Jeszcze za tym klimatem mistrzostw wszyscy zatęsknimy

Muszę uderzyć się w pierś - sam wraz z najbliższymi kolegami często szydzę z poziomu ekscytacji, jaki towarzyszy wielkim turniejom reprezentacyjnym. Maniakalne śledzenie, czy piłkarze aby na pewno zjedli już śniadanie (i czym je popili!), dziwaczne wypowiedzi ludzi, którzy piłkę nożną oglądają raz na dwa lata, niezdrowa fascynacja najdrobniejszym ruchem sztabu szkoleniowego, działaczy, najważniejszych gwiazd. Zasadniczo to w dużej mierze śmieszy, ale im jestem starszy - tym częściej również rozczula.

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski
  • Globalne zainteresowanie piłką nożna na razie pozostaje na gigantycznym poziomie, a wszystkie cyfry w Excelach stale rosną. Ale czy tak będzie zawsze?
  • Problemy ze spieniężeniem praw do ligi francuskiej czy niektóre wypowiedzi wizjonera Pereza nie powinny jeszcze budzić paniki, ale stawianie pytań o przyszłość wydaje się zasadne.
  • Przy wszystkich wątpliwościach: Euro 2024 już teraz, w dniu startu, pokazuje nam, że złota era nadal trwa – i trochę głupio na nią narzekać.

A co jeśli tego wszystkiego nam kiedyś zabraknie – czyli czego?

Po części zgadzam się ze stwierdzeniem, że po trzydziestce rozczulające stają się totalnie losowe sytuacje, a ukłucie nostalgicznej melancholii można poczuć nawet obserwując gołębia na balkonie. Natomiast mam wrażenie, że to nie ten przypadek. Ilekroć rozpoczyna się wielki turniej, czy to Mistrzostwa Europy, czy Mistrzostwa Świata, świat zasypuje nas futbolem w sposób unikalny, właściwie nie do powtórzenia przy innych okazjach oraz innych sportach. Z jednej strony dostajemy mocny krajowy koktajl – nagle o piłce nożnej wypowiadają się posłanki, prezydent Koszalina oraz Katarzyna Dowbor. Piłkarze, których w teorii mamy na co dzień niemal na wyciągnięcie ręki – bo co za problem włączyć Premier League w telewizji i rzucić okiem na Kiwiora – teraz są śledzeni jak uczestnicy reality show. Nie ma w tym cienia przesady – towarzyszymy im na kozetce u fizjoterapeuty oraz podczas zwiedzania hotelu, śledzimy zadania, które muszą wykonać na treningu oraz umacnianie koleżeńskich więzów podczas wspólnych zabaw. Zresztą, żeby to dotyczyło tylko zawodników.

Zobacz także: terminarz Euro 2024

Trochę się śmiejemy, trochę szydzimy, ale przede wszystkim – odczuwamy niezmiennie zdumienie, jak wiele zainteresowania potrafi wygenerować ten nasz staruszek futbol. Mieczysław Golba jedzie na rowerze i kraj dyskutuje tylko o tym. Cezary Kulesza zakłada ciemne okulary i jego zdjęcie krąży od Kwejka po relacje tego popularnego pana na Instagramie, w tym momencie nie jestem w stanie ustalić jak się nazywa to konto.

To jest jedna, krajowa strona. Drugą tworzą zagraniczne firmy. Nawet najbardziej zapiekli antyglobaliści, gotowi do ostatniego procenta baterii w smartfonie zapowiadać bojkoty wielkich marek, muszą się uśmiechnąć przy reklamach Adidasa. Spotach poszczególnych reprezentacji. Niektórych marketingowych klipach UEFA. O, właśnie, ten wyjściowy utwór, zazwyczaj jakaś wariacja pomiędzy Safri Duo a Arminem van Buurenem. Jakieś dynamiczne bębny, do tego piszczałka podczas przejścia. Będziemy to znać na pamięć, bo zapewne utwór odtwarzany będzie jako podkład do skrótów.

Tylko u nas

Może to ja. Może mój wiek. Ale jednak mam wrażenie, że to po prostu jakiś rodzaj “feel good movie”. Jakiś rodzaj zbiorowego umówienia się, że będziemy tego słuchać z tym głupkowatym uśmiechem, skrywającym… Cóż, skrywającym, że najchętniej to w kąciku oka zakręciłaby się łza, ale trochę nie wypada się rozczulać taką głupotką jak utwór na Euro 2024.

Pod skórą czuć, że dzieje się coś wielkiego, coś, co łączy tak wiele milionów osób, że aż żal się w tym nie zatracić. Rano cyniczny tweet, w południe sarkastyczny uśmiech, ale wieczorem, gdy pod to: “pym-pym-pym-pym-pyyyym” zespołu Meduza telewizja puści kompilację parad szkockiego bramkarza… Cóż, wzruszenie. Futbol, nasza największa pasja, i my, kibice futbolu, wciąż trwamy, żyjemy, jesteśmy. To nasz czas.

A co jeśli tego wszystkiego nam kiedyś zabraknie – czyli jak?

Czy ten czas mamy ofiarowany już na zawsze? Cóż, wiele wskazuje na to, że owszem – sport, zwłaszcza piłka nożna, to zdecydowanie za duży biznes, żeby miał zostać przez coś skutecznie wyparty. Może trochę skarleć, może przepalać ileś miliardów euro mniej, ale upadek raczej nie jest opcją na najbliższe dekady. Natomiast czy zawsze ta “wielka piłkarska fiesta” będzie organizowana aż z taką pompą? Tu można się już zacząć zastanawiać.

