Michał Probierz znów to robi. Jak się fakty nie zgadzają, tym gorzej dla nich

Mecz Polska – Litwa i konferencja po nim musiały zadziałać jak sole trzeźwiące dla największych optymistów. A im dłużej myślę o pomeczowych wypowiedziach Michała Probierza, tym bardziej zastanawiam się, skąd szukać ratunku.

Michał Probierz
Obserwuj nas w
fot. Mikołaj Barbanell / Alamy Na zdjęciu: Michał Probierz
  • Katastrofa ma kilka twarzy. To nie tylko styl gry Polski z bardzo słabym rywalem i wymęczone zwycięstwo, ale także pomeczowe wypowiedzi Michała Probierza
  • Probierz próbuje udowodnić, że nie jest tak źle, jak to wygląda. Fakty mają marginalne znaczenie
  • Selekcjoner do perfekcji opanował sprzedawanie tez, które argumentuje tak płasko, by dało się je potwierdzić. Poszukanie głębiej te tezy obala, ale tym się akurat nie przejmuje

Polska – Litwa. Katastrofa na boisku i poza nim

Już sam nie wiem, co gorsze – gra reprezentacji Polski, czy wypowiedzi jej trenera. Pierwsze w teorii da się zmienić, bo nie zawsze zagramy tak źle, jak z Litwą. Drugie wygląda na przypadek beznadziejny, w którym fakty dopasowywane są pod tezę, a gdy się nie zgadzają – tym gorzej dla nich. To stały zabieg Michała Probierza, który jest w stanie udowodnić wszystko. Po niektórych pytaniach mówi, choć na nie nie odpowiada. Zapytany o marną liczbę drybligów u wszystkich ofensywnych piłkarzy z podstawowej jedenastki (co przecież miało wyróżniać jego drużynę, tyle było słów o odwadze…), obruszył się, że pytanie nie zawiera rezerwowego Jakuba Kamińskiego, który dryblował częściej – według statystyk dokładnie raz. Powodu załamania tego elementu już nie zdradził. – Zachęcaliśmy piłkarzy, wiemy, że trzeba tak robić – stwierdził. No cóż, nie wyszło.

Chcę wierzyć, że Probierz prowadzi z nami wszystkimi gierkę, w której chodzi o to, by w szermierce na słowa to jego było na wierzchu, ale mam coraz więcej obaw, że – niestety – sam wierzy we wszystko, co mówi. Był bardzo przekonujący, gdy zaprzeczał, iż to była gra prowadząca donikąd, bo “oddaliśmy 24 strzały i mieliśmy 11 rzutów rożnych”. Nic to, że przy łącznym xG wynoszącym 1,73, średnia na strzał to 0,07, co świadczy o beznadziejnych próbach z nieprzygotowanych pozycji – nie zaś wynikających z realnej dominacji nad rywalem. Nic to, że nawet zwycięski gol padł po rykoszecie od rywala. Ani to, że średnie xG na strzał u Litwinów było trzykrotnie wyższe, co pokazuje, że jeśli już dochodzili do sytuacji, były one groźniejsze od naszych (i faktycznie najlepszą okazję bramkową mieli oni, nie my).

Zobacz również: Mit Stadionu Narodowego. “To miało sens, gdy żarło” (WIDEO)

Probierz był też zapytany o 34 dośrodkowania w meczu, z których tylko trzy były celne. Dlaczego tak mało? – Już przed meczem wiedzieliśmy, że Litwa posiada bardzo wysokich stoperów – tłumaczył. Czyli sztab zdawał sobie sprawę, co nie zadziała, a mimo wszystko uparcie próbował tego sposobu, wrzucając piłkę na litewskich dryblasów częściej niż co trzy minuty.

Nie zgadza się nic

Tych kwiatków w pomeczowych wypowiedziach było więcej. Kacper Urbański został przedstawiony jako piłkarz niegrający w klubie, co miało być powodem przyklejenia go do ławki rezerwowych na pełne 90 minut. Tymczasem pierwszym zmiennikiem został Jakub Kamiński, mający od Urbańskiego kilkanaście minut w sezonie rozegranych mniej, a w ostatnich dwóch miesiącach to już totalnie mniej (Kamiński – 33 minuty, Urbański – 419). Nie mówiąc o Jakubie Kiwiorze w podstawowym składzie, ale powiedzmy, że to ten przypadek piłkarza, z którego nie możemy tak łatwo rezygnować, a już zwłaszcza ze względu na potrzebę znalezienia stabilizacji w obronie.

Probierz ma też wytłumaczenie na fakt, że szło jak po grudzie. – Jak nie otworzy się takiego meczu, to później jest trudniej – padło na konferencji. Trudno z tym polemizować, natomiast warto to zdanie uzupełnić – to nie jest tak, że Litwie tego gola arcytrudno wbić. Od roku przed przerwą udawało się to każdemu – dwukrotnie Kosowu, Rumunii i Cyprowi. Ostatnim zespołem, który nie dokonał tej sztuki, był Gibraltar, 12 miesięcy temu.

Tylko u nas

Zdanie, że Litwa rzadko przegrywa dwoma bramkami jest kompromitujące w odniesieniu do tego, z kim ta Litwa – drużyna w tym momencie już z Dywizji D Ligi Narodów, bo C okazała się za mocna (bilans 0-0-6) – w ostatnich miesiącach grała. Oprócz wspomnianych Rumunii (z którą akurat przegrała na wyjeździe dwoma bramkami), Kosowa i Cypru, w 2024 roku były to Estonia, Łotwa czy Gibraltar. W tym miejscu chcemy być, trenerze, że to porównujemy?

Bez nadziei?

Nie widzę tu iskierek nadziei. Nie ma ani jednego elementu gry, w którym reprezentacja Polski jest lepsza niż była w meczu z Holandią. Do tamtego momentu faktycznie rosła, ale od czerwca 2024 albo tuptamy w miejscu, albo staczamy się po równi pochyłej – w zależności od meczu. Probierz teraz mówi o utracie pewności siebie po spadku z Ligi Narodów, ale przecież po nim była mowa, że jesteśmy na dobrej drodze, z której nie da się już zawrócić. Piłkarze się zgadzali. Nagle po kilku miesiącach od porażki ze Szkocją ta pewność została podburzona, gdy po przeciwnej stronie stanęła Litwa?

Fakty do tezy zawsze się znajdą. Jeśli przegrywaliśmy – to pechowo, bo gdyby nie kontuzje, gdyby nie nieskuteczność. Jeśli graliśmy dobrze – to był dowód, że idziemy we właściwym kierunku, bez względu na wynik. Jeśli graliśmy źle – wystarczy zerknąć kilka akapitów wyżej. Po spadku z Ligi Narodów miało być inaczej – gra z przeciwnikami w naszym zasięgu miała uwypublić wypracowane zalety. Kadra póki co w tym uwypuklaniu jest raczej dyskretna.

A, zapomniałem, tym razem uniemożliwiła to utrata pewności siebie.

Na kilka dni przed meczem z Litwą Michał Probierz odważnie ogłosił – “jesteśmy gotowi na dwa zwycięstwa na tym zgrupowaniu”. Choć to – na razie w 50 proc. – okazuje się prawdą.

Ledwo, ledwo, ale prawdą. Gratuluję.

POLECAMY TAKŻE

Komentarze