Czy Anglia zmieni swoje nastawienie? Jak zatrzymać kompletną Hiszpanię

Obserwując narrację przed finałem mistrzostw Europy trudno nie ulec wrażeniu, że wszystko poza zwycięstwem Hiszpanii w regulaminowym czasie gry będzie sensacją. Czy wobec tego Anglię i Garetha Southgate’a stać na przygotowanie oraz wdrożenie takiego planu, który przynajmniej wyrówna ich szanse w decydującym spotkaniu?

Jude Bellingham i Harry Kane
Obserwuj nas w
Associated Press/Alamy Na zdjęciu: Jude Bellingham i Harry Kane
  • Czym przekonuje do siebie Anglia?
  • Z czym dotychczas mieli problemy?
  • Jakie są największe wyzwania taktyczne finału?
  • Co może okazać się największym ich atutem przeciwko Hiszpanii?

Anglia w fazie pucharowej nie przekonuje. Przeciwko Słowacji była długimi fragmentami rozstawiana po kątach przez zespół lepiej zorganizowany przy piłce, pewny w jej wymienianiu. Szwajcaria poszła krok dalej, stworzyła zdecydowanie więcej klarownych okazji poprzez cierpliwe posiadanie piłki. Holendrzy uderzyli raz, ale konkretnie za sprawą Xaviego Simonsa, a przecież w drugiej połowie dominowali. Gdyby cofnąć się bardziej, to należałoby wspomnieć o bardzo agresywnej Danii oraz nieustępliwej Słowenii jako dowodach na to, że Anglię można zatrzymać.

Można i to przy znacznie mniejszym potencjale jakościowym, niż ten, który posiada Hiszpania. Anglia zmierzy się w finale z zespołem znacznie bardziej kompletnym od wcześniejszych rywali. Tylko Austriacy prowadzili w Euro 2024 bardziej intensywny pressing niż piłkarze Luisa de la Fuente. Średnio wchodzili w piętnaście pojedynków w defensywie więcej, niż Anglicy. Chociaż finaliści mieli bardzo podobny średni wynik posiadania piłki, to więcej sensu mając ją wykazywali także Hiszpanie. Podejmowali więcej dryblingów, oddawali więcej strzałów, notowali częściej kontakty z piłką w polu karnym przeciwnika.

A jednak Anglia jest także w tym finale. Na dłuższe kryzysy potrafiła reagować błyskawicznie – golami Bukayo Saki ze Szwajcarią i Harry’ego Kane’a z Holandią – a także na samym końcu, gdy Jude Bellingham przewrotką dał im dogrywkę przeciwko Słowacji. Przebijali się przez rzuty karne, zmiennicy dobijali przeciwnika w ostatnich minutach, rywale bywali po prostu nieskuteczni, albo dobrze bronił Jordan Pickford. Jak napisał nowy premier Wielkiej Brytanii w liście do całej drużyny, „znaleźliście się w finale dzięki ciężkiej pracy i determinacji”.

Tylko u nas

Keir Starmer  może celowo nie wspomniał nic o taktyce, bo i niewiele można o Anglii w tym względzie powiedzieć. Gra nie porywa innowacyjnością, a jeśli już, to zarzuca się Garethowi Southgate’owi, że raczej swobodę swoich piłkarzy ogranicza i nie znajduje sposobu na połączenie ich talentów. Raczej to oni swoimi przebłyskami drużynę przeprowadzali przez kolejne rundy. Gdy w fazie grupowej rozwiązaniem w drugiej linii nie okazywali się ani Trent Alexander-Arnold, ani Conor Gallagher, to po prostu wrzucił do gry trzeciego, Kobbiego Mainoo. Gdy obawiano się, że tworzący na lewym skrzydle przewagę pozycyjną Szwajcarzy zdobędą zbyt łatwo przewagę, to owszem, cofnął Sakę do roli wahadłowego, ale nie w każdym przypadku. Gdy cierpiał Phil Foden na brak miejsca, piłki przy nodze i ruchu wokół siebie, to wyłącznie zamienił go pozycjami wyjściowymi z Bellinghamem. Southgate nie zmienił się za bardzo od lata 2021 roku, gdy wprowadził Anglię do finału mistrzostw Europy. Jest z nim tak, jak z jego reprezentacją: trzeba specjalnej lupy, by dostrzec różnice w działaniu.

Pytanie jednak, czy nawet z trenerem bardziej innowacyjnym, odważniejszym i szybciej reagującym Anglia miałaby szanse przeciwko Hiszpanii wydaje się zasadne. Analizując ścieżkę faworytów można dostrzec, że radzili sobie z wyzwaniami o bardzo skrajnej naturze. Chorwaci próbowali wyjść wysoko ustawioną linią obrony i zostali za to skarceni. Włosi nawet nie dostali piłki, by spróbować sprawdzić szczelność obrony Hiszpanów. Albańczycy i Gruzini mogli próbować maksymalizować swoją energię w każdej kontrze, ale z nimi też się rozprawili. Niemcy bardzo agresywnie pressowali, narzucili swoje warunki gry, lecz ostatecznie przegrali, bo nie wytrzymali tempa i w końcu się pogubili. Francuzi nawet wyszli na prowadzenie, ale ich także różnorodność zagrożenia ze strony Hiszpanów wyrzuciła z turnieju.

