Kolejny piękny gest Polaków. “Życie zmieniło się diametralnie”

Obserwuj nas w
fot. dg Na zdjęciu:

Piłka nożna powinna być moralna i uczciwa. Ale na najwyższych szczeblach – co ostatnio dobitnie pokazała FIFA – taka niestety nie jest. Na szczęście, mimo wszystko, ludzkich odruchów w świecie sportu nie brakuje. W poszukiwaniu społecznej wrażliwości w świecie futbolu udaliśmy się do niższych lig.

  • Wiele klubów z całej Polski zaprosiło dzieci z Ukrainy do treningów
  • Dzieciom zaoferowano nie tylko miejsce do treningów, ale i stroje sportowe oraz buty
  • 24 lutego moje życie zmieniło się diametralnie. Jest bardzo ciężko. Biznes czy praca musiały odejść na dalszy plan – mówi ukraiński trener młodzieży z Modlnicy

Pomogli ludzie

Ziemia grójecka – to tu dziesiątki tysięcy obywateli Ukrainy co roku znajduje pracę sezonową. Przede wszystkim w bardzo popularnym w tej części Polski sadownictwie, głównie przy rwaniu jabłek lub borówek, przy cięciu drzew, albo przy sortowaniu owoców. A teraz, gdy na ukraińskie miasta i wsie spadają rosyjskie bomby, tysiące naszych wschodnich sąsiadów znalazły w Grójcu i okolicach schronienie przed wojną. Kto może, pomaga. Także tutejszy klub piłkarski Mazowsze Grójec dokłada swoją cegiełkę.

Krzysztof Kozłowski, trener juniorów w Mazowszu Grójec: – Nie chciałbym, żeby ten artykuł był promocją klubu, bo to nie o to chodzi. Chcemy po prostu, by te dzieciaki chociaż przez półtorej godziny, gdy są na treningu, zapomniały o tym, co się dzieje w ich kraju.

Klub 1 marca zamieścił w swoich mediach społecznościowych ogłoszenie, że zaprasza na bezpłatne treningi dla dzieci z Ukrainy w wieku 7-17 lat. Przyszło kilku chłopców.

Trening rocznika 2011. Na zajęciach jest dwóch chłopców z Ukrainy: Andrij i Sasza. Jeden jest w Polsce z mamą, drugi z mamą i czworgiem rodzeństwa. Krzysztof Kozłowski tłumaczy grupie, jak wykonać ćwiczenie. Trener wykrzykuje sekwencję kolorów, np. “żółty, żółty, czerwony”. Młodzi piłkarze mają więc przebiec z piłką do żółtego pachołka, potem znów do żółtego, a następnie do czerwonego. Na końcu trzeba oddać strzał do małej bramki. – Na pierwszych zajęciach mieli lekkie problemy ze zrozumieniem poleceń, ale szybko złapali. Zresztą język piłki jest uniwersalny – wyjaśnia trener. Podpowiadają też rówieśnicy z Polski, którzy ćwiczą w klubie na co dzień. Presji nie ma, dzieciaki wykonują ćwiczenia tak, jak umieją.

Chłopcy ze swoimi rodzinami mieszkają u grójeckich rodzin. Ludzie dobrej woli ofiarowali nie tylko dach nad głową, ale i strój sportowy oraz buty piłkarskie.

Przed treningiem rocznika 2008 powiedziano mi, że w zajęciach będzie uczestniczył chłopiec, który ćwiczył w Dynamie Kijów. Podszedłem do tej informacji sceptycznie, bo już kilka razy, gdy miał do nas przyjść zawodnik z Ukrainy, słyszałem, że trenował w Dynamie, a później okazywało się to nieprawdą. Ale w tym przypadku rzeczywiście chłopak ma bardzo duże umiejętności. Znakomicie się prezentował – przyznaje trener Kozłowski.

“Przeżywają to wszystko”

Pochodzący z Ukrainy Mihail Ivasiuc jest zawodnikiem i trenerem młodzieży w Błękitnych Modlnica, klubu z niewielkiej wsi położonej tuż za rogatkami Krakowa, na północny zachód od miasta. – 24 lutego moje życie zmieniło się diametralnie. Jest bardzo ciężko. Biznes czy praca musiały odejść na dalszy plan. Zaczęliśmy zbiórkę rzeczy. Kto co mógł, to przynosił do nas do domu. Wynająłem busa i pojechałem do Medyki, na granicę polsko-ukraińską. Był ogromny problem, by dostarczyć tę pomoc na stronę ukraińską. Kolejka z tamtej strony była na 20 kilometrów. Ludzie musieli przejść ten dystans pieszo, a potem jeszcze czekać przez 30 godzin do odprawy. Nie mieli, gdzie usiąść. Musieli cały czas stać – opowiada. – Przez te 4 doby, które tam spędziłem, schudłem 4 kilogramy. Byłem wycieńczony, bo codziennie przeładowywaliśmy 15 ton darów – dodaje.

Mihail pochodzi z Czerniowców, 265-tysięcznej metropolii znajdującej się w południowo-zachodniej Ukrainie, jakieś 40-50 kilometrów od granicy z Rumunią. Na szczęście, nad jego rodzinne miasto nie nadleciały jak dotąd rosyjskie bombowce. Jest tu stosunkowo bezpiecznie. I dlatego tysiące Ukraińców szuka tu schronienia przed wojną. Jedni zostają tu na dłużej, licząc, że może zaraz inwazja się zakończy i będą mogli wrócić do siebie. Inni uciekają do Rumunii przejść pobliskie przejście graniczne Porubne-Siret. Właśnie w tym kraju schronienie znalazła mama Mihaila.

Znam trenerów, którzy pracują w Czerniowcach. Zorganizowali się i zapewnili miejsce dla 20 tys. osób. Ale do miasta przybyło 100 tys. ludzi. Boję się, żeby nie doszło do bombardowań, kiedy oni wszyscy w nim będą – mówi Mihail.

Czytaj także: “Czy później będzie też Ukraina?”

Błękitni Modlnica trenują trzy razy w tygodniu, ale Mihaila przez ostatnie dwa tygodnie na zajęciach nie było. Stara się jednak prowadzić treningi dla dzieci. – Robię swoje, ale teraz nie mogę przestać myśleć o tym, co dzieje się na Ukrainie. Mam wielu znajomych z Charkowa, Połtawy… Widziałem filmy, jak Rosjanie zabili starszych ludzi – mówi.

Klub Mihaila także przyjmuje na treningi dzieci z Ukrainy. 9 marca klub opublikował informację, że dwóch chłopców, jeden z Irpienia, drugi z Łucka, rozpoczęli treningi z Błękitnymi. – W naszym klubie trenują też chłopcy z Ukrainy, którzy już żyją w Polsce od dawna. Widać zmianę w ich funkcjonowaniu. Choć nie mieszkają na Ukrainie, to jednak dostają informacje od swoich rodzin. Przeżywają to wszystko bardzo – dodaje Mihail.

Wiele klubów w całej Polsce ze wszystkich poziomów rozgrywkowych zaangażowało się w pomoc obywatelom Ukrainy. Zapraszają nieodpłatnie na treningi, udostępniają swoje obiekty uchodźcom, zbierają dary, towary pierwszej potrzeby i zawożą je na granicę, a nawet wpuszczają za darmo na mecze.

Hasło PZPN “Łączy nas piłka” jak nigdy wcześniej ma dzisiaj dosłowne znaczenie i wybrzmiewa głośno w całej Polsce.

Komentarze