Wybaczcie, ale nie poświęcę tekstu Złotej Piłce. Indywidualne wyróżnienia w sportach zespołowych jakoś nie robią na mnie wrażenia. I tak wiadomo, że najlepiej na świecie w piłkę gra Lionel Messi, niezależnie od tego czy akurat wygrał jakieś trofeum, czy pobił rekord strzelonych goli.
- Portugalscy szkoleniowcy świetnie odnajdują się w realiach południowoamerykańskiej piłki
- Abel Ferreira był krytykowany, ale obecnie jest na topie w Brazylii
- Brazylijczycy i Portugalczycy zacieśniają współpracę, a celem jest jeszcze większy eksport zawodników do Europy
Copa Libertadores znowu łupem Portugalczyka
Robert Lewandowski miał sezon życia ale w 2020 roku. Za to w tym roku, jeśli to nadal sport zespołowy, to powinno się nagradzać tego, który był mózgiem dwóch drużyn, co to wygrały dwa największe puchary w 2021 – mistrzostwo Europy i Liga Mistrzów.
Tak czy owak, chodzi o Latynosa, a jeśli o Latynosach mowa to od razu się uaktywniam. W Ameryce Południowej zakończyły się rozgrywki pucharowe. Finały Copa Sudamericana i Copa Libertadores były wewnętrzną rozgrywką między Brazylijczykami. Athletico Paranaense z Kurytyby wygrało ten pierwszy (w klubie tym w latach 90. grali Krzysztof Nowak i Mariusz Piekarski), Palmeiras ten drugi, ważniejszy. Palmeiras obronił tytuł sprzed roku, ba, Puchar Wyzwolicieli już trzeci raz z rzędu zgarnia klub z Brazylii, trzeci raz z rzędu zwycięzcę prowadzi trener z Portugalii!
Ten ostatni wątek szczerze mnie cieszy. Przez lata komentując bowiem mecze ligi brazylijskiej i portugalskiej lansowałem tezę o zatrudnianiu Portugalczyków w brazylijskich klubach. Dlaczego? Portugalczycy przez lata nauczyli się promować i szlifować latynoskie talenty na potrzeby najlepszych klubów Europy, portugalscy trenerzy znajdują się w czołówce najchętniej zatrudnianych obcokrajowców w branży. Jose Mourinho, Andre Villas-Boas, Paulo Fonseca, Jardim i wielu innych podbili świat (nie napiszę, że Paulo Sousa podbił Polskę, bo jeszcze ktoś rzuci się by podbić mi oko, ale nadal uważam, że jego angaż był dobrym pomysłem). Aż dziw brał, że nie podbijali Brazylii. Przecież mówią w obydwu krajach po portugalsku, w lidze portugalskiej Brazylijczycy stanowią tradycyjnie 30 procent kadry zawodniczej (!!!), zatem każdy szkoleniowiec z Portugalii w trakcie kariery trenuje dziesiątki jak nie setki zawodników z Brazylii. Trzeba było dopiero Jorge Jesusa i jego kapitalnego rajdu przez 2019, by Portugalczycy podbili serca prezesów brazylijskich klubów.
Oczywiście innym tak dobrze nie poszło (poległ między innymi były selekcjoner, Paulo Bento w Cruzeiro, acz dzisiaj możemy przypuszczać, że grający obecnie w trzeciej lidze klub był już w kryzysie instytucjonalnym w dniu angażu Portugalczyka), acz szlak raz przetarty zaraz zmienił się w drogę. Palmeiras Abela Ferreirę za niezłe pieniądze ściągnął. W Portugalii tylko Wielka Trójka płaci dobrze, wszystkie pozostałe kluby dla brazylijskich gigantów są łatwe do przebicia.
Abel przychodząc do Palmeirasu nie miał w Europie wielkiej marki. Po niespełna dwóch latach w Sao Paulo stał się ulubieńcem szejków i miliarderów z Dalekiego Wschodu. Sportowe wyzwanie może niewielkie, ale fruwają oferty liczone w setkach tysięcy euro za miesiąc.
- Czytaj także: Koniec mistrza. Legenda musiała zejść ze sceny
Abel Ferreira stał się znany dzięki Palmeirasowi. Uwaga, w 2020 roku był to jeden z najbardziej kontestowanych trenerów w brazylijskich mediach! W pierwszym roku pandemii Palmeiras może i Libertadores wygrał, ale nie grał wielkiej piłki, stąd dziennikarze wypominali, że szkoleniowiec niewiele zrobił w klubie z potężną kadrą, dobrym zapleczem i wysokimi pensjami, a przecież ten ostatni argument jest kluczowy dla dobrego funkcjonowania drużyny, o czym niejeden trener już się przekonał.
Abel po wygraniu Libertadores w 2020 (acz, finał odbył się na początku 2021) nieco popłynął i ostro odpowiedział krytykom, z mety stając się ulubionym celem mediów. Gdyby nie wygrał Copa Libertadores, pewnie zostałby żywcem usmażony przez wszędobylskich dziennikarzy. Bo Palmeiras wcale nie grał porywającej piłki. Portugalczyk jednak wygrał i zamknął usta krytyce, a portugalska myśl szkoleniowa jest teraz ulubionym obiektem analiz medialnych. Od czasów Pep Teamu Guardioli nie było jeszcze takiego poruszenia w kwestii zagranicznych trenerów. Portugalscy szkoleniowcy są w cenie jak nigdy. Jorge Jesus na selekcjonera kadry. Kolejne nazwiska fruwają na giełdzie.
Abel Ferreira – trener pożądany
Abel Ferreira, według brazylijskich doniesień, jest dzisiaj na topie, myślałbyś, że to Tuchel, Klopp czy Guardiola. Teraz to odleciały brazylijskie media. Abel jest skuteczny, wygrywa puchary ale żeby Palmeiras urywał to czy tamto oglądającym ich mecze kibicom? Nigdy w życiu! Twardy, solidny, dobrze zorganizowany w defensywnie, świetne stałe fragmenty gry, zawodnicy zdyscyplinowani, rzekłbyś idealne materiał ludzki do eksportu do Europy.
I tu kolejny wątek abelowej krucjaty wychodzi na jaw – portugalskie media jeszcze więcej miejsca i czasu poświęcają brazylijskiemu futbolowi (“od zawsze” pokazywanemu w telewizji, ale nie mającemu znaczącego miejsca). Jeszcze więcej skautów, jeszcze więcej obozów, jeszcze więcej propozycji współpracy. Ba, Flamengo (poprzedni klub Jorge Jesusa) inwestuje w Portugalii zacieśniając współpracę z CD Tondela, a w ich ślady mają zamiar pójść działacze Atletico Mineiro. Czyli Brazylijczycy stworzą sobie pomost do płynnego eksportu zawodników na swoich zasadach. Zawodników, którzy zyskają europejskie paszporty i będą jeszcze bardziej atrakcyjni na europejskim rynku.
Tak to współpraca portugalsko-brazylijska w zakresie futbolu osiąga dzisiaj poziom nieznany wcześniej w historii. A dzieje się to tu i teraz, zaś piszący te słowa fruwa nad ziemią unoszony satysfakcją, bo lansował tezę o portugalskich trenerach w Brazylii i zacieśnianiu współpracy odkąd pojawił się za mikrofonem sprawozdawcy meczowego. Zatem i sobie trochę tym tekstem humor poprawiłem, chociaż ciągle jeszcze mój udział w Copa Libertadores zamyka się na kilku meczach fazy grupowej i pucharowej oraz finale w 2013 roku, w Belo Horizonte.
Komentarze