- Na każdej dużej imprezie piłkarskiej ktoś błyśnie – a to przebojowy skrzydłowy, a to dużo widzący rozgrywający, czasem też spektakularnie broniący golkiper
- Dlatego również tuż przed Euro 2024 zestawiliśmy dziesięciu piłkarzy, którzy potencjalnie mogą być wielkimi wygranymi tego turnieju, a ich gwiazda wkrótce rozbłyśnie
- Następca Modricia, gracz sezonu ligi ukraińskiej, a może kolejny diamencik Benfiki – kto będzie największym wygranym tego Euro?
Potencjalne odkrycie Euro 2024 – kto nim będzie?
Najpierw po krótce jednak o kluczu, który dobraliśmy do wyboru potencjalnego odkrycia Mistrzostw Europy 2024. Przede wszystkim wykluczyliśmy zawodników, którzy mają już wielką markę w świecie piłki. Florian Wirtz, Arda Guler, Benjamin Sesko, Adam Hlozek, Brian Brobbey, Warren Zaire-Emery – oni są już dziś na ustach wszystkich. Taki Wirtz przecież dopiero co był absolutnie fundamentalną postacią rewelacji Bundesligi, a Zaire-Emery odgrywa wazną rolę w Paris-Saint Germain. Przykładowy Jamal Musiala był już liderem Niemców na ostatnim mundialu. Xavi Simmons to już facet z nagłówków największych mediów świata.
Sprawdź ostatnie materiały wideo związane z Ekstraklasą
Szukaliśmy zatem zawodników nieoczywistych. Wciąż młodych. Niektórzy grają już w topowych ligach i byli bohaterami dużych transferów, natomiast nie są jeszcze pierwszymi nazwiskami, gdy mówisz o wschodzących gwiazdach Premier League czy La Liga. Jasne, taki Kerkez, Mamardaszwili czy Neves mają już pewną pozycję na rynku europejskim, ale niedzielny kibic wciąż bardziej pokojarzy Hlozka czy Sesko, o których talentach trąbi się od dawna.
Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów.
Martin Baturina (Chorwacja)
Złote, a właściwie srebrne, pokolenie Chorwacji nie będzie grało wiecznie, choć Luka Modrić próbuje oszukiwać metryki na tylko sobie znane sposoby. Natomiast srebrni medaliści z mundialu 2018 się starzeją, a z chorwackich szkółek zjeżdżają kolejne diamenciki, które naciskają na starszyznę. Jednym z takich diamencików jest właśnie Baturina.
Kibice Lecha mogą kojarzyć to nazwisko, bo brat Martina – czyli Roko – przez chwilę był w Poznaniu, ale mówiąc oględnie: kariery tutaj nie zrobił. Zresztą ojciec braci też był piłkarzem – pograł w Hajduku czy w Grasshoppers Zurich. Co do najmłodszego z Baturin – o skład będzie miał trudno, natomiast jeśli ktoś lubi klasyczne “dziesiątki” w stylu Juana Romana Riquelme, to powinien zerknąć sobie na jego grę. Dość niski, niezbyt szybki, ale niezwykle dobry w podaniach, ale i strzałach z dystansu i stałych fragmentach gry.
21-latek był w tym sezonie podstawowym piłkarzem Dinama Zagrzeb, w 50 meczach strzelił siedem goli, dorzucił do tego dziewięć asyst. W chorwackiej kadrze zagrał trzykrotnie, w tym ponad godzinę w sparinug z Macedonią Północną. W chorwackich mediach piszą o nim “nowy Modrić”, aczkolwiek to jedak nieco inny typ piłkarza.
Zeki Amdouni (Szwajcaria)
Strzelił pięć goli w swoim pierwszym sezonie w Premier League. I to jako 23-letni piłkarz. Może furory nie zrobił, ale też nie był rozczarowaniem. Burnley zapłaciło za niego Bazylei 18 milionów euro, a ten z miejsca wywalczył sobie miejsce w składzie. Rok wcześniej dla Basel ustrzelił dwanaście goli w lidze i kolejnych siedem w Lidze Konferencji. Może grać i jako dziewiątka, i jako ofensywny pomocnik, a od biedy wystąpi na obu skrzydłach.
Postrzelał też w samych eliminacjach do Euro – strzelił sześć goli, w tym dublet w bardzo istotnym starciu z Rumunami. Przez ten cykl eliminacyjny zdążył wypracować sobie mocną pozycję w drużynie, a przecież startował z poziomu świeżaka, który rozegrał dla kadry niespełna kwadrans. Na potęgę strzelał w szwajcarskiej kadrze U21, a wcześniej wahał się, czy w ogóle dla Szwajcarów grać, bo ma tureckie korzenie i to właśnie w tej młodzieżówce zbierał pierwsze szlify w 2021 roku. Ostatecznie jednak postawił na reprezentowanie Szwajcarii.
