- Po meczu Hiszpanii z Francją tak naprawdę dyskusja skupi się wyłącznie wokół tych dwóch postaci. Tego, który miał piłkę zdominować na lata, ale z jakichś powodów zwolnił oraz tego, który dopiero zamierza wyrwać dla siebie całą scenę.
- Kylian Mbappe, do niedawna murowany faworyt do przejęcia schedy po Messim i Ronaldo, nie poprawił swojego słabiutkiego dorobku na mistrzostwach kontynentu – w golach strzelonych na Euro nadal remisuje z Krzysztofem Piątkiem (a grał jeden turniej więcej!)
- Lamine Yamal z kolei udowodnił, że wbrew wszystkim krytykom, wbrew znudzonym i zniesmaczonym – piłka nożna nigdy się nie zatrzymuje i zawsze ma twarz pełnego energii nastolatka, wkręcającego piłkę gdzieś po widłach.
Kto zasiał wiatr, zebrał burzę
Futbol kocha takie historię, a futbolowi bogowie po prostu się na nie czają. Siedzą gdzieś w swoich lożach umieszczonych wysoko pod chmurką i jedynie wypatrują, gdzie na świecie opuszcza się gardę złożoną z nabożnej pokory. Adrien Rabiot, gdy tylko wypalił, że Lamine Yamal będzie musiał pokazać więcej, jeśli chce zagrać w finale Mistrzostw Europy, od razu sprowadził na swoją drużynę gniew scenarzystów piłki nożnej. Epilog był od początku jasny, pewność siebie zostanie ukarana, do dyskusji pozostawał jedynie przebieg kary od losu. Był on typowy dla działalności wspomnianych futbolowych bogów – Yamal strzelił przepięknego gola na 1:1, z zablokowaniem uderzenia nie nadążył Rabiot. Jakże wymowna stała się instagramowa rolka Yamala, na której zamieścił krótkie hasło: “wykonuj ruchy w ciszy, głośno powiedz dopiero szach-mat”.
To jest mały powód do satysfakcji dla wszystkich, którzy poszukują takich urokliwych historii o młodzieniaszku, który rzuca rękawice całemu światu. Ale wiatr zasiał nie tylko Rabiot swoją nie do końca przemyślaną wypowiedzią. Wiatr siała cała Francja, od pierwszych chwil tego kunktatorskiego w ich wykonaniu turnieju. Z dzisiejszej perspektywy zresztą trudno nawet wyrokować, czy faktycznie było to tylko kunktatorstwo, czy jednak zwyczajna niemoc.
Przed meczem wyliczaliśmy wspólnie – dla Francuzów gole padały po samobójach i rzutach karnych. Hiszpania nastukała tych goli trzy razy tyle, grając najpierw w grupie śmierci z Włochami i Chorwatami, a potem rozwalcowując małą rewelację turnieju i pokonując gospodarza. Gdy Francuzi strzelili gola na 1:0, asystę zaliczył bardzo aktywny, wreszcie pozbawiony maski Mbappe, można byłoby pomyśleć, że futbol znów ma zamiar pokazać tę mniej sprawiedliwą stronę – oszczędzali się trzy tygodnie, by przyspieszyć przez ostatnie trzy godziny.
Ale mimo tak szybkiego objęcia prowadzenia, mimo pokazania już w pierwszych minutach, że po urazie nie ma śladu – Mbappe zszedł z boiska nie tylko bez maski, ale też bez awansu do finału.
Może za bardzo przyzwyczailiśmy się do kosmitów?
Po prostu odczuwam dużą sympatię do tego człowieka, którego – nigdy dość przypominania – piłkarsko ukształtował Kamil Glik w AS Monaco. Kylian Mbappe miał i nadal posiada absolutnie wszystko, by podbijać serca kibiców. Nieprawdopodobna szybkość i przyspieszenie, te pierwsze rzucające się w oczy atuty, to jedna sprawa. Ale on do tego dokłada bajer, efektowne zwody, doskonałe wykończenie, świetne umiejętności czysto techniczne, przegląd pola. Jednoosobowa armia, nie bez przyczyny do pozostania w Paryżu swego czasu namawiali go najbardziej wpływowi ludzie w państwie, nie bez przyczyny jego transfer do Realu Perez dziergał powolutku przez długie miesiące, a może i lata.
Dlatego też ciężko mi oglądać każdy jego rozczarowujący występ, każdą jego zasłużoną porażkę. A ten turniej – turniej Mistrzostw Europy w 2024 roku, na którym Mbappe występuje już jako piłkarz Realu Madryt i człowiek wchodzący w swoje najlepsze piłkarskie lata, jest jego porażką. Nie jest to klęska – jak trzy lata temu, gdy na Euro 2020 w 2021 roku Mbappe odpadł już w 1/8 finału, w dodatku to właśnie on nie wykorzystał ostatniego rzutu karnego w piątej serii “jedenastek”. Ale to jest porażka, zbliżona do tej sprzed dwóch lat, gdy musiał uznać w finale Mistrzostw Świata wyższość Lionela Messiego. Tych porażek zaczyna się w karierze Mbappe robić podejrzanie dużo. To trzeci duży turniej z rzędu bez triumfu. A przecież po drodze były i klubowe kłopoty – zwłaszcza w Champions League.
