Dołączy Kucharczyk
Rozmawiamy w dniu, w którym do mediów dostała się informacja, że Michał Kucharczyk będzie grał w Uzbekistanie. Czy klub pytał pana o tego zawodnika? I czy sam Michał Kucharczyk kontaktował się z panem przed podjęciem decyzji?
Wiedziałem o tym już kilka dni wcześniej. Cieszę się, że będzie drugi Polak w zespole. Zamieniłem kilka słów z trenerami odnośnie Michała, gdy obie strony były już w zasadzie po rozmowach. Wcześniej Michał dzwonił i rozmawialiśmy dłuższą chwilę. Pytał między innymi o warunki. Prawdopodobnie jutro już będzie w klubie i przejdzie testy medyczne, a jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, to podpisze kontrakt [rozmowa z Przemysławem Banaszakiem odbyła się 13 lipca, dzień przed oficjalnym potwierdzeniem transferu Michała Kucharczyka – red.].
Rozumiem, że w dobrym świetle przedstawił pan Pachtakor.
Jestem już tu od roku i mogę uczciwie pozytywnie przedstawić klub. Michał jest świadomy swojego wyboru. Tak naprawdę nie ma takich rzeczy, które mogłyby go zniechęcić. Może poza odległością od domu.u.
Złamana kość śródstopia
Pomówmy zatem o panu. Od marca nie pojawił się pan na boisku. Co jest tego przyczyną?
W październiku nabawiłem się kontuzji i wróciłem do Polski, by ją wyleczyć. Tak też się stało. W styczniu wróciłem do Uzbekistanu, zacząłem treningi. Przez 2 miesiące przygotowywaliśmy się do sezonu. Byliśmy w międzyczasie na czterotygodniowym obozie w Turcji. Wszystko przebiegało pozytywnie. Czułem, że jestem w dobrej dyspozycji. Potem zaczęła się liga. Niestety, znów poczułem ból w nodze. Po badaniach pokazało się, że ponownie mam złamaną piątą kość śródstopia. Konieczna była operacja. Wróciłem do Polski i w Koninie przeszedłem zabieg. Po trzymiesięcznej rekonwalescencji, od 7 lipca, jestem z powrotem w Uzbekistanie. Trenuję i przygotowuję się do rundy rewanżowej. 18 lipca gramy sparing z Kajratem Ałmaty, a 10 dni później gramy już ligę. Potem mecz pucharowy i Azjatycka Liga Mistrzów. Mam nadzieję, że już mi nic nie będzie dolegać.
Trener, jak rozumiem, dał panu do zrozumienia, że wciąż na pana liczy?
Tak, trener Maksim Szackich i cały sztab trenerski darzy mnie dużym zaufaniem. Gdy nabawiłem się kontuzji, w klubie wszyscy byli smutni, że nie będę mógł grać. Tym bardziej, że w sparingach i podczas okresu przygotowawczego w Turcji, gdzie graliśmy np. z Dynamem Kijów, czułem się dobrze. Również w poprzednim sezonie pozytywnie zaprezentowałem się na boisku. Dawałem więc argumenty, żeby na mnie stawiać. Zresztą już w swoim pierwszym meczu w Uzbekistanie, tydzień po przylocie do tego kraju, strzeliłem bramkę i miałem asystę. Przed kontuzją mój licznik zatrzymał się na 8 meczach w których strzeliłem 3 bramki i zanotowałem 3 asysty. Trener jest zadowolony, że znów będzie mógł korzystać z moich usług. Oczywiście wszystko teraz zależy od mojej dyspozycji, bo nikt mi miejsca w składzie nie da za darmo. Jestem teraz dobrej myśli.
Odnowienie kontuzji musiało być bardzo przykre. W sparingach w Turcji wpisał się pan między innymi dwukrotnie na listę strzelców w meczu ze Shkupi.
To prawda. Poza tym z kazachskim Aksu strzeliłem bramkę, a z Dynamem Kijów i Kajratem Ałmaty zanotowałem asystę. Bardzo dobrze czułem się na boisku. Byłem zgrany z kolegami.
Oferta z Ekstraklasy
Leczył pan kontuzję w Polsce. Nie przychodziła panu do głowy taka myśl, żeby poszukać tu klubu w Polsce i nie wracać do Uzbekistanu?
Pojawiały się takie myśli. Dostałem ofertę z klubu Ekstraklasy i rozmawialiśmy wstępnie o współpracy. Miałem jednak jasny sygnał od trenera Pachtakoru, że mnie potrzebuje w kontekście rundy rewanżowej i zbliżającej się kolejnej edycji Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Warto spojrzeć na to, że gdy leczyłem kontuzję, klub mnie wspierał i nie było tematu rozwiązania umowy. Kontrakt obowiązuje do końca grudnia.
Domyślam się, że jeszcze rozmowy na temat przedłużenia umowy albo zakończenia współpracy z Pachtakorem po wygaśnięciu kontraktu nie było?
Za wcześnie na takie rozmowy. Póki co spokojnie chce wrócić do gry. Nie wiem, jaka będzie przyszłość. Wszystko zależy od tych najbliższych kilku miesięcy.
