- Maik Nawrocki kosztował Celtic 5 milionów euro, ale jest tylko rezerwowym
- Polak otrzymał niespodziewanie szansę na grę w sobotnich derbach Glasgow
- Nawrocki spisał się naprawdę solidnie i mógł dać do myślenia menedżerowi
- Jeśli Polak nie wywalczy sobie miejsca w składzie do maja, prawdopodobnie odejdzie z klubu
Kontuzja, która wszystko zepsuła
Jadąc pociągiem do Glasgow w żadnym wypadku nie spodziewałem się, że na boisku zobaczę polskiego defensora. Jeszcze dwa dni przed pierwszym gwizdkiem sędziego szanse Maika Nawrockiego na występ były bliskie zera. Najpierw, w piątek rano, kontuzji nabawił się kluczowy defensor The Bhoys, Cameron Carter-Vickers. Menedżer Brendan Rodgers nie planował jednak zastępować go byłym piłkarzem Legii. Do składu wskoczył zamiast tego Stephen Welsh. Nie minęło 35 minut meczu, a i on doznał urazu. Dopiero to stworzyło szansę, by na murawie pojawił się Nawrocki.
Wróćmy na chwilę do początku sezonu. Wówczas wszystkie strony wyobrażały sobie tę współpracę nieco inaczej. Celtic nie zwykł wykładać przecież 5 mln euro za zawodnika, który siedziałby na ławce. Myśląc o Nawrockim wszyscy wspominali innego dawnego Legionistę – Josipa Juranovicia. Ten po transferze do Glasgow został jedną z gwiazd zespołu i ku rozgoryczeniu fanów odszedł po niespełna dwóch lat do niemieckiej Bundesligi. Zakładam, że Nawrocki nie miał nic przeciwko, by pójść w jego ślady. Celtic miał być jedynie przystankiem, prawdziwym oknem wystawowym na świat. Ważni gracze The Bhoys często przyciągają uwagę choćby klubów angielskiej Premier League. Tymczasem, po blisko sześciu miesiącach od transferu, Nawrocki siedzi tylko na ławce. W hierarchii stoperów w klubie jest numerem 5.
Można jedynie gdybać czy życie w Szkocji nie potoczyłoby się inaczej, gdyby zaledwie miesiąc po transferze Polak nie nabawił się urazu. Wszystko zapowiadało się dobrze, bo już kilka dni po podpisaniu kontraktu Maik otrzymał szansę gry od pierwszej minuty. Fajerwerków nie było, ale wszyscy mówili, że spisał się solidnie. Następnie, w przeciągu trzech tygodni, Nawrocki zagrał jeszcze dwukrotnie. Niestety wtedy gruchnęła informacja, że Polak wypada z gry na osiem tygodni.
W międzyczasie Rodgers ogłosił, że nie zgłosi Nawrockiego do kadry na Ligę Mistrzów (mimo że w teorii Maik mógłby wrócić na czwartą kolejkę fazy grupowej). Mijał październik, potem listopad i wielu kibiców zaczęło zadawać sobie to samo pytanie. Gdzie jest Nawrocki? Zauważono, że wrócił do treningów z pierwszym zespołem, ale brakowało go w składzie mecze w lidze – nawet z niżej notowanymi rywalami.
Gdyby cofnął się czas, transferu Nawrockiego by nie było
Co ciekawe, w podobnej sytuacji do Nawrockiego jest inny stoper – Gustaf Lagerbielke. 23-latka uznano najlepszym defensorem ligi szwedzkiej poprzedniego sezonu, ale w Glasgow przesiaduje tylko na ławce.
– Rozumiem, że Maik i Gustaf wyobrażali sobie to nieco inaczej. Na nieszczęście dla nich, Liam Scales jest rewelacją tego sezonu – przyznał w jednym z wywiadów menedżer Rodgers. To właśnie 25-letni Irlandczyk, który jeszcze siedem miesięcy temu grał na wypożyczeniu w Aberdeen, zupełnie niespodziewanie został podstawowym zawodnikiem Celticu. Scales w zaledwie rok wykonał progres, którego nikt się po nim nie spodziewał. Prawda jest niestety taka, że gdyby działacze szkockiego klubu przewidzieli tę sytuację, zapewne nie wydawaliby 5 milionów euro na Nawrockiego.
Były menedżer Liverpoolu przyzwyczaił już do tego, że nie lubi rotować składem – zwłaszcza w formacji defensywnej. Dlatego nawet, gdy Lagerbielkie po wejściu z ławki strzelił zwycięskiego gola w meczu Ligi Mistrzów z Feyenoordem, niczego to nie zmieniło. W kolejnych spotkaniach nadal był rezerwowym. Czy możemy mieć zatem nadzieję, że inaczej będzie po derbowym, jakże udanym, występie Nawrockiego?
Czy występ w derbach coś zmieni?