Czytaj więcej: Olkiewicz: przezorny zawsze znienawidzony, czyli niekochany Gareth Southgate
Mam z Mbappe potężny problem. Francuz już jest na prostej drodze do przebijania większości rekordów, łącznie z tymi ustanowionymi przez duet kosmitów, Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Mbappe już ma 48 goli w Lidze Mistrzów, dwa medale Mistrzostw Świata w tym złoty za turniej w 2018 roku, jeden przegrany finał Ligi Mistrzów oraz całe naręcza tytułów zdobytych we Francji. W barwach Realu droga wiedzie wyłącznie w górę – na czele tego madryckiego gwiazdozbioru może przez parę lat budować swoją markę, CV, może walczyć o tytuł tego pierwszego, tego faktycznego sukcesora po erze Messiego i Ronaldo. Jeśli gdzieś zdobyć Ligę Mistrzów, to wiadomo, najprędzej w Madrycie. Jeśli gdzieś zapracować na pomniki nie tylko we Francji, ale i w najdalszych zakątkach świata – to poprzez globalną markę Realu. Jeśli gdzieś wygrywać, taśmowo, metodycznie, by nie napisać: nałogowo – to w barwach “Królewskich”.
Ale na razie Mbappe schodzi z boiska pokonany. Kończy turniej z jednym golem strzelonym z rzutu karnego, a przecież i w Euro 2020 kończył bez sztycha. W grudniu skończy 26 lat, o Złotej Piłce w tym roku chyba może zapomnieć. Może po prostu za bardzo przyzwyczailiśmy się do wyczynów kosmitów z Argentyny i Portugalii? Może za mocno uwierzyliśmy, że Mbappe i Haaland płynnie wejdą w role swoich starszych kolegów i po prostu zdominują futbol na kolejną dekadę, tak jak zrobili to Messi i CR7? Wymagania po transferze do Realu jedynie wzrosną, biorąc pod uwagę wiek poszczególnych reprezentantów – Francja z Mbappe na czele będzie jednym z faworytów i na mundialu w 2026 roku, i na Euro 2028.
To dużo, przeogromnie dużo. Ale chyba każdy – w tym sam Kylian – liczył na więcej.
Futbol ma zawsze twarz nastolatka
Nie wiem, na ile może liczyć Lamine Yamal, na ile powinien liczyć. Niby los już nas trochę zahartował, żebyśmy nie za szybko robili z każdego Ansu Fatiego nowego Messiego. Ale liczby są tutaj nieubłagane. Gość skończy siedemnaście lat tuż przed finałem. Już regularnie gra w lidze hiszpańskiej, swoimi występami, asystami oraz wczorajszym trafieniem zapisał się w kilkunastu rubryczkach typu “youngest player”. Najmłodszy strzelec, najmłodszy asystent, najmłodszy zdobywca bramki w lidze hiszpańskiej, najmłodszy, najmłodszy, najmłodszy, Fabrizio Romano wymienił z dziesięć jego rekordów. Równe pięćdziesiąt występów sezonie 2023/24, 7 goli, 10 asyst. Pod względem indywidualnych występów: brakło tak naprawdę jedynie trafienia w Lidze Mistrzów, to byłoby ukorowanie świetnego sezonu klubowego. I w lidze, i w reprezentacji przebija bariery, na nowo zapisuje połowę historii hiszpańskiej piłki, poprawiać trzeba wszystkie rubryczki, nawet te niezmienne od wielu lat – najmłodszym piłkarzem w El Clasico stał się “luzując” z rekordu Alfonso Albeniza, dzierżącego tytuł najmłodszego przez… 121 lat.
Ale mimo wszystko – nie wiem, czy nie większe wrażenie robi jednak ta historia z Rabiotem – ale calutka, od początku do końca, wykrzyczanego w stronę kamer. Gdybym został postawiony przed aparaturą chemiczną i miał wydestylować esencję bycia nastolatkiem, to właśnie ten ciąg zdarzeń. Ktoś cię zaczepia. Wrzucasz błyskotliwą kontrę na instagramowej rolce. Strzelasz gola, upokarzając tego, który zaczepiał. Podchodzisz do kamer, krzyczysz: teraz se pogadaj.
Lamine Yamal na długo zagości we wszystkich możliwych księgach z rekordami. Jego gola będą odtwarzać podczas ceremonii losowania grup Mistrzostw Europy i za kilkadziesiąt lat. Może w latach pięćdziesiątych Yamal sam będzie wręczał nagrody utalentowanym młodziakom.
Na teraz dla mnie najcenniejsze jest jednak: “speak now”. Teraz se pogadaj. Piłka nożna ma wiele twarzy, ma tą brzydką, nie do oglądania, ma nudną, rozmemłaną, szarpaną faulami i wybijaniem po autach. Ma polityczną twarz, ma sprzedaną za petrodolary, korupcyjną i komerycyjną gębę, bo twarzą tego się już nazwać nie da.
No i ma też twarz nastolatka. W przeciwieństwie do nas wszystkich – w przeciwieństwie nawet do Kyliana Mbappe – ta twarz futbolu nigdy się nie starzeje, ta twarz futbolu zawsze ma cwaniacki uśmieszek młodego Ronaldo, Rooneya, Neymara, Ibrahimovicia czy Suareza. Młodego chłopaka, który właśnie skończył osiedlowy mecz i ma w planach podogryzać trochę kumplom z bloku obok.
Dziś futbol ma uśmiech Yamala, zapraszającego Rabiota: teraz se pogadaj.
Ta twarz? Ta twarz nigdy się nie znudzi.
Czytaj więcej: Olkiewicz: mecze o ratunek dla tego turnieju
Komentarze