Burzliwe dzieciństwo Kevina De Bruyne. Odrzucony przez rodzinę

Kevin De Bruyne
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Kevin De Bruyne

Z powodu kontuzji doznanej podczas finału Ligi Mistrzów występ Kevina De Bruyne na Euro 2020 jest zagrożony. Można odnieść wrażenie, że belgijski piłkarz od dzieciństwa ma pod górkę. Jako dziecko miał duże problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami. Odrzucili go nie tylko koledzy, ale i rodzina zastępcza. – Cierpiałem i byłem wściekły. To mnie zmotywowało do jeszcze cięższej pracy – wspominał sam De Bruyne.

  • Kevin De Bruyne nie miał łatwego dzieciństwa. Był małomówny i trudno było mu nawiązywać kontakty z innymi.
  • Odrzuciła go nawet rodzina zastępcza. Nastoletni Kevin skupił się z tego powodu tylko i wyłącznie na piłce.
  • Piłkarz wyznał, że grając w Chelsea odrzucił go Jose Mourinho. Odbyli bolesną rozmowę z gabinecie menedżera.

15-letni Kevin stał na podwórku i ze skupieniem kopał piłkę. Nie miał kolegi, do którego mógłby podawać. Po prostu uderzał o ścianę, bezbłędnie przyjmował futbolówkę i kopał ją ponownie. To go uspokajało. Koncentrował się tylko i wyłącznie na piłce i świat poza nią mógł dla niego nie istnieć. To pozwalało oderwać się mu od problemów. Inaczej by go przytłoczyły.

Jego matka siedziała w mieszkaniu piętro wyżej i płakała. Gdy pół godziny wcześniej Kevin zapytał ją, co się stało, miał obawy, że ktoś umarł. Okazało się jednak, że chodziło o niego. – Dzwoniła twoja rodzina zastępcza. Powiedzieli, że nie chcą, byś do nich wracał – wyjaśniła mu mama. Kevin zrobił zaskoczoną minę. – Jak to – zapytał. – Mówili mi, że było w porządku – dodał. – Nie, nie było. Powiedzieli mi, że nie chcą cię z powrotem z powodu tego, jaki jesteś. Mówili, że jesteś zbyt cichy i nie ma z tobą kontaktu. Że jesteś trudny – wyjaśniła Kevinowi mama.

Uważali go za dziwaka

15-latek, słysząc te słowa, zacisnąć mocno pięści. Nie pierwszy raz czuł się odrzucony. Zwykle robili to rówieśnicy. Teraz porzucili go nawet dorośli, których zaczął traktować jak przybraną rodzinę. – Mogłem siedzieć i płakać, ale po kilku godzinach samotnego kopania piłki postanowiłem wziąć się w garść. Nic w życiu nie zmotywowało mnie tak, jak tamto zdarzenie. Trenowałem ciężej niż kiedykolwiek, by na boisku pokazać, że coś znaczę. By udowodnić, że nie jestem śmieciem, który można ot tak wyrzucić z domu – wspominał De Bruyne.

Mama Kevina mieszkała w mieścinie Drongen nieopodal Gandawy. Rodziców nie było stać, by wraz z synem przenieść się na stałe do położonego 150 kilometrów dalej Genku. Stąd też decyzja o tym, by Kevin żył z rodziną zastępczą. Po tym, jak okazało się, że po letniej przerwie nie chcą go z powrotem, młody chłopak musiał zatrzymać się w bursie dla uczniów. Życie samotnego De Bruyne kręciło się wokół piłki. Był wtedy w drugiej drużynie Genku.

Postawiłem przed sobą jasny cel. W ciągu dwóch miesięcy chcę się przebić do pierwszego zespołu. W pierwszym meczu usiadłem na ławce, a gdy wszedłem na murawę, rozpierała mnie energia. Strzeliłem w ciągu 45 minut pięć goli – przyznał. Kevin robił ogromne postępy i trenerzy nie przestawali go chwalić. Z czasem zaczęły poprawiać się nawet jego relacje z rówieśnikami. – Tego roku powodziło mi się zarówno w szkole, jak i na boisku. Więcej z nikim się nie biłem – powiedział.

Po jednym z treningów podeszła do niego kobieta z rodziny zastępczej. Tłumaczyła, że doszło do nieporozumienia i że Kevin może odwiedzać ich w czasie weekendów. – Może powinienem uznać to za coś zabawnego, ale mi do śmiechu naprawdę nie było. Powiedziałem stanowcze nie. Wyrzucili mnie ze swojego domu jak niepotrzebną rzecz, a teraz nagle chcieli, bym powrócił? – pytał De Bruyne.

Odrzucony przez Jose Mourinho

Belg szybko przebił się do pierwszego składu. Dobre występy zaowocowały tym, że w 2012 roku pozyskała go sama Chelsea. Tam spotkało go rozczarowanie w osobie Jose Mourinho. – Prawda jest taka, że będąc w tym klubie rozmawiałem z nim może dwukrotnie – wyjaśnił. Portugalczyk wysłał go na wypożyczenie do Niemiec. Tam w barwach Wolfsburga w 33 meczach Bundesligi zdobył 10 goli.

