Skarb Euro: Dania, czyli zaufanie kibiców mocno ograniczone

Reprezentacja Danii zawsze kojarzyła się z solidnością i chyba nie było turnieju, na którym pewne grono ekspertów nie widziało jej wśród potencjalnych czarnych koni. Ale czasy się zmieniają i jak się wsłuchać w nastroje w Skandynawii, tym razem nie ma tam wielkich nadziei na eksplozję legendarnego dynamitu.

Victor Kristiansen, Kasper Hjulmand i Rasmus Hojlund
Obserwuj nas w
Cal Sport Media/Sipa US/Associated Press/Alamy Na zdjęciu: Victor Kristiansen, Kasper Hjulmand i Rasmus Hojlund

Jeśli myślimy o polskich wątkach związanych z reprezentacją Danii, pewnie najnowsza historia każe wskazać pamiętne 0:4 w Kopenhadze. Ale gdyby przyrównać obecną Danię do którejś z naszych ekip, bliżej byłoby do tej prowadzonej przez Jerzego Brzęczka. Dania – mówiąc oględnie – zbrzydła.

Nazwa kapeli: Dania

Ten zespół przyzwyczaił, że nigdy nie schodzi poniżej określonego poziomu. Nawet, jeśli na niektórych koncertach niezbyt dobrze wchodzili w nuty – jak na Euro 2020 – szybko łapali normalny rytm i potrafili otrzeć się o występ na najgłówniejszej scenie, jaką byłaby gra w finale turnieju. Mimo iż sformułowanie “Duński Dynamit” funkcjonuje już od 32 lat, wciąż przy okazji tej ekipy odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Po prostu Duńczycy nigdy nie przestali być drużyną, z którą ktokolwiek mógłby się nie liczyć. Dlatego z zewnątrz dziwić mogą opinie, które w kraju klocków Lego stają się coraz powszechniejsze i brzmią: na Euro 2024 nie ma co liczyć na wielki sukces.

O szczegółach problemów Duńczyków jeszcze wspomnimy w innych akapitach, jednak na pierwszy rzut oka nam – kibicom z Polski – przychodzić mogą skojarzenia z kadencją Jerzego Brzęczka. Bardzo wysokie punktowanie, niezła defensywa, niewiele strzelonych goli i styl, który nikogo nie zachwyca, żeby nie powiedzieć “usypia”. Tak wyglądały eliminacje Euro obecnej Danii i – patrząc na postawę tej drużyny w przeszłości – może to nieco zaskakiwać. Dania nie ustrzegła się sporych wpadek, jak porażka w Kazachstanie 2:3, mimo prowadzenia 2:0 (tutaj polscy kibice też mogą mieć pewne skojarzenia z naszym koncertem w innym z krajów położonych na wschód…). Była bliska kompromitacji w San Marino, gdzie zwycięskiego gola na 2:1 Yussuf Poulsen strzelił dopiero w 70. minucie. Z innymi rywalami też się męczyła, a nastrojów nie uspokoiły bardzo słabe marcowe mecze towarzyskie (2:0 z Wyspami Owczymi i 0:0 ze Szwajcarią). To wszystko sumuje się na brak wielkich oczekiwań, aczkolwiek odpadnięcie już w fazie grupowej – w której Dania zmierzy się z Anglią, Serbią i Słowenią (z którą grała także w eliminacjach i ostatecznie wyprzedziła w tabeli) byłoby sporą niespodzianką.

Tetrycy o Danii przed Euro 2024

Zobacz także: terminarz Euro 2024

Gdy z Duńczykami dziś rozmawia się o haśle z dynamitem, ci przekonują, że to melodia przeszłości. Muzyka, jaką dziś grają Duńczycy, ma przypominać bardziej fałszujące tony mimo wciąż rozpoznawalnych i nieanonimowych wykonawców.

Dyrygent: Kasper Hjulmand

Jeśli świat muzyczny czerpie z jednej wielkiej inspiracji z własnego świata, Kasper Hjulmand by się tam odnalazł. To dyrygent, który od lat zapatrzony jest na styl mający z założenia być dominującym. W jego głowie odnajdujemy po kawałku wizję zaczerpniętą z najlepszego Ajaksu, najlepszej Barcelony, a żeby być bardziej współczesnym – Pepa Guardioli. Do tego przyzwyczajał już we wcześniejszych latach, bo cofając się wspomnieniami do jego autorskiego FC Nordjaelland, widzieliśmy ekipę bazującą na krótkich podaniach i posiadaniu piłki. Jednocześnie Hjulmandowi zdarza się być pragmatykiem, gdy sytuacja tego wymaga.

Kiedyś był piłkarzem, ale karierę zakończyć musiał już w wieku 26 lat. Ale kto postąpiłby inaczej, gdyby do tego czasu miał za sobą dziewięć (!) operacji kolana? To wtedy zainteresował się tematem piłki od strony trenerskiej i dość szybko wszedł w ten świat. Hjulmand ma swoje success story we wspomnianym Nordsjaelland – jako młody szkoleniowiec sięgnął tam po pierwsze mistrzostwo Danii w historii tego klubu, a rok później wprowadził swój zespół do Ligi Mistrzów. Być może te osiągnięcia nie uciekły Juergenowi Kloppowi, który w jednym z wywiadów zwrócił uwagę na Duńczyka mówiąc: „Kasper to niezwykle sympatyczny facet, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Nasza rozmowa na temat taktyki piłkarskiej była nie tylko zabawą, ale wręcz sensacją. W Nordsjaelland mieli taki budżet, że każdy z moich zawodników w Dortmundzie mógł pełnić rolę głównego sponsora, przekazując swoją pensję”.