Milos Kerkez (Węgry)
Według danych platformy statystycznej WyScout, jest jedenastym najlepszym lewym obrońcą Premier League za poprzedni sezon. Wśród 30 najlepszych bocznych obrońców w angielskiej ekstraklasie nie ma młodszego zawodnika niż gracz Bournemouth. Ma zaledwie 20 lat, a rok temu Bournemouth zapłaciło za niego AZ Alkmaar aż 18 milionów euro. Interesowały się nim Benfica, mówiło się również o Lazio. Ostatecznie wybrał Anglię.
Może grać na całej rozciągłości lewej flanki – od lewej pomocy po lewe skrzydło. Ma ciekawą przeszłość, bowiem urodził się i wychowywał w Serbii i wydawało się, że to tę kadrę będzie reprezentował. Ale jak sam mówi – jako pierwsi odezwali się tylko Węgrzy, a madziarska kadra była dla niego priorytetem ze względu na to, że Węgierką jest jego babcia. W Milanie się nie przebił, w Holandii zrobił furorę, teraz próbuje ustabilizować swoją pozycję w Premier League.
Giorgi Mamardaszwili (Gruzja)
Ma już ugruntowaną pozycję w La Liga, gdzie broni bramki Valencii. Został najlepszym piłkarze ligi pod względem uchronionych goli, czyli puścił zdecydowanie mniej goli niż powinien według algorytmu FBREF. Dorzucił do tego też trzy zatrzymane jedenastki. Pewniak w kadrze, wyróżniał się już w kadrze U21, zresztą te roczniki 2000 i 2001 w gruzińskiej kadrze są naprawdę mocne.
Świetne warunki fizyczne, spore już doświadczenie na poziomie seniorskim – Mamardaszwili jest jedną z nadziei kadry Gruzji na to, że jednak jakoś to będzie na tym Euro. Potencjalnie po tym turnieju może zmienić klub. Valencia zapłaciła za niego około milion euro, a teraz mówi się, że może zarobić z przebitką rzędu czterdziestokrotności tej kwoty.
Heorhij Sudakow (Ukraina)
Fernando Valente, były trener Sudakova, mówi, że to największy talent z jakim kiedykolwiek pracował i że ma chłopak potencjał na to, by grać w klubach pokroju Barcelony czy Manchesteru City. Dopiero co Sudakow wygrał nagrodę dla piłkarza roku w lidze ukraińskiej. Według wielu to największy ukraiński talent, który jeszcze nie wyjechał z kraju. Brakuje mu jeszcze liczb (choć i tak w samej lidze w poprzednim sezonie zanotował sześć goli i cztery asysty), ma czasem problem ze znalezieniem się pod bramką, ale pod kątem kreacji i reżyserowania gry jest znakomity.
Docelowo ma być rozgrywającym kadry Ukrainy na lata, ale co dalej z jego przyszłością? Zimą przedłużył kontrakt z Szachtarem, ale spekuluje się, że przy dobrym występie na Euro może wyfrunąć w świat już tego lata. Monitorują go największy kluby świata, a ścieżka między Szachtarem i europejskim topem jest już mocno przetarta.
Strahinja Pavlovic (Serbia)
Ma 23 lata, a rozegrał już ponad 150 meczów na poziomie seniorskim – w tym blisko 30 w europejskich pucharach. Z Partizana wyfrunął do Monaco, stamtąd był wypożyczany do Basel i Cercle Brugge, ale odpalił dopiero w Red Bullu Salzburg. Jeśli wyobrażasz sobie serbskiego stopera w starym stylu – to właśnie Pavlović. Wysoki, silny, zdecydowany w pojedynkach, a przy tym coraz bardziej pojęty taktycznie dzięki redbullowym szlifom.
W zeszłym roku monitorowała go Roma, pisano o zainteresowaniu ze strony Juventusu, Brighton czy Fenerbahce. W kadrze Serbii to już stary wyga. Debiutował w wieku 19 lat, uzbierał już 35 meczów, ma za sobą odhaczony mundial w Katarze, jest pewniakiem do wyjściowego składu na Euro.
Nicolas Seiwald (Austria)
Austriacki pomocnik, który dużo biega, łata wolne przestrzenie, jest bardzo uniwersalny, przeszedł redbullową drogą z Salzburga do Lipska… Mówimy o Konradzie Laimerze? Nie, o jego drugim wcieleniu – o Nicolasie Seiwaldzie. Rangnick pompował go już dwa lata temu, gdy mówił, że zna tego chłopca już długo i na swój wiek Seiwald jest niezwykły. Może grać jako defensywny pomocnik, również jako “ósemka”.