Później, po powrocie do Chelsea, wielu szans na grę jednak nie otrzymywał. – Pewnego dnia Mourinho zaprosił mnie do swojego biura. Był to dopiero drugi raz, gdy rozmawiał ze mną osobiście. Rozłożył przede mną jakieś papiery i zaczął wyliczać: jedna asysta, zero goli, dziesięć kontuzji – wyliczał.

Minęła minuta nim zrozumiałem, o co chodzi. Mourinho zaczął przytaczać statystyki moich kolegów z drużyny, jak Williana, Oscara, Maty czy Schurrle. Nastała cisza. Przerwałem ją mówiąc, że rozegrałem przecież z trzy mecze, podczas gdy wymienieni gracze mieli ich po 15. Ta rozmowa była tak dziwna… Ostatecznie powiedziałem zupełnie szczerzę, że nie czuję się w tym klubie chciany. Pragnąłem grać w piłkę i oznajmiłem Mourinho, że wolałbym, aby mnie sprzedał – powiedział.

Jeszcze w tym samym miesiącu De Bruyne przeniósł się na stałe do Wolfsburga. Chelsea dostała za niego 18 milionów funtów. W 51 meczach zdobył 13 goli. W 2015 roku mając 23 lata wrócił do Anglii, dołączając za 55 mln funtów do Manchesteru City.

Płacze tylko z powodu futbolu

Lata mijają, a Kevin De Bruyne pozostaje jednym z czołowych piłkarzy na Etihad Stadium. Nieraz ucierał nosa samemu Mourinho, pokonując go, gdy ten prowadził Manchester United i Tottenham. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniły. Poza boiskiem jest nadal cichym chłopakiem. W angielskich mediach dorobił się łatki zamkniętego w sobie..

Wśród piłkarzy nie mam zbyt wielu kolegów. Otwarcie się na drugą osobę to coś, co przychodzi mi z trudem. Można powiedzieć, że w drużynie zbliżyłem się do Raheema Sterlinga. Może dlatego, że mój i jego syn urodzili się w podobnym czasie – wyjaśnił swego czasu De Bruyne. Być może połączyło ich też to, że niesprawiedliwie oceniają ich media. – O Raheemie można przeczytać, że ma trudny charakter i jest arogantem. Ja poznałem go jednak od innej strony. To jeden ze skromniejszych i najżyczliwszych gości, jakich mam wokół siebie – zapewnił Kevin.

Karierę De Bruyne prześladują kontuzje. Kolejnej z nich nabawił się podczas finału Ligi Mistrzów z londyńską Chelsea. Załamany opuszczał w czasie drugiej połowy boisko. Zagryzał ze złości zęby, bo nie był w stanie pomóc swojej drużynie w odwróceniu losów spotkania.

Największym oparciem dla De Bruyne jest jego żona, Michele Lacroix, którą poślubił w 2017 roku. Ma z nią dwóch synów – Masona Miliana i Romea De Bruyne. – Wiem, że moja kariera jest naznaczona kontuzjami. Trudy rehabilitacji i mecze, które tracę sprawią, że nie jest to łatwe pod względem psychicznym. Gdy uszkodziłem więzadła w 2019 roku, po prostu się rozpłakałem – wyznał. Dla żony, która znała go od siedmiu lat był to szok. – Nie płakałeś na naszym ślubie, przy narodzinach dzieci, ani na pogrzebie. Ale rozpłakałeś się teraz z powodu kontuzji? – pytała. To tylko potwierdza, jak ważne miejsce w życiu De Bruyne zajmuje gra w piłkę. – Na zewnątrz mogę być jak skała. Mało się też odzywam. Ale spróbujcie odebrać mi futbol. Z tym nie umiałbym sobie poradzić – zaznaczył.

Teraz przed de Bruyne kolejne wyzwanie, jakim jest walka z czasem, by zagrać z reprezentacją Belgii na Euro 2020. Doznał bowiem złamania nosa i uszkodzenia oczodołu. Media donoszą, że w przypadku takich urazów potrzebne są co najmniej trzy tygodnie przerwy. Tymczasem Belgia rozpocznie mistrzostwa Europy 12 czerwca od meczu z Danią. Występ 29-latka w fazie grupowej stanął pod znakiem zapytania.

Czytaj także: Pech Kevina De Bruyne w finale Ligi Mistrzów

Komentarze

Comments 3 comments

“Mama Kevina mieszkała w mieścinie Drongen nieopodal Gandawy. Rodziców nie było stać, by wraz z synem przenieść się na stałe do położonego 150 kilometrów dalej Genku. Stąd też decyzja o tym, by Kevin żył z rodziną zastępczą”
Czytałem, że to klub opłacał ‘rodziną zastępczą’
Czy ja dobrze rozumiem? Klubu nie było stać na przeniesienie matki razem z synem (150 km – normalnie drugi koniec świata), a było stać na opłacanie pseudo zastępczej “rodziny” jak się później okazało? I w ogóle co to za chory pomysł z tą rodziną zastępczą?
Robią wszystko na Zachodzie by dzieciom, nastolatkom zrobić kisiel w głowach.