- Polska pokonała Ukrainę 3:1 w swoim pierwszym meczu towarzyskim przed mistrzostwami Europy
- Dużo bardziej od wyniku powinno cieszyć to, że dwie kwestie, które jeszcze w niedzielę, w dniu rozpoczęcia zgrupowania, Michał Probierz wskazał jako największe mankamenty, nad którymi trzeba pracować, przestały być problemem, a zaczęły atutem
- Zapraszamy na pięć wniosków z meczu
Wniosek I – błagam, nie mówmy, że to zwycięstwo cokolwiek znaczy
Nigdy już nie uwierzę w zbawienny wpływ atmosfery w reprezentacji Polski. Na boisku nie pomaga, nie przeszkadza. Tak samo jak legendarne postrzelanie przed turniejem nie zwalnia żadnych blokad. Najlepszy turniej w XXI wieku kadra rozegrała w 2016 roku, gdy tuż przed nim przegrała 1:2 z najgorszą Holandią od lat (która nawet nie awansowała do barażów o tamten turniej) oraz zremisowała 0:0 z Litwą. Gdy tę Litwę zniszczyła 4:0 dwa lata później, mundial był jedną wielką kompromitacją. To samo przed Euro 2012 – trzy kolejne sparingi wygrane, by na turnieju w najsłabszej grupie wywalczyć dwa punkty. Fajnie, pokonaliśmy Ukrainę, ale wynik nie ma tu najmniejszego znaczenia. Choć są rzeczy, które mają znacznie większe.
Wniosek II – Probierz dostał czas i zadziałało to, co kulało najbardziej
Michał Probierz nie mówi wielu konkretów na konferencjach prasowych, ale w niedzielę udało mi się wydobyć z niego jeden. Na pytanie, co najbardziej kuleje w reprezentacji po pierwszym półroczu jego kadencji, odpowiedział wprost – stałe fragmenty gry i płynność w przechodzeniu z obrony do ataku. Jednocześnie wskazał powody. – Kiedy dostajesz pojedyncze treningi, musisz z czegoś zrezygnować, by ćwiczyć coś innego. Zawsze jakiś element będzie poszkodowany. Ale przed nami dwa tygodnie zgrupowania i na pewno skupimy się na stałych fragmentach oraz tej płynności – mówił. A właściwie przewidział przyszłość.
Było na co narzekać, bo z osłabioną Estonią Polacy wykonywali 17 rzutów rożnych i z żadnego nie stworzyli zagrożenia. Nieco lepiej wyglądali pod tym względem w Cardiff, ale znów zero goli. Podobnie jak w każdym poprzednim spotkaniu za Probierza. Z Ukrainą okazało się, że wystarczy się za to wziąć solidnie. Niedawno rozmawiałem z Michałem Mackiem, polskim trenerem od stałych fragmentów, który przyznał, że nie trzeba wiele czasu, by znacznie podnieść jakość. – Swego czasu dostałem zaproszenie od trenera Miłosza Stępińskiego do reprezentacji U-20, by mu pomóc przy stałych fragmentach przed spotkaniem z Portugalią. Dosłownie dwa razy przećwiczyliśmy wariant z rzutem rożnym, a w meczu… dokładnie w ten sposób strzeliliśmy bramkę. Jak uczyłem chłopaków, miałem na to trzy minuty. Na wszystkie stałe fragmenty – dwanaście minut. Więc jeśli mówimy o dwóch tygodniach, to jest to naprawdę optymalny czas dla tak dużego sztabu, jaki mamy w kadrze. Spodziewam się, że na każdego rywala będziemy mieli po kilka różnych wariantów, wszystko sprofilowane pod piłkarzy, którzy będą bronić. Bo pamiętajmy, że nawet jeśli ogólny sposób bronienia w jednej czy drugiej drużynie jest podobny, to ostatecznie i tak sprowadza się on do wykonawców – mówił. I to się na razie sprawdziło.
Podobnie jak z płynnością w grze, która momentami była zaskakująca. Oby nie był to jednostkowy przypadek.
Wniosek III – Kacper Urbański nie może być tylko turystą
Arkadiusz Milik nie pojedzie na Euro 2024 ze względu na nieprawdopodobnego pecha. Jego skutkiem był także szybszy debiut Kacpra Urbańskiego. I to debiut z gatunku tych, po których mówi się: on musi grać. Urbański nie tylko zapewnił sobie miejsce w kadrze na Euro, ale udowodnił, że w środku pola z Piotrem Zielińskim może stworzyć duet, który będzie się chciało oglądać.
Wymowna była scena z końcówki pierwszej połowy, gdy 19-latek mając na plecach dwóch rywali, pokazywał cały czas, by zagrać mu piłkę do nogi. Presja meczu inna niż na mundialu, ale to porównanie nasuwa się samo. W Katarze narzekaliśmy na piłkarzy chowających się przed grą. Urbański nie wygląda na kogoś, kto będzie unikał wzięcia akcji na siebie. Tak, to mecz towarzyski, ale on robi to samo w Serie A przeciwko najlepszym drużynom z tej ligi, gdy Bologna walczy o pierwszy w historii udział w Lidze Mistrzów. Jeśli coś może budzić nadzieję, to właśnie taki mecz Urbańskiego.
Oglądaj także: Polska – Ukraina. Komentarz alternatywny
Wniosek IV – Nicola Zalewski jest dla tej kadry bezcenny
Niby banał, ale przecież mogliśmy mieć obawy. Marna liczba minut w Romie, a kilka szans niewykorzystanych. Tyle, że w przypadku Zalewskiego coś przeskoczyło. Do tej pory raczej w Romie spisywał się lepiej niż w kadrze (fatalny mundial w Katarze), teraz – na odwrót. Świetne baraże, bardzo solidny występ na tle mocnej Ukrainy. Plus chyba generalnie rosnąca forma, bo jeśli ktoś oglądał ostatni ligowy występ Zalewskiego, to w starciu z Empoli był akurat jednym z najlepszych zawodników swojego klubu. Gorzej wyglądało drugie wahadło. Michał Skóraś zaliczył asystę przy trafieniu Tarasa Romanczuka, ale wyglądał słabo. Jak mawiał klasyk – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Ale tutaj akurat zaraz wróci Przemysław Frankowski.
Wniosek V – selekcja wśród stoperów była nietypowa
Przyglądając się kadrze, jaką Michał Probierz wybrał na mecz z Ukrainą, wydawało się, że dojdzie do bezpośredniej rywalizacji pomiędzy Sebastianem Walukiewiczem, a Pawłem Bochniewiczem, o wyjazd na Euro. Można się było spodziewać, że selekcjoner da szansę obu i na podstawie ich występu podejmie decyzję. Ale ta decyzja musiała zapaść już wcześniej, bo Walukiewicza ostatecznie w 61. minucie zmienił Bartosz Bereszyński. Czy zatem jakakolwiek rywalizacja była? Chyba jedynie na zasadzie ewentualnej negatywnej weryfikacji obrońcy Empoli. Jeśli zawaliłby pierwszą połowę, mógłby mieć problemy. Ale – mimo że bywał elektryczny – nie można powiedzieć, że przekreślił swoją szansę. Strzelony gol na plus, choć dla oceny bez większego znaczenia.
Komentarze