Nazwa kapeli: Gruzja
Nawet jeśli przyjmiemy najbardziej naiwne założenie, że sport winien pozostać czysty od polityki – w tym wypadku trudno uciec od oczywistych analogii. W trakcie, gdy na terenach Gruzji odbywają się gigantyczne demonstracje proeuropejskie i antyputinowskie, reprezentacja Gruzji przygotowuje się do pierwszego w swojej historii występu na Mistrzostwach Europy – na turnieju, na którym z oczywistych względów zabraknie Rosji.
Tańce narodowe w szatni, wielka feta na ulicach miast, niesamowity Chwicza Kwaracchelia, który już przebija osiągnięcia wszystkich najważniejszych piłkarzy w Gruzji. Tak, niezależnie od tego, co się zdarzy podczas samego turnieju – reprezentanci Gruzji już stali się w swoim kraju legendarni. A przecież najlepsze – w tym starcie z samym Cristiano Ronaldo – jeszcze przed nimi.
Dyrygent: Willy Sagnol
Wicemistrz świata, zwycięzca Ligi Mistrzów, kilkukrotny mistrz kraju – czy to w Niemczech z Bayernem, czy we Francji, z AS Monaco. Kariera piłkarska Willy’ego Sagnola to oczywiście bardzo mocna karta w jego trenerskim życiorysie – zwłaszcza, że przecież rozpoczynał swoją przygodę szkoleniową od francuskich młodzieżówek. Ale kto wie, czy nie ważniejszym elementem w jego warsztacie nie pozostaje lista osób, z którymi spotkał się na swojej piłkarskiej drodze. Felix Magath czy Ottmar Hitzfeld z jednej strony, uporządkowana niemiecka szkoła oparta na ciężkiej pracy i chłodnym spojrzeniu. Carlo Ancelotti, Roger Lemerre czy Raymond Domenech z drugiej. Wśród kolegów z boiska między innymi Didier Deschamps, Zinedine Zidane czy Laurent Blanc, a więc goście, którzy fenomenalną karierę piłkarską płynnie zamienili na posady, w tym posady selekcjonerów.
Zobacz także: grupy Euro 2024
Sagnol, jak sam przyznaje, czerpał inspiracje od każdego z nich jeszcze w trakcie kariery zawodniczej, a potem już współpracując blisko choćby w ramach francuskiej federacji. To o tyle interesujące, że w pełni na rynku trenerskim zaistniał właśnie w Gruzji, jakże daleko od piłkarskiego głównego nurtu. Po młodzieży we Francji na dwa lata objął Bordeaux, które prowadził ze zmiennym szczęściem. Potem powrócił do roli asystenta – ale u boku Carlo Ancelottiego w Bayernie Monachium, co trzeba traktować jako gigantyczne wyróżnienie. Poprowadził nawet Bawarczyków samodzielnie, jako tymczasowy szkoleniowiec, pomiędzy Ancelottim a Heynckesem. W poważnej piłce jednak w ogóle się nie zaczepił. Zniknął z radarów na długie trzy lata, po czym wypłynął właśnie w Tbilisi.
Jak sam Sagnol tłumaczył w rozmowie ze sport.pl – jeszcze w trakcie gry na niemieckich boiskach nawiązał kontakty z dwoma gruzińskimi piłkarzami, którzy w 2021 roku już jako zarząd gruzińskiej federacji decydowali o wyborze kolejnego selekcjonera. Postawili na Sagnola – pewnie trochę ze względu na nazwisko, trochę z uwagi na doświadczenie w pracy z młodymi kozakami we Francji, co pozwalało wierzyć w odpowiednią rękę do nowego pokolenia gruzińskich talentów. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Po przeglądzie kadr w pierwszym półroczu, gdy Gruzja zaliczyła parę bolesnych oklepów, Sagnol zaczął czarować. W 12 miesięcy między październikiem 2021 a listopadem 2022, Gruzja zagrała 11 meczów, z których wygrała dziewięć – pozostałe dwa, z Albanią i Bułgarią, zremisowała. Jasne, trochę w tym zasługi projektu Ligi Narodów, Gruzini grali przede wszystkim z rywalami równymi sobie, ale trudno za to winić Sagnola. Właśnie udane występy w Lidze Narodów dały Gruzinom szansę na baraże o Euro. Resztę znamy już z nagłówków o historycznym, pierwszym w historii tego narodu, awansie na wielki piłkarski turniej.
Solista: Chwicza Kwaracchelia
Dostać pseudonim nawiązujący do Diego Maradony – to wielkie wyróżnienie niezależnie od szerokości geograficznej. Maradona spod Konina czy Maradona z Dusseldorfu ważą wiele, nawet jeśli to tylko tytuł rodem z gazetki szkolnej dotyczący błyskotliwego pomocnika Górnika Konin. Ale dostać pseudonim nawiązujący do Diego Maradony w Neapolu, będąc zawodnikiem Napoli?
