Jest coraz mniej powodów, bym lubił konferencje prasowe. Show i treść często dyskusyjne, a można wpaść pod niezły walec, gdy zada się głupie pytanie. Z jednej strony zasłużenie, z drugiej siejące się w sieci wycinki – mam tu pewność – wpływają na odbiór wszystkich dziennikarzy.
EuroDziennik to codzienny cykl tekstów z miejsca zdarzeń podczas mistrzostw Europy i przygotowań do nich. Zdjęcia, boki, podróże, stadiony. Nie zawsze o piłce, ale z piłką w tle. Codziennie rano.
Nie zawsze jest tak, jak się wam wydaje. Nie każde głupie pytanie jest dowodem na niską inteligencję zadającego. Przypominam sobie tu swoją rozmowę z dość znanym dziennikarzem dużej telewizji na innym zgrupowaniu przed wielkim turniejem, który wściekał się, że „góra” kazała mu zadać pytanie, które mogło wrzucić go do tego wora z napisem „głupi”. Negocjował, ale nic z tego – pytanie ma paść, bo widzowie programu śniadaniowego potrzebują tej odpowiedzi. W tym miejscu włączy się grupa mówiąca: hola, odrobina asertywności, przecież mógł się postawić. Może i mógł, ale nie każdy ma tyle siły. A to bynajmniej nie świadczy o tym, że jest głupi.
- Czytaj także: EuroDziennik #1. Od ukraińskiej drogówki, przez brazylijską dżunglę, aż do Petersburga i Sewilli
Dlatego nie mam problemu, jak przed Euro 2020 pada pytanie dziennikarza radiowego – z wiadomych przyczyn zaznaczającego, że to coś interesującego słuchaczy – o to, kto mieszka w pokoju zajmowanym kiedyś przez Cristiano Ronaldo. Przecież to temat skrojony pod te wszystkie poranne audycje budowane na mało poważnych anegdotach. Mam wrażenie, że nie dopuszczamy myśli, że poza naszą piłkarską bańką też jest świat, w dodatku dużo większy. Albo szydera z gościa jednych pytającego o Golców, a innych o ulubione zespoły. Nie wiem tego, ale spodziewam się, że robi lifestylowy materiał o muzycznych gustach kadrowiczów. Skąd ma wziąć przebitki z wypowiedziami piłkarzy, jeśli nie z konferencji?
Ale dobra, żeby nie było, że gram bezpieczną taktyką defensywną. Pytanie o to, jak wyglądało przecięcie wstęgi, nie broni się na żadnej płaszczyźnie.
Kuba Kwiatkowski, czyli rzecznik PZPN-u, powiedział mi później, że piłkarze po konferencjach miewają niezły ubaw. Kiedyś inny facet, bodajże przed Euro 2012, zadał pytanie, czy piłki są odpowiednio napompowane.
Mamy naprawdę świetną pracę. Jeździmy po świecie, płacą nam za oglądanie meczów i możliwość zamienienia słowa z piłkarzami z najlepszych lig, a tu nagle „bum”, taka wystawka do pustej bramki dla łowców głów z Twittera. Choć jest jeszcze jeden gatunek pytań, których nie znoszę – o nic. Niby na temat, wykraczające daleko poza telewizję śniadaniową, ale bez cokolwiek wnoszących odpowiedzi. Czy Robert Lewandowski zasłużył na tytuł najlepszego piłkarza świata? Ktoś spodziewa się zaprzeczenia i polemiki? Lub: czy dobrze gra ci się obok tego piłkarza?
Nie, kurczę, źle.
Mam bardzo duży dystans do własnych umiejętności, ale zależy mi, by pytając, dostać albo w miarę – wiadomo jak to z konferencjami jest – interesującą odpowiedź, albo wypowiedź do tekstu, nad którym pracuję. Mogę się tylko cieszyć, że nie piszę o tym, co lubią włączyć na Netflixie.
***
Konferencje prasowe to i tak pikuś. Nie zna życia ten, kto nie pracował w mixzonie na Stadionie Narodowym. Przebicie się z dyktafonem do piłkarza wymaga umiejętności strategiczno-zręcznościowych, a i tak najczęściej kończy się na podłożeniu dyktafonu z trzeciego rzędu ustawionych dziennikarzy. Tak mi się przypomniało widząc w sobotę ten obrazek na popołudniowym treningu kadry.
Komentarze