Środowe zmagania na Mistrzostwach Europy 2020 rozpoczął pojedynek Finlandii z Rosją w grupie B. Drużyna ze Skandynawii niesiona poprzednim zwycięstwem musiała zmierzyć się z podrażnionymi piłkarzami Czerczesowa. Ostatecznie Rosjanie dopełnili formalności, zgarniając cenny komplet punktów, dzięki pięknej bramce Miranczuka 1:0 (1:0).
Finowie objęli prowadzenie, a po chwili..
Wysoka porażka Rosjan odniesiona w starciu z Belgią (0:3) w 1. kolejce fazy grupowej Euro 2020, na pewno pozostawiła duże rozczarowanie wewnątrz szatni zarządzanej przez Stanisława Czerczesowa.
W konsekwencji Sborna z wielkim impetem ruszyła na Finlandię już w pierwszych momentach spotkania na stadionie Kriestowskijm. Nieoczekiwanie zaledwie po czterech minutach prowadzenie objęli Finowie. Zespół ze Skandynawii wykorzystał prosty błąd przeciwnika w defensywie, przez co piłka padła łupem Jukki Raitali, który bez większego namysłu zagrał centrę w pole karne. W powietrzu do futbolówki najwyżej wyskoczył Joel Pohjanpalo, kierując ją głową w lewy dolny róg bramki.
Radość gości nie trwała jednak długo, ponieważ do akcji wkroczył VAR i okazało się, że strzelec gola był na minimalnym spalonym.
Twardy mecz do przerwy
Ten moment dość dobrze wypłynął na ekipę Finlandii, która dalej dzielnie walczyła o każdy wolny skrawek murawy, natomiast Pukki z Pohjanpalo w ataku próbowali oddawać strzały niemal z każdej pozycji.
Tymczasem Rosjanie momentami rozluźniali szyki defensywne, co narażało ich na niebezpieczeństwo. Z kolei Finowie, mając kilka dogodnych sytuacji, nadal nie potrafili wykorzystać swojej przewagi jak należy, więc wciąż utrzymywał się remis.
Dodajmy, że w 23. minucie doszło do groźnie wyglądającego upadku pod bramką Hradeckiego. W pewnym momencie, Mario Fernandes walcząc o piłkę w powietrzu, stracił kontrolę nad swoim ciałem i z wielkim impetem runął plecami na murawę. Zachowanie obrońcy od razu zwiastowało coś nie dobrego. Zawodnika ułożono w odpowiedniej pozycji, tak aby nie naruszyć jego kręgosłupa, a po krótkiej interwencji służb medycznych opuścił stadion na noszach oraz w kołnierzu ortopedycznym.
Był to prawdziwy mecz walki, ponieważ jedni i druzy prowadzili wyrównaną grę, a przy okazji nie bali się trzeszczących kości.
Niespodziewany gol do szatni
Gdy wydawało się, że do przerwy obie defensywy nie pozwolą na zmianę rezultatu, nagle na listę strzelców wpisał się Aleksiej Miranczuk. Pomocnik Atalanty Bergamo otrzymał dobre zagranie od Dziuby, prostym zwodem minął dwóch rywali i po przekroczeniu pola karnego oddał strzał, po którym piłka wleciała do siatki pod samą poprzeczką. Hradecki nie miał szans przy tak precyzyjnym strzale i do szatni w lepszych humorach zeszli Rosjanie.
Bez bramek w drugiej połowie
Druga odsłona również dostarczyła nam wielu emocji. Zaraz po wznowieniu gry jedni i drudzy, co chwilę próbowali sowich sił z dystansu i zdecydowanie lepiej czuli się w ofensywie.
Tylko słaba skuteczność uniemożliwiła zmienię rezultatu, a szans na bramki było na prawdę sporo. W 72. minucie Lukas Hradecky uratował Puchaczy znakomitą interwencją przy technicznym strzale Kuzajewa. Później obie ekipy były już zbyt zmęczone, żeby w samej końcówce odmienić losy widowiska.
Rosjanie pilnowali się, aby nie popełnić prostych błędów, które kosztowałyby utratę tak cennych punktów w walce o wyjście z grupy B. Ostatecznie Sborna utrzymała jednobramkową przewagę do ostatnich sekund meczu, tym samym zgarnęła pełną pulę i teraz skupia wszystkie siły na starciu z Danią.
Komentarze