Kamil Glik dwoił się i troił w starciu przeciwko reprezentacji Holandii, ale ostatecznie Biało-czerwoni nie zdołali nawet zremisować w piątkowym boju. Reprezentacja Polski przegrała z Oranje 0:1. Defensor Benevento Calcio był jednak jednym z mocniejszych punktów w szeregach ekipy Jerzego Brzęczka.
Kamil Glik nie był w stanie uchronić polskiej reprezentacji, gdy w 62. minucie rywalizacji piłkę do siatki skierował Steven Bergwijn. Tym samym Holandia odniosła siódme zwycięstwo w historii nad reprezentacją Polski.
Glik: Wiadomo, że z topowymi zespołami sytuacji jest mniej
– Nigdy nie można być zadowolonym po przegranym meczu. Ten mecz dla nas był zagadką. Wróciliśmy po długiej przerwie. Nie wiedziałem jak będę prezentował się na boisku i jak będzie wyglądała moja dyspozycja fizyczna. Czułem się jednak bardzo dobrze – mówił przed kamerą Polsatu Sport kapitan Biało-czerwonych cytowany przez Łączy nas piłka.
– W ostatnich latach nasza defensywa była mocną stroną. Dobrze się broniliśmy i traciliśmy mało bramek. Dzisiaj w obronie też nie wyglądało to źle. Graliśmy przeciwko drużynie, która jest faworytem do wygrania Ligi Narodów i mistrzostw Europy. Z kim nie zbierać doświadczenia, jak z tak mocnym rywalem? – pytał retorycznie Glik.
– Niestety ponieśliśmy porażkę i trzeba wszystko przeanalizować, wyciągnąć wnioski z naszych błędów. Jeśli gra się przeciwko topowej europejskiej drużynie, wiadomo, że okazji bramkowych może być mniej. Mieliśmy niestety tylko jedną. Trzeba popracować nad tym, żeby było ich więcej. Teraz musimy się zregenerować i przygotować do kolejnego meczu – podsumował 32-latek.
Glik w starciu przeciwko Pomarańczowym zaliczył swoje 74. spotkanie w drużynie narodowej. W koszulce z orzełkiem na piersi piłkarz zadebiutował w styczniu 2010 roku, gdy selekcjonerem Biało-czerwonych był Franciszek Smuda. Glik miał wówczas 21 lat, grając przeciwko Tajlandii. Spotkanie zakończyło się wygraną Polaków 3:1.
Komentarze