Nie jest absolutnie tak, że między drużynami panuje ogromna dysproporcja, że Anglicy są pozbawieni szans, a Hiszpanie grają futbol perfekcyjny. Każdy z powyższych akapitów może wraz z ostatnim gwizdkiem finału stać się minionym, niesprawdzonym wrażeniem z 50., ale nie 51. spotkań turnieju. Jednak to sprowadza dyskusję o meczu do prostego pytania: jak wiele musiałoby się zdarzyć, by Anglia pokonała w finale Hiszpanię?

POLECAMY TAKŻE

Urwać Hiszpanii skrzydła

Według WyScoute Nico Williams zaliczył 46 prób dryblingów, Lamine Yamal ledwie o trzy mniej. Równać się z nimi mógł tylko duet francuski, Kylian Mbappe i Ousmane Dembele, ale oni już z Euro 2024 odpadli. W czołówce dryblerów Anglicy mają jedynie Sakę. Zresztą w pierwszej kolejności Southgate będzie się martwił, jak zatrzymać rywali, a w dalszej – jak uwolnić potencjał swoich piłkarzy. Takim po prostu jest selekcjonerem. Wspominał już, że Anglicy będą musieli zagrać perfekcyjnie taktycznie, by pokonać Hiszpanię. To oznacza wyzwanie, bo w każdym meczu popełniali w organizacji błędy, które najbliższy rywal może już bezwzględnie wykorzystać. A wymieniony Saka może być albo kluczowym rozwiązaniem, albo źródłem problemów.

Po spotkaniu ze Szwajcarią Southgate irytował się, że już kilka dni wcześniej było wiadomo, iż planuje zagrać trójką obrońców. Chociaż wróżono, że przesunie Sakę na pozycję lewego wahadłowego, on postawił na „odwrócone” nogi zawodników w tych rolach. Tak, by ich nogi wiodące (lepsze) nie odpowiadały stronie na której grają. To też oznaczało, że w niektórych momentach Saka wcale nie schodził do linii pięciu obrońców, gdy Anglia była w głębokiej defensywie, ale ściągało go do środka pola i roli pomocnika. Podobnie było przeciwko Holandii. To w posiadaniu piłki bardziej przypominali zespół, który rozgrywał na trzech stoperów i miał wahadłowych ustawionych bardzo wysoko.

Przeciwko Hiszpanii może mieć to znaczenie w momentach ataku pozycyjnego rywali, także ze względu na to, jak piłkarze Luisa de la Fuente rozgrywają piłkę. W wysokim pressingu przeciwko Holandii Saka odpowiadał za zawodnika schodzącego do środka, ale co będzie, gdy w finale rywale przebiją się z piłką na połowę Anglii? W półfinale bywało, że Saka doskakiwał znów jako pomocnik, wspierając Rice’a oraz Mainoo. Gdyby podobnie było z zespołem szybciej i sprawniej operującym piłką jak Hiszpania, która dodatkowo z większą premedytacją szuka skrzydłowych, to czy nie byłoby to przesadnym ryzykiem utrzymanie tej „hybrydowej” roli wahadłowego? Jednocześnie Southgate musi zastanowić się, czy ustawienie i pozostawienie na cały czas Saki na wahadle – a więc w piątce obrońców – nie ograniczy go za bardzo, a Hiszpanom pozwoli stworzyć przewagę i tak, choć nieco dalej od bramki Pickforda. Wówczas z pozycji najbardziej skrajnie ustawionego defensora będzie miał problem w reagowaniu na inny z atutów rywali, a więc wbiegnięcia w drugie tempo, które wykonują Ruiz, Olmo, ale też boczni obrońcy.

Z powyższym problemem nie poradzili sobie Francuzi, którzy broniąc w czwórkę w linii zostawiali przestrzenie gdzie indziej. Co więcej, Southgate ten problem też zna doskonale z poprzedniego finału Euro. Wówczas Włosi atakowali pozycyjnie w (trochę innym) systemie 3-2-5, także zostawiając wahadłowego i skrzydłowego bardzo szeroko, blokując te pozycje Anglików. To, pomimo utraty gola już w trzeciej minucie, pozwoliło im odzyskać kontrolę i stwarzać coraz większe zagrożenie. Southgate reagował i wrócił do systemu 4-3-3 w okolicach 70. minuty, co jednak nie przełożyło się zwiększenie swoich szans. Anglia wówczas do karnych bardziej dotrwała, niż doprowadziła i końcowe zwycięstwo Włochów odebrano jako zasłużone.