W Salzburgu wyróżniał się na tyle, że po prostu musiał trafić do Lipska. W eliminacjach był niezawodny dla austriackiej kadry – rozegrał wszystko. Każdą minutę. Jednocześnie był najmłodszym zawodnikiem w tej docelowej podstawowej jedenastce. Jeśli Austria gra tak, jak chce Rangnick, to Seiwald idealnie wpisuje się w ten model grania. Zero zatrzymywania się, zero wątpliwości, zero odpuszczania.
Lazar Samardzić (Serbia)
Wychowanek Herthy Berlin, przez rok grał w RB Lipsk, a od 2021 roku hasa w środku pola Udinese. Był reprezentantem niemieckich młodzieżówek (łącznie ponad 20 spotkań od U16 do U21), ale postanowił reprezentować Serbię. Zbliża się już do setki występów na poziomie Serie A, aczkolwiek wiele wskazuje na to, że to był jego ostatni sezon w barwach jednej z najsłabszej ekipy w lidze. Rok temu mocno miał się starać o niego Inter. Nie schodzi z radaru władz Juventusu. Napoli widziałoby w nim następcę Piotra Zielińskiego. A przebąkuje się też o możliwym obraniu kierunku na Premier League.
Ma niezłe warunki fizyczne, jest lewonożny, dobrze drybluje (sprawdźcie gola strzelonego Napoli, gdy mijał rywali jak tyczki), jest świetny technicznie. Skończył ostatni sezon z sześcioma golami i dwiema asystami na koncie, ale był też ósmym najczęściej dryblującym piłkarzem ligi. Piłkarz, który we Włoszech nie jest anonimowy, ale rozbłysnąć może właśnie na Euro.
Bart Verbruggen (Holandia)
Błyskawicznie łyka kolejne szczeble kariery. Jako dwudziestolatek wskoczył do bramki Anderlechtu i nie pozwolił się już usadzić na ławce. Dwudziestepierwsze urodziny świętował już jako piłkarz Brighton i sezon skończył z 21 występami w Premier League. A jeszcze zanim zdmuchnie 22 świeczki na torcie, to będzie miał już za sobą pewnie występ na Mistrzostwach Europy.
Latem zeszłego roku “Mewy” zapłaciły za niego 20 milionów euro, ponoć interesował się nim też Manchester United. Z Jasonem Steele grali niemal po równo, Roberto de Zerbi rotował w bramce, ale Holender może zapisać ten sezon w kategorii udanych. Nie ustrzegł się błędów (jak w meczach z Crystal Palace czy Bournemouth), ale według WyScouta puścił mniej bramek niż zakładały algorytmy. Do tego miał bardzo wysoką skuteczność podań, a to akurat bardzo istotne w taktyce Brighton. Do bramki Holandii wskoczył w zeszłym roku, wykorzystał problemy zdrowotne Bijlowa, bronił też w sparingach przed Euro, zatem wiele wskazuje na to, że to on będzie “jedynką” na turnieju.
Joao Neves (Portugalia)
Szlif w akademii Benfiki, kontrakt z Jorge Mendesem… To nie może się nie udać. Ale na poważnie – Neves może być jednym z najdroższych piłkarzy tego lata. Benfica już teraz przemyca informacje, że żąda za dziewiętnastolatka zbliżonych pieniędzy, co w przypadku Enzo Fernandeza.
Był etatowym rozgrywającym ekipy Rogera Schmidta, wystąpił w 55 spotkaniach, zagrał ponad 4000 minut. Liczby? Może nie imponujące, bo to tylko trzy gole i dwie asysty, ale to jednak piłkarz, który wykonuje kapitalną robotę w samym centrum boiska. W eliminacjach do Euro dostawał epizodziki, nieco więcej pograł w sparingach, uzbierał przez ten niespełna rok od debiutu siedem występów w kadrze. W lidze portugalskiej jest w czołówce podań w tercję ataku i w czołówce odbiorów – nie jest to klasyczny technicznych maluch z Portugalii, który zajmuje się tylko kiwkami i czarowaniem. Trochę serbski rygiel defensywny, trochę hiszpański magik.
Angielska prasa łączy go przede wszystkim z Manchesterem United. Spekuluje się o bardzo poważnym zainteresowaniu ze strony Paris Saint-Germain. Pojawiły się też wzmianki o Arsenalu. I tak naprawdę dziś żądania Benfiki na poziomie 100-120 milionów euro jest w stanie spełnić tylko angielska czołówka oraz bogate PSG. Neves to pewnie najgłośniejsze nazwisko na tej liście, ale wciąż jednak poza mainstreamem i pojęciem przeciętnego kibica.
Komentarze