W środę pojawiła się informacja, według której gdańska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie handlu podrabianymi dyplomami studiów. Jak donosi Onet, w toku sprawy pojawiły się nazwiska Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika, Jacka Góralskiego czy Piotra Świerczewskiego.
- Gdańska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie ze Zbigniewem D., który pełnił funkcję kanclerza prywatnej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi. Miał on sprzedawać podrabiane dyplomy ukończenia studiów
- W toku sprawy Onet dotarł do informacji, według których Zbigniew D. miał styczność z, między innymi, z Robertem Lewandowskim czy Jackiem Góralskim, którym zaproponował kupno podrabianego dokumentu
Kanclerz prywatnej uczelni zatrzymany, przyznał się do winy
Gdańska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie handlu podrabianymi dyplomami studiów. Zatrzymano Zbigniewa D., który pełnił funkcję kanclerza prywatnej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi. Co ważne, w uczelni, gdzie pracował, zatrudniona też była jego żona oraz dwóch synów. Mężczyzna wpadł dość przypadkowo. Latem 2019 roku zgłosiła się do niego studentka chcąca rozpocząć studia podyplomowe. Trafiła do Zbigniewa D., a ten zaproponował jej uzyskanie dyplomu bez konieczności uczęszczania na zajęcia czy zdawania egzaminu za kwotę 2,5 tysięcy złotych.
Oburzona studentka zgłosiła sprawę na policję. Na spotkanie ze Zbigniewem D. przyszła w obstawie oficerów policji. Podejrzany został zatrzymany i przyznał się do zarzucanych czynów.
Podczas przeszukiwania telefonu Zbigniewa D. policjanci dotarli do ciekawszych konserwacji. Znaleźli bowiem korespondencję doktora ze znanymi sportowcami i ich rodzinami o różnego rodzaju dyplomach.
Lewandowski ukończył łódzką uczelnię?
Jedną z osób, z którą kontaktował się Zbigniew D. była Anna Lewandowska, żona kapitana reprezentacji Polski. Według konwersacji zatrzymany proponował małżeństwu podrabiane dyplomy. Onet donosi, że podczas przeszukania u Zbigniewa D. policja odnalazła zdjęcie dyplomu magisterskiego dla Roberta Lewandowskiego z pieczątką Uczelni Nauk Społecznych oraz podpisem żony zatrzymanego, która pełni tam funkcję rektora. Był to dyplom magistra pedagogiki, specjalność “Przedsiębiorczość i zarządzanie w usługach społecznych i edukacyjnych”.
Napastnik Bayernu miał, według tego dokumentu, bronić się 24 marca 2018 roku. Reprezentacja Polski dzień wcześniej grała w meczu towarzyskim z Nigerią, a cztery dni później mierzyła się z Koreą Południową w Chorzowie. W rozmowie z Onetem rzecznik prasowy PZPN nie wyklucza jednak wzięcia udziału w obronie dzień po meczu z Nigerią.
Sprawa ma jednak sporo nieścisłości. Po pierwsze sam Lewandowski nigdy publicznie nie mówił ani słowa na temat nauki na uczelni w Łodzi. Chwalił się zaś wykształceniem uzyskanym na innej uczelni. W 2017 roku obronił licencjat na Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie, a trzy lata później został magistrem, broniąc się na tej samej uczelni.
Niewykluczone jednak, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Emil Jędrzejewski, znajomy Lewandowskich, zarzeka się, że to on dostarczył wspomniane zdjęcie, które znalazło się na dyplomie łódzkiej uczelni.
Inni zawodnicy wymienieni w sprawie odnośnie podrabianych dyplomów
Lewandowski nie jest jedynym graczem wymienionym w sprawie. W konwersacji Zbigniewa D. znaleziono rozmowy z innymi polskimi piłkarzami lub ich bliskimi. Według nich Jacek Góralski miał rzekomo zapłacić dziesięć tysięcy złotych za dyplom za obronę licencjatu na kierunku “Teologia adwentystyczna”. W rozmowie z Onetem pomocnik zdementował te doniesienia, twierdząc, że nie ma matury, przez co ewentualne podjęcie studiów byłoby niemożliwe.
Arkadiusz Milik miał zaś otrzymać dyplom maturalny, przetłumaczony, między innymi, na język włoski. Przypomnijmy, że wówczas występował w barwach Napoli. Również zamieszany w sprawę brat Arkadiusza, Łukasz, początkowo nie chciał rozmawiać z dziennikarzami Onetu, a następnie poprosił ich o rozmowę na żywo. Na umówione spotkanie jednak nie dotarł. Ostatnim z wymienionych polskich piłkarzy jest były reprezentant kraju, Piotr Świerczewski. Miał on kupić nielegalnie kilka dyplomów, ale w rozmowie z Onetem zaprzecza doniesieniom.
– To kompletna bzdura. Byłem w szkole pana D., nie pamiętam, jaka to była szkoła, na ulicy Kamińskiego. Skończyłem tę szkołę normalnie – zarzeka się Świerczewski.
Zobacz również: Konkretne stanowisko Bayernu w sprawie Lewandowskiego.
Komentarze