Pod okiem legendy
Zapytam o Pachtakor. Jak wygląda organizacja tego klubu?
Klub jest bardzo poukładany. Trener Maksim Szackich stara się wprowadzić europejskie standardy, które poznał jako piłkarz i jako trener. Trenując w Pachaktorze, nie czuć tego, że jest się w Uzbekistanie. Całkowity profesjonalizm. Mamy bazę treningową poza miastem. Na miejscu do dyspozycji są 3 boiska treningowe z naturalną nawierzchnią, regularnie nawadniane. Murawa w tym momencie jest w bardzo dobrym stanie. Do dyspozycji mamy pokoje dwuosobowe, w których możemy odpocząć między treningami. Strefa odnowy biologicznej przeszła remont. Jest basen, dwie sauny.. Wcześniej jeździliśmy do jednego z hoteli, by przejść odnowę biologiczną. Teraz wszystko mamy na miejscu. Jeśli chodzi o sam trening, również jest na wysokim poziomie. Są zawodnicy potrafiący grać w piłkę na dobrym poziomie.
Wasz trener, Maksim Szackich, to postać numer 1 w uzbeckiej piłce.
Treningi spełniają moje oczekiwania. Te jednostki nie odbiegają od tych, które mamy w Polsce. Nie mam się do czego przyczepić. Trenowaliśmy co prawda ciężko podczas okresu przygotowawczego w Turcji, ale mi to sprzyjało. Z trenerem da się porozmawiać, zawsze udziela wskazówek, dba o indywidualny kontakt z zawodnikami. Może niektórzy myślą, że jest przepaść między treningami w Polsce a w Uzbekistanie, ale tak nie jest.
“Zupełnie inna liga”
Jak wygląda pana komunikacja z kolegami, sztabem szkoleniowym? W jednym z wywiadów wspomniał pan, że posługuje się pan angielskim, ale trzeba się też uczyć rosyjskiego, bo jest on używany w klubie.
Nadal używam angielskiego, ale pracuje nad rosyjskim. Moje umiejętności w tym zakresie są coraz wyższe. Potrafię się dogadać po rosyjsku. Rozumiem wskazówki i analizy trenera. Nie muszę nawet już dopytywać.
W klubie jest, oprócz pana, 2 obcokrajowców: Serb i Gruzin. To z nimi w drużynie pan się trzyma?
Ponadto, jest jeden chłopak z obywatelstwem ukraińskim, rosyjskim i uzbeckim. Dużo czasu spędzamy razem. Przyjechał do nas zawodnik z Niemiec. Jednocześnie nie zamykam się na kontakty z Uzbekami. Oni jednak mają nieco inny styl życia. Dużo czasu zajmuje im modlitwa.
Czytaj więcej: Łukasz Janoszka dla Goal.pl: to było krzywdzące spojrzenie
Tym wspomnianym przeze mnie Serbem jest Dragan Ceran. Patrząc na jego statystyki, można rzec, że to niekwestionowana gwiazda uzbeckiej ligi.
Zdecydowanie tak. To zawodnik, który każdego roku zdobywa koronę króla strzelców. Świetny zawodnik, ale i bardzo sympatyczny człowiek. Zaoferował mi pomoc już od pierwszego dnia mojego pobytu w Uzbekistanie.
A jak pan ocenia siłę ligi? Powiedzmy w porównaniu do Ekstraklasy.
Nie umiem porównać siły ligi uzbeckiej do siły Ekstraklasy. Jest to bowiem zupełnie inna liga. Tutaj staramy się grać piłką. Ciężko mi też ocenić, ponieważ w Polsce grałem w Górniku Łęczna, czyli klubie, który walczył o utrzymanie. Z kolei Pachtakor prowadzi grę i dominuje w każdym meczu. Myślę, że nasz zespół poradziłby sobie w Ekstraklasie. Można chociażby spojrzeć na sparingi. Oczywiście to tylko mecze kontrolne, ale np. Radomiak przegrał takie spotkanie z Neftchi Fergana.
40 stopni Celsjusza
Jak się panu żyje w Uzbekistanie?
Pierwsze miesiące musiałem poświęcić na aklimatyzację, ale powoli przywykłem do Uzbekistanu. Tak naprawdę nie skupiam się na tym, żeby dużo czerpać z tego miasta. Jakiś czas temu odwiedziły mnie tutaj moja mama oraz moja dziewczyna i wtedy pozwiedzaliśmy. Tak na co dzień raczej spędzam czas albo na treningu albo w mieszkaniu. Czasami z kolegami z zespołu wyjedziemy na kawę lub na obiad do restauracji. Jeśli idę gdzieś do restauracji, to wybieram takie, które nie są daleko od mojego mieszkania. Jestem tu sam i najzwyczajniej czasami nie chce mi się wychodzić. Tym bardziej, że teraz temperatury przekraczają 40 stopni Celsjusza. Dobrze, że mam klimatyzację, bo bez niej byłoby ciężko. Da się odczuć różnice między Uzbekistanem a Europą. To inny świat, inny ruch uliczny, inne powietrze. Jednak nie żałuję, że zdecydowałem się na wyjazd. Głównym problemem jest odległość i tęsknota za bliskimi. Sama podróż do Polski trwa 11 godzin… Pewnie łatwiej mi będzie, gdy Michał Kucharczyk już tu przyjedzie.