Chwicza Kwaracchelia, ale prościej przecież napisać: “Kwaradona”. Bohater dwóch wojowniczych, romantycznych oraz ciemiężonych społeczności. Bohater dwóch wielkich grup, które desperacko pragnęły jakiegokolwiek sukcesu – a którym sukces ten przyniósł w dłoniach właśnie 23-letni Gruzin. Publicystycznie efektowne byłoby wyszukiwanie kolejnych punktów stycznych pomiędzy neapolitańczykami a Gruzinami. Jedni i drudzy znajdują się trochę w zawieszeniu – na neapolitańczyków spode łba patrzy cała północ Włoch, Gruzini prą z całą mocą w kierunku Europy, ale Europa nie zawsze jest w ogóle świadoma, gdzie właściwie leży Gruzja. Czysto piłkarsko – w obu tych miejscach tradycje piłkarskie są potężne, ale jednocześnie sukcesy to króciutkie przerywniki przy całych dekadach rozczarowań. Dlatego właśnie Chwicza jest na muralach i w Tbilisi, i w Neapolu. Dlatego właśnie może jeść darmowe obiady do końca życia w każdej gruzińskiej restauracji Włoch i każdej włoskiej restauracji Gruzji.
Zobacz także: terminarz Euro 2024
Mistrzostwo dla Napoli, dopiero trzecie w historii klubu. Awans na duży piłkarski turniej z kadrą, pierwszy w dziejach. W obu przypadkach Kwaracchelia to nie tyle centralna postać, co gość, który momentami brał dziesięciu kolegów z drużyny pod pachę i samodzielnie zanosił do kolejnych zwycięstw. 14 goli i 17 asyst w kampanii 2022/23 to wynik kosmiczny jak na skrzydłowego, który jeszcze sezon wcześniej odpadł z eliminacji Ligi Konferencji w dwumeczu Rubina Kazań z… Rakowem Częstochowa. W kadrze? Właściwie nie ma meczu, w którym nie zapisałby się w protokołach – na 29 występów przypadają 22 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej, 15 trafień i 7 asyst. Natomiast być może najważniejsze jest to, kim Chwicza staje się dla Gruzji już po końcowym gwizdku.
Według słów Sagnola największa gwiazda reprezentacji i na treningu, i w czasie żmudnej pracy w defensywie jest po prostu jednym z jedenastu elementów w twardym łańcuchu. Liderem pozostaje także w szatni oraz poza nią, to on zagwarantował viralowe obrazki, gdy wprowadził do świętowania awansu na Euro gruzińskie tańce narodowe. Nawet jeśli w barażach z uwagi na kartki i uraz nie dał tyle, ile pewnie by mógł, nawet jeśli w tym sezonie Serie A Napoli systematycznie rozczarowuje – Chwicza to bez wątpienia najważniejszy spośród gruzińskich piłkarzy. I jego występów ciekawi są nie tylko Gruzini, ale i przedstawiciele najmocniejszych klubów świata, zastanawiający się, ile jest wart Kwaradona. Francuski Le Parisien sugeruje, że 80 milionów euro. I właśnie tyle ma za niego zapłacić PSG, w którym miałby stanowić naturalnego następcę samego Kyliana Mbappe.
Może fałszować: wszystko poza bramką i Kwaradoną
Nikt nie ma zamiaru deprecjonować sukcesów Gruzji, awans na Mistrzostwa Europy, nawet jeśli kuchennymi drzwiami, to osiągnięcie historyczne. Ale należy pamiętać, że mimo całej gruzińskiej euforii, to nadal zespół z samego dołu stawki. Niedawne starcia z Hiszpanią, zakończone porażkami 1:3 i 1:7 dość dobrze oddają, że poziom gruzińskiej piłki pozwala już spoglądać z nadzieją na mecze z europejskimi średniakami, ale… niewiele więcej.
Gruzini na decydujący o awansie mecz z Grekami wyszli m.in. doskonale znanymi z polskiej ligi Laszą Dwalim czy Otarem Kakabadze. Decydującego karnego w serii jedenastek uderzał Nika Kwekweskiri, na boisku biegał już też wprowadzony z ławki Citaiszwili, znany z Lecha i Wisły. Willy Sagnol zachwalał w rozmowie ze sport.pl poziom Ekstraklasy, przekonując, że Gruzin ograny na murawach naszej ligi z pewnością poradzi sobie z intensywnością na międzynarodowym podwórku. I z całym szacunkiem dla Sagnola, naszej ligi oraz Gruzji – to dość dobrze oddaje, jaki jest poziom tego zespołu po wyjęciu z niego Kwaracchelii. Mocna pozostaje tak naprawdę już tylko obsada napadu, gdzie biega skuteczny w rozgrywkach Ligue 1 Mikautadze oraz bramka. W niej lata bowiem Maradaszwili.