Genialny mem z ostatnich tygodni: Vincent McMahon nie może powstrzymać wzruszenia, kiwa głową, że nie będzie się wypowiadał, na pewno znacie. Podpis? Ja opowiadający wnukom, jak grał Bayer Leverkusen 2023/24 (widziałem jeden mecz i siedem rolek na Instagramie). Może i tak będziemy z czasem korzystać z futbolu? Oglądać krótkie skondensowane pigułki, debatować o piłce na podstawie memów i parodii, mecze oglądać z rzadka w telewizji, a jeszcze rzadziej na stadionie? Nie chcę tego roztrząsać, nie chcę przepowiadać przyszłości, zwłaszcza w kontekście tak wielu zmiennych, których nie da się oszacować. Ale nie ma sensu ukrywać – niektóre łabędzie pływające na horyzoncie mają dość ciemne zabarwienie. Pierwszy przykład z brzegu – Ligue 1, które bezskutecznie próbuje sprzedać prawa telewizyjne, co zresztą nie powinno dziwić w kontekście odpływu najbardziej medialnych gwiazd z ligi francuskiej. Jasne, dochodzi aspekt pamiętnej covidowej zawieruchy z kontraktem z Mediapro, do tego kontrowersyjne decyzje przy umowie łączącej ligę z Amazonem. Ale mimo wszystko – są ligi, gdzie kontrakty wydają się rosnąć w nieskończoność, a każdy kolejny nadawca przychodzi z grubszą walizką prosto do gabinetu władz ligi. Francja, gigantyczna liga, gigantyczne kluby – a jednak, rzeczywistość mocno zaskrzeczała, gdy oczekiwania władz co do ceny praw wywindowano do poziomów ponad możliwości nadawców.

POLECAMY TAKŻE

O tym, o czym od lat przekonuje Florentino Perez – że trzeba drastycznych reform, by utrzymać młodzież przy piłce nożnej, nie ma sensu wspominać w dniu otwarcia Euro – dość powiedzieć, że gość od tak katastroficznych wizji właśnie zaprezentował swoim kibicom najpierw puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a potem Kyliana Mbappe. Ze zdaniem kogoś o takich sukcesach sportowo-organizacyjnych trzeba się liczyć – a jego zdanie od lat jest niezmienne, alarmuje, że złota era futbolu nie musi trwać wiecznie. Tak, można podejrzewać, że Perez bardziej dba o interesy Realu, o pielęgnowanie pomysłu Superligi i cementowanie oligarchii na szczytach futbolu, ale można też uznać, że gość brzmi całkiem przekonująco. Że widzi już dziś to, czego wszyscy będziemy się bać za pięć czy dziesięć lat.

I znów: dobra wiadomość jest taka, że czerwiec 2024 roku zdecydowanie odsuwa w czasie wszystkie czarne wizje prezydenta Realu Madryt.

Sprawdź ostatnie materiały wideo związane z Ekstraklasą

To właśnie ten moment, by żyć chwilą

“Hey Jude” wykorzystane przy reklamówce reprezentacji Anglii wokół Jude’a Bellinghama zostawia ciarki na karku nawet tych najbardziej sceptycznych wobec “modern footballu”. Wideo stworzone przez hiszpańskich działaczy, w którym rodziny powołanych piłkarzy odczytują ich nazwiska to wyciskacz łez. Nowy utwór Zapresić Boysów pod kolejny turniej Chorwatów to tradycja jak Kevin na gwiazdkę. Może i nie siedzi tak mocno jak kultowa “Igraj moja Hrvatska”, ale klimat tworzy ten sam, co zawsze.

To nowe rzeczy, ale przecież jak już zabłądzicie na YouTube w to miejsce, to czemu nie puścić sobie znowu reklamy Nike, “Take it to the next level”. Dlaczego nie odtworzyć po raz tysięczny “Carnival de Paris”. Czemu nie uśmiechnąć się na kawałek Pitbulla z Jennifer Lopez, który Jacek Gmoch swego czasu skwitował pełnym uznania komentarzem: “o, jaka seksbomba”.

Ale nawet ten momentami trochę “krindżowy” Tymoteusz Puchacz na konferencjach i w videoblogach Łączy Nas Piłka. Nawet te reklamówki z Michałem Probierzem i skórzaną piłką. Psia krew, nawet te wszystkie programy, w których mogliśmy obejrzeć hotel, w którym śpią reprezentanci, kucharza, który gotuje reprezentantom i pana, który rozkłada talerze reprezentantom. To wszystko tworzy klimat – trudny do uchwycenia, bo bardzo zróżnicowany. Czasem śmieszny. Czasem – jak w przypadku tego pozdrowienia Golby do wiernych – trochę przerażający. Czasem wywołujący ciarki żenady, czasem rozczulający, czasem ładujący energią na miesiąc bezustannego oglądania meczów, czasem budzący głęboko uśpiony patriotyzm kibicowski.

To tworzy klimat, który trudno zdefiniować, określić i zamknąć ramami definicji. Ale jedno o tym klimacie wszyscy wiemy na pewno. Bez niego to nie miałoby sensu.

I obyśmy nigdy za tym klimatem nie musieli tęsknić.

***

Jak co mistrzostwa – raz dziennie zapraszam na mój mało mistrzowski blog. Dziś pierwszy odcinek, celujemy, żeby na koniec czerwca było ich piętnaście. Będzie bardzo przyjemnie opisywać dla was wszystko, co wydarzy się na niemieckich boiskach i daleko poza nimi.

Zobacz także Skarb Tetryków na Euro 2024

Komentarze