Trzeba przyznać, że wchodząc na boisko w 35. minucie derbów z Rangers Nawrocki został wrzucony na głęboką wodę. Gracz bez ogrania meczowego miał przed sobą godzinę gry w jednym z najważniejszych meczów całego sezonu. Gdyby Celtic przegrał, walka o tytuł mogłaby odjechać mu na dobre. Po Nawrockim nie widać było jednak tremy czy braków wydolnościowych. W pamięci utkwiła mi zwłaszcza sytuacja z drugiej połowy, gdy po prostopadłym podaniu do piłki ruszył napastnik Rangers. Nawrocki wrzucił wtedy piąty bieg, nie stracił kontaktu z rywalem i zdecydował się na ryzykowny wślizg, którym wybił piłkę poza boisko. Jeden z kibiców, siedzący tuż przede mną na trybunach, wstał z wrażenia i zaczął bić brawo. Z uznaniem głową kiwało też wielu innym fanów.
Nawrockiego łatwo było zidentyfikować na boisku, bo po dwóch wślizgał jego strój był umorusany błotem. Trzeba przyznać, że Polak pracował za trzech i walczył w każdej akcji niczym lew. Zdawał sobie pewnie sprawę, że jeśli ma jeszcze coś zdziałać w Glasgow, to musi pokazać się z dobrej strony właśnie w tym spotkaniu. Statystyki meczowe potwierdzają, że może być z siebie zadowolony. 4 na 5 wygranych pojedynków, dwa odbiory, 32 na 38 celnych podań, 3 zablokowane strzały.
Jedyną rysą na udanym występie jest fakt, że to Nawrocki sprokurował rzut wolny, po którym rywale strzelili jedynego tego dnia gola. Kibice i komentatorzy nie przywiązywali jednak do tego większej uwagi. Po meczu przeglądałem Twittera (X) i fora fanowskie z Glasgow. Niemal wszyscy wypowiadali się o Nawrockim w samych superlatywach. Wielu pytało: dlaczego Rodgers czekał z daniem mu szansy tak długo?
O Polaka na pomeczowej konferencji zapytał też jeden z dziennikarzy:
Brendan, czy Maik Nawrocki dał ci do myślenia?
– To nie do końca tak, bo wiem przecież, kogo mam w kadrze. Trochę pechowo złożyło się, że Maik nie dostał swojej szansy na grę wcześniej. W głównej mierze chodziło o zdrowie. Wrócił do treningów po kontuzji, a potem znów odczuwał lekki dyskomfort i nie mógł grać. Ale to, że tym razem pojawił się na boisku pokazuje, że nadal pokładam w nim duże nadzieje. Nie mógł dostać swojej szansy w Lidze Mistrzów, więc dobrze się stało, że tym razem wszedł na boisko. Podobała mi się jego agresja w grze i podania. Będzie dla nas ważny w drugiej połowie sezonu – zadeklarował Rodgers.
Nawrocki niczym Brożek i Klimala
Złą wiadomością dla Nawrockiego jest jednak to, że Celtic zaczyna za kilka dni 3-tygodniową przerwę zimową. Gdy pod koniec stycznia drużyna wróci do gry, wszyscy defensorzy będą już raczej zdrowi. A dobre wrażenie, jakie Nawrocki zrobił w derbach, może odejść w zapomnienie.
Hierarchia defensorów Celticu wyglądała dotychczas następująco: Carter-Vickers, Scales, Welsh, Lagerbielke, Nawrocki. Swoim derbowym występem Polak mógł dać menedżerowi do myślenia, ale nie łudziłbym się, że nagle wskoczy do wyjściowego składu. Duet Carter-Vickers – Scales cieszy się zbyt dużym zaufaniem Rodgersa. Solidny od początku sezonu Scales nie zrobił zresztą nic złego, by jego pozycja mogłaby zostać nagle podważona.
Co ma zrobić zatem Nawrocki? Pozostaje mu dawać z siebie wszystko na każdym treningu i wykorzystać kolejną szansę, jeżeli takową dostanie. Czas w Celticu płynie niestety nieubłaganie i zawodnicy, którzy przez rok nie przebijają się do wyjściowego składu, trafiają zwykle na listę transferową. Nawrocki wydaje się być zresztą zbyt ambitnym zawodnikiem, by godzić się na taką rolę. Jeśli jego sytuacja do maja nie ulegnie zmianie, sam zapewne poprosi swojego agenta, by ten zaczął rozglądać się za innym klubem.
Inna sprawa, że od czasów Artura Boruca i Łukasza Załuski, Celtic nie jest zbyt szczęśliwym miejscem dla polskich zawodników. Paweł Brożek, który trafił tam na wypożyczenie w 2012 roku, rozegrał zaledwie trzy mecze. Furory w Glasgow nie zrobił też Patryk Klimala. Dawny gracz Jagiellonii trafił tam w 2021 roku. W 19 meczach strzelił 3 gole i podobnie jak Nawrocki przesiadywał głównie na ławce rezerwowych. Odżył dopiero po przenosinach do Stanów Zjednoczonych. Gdybym musiał postawić duże pieniądze, typowałbym, że podobnie będzie z Nawrockim i los uśmiechnie się do niego dopiero w innym zespole.
Z Glasgow dla goal.pl Michał Wachowski
Komentarze