Co poleciłby Pan komuś, kto chciałby pozwiedzać nieco Uzbekistan?
Sam Taszkient jest urokliwy. Jest tu bardzo dużo meczetów. Mają zdobienia robiące duże wrażenie. Ciekawe miejsce to tzw. Magic City, czyli pałacyk otoczony wodą i parkiem. Poleciłbym również Chorsu Bazaar, na którym dosłownie można kupić wszystko. Poza tym mamy tu dużo parków. A co ciekawe, w Taszkiencie był rozgrywany finał popularnego w Polsce show Azja Express. Innych części kraju nie miałem okazji zwiedzać, ale wiem, że jest w górach ciekawy ośrodek turystyczny. Znana jest także Samarkanda, w której byłem, ale tylko przy okazji meczu.
Wspomniał pan o upałach, ale przecież w Uzbekistanie zimy bywają bardzo ostre.
Podczas ostatniej zimy temperatury spadały do -30 stopni Celsjusza. Ale ludzie z klubu byli bardzo zdziwieni, że jest tak zimno. Mówili, że nie było tam takiej aury od 60 lat. My jednak w tym czasie byliśmy na obozie w Turcji. Gdy wróciliśmy, to już na termometrach było -5. Z kolei lato jest tutaj bardzo gorące. Trenujemy o 19, kiedy słońce już zachodzi. Jest nadal gorąco, ale już nieco inaczej się to odczuwa. Chociaż ostatnio mieliśmy jeszcze wcześniej jeden trening, np. w siłowni. Wychodziliśmy na 16 minut pobiegać. Była godzina 13. Dało się to we znaki.
Szansa na grę przeciw Benzemie albo CR7
Jak w Uzbekistanie kibice odnoszą się do piłkarzy? Czy np. gdy idzie pan do sklepu albo do restauracje, fani proszą o fotki?
Osobiście nie spotkałem się z taką sytuacją w restauracji. Bardziej w okolicach stadionu, po meczu czy też przed. Faktem jest, że na nasze mecze nie przychodzi zbyt dużo ludzi. Czasami bywa tak, że na naszym stadionie większość stanowią fani gości. Pytałem naszego kapitana, dlaczego naszych kibiców jest tak mało. Odpowiedział mi, że tak po prostu jest. Jednak gdy jeździmy na spotkania z Navbahorem czy Neftchi, to na trybunach jest po 15 tysięcy ludzi. Liczę na to, że nasze mecze w Azjatyckiej Ligi Mistrzów przyciągną dużo fanów.
Skoro mowa o Azjatyckiej Lidze Mistrzów, to zapytam, czy ma pan jakieś życzenia odnośnie losowania. Możecie trafić na wiele ciekawych zespołów.
Myślę, że trafimy na jakiś zespół z Arabii Saudyjskiej. Tym bardziej, że w fazie grupowej Azjatyckiej Ligi Mistrzów jest podział na wschód i zachód. A Uzbekistan, tak jak Arabia, leży na zachodzie kontynentu. Z drugiej strony nie mam jakiegoś wybranego zespołu, z którym chciałbym się zmierzyć. Uważam, że to po prostu może być fajna przygoda.
Możecie zagrać z Al-Ittihad z Benzemą w składzie czy na Al-Hilal, w którym zagra Sergej Milinković-Savić.
Także z klubem Cristiano Ronaldo Al-Nassr, jeśli przejdą kwalifikacje. Na pewno starcie z którąś z tych ekip byłoby niesamowitym doświadczeniem.
Jestem ciekaw, czy ktoś kontaktował się z Panem odnośnie opinii na temat jakiegoś gracza uzbeckiego w kontekście ewentualnego transferu do Polski? Nasze klubu rzadko spoglądają w tym kierunku. Co prawda był nie tak dawno Yasur Yakshibaev, ale w Legii występował bardzo krótko.
To prawda, że polskie kluby raczej nie robią tu researchu. Druga sprawa, że Uzbekowie raczej spoglądają na inne ligi azjatyckie, np. saudyjską czy katarską. Interesują się też turecką. Celują zazwyczaj w kraje islamskie, co oczywiście ma związek z ich wiarą. A wracając do pytania: jeden z polskich klubów poprosił mnie o opinię na temat piłkarza klubu Nasaf. Pamiętam, że to zapytanie wypłynęło, gdy akurat mieliśmy grać przeciwko Nasafowi. I ten zawodnik zagrał rzeczywiście dobry mecz. Przekazałem swoje spostrzeżenia i na tym się skończyło.
To na zakończenie zapytam: czego panu życzyć? Podejrzewam, że odpowie pan: „zdrowia”.
Zdecydowanie tak. Zdrowie jest mi teraz bardzo potrzebne.
Komentarze