Dyrygent duńskiej kapeli cieszył się wielką popularnością po Euro 2020, ale obecnie coraz częściej jest krytykowany – choć i grupa wiernych fanów pozostała. Ci mniej przychylni wytykają mu kiepskie mistrzostwa świata w Katarze oraz dyskusyjne wybory personalne. Wydaje się, że na Euro 2024 zagra także o to, być coś udowodnić.

Kasper Hjulmand
Kasper Hjulmand, fot. Sipa US/Alamy

Solista: Rasmus Hojlund

Jeśli jesteś gwiazdą Manchesteru United, jaki by to nie był w danym roku Manchester United, musisz być świadom, że cały kraj na ciebie liczy. Hojlund to najjaśniejsza postać w kapeli złożonej przez Hjulmanda. Nie może być inaczej, skoro mowa o facecie, który latem stał się najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii Atalanty Bergamo (ponad 73 mln euro) i szóstym najdroższym zawodnikiem w historii całej ligi. Zajmującym pod tym względem miejsce pomiędzy Zinedinem Zidanem, a Zlatanem Ibrahimoviciem. To cenzurka, której nie powstydziłby się żaden piłkarz na świecie.

Ze względu na wiek – Hojlund ma dopiero 21 lat – jego karta reprezentacyjnych występów nie jest jeszcze zapisana z góry na dół. Na dziś to ledwie 12 meczów, ale to wystarczyło, by nikt nie miał wątpliwości, jak olbrzymią wartością dodaną jest w kadrze. Osiem z tych dwunastu gier to starcia eliminacji Euro 2024. Hojlund strzelił w nich siedem goli i trudno sobie wyobrazić, by bez niego – i z tak przeciętną grą reszty zespołu – awans na wielkie europejskie sceny odbyłby się bez większego zagrożenia. Był jedynym, który nie zawalił wspomnianego meczu w Kazachstanie (on strzelił obie bramki), ma też na koncie pierwszy reprezentacyjny hat trick (przeciwko Finlandii). Gdy ze względu na kontuzję nie zagrał z Irlandią Północną, Dania zaliczyła jedyny w eliminacjach mecz bez strzelonego gola (przegrała 0:2).

Rasmus Hojlund
Rasmus Hojlund, fot. Associated Press/Alamy

Mogą fałszować: niegrający w klubach

Kolejny problem, który u nas był przerabiany wiele razy przez nie jednego selekcjonera. Zbyt wielu członków duńskiej kapeli nie gra na co dzień w swoich klubach, by móc spać spokojnie. Wymieniać można długo, a mówimy o nazwiskach, które powinny wiele znaczyć w drużynie: Eriksen, Hojberg, Kjaer, Skov Olsen, Delaney, Christensen… oni wszyscy zaliczyli znacznie mniej minut na scenie, niż duńscy kibice by oczekiwali. Dlatego już teraz myśli się o tym, jak kondycyjnie wytrzymają trudy najcięższej próby w sezonie.   

Scena debiutów: Victor Kristiansen

Na szczęście Duńczycy mają też ludzi, którzy fałszują rzadko kiedy. Przed sezonem niewielu mogło liczyć, że Victor Kristiansen, piłkarz z drugiego szeregu Leicester City, może wyrobić sobie markę w Europie. Jasne, pokazywał się już wcześniej w barwach Kopenhagi, zbierał dobre recenzje, ale w Anglii przekonał się, czym jest wykonanie zbyt wielkiego przeskoku na obecne możliwości. Na szczęście odezwali się zwolennicy Italo Disco z Bolonii, a Kristiansen doskonale odnalazł się w tych klimatach. Z miejsca stał się jednym z najważniejszych piłkarzy w obronie największej rewelacji Serie A, jego rynkowa wartość w ciągu półtora roku stała się czterokrotnie wyższa, a on sam w końcówce eliminacji Euro stał się podstawowym wyborem Kaspera Hjulmanda i po czterech występach z rzędu w jedenastce trudno oczekiwać, by inaczej było podczas mistrzostw.

Victor Kristiansen
Sipa US/Alamy

Gdyby byli utworem: Vanilla Ice – Ice Ice, Baby

Gdy spytałem duńskich znajomych, jaką piosenką powinna być ich reprezentacja, nie mieli wątpliwości – taką, która powszechnie nie jest uznawaną za złą, ale jednocześnie będąca czymś fatalnym. “Ice Ice, Baby” pasuje tu idealnie, bo czas największej świetności to początek lat 90., do dziś nie budzi większych negatywnych emocji, mimo że jakby się w nią zagłębić, obecnie nie będzie już hitem na żadnej imprezie. Niektórym wraz z upływem czasu pewnie zbrzydła.

Miejsce na liście przebojów: 1/8 finału

To wciąż jest zbyt dobra kapela, by miała cały czas fałszować. Prawdopodobnie zagra i lepsze, i gorsze koncerty – co prawdopodobnie wystarczy na wyjście z grupy, która nie wygląda na najtrudniejszą, i pożegnanie się ze sceną przy pierwszej okazji. Zwłaszcza, że drabinka nie rozpieszcza.

Komentarze