość znany wpis na media społecznościowe Warchoła, oraz – co ważniejsze – analiza, że Jadczak w sądowym starciu będzie bez szans.
Marcin Warchoł to ówczesny wiceminister sprawiedliwości, kolega Golby po politycznym szalu. Jedna z osób będących blisko PZPN podejrzewa, że do jego spotkania z Michniewiczem.
Warchoł do obsługi sprawy miał zaproponować Piotra Kruszyńskiego, znanego karnistę, przez 20 lat wiodącego eksperta medialnego w sprawach karnych. Kruszyński podjął się zadania. Plan był taki, by złożyć prywatny akt oskarżenia z artykułu 212. Sam Michniewicz faktycznie był totalnie rozgoryczony po słowach, jakie padły z ust dziennikarza na pierwszej konferencji prasowej w roli selekcjonera. Po prawej stronie sceny politycznej dziennikarz WP.pl miał opinię prześladującego obóz władzy, więc jeśli można się było na nim odegrać, należało to zrobić.
Pytam o to Mieczysława Golbę: – Ja nic nie mam do Szymona Jadczaka. Rozmawiałem z nim raz w życiu przez telefon, kiedy leżałem w szpitalu po ciężkim COVID-zie, a on skądś miał informację, że dostałem cios nożem. Przesłałem mu dokumentację potwierdzającą moje słowa i nie było żadnego tematu.
Ale sprawa Michniewicz vs Jadczak nabierała tempa i nie dało się tu nie zauważyć roli polityki. – Jeśli wpuszczasz do zarządu osobę z polityki, to bierzesz ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. W tym wypadku z takimi ludźmi, jak Marcin Warchoł – komentuje osoba z PZPN.
W czerwcu 2022 Piotr Kruszyński udzielił wywiadu serwisowi Weszło, w którym zdradził, na jakim etapie jest sprawa, i jakie konsekwencje czekają na Szymona Jadczaka. Ta rozmowa odbiła się szerokim i negatywnym echem w środowisku i opinii publicznej. Działanie Michniewicza powszechnie zostało uznane za przekraczanie obrony koniecznej, a amunicja użyta przeciwko Jadczakowi za przesadzoną – zwłaszcza że sprawa dotyczyła przeszłości selekcjonera, która – jakkolwiek on sam tego nie wyjaśniał – jest naznaczona co najmniej 711 połączeniami z “Fryzjerem”. PZPN-owi zaczęło być to nie na rękę, tym bardziej ze względu na termin oraz medialne nagłośnienie sprawy – Jadczak przecież by się bronił i próbował pokazywać, że ma rację – do pierwszych przesłuchań doszłoby już na kluczowym etapie przygotowań do mundialu w Katarze. Ostatecznie Michniewicz odpuścił.
Sama relacja Golby i Michniewicza miała swoją kontynuację po mistrzostwach świata. Gdy Cezary Kulesza podejmował decyzję o zakończeniu współpracy z selekcjonerem, Golba był jedyną osobą w zarządzie, która otwarcie broniła trenera. Na marginesie tego zdarzenia wszedł w ostry konflikt z Jakubem Kwiatkowskim, którego zeznania przybiły gwóźdź do trumny w kwestii nowego kontraktu Michniewicza. Zakulisowo miał lobbować w sprawie zwolnienia ówczesnego rzecznika. Podobno miał nawet kandydata na jego miejsce – osobę od siebie, z Podkarpacia, również związaną z Solidarną Polską. Plan był bliski realizacji, ale spalił na panewce.
Jak ryba w wodzie
Jednego nie można Golbie zarzucić – jest świetnym wodzirejem. Kto wie – może największy przebój Kazimierza Grenia byłby zupełnie nieznaną piosenką do kotleta, gdyby nie oprawa muzyczna? Polityka, sport, biznes i instrumenty muzyczne – świat wiceprezesa PZPN mógłby zamknąć się w tym gronie.
Kiedyś podczas zgrupowania w Barcelonie (przed wyjazdowym meczem z Andorą za Paulo Sousy) pod jeden z najbardziej luksusowych obiektów w mieście – mieszczącym się przy samej plaży Hotelu W – podjechał autobus z działaczami PZPN. Gdy okazało się, że w lobby stoi fortepian, pan Mieczysław zasiadł za klawiaturą, zaczął grać tradycyjne polskie melodie typu “Szła dzieweczka do laseczka”, a działacze śpiewali.
Niektórzy twierdzili, że było to urokliwe. Inni, że niesmaczne.
– Mietek kiedyś rzucił żartem, choć moim zdaniem nie był to żart, że jak jesteśmy za granicą, to on jest najważniejszy, bo przecież jest od spraw zagranicznych – mówi osoba z otoczenia PZPN. – Dla mnie to typowy facet, który jest chory na władzę. Jest to tym gorsze, że nie jest w stanie odnieść się merytorycznie do żadnego tematu. Heniek Kula raz na kwartał daje mu taki punkt: sprawozdanie z wykonywania funkcji wiceprezesa. I ku uciesze gawiedzi Mietek czyta przygotowane chyba przez kogoś innego sprawozdanie, w którym wpisuje wszystkie możliwe aktywności PZPN-u mające jakikolwiek związek z zagranicą. Czyli jeśli Legia z Jagiellonią awansują do 1/8 finału Ligi Konferencji, będzie to elementem sprawozdania Mieczysława. Nie miał żadnej komisji, więc powołali tę zagraniczną, żeby jakąś miał. To bardzo specyficzna postać, a co rozsądniejsi uczestnicy zastanawiają się, czy ta piąta wiceprezesura, która w statucie jest bez teki, nie powinna być przypisana czemuś innemu. Bo chyba nie jest optymalne, że należy do osoby, która odpowiada za zagranicę, a nie lata na te wszystkie kongresy, spotkania – dodaje.
I kończy: – Boże, uchowaj mnie przed takimi znajomymi.
Komentarze