Scena debiutów: Giorgi Mamardaszwili
2000 i 2001 – dwa bardzo mocne roczniki w gruzińskiej piłce, reprezentowane na europejskiej scenie przez wspomnianych Kwaracchelię, Mikautadze, Dawitaszwiliego z Bordeaux, Gokoleiszwiliego z Szachtara oraz Giorgiego Mamardaszwiliego. I ten ostatni to pewnie jedna z największych nadziei Gruzinów na udany turniej. Tak, być może da się nawet zestawić go z samym Kwaradoną, z prostych względów – to Mamardaszwili zapewne częściej będzie miał styczność z futbolówką. Niemal 2-metrowy bramkarz Valencii w tym sezonie należy do najmocniejszych punktów zespołu, a świadczą o tym suche statystyki. Gruzin wpuścił zaledwie 35 goli – pod jego nieobecność w połówce meczu z Barceloną oraz przeciw Alaves Valencia straciła kolejne 4. Natomiast nawet sumując – to wciąż mniej, niż Barcelona (43) czy rewelacyjna Girona (44), a tyle samo co stanowiące przez lata synonim rzetelnej gry defensywnej Atletico Madryt.
Mamardaszwili obronił w tym sezonie ligi hiszpańskiej aż trzy rzuty karne, zachował czyste konto w trzynastu meczach (TOP 5 w lidz), najlepiej wypada również w szczegółowych statystykach FBREF, gdzie przewodzi m.in. w klasyfikacji PSxG – GA, czyli współczynnika “wybronionych” sytuacji po odjęciu wpuszczonych bramek. Czy to najlepszy bramkarz w Hiszpanii? Na razie z całą pewnością to najlepszy bramkarz w Gruzji. Zachował czyste konta w dwóch arcyważnych starciach Ligi Narodów z Macedonią Północną, zagrał też na zero z tyłu przeciw Luksemburgowi i Grecji w barażach, a w tym ostatnim starciu wybronił pierwszego karnego w serii jedenastek. Jeśli upatrywać w czymś nadziei Gruzinów na ten turniej – to właśnie w nadludzkich paradach Mamardaszwiliego. Pracy, patrząc na jakość linii pomocy i obrony, raczej mu nie zabraknie.
Gdyby byli utworem:
Mają po dwadzieścia lat, przed nimi cały świat, przed nimi cały życia szmat. To bez wątpienia pasuje do gruzińskich talentów z ligi hiszpańskiej czy włoskiej, Ale przede wszystkim – wszyscy Gruzini muszą być świadomi, że wielką frajdą, wielkim momentem i wielkim powodem do świętowania jest już sam udział w turnieju Mistrzostw Europy. Stąd też “Chwile ulotne”, które powinni łapać już teraz, korzystając z euro-gorączki, zarówno tej piłkarskiej, jak i związanej z sytuacją w kraju.
Odbierzcie dzisiejszy dzień jak podarunek. Bo to pierwszy taki turniej w historii.
Miejsce na liście przebojów: odpadnięcie w fazie grupowej, ale…
Po pierwsze – jakość samej drużyny Gruzinów. Po drugie – ich ostatnie wyniki, tradycje turniejowe, nawet forma poszczególnych graczy. Dwa czynniki, które nakazują sądzić, że Gruzini faktycznie na Mistrzostwach Europy będą ciekawostką, która po trzech meczach grupowych powróci do kraju. Co więcej – powróci do kraju jako grupa bohaterów, bo dla Gruzji wielki turniej nawet bez strzelonego gola byłby i tak największym wydarzeniem w historii ich piłki. Jest jednak jedno dość spore “ale”. Otóż Gruzja trafiła do grupy życia, Gruzja trafiła na rywali z półki, na której już udawało jej się łapać punkty. Czechy czy Turcja to nadal faworyci w meczach przeciw Gruzinom, ale przecież podopieczni Sagnola potrafili zremisować ze Szkocją czy z Norwegią – i to nie towarzysko, ale w meczach o punkty, których ostatecznie Norwegom zabrakło do udziału w Euro 2024.
Stąd też Gruzini na pewno będą cieszyć się z każdej rozegranej na turnieju minuty, z każdej zdobytej bramki, ale jednocześnie… Czy nie można marzyć o urwaniu punktów europejskim średniakom jak Czechy czy Turcja, a może i faworyzowanej Portugalii? Cóż, Gruzini na ambitnych i śmiałych marzeniach skonstruowali to, czym są dzisiaj. I znów – nie dotyczy to tylko sportu.
Komentarze