Zaburzyć superkomputer

Problemy można mnożyć – po drugiej stronie przecież jest Lamine Yamal, w rolę pomocnika wciela się Alvaro Morata – ale kluczem może być ograniczenie Rodriego. To on wykonał najwięcej podań z Hiszpanów, jego dokładność jest niesamowita (94%) jak na poziom rywalizacji. Rywale próbowali go zatrzymywać na różne sposoby, ostatnio za nim biegał najwięcej N’Golo Kante, ale nawet on nie był w stanie zahamować defensywnego pomocnika. Chociaż Rodri wykonał najmniej podań w meczu rozegranym w pełnym wymiarze czasowym od kwietnia 2023 roku (i starcia Manchesteru City z Bayernem… także w Monachium), to i tak był kluczowym zawodnikiem. Zwłaszcza w końcówce, gdy Deschamps już odpuścił pilnowanie rozgrywającego, a on przejął kontrolę nad spotkaniem.

W wyłączaniu tak istotnego zawodnika z gry metody są w zasadzie dwie: sprawienie, by nie miał komfortu w rozegraniu, albo uniemożliwienie podań kierowanych do niego. Każda z nich wymaga jednak różnych działań. Pierwsza wymagałaby poświęcenia jednego zawodnika z formacji ataku, by bez piłki biegał za Rodrim. Kane bywał już w trakcie turnieju najniżej operującym w defensywie atakującym z zespołu, ale to niekoniecznie sprawdzało się z dwóch względów: jego skuteczności w działaniu i braku zawodnika w przodzie do rozegrania, gdy odzyskiwali piłkę. Inną możliwością jest więc przesunięcie do tej roli Fodena lub Bellinghama, co też wiązałoby się z poświeceniem ich uczestnictwa w ofensywie.

Mecz ze Szwajcarią pokazał jednak, że Anglicy mogą szukać bardziej pozycyjnego rozwiązania w celu ograniczenia liczby podań kierowanych do Rodriego. Tworząc pięciokąt złożony z dwóch pomocników i trzech zawodników ofensywnych nie pozwalali na wprowadzenie piłki do Granita Xhaki, co zaburzyło tempo z jakim Szwajcarzy potrafili przenieść piłkę do lewej strony i Michela Aebischera, którego zresztą blisko pilnował Saka.

Jednak Murat Yakin szybko znalazł sposób na taki problem stworzony im przez Southgate’a. Xhaka zaczął wychodzić poza strefę teoretycznie kontrolowaną przez Anglików i ustawiać się do rozegrania jako jeden z czterech obrońców. Na poniższej grafice spełniałby rolę Aymerica Laporte’a, który zresztą pokazywał w Euro 2024 fantastyczne zagrania. Taki manewr uwolnił również Fabiana Schaera, który znacznie częściej włączał się do ataku w roli bocznego obrońcy. Tak Szwajcarzy odzyskali kontrolę nad meczem, od tego zaczęła się akcja bramkowa i to samo pozwoliło im w dogrywce przejąć inicjatywę.

Rodri rzadko wychodzi z tej roli, a jeśli już, to robi to w celu zaasekurowania obrońców, którzy odważniej wprowadzają piłkę. To też będzie problem dla Anglii broniącej na własnej połowie: jeśli w takim systemie, to czy Foden z Bellinghamem będą wystarczająco szybcy w reagowaniu na działania choćby Laporte’a? Czy Rice z Mainoo – i ewentualnie wsparci Saką – poradzą sobie z Ruizem, Moratą oraz Olmo operującymi za ich plecami? Kto będzie w takiej sytuacji odpowiadał za Carvajala lub Cucurellę, którzy też mogą stanowić o przewadze?

Rodri jest nazywany wieżą kontroli ruchów lub superkomputerem także dlatego, że jego mądrością jest uwypuklanie atutów innych. Nie tylko przez wykonywanie podań, lecz takie ustawianie się, by samą możliwością zagrania mu piłki stanowił zagrożenie, które rywal zechce zniwelować. A jeśli skupi się na nim, to znaczy, że zaniedbuje sprawy tam, gdzie już dzieje się coś groźnego.

Finał na czyich warunkach

Teoretyzując o losach tego finału w dwóch kluczowych problemach taktycznych nie można lekceważyć innych pojedynków w różnych fazach gry, strefach boiska. Absolutnie nie należy wykluczać możliwości, że indywidualności po stronie Anglii zrobią kolejny krok w przód i to może bardziej znaczący, niż w poprzednich fazach turnieju. Saka przecież sprawiał już ogromne problemy Cucurelli, gdy rywalizowali w barwach Arsenalu oraz Chelsea. W ostatnim ich meczu było 5:0 z korzyścią dla Anglika, który kilka razy ośmieszył Hiszpana. Bellingham jest najlepszym piłkarzem minionego sezonu ligi hiszpańskiej, choć od lutego zmaga się z problemami zdrowotnymi. Southgate już raz pokonał Hiszpanię, gdy jego zespół był outsiderem, ale wypracował plan gry atakiem szybkim, który wstrząsnął rywalami (3:2 w Lidze Narodów 2019).

To wszystko wymagałoby jednak od Anglików aktywności i przejęcia inicjatywy w wymiarze z jakim dawno nie mieli do czynienia. Musieliby przebić to, co zaprezentowali w pierwszej połowie z Holandią, dokładając do tego większą kreatywność i skuteczność. Dotychczas pokazali się jako zespół małych kroków, którego forma rośnie, ale w niezbyt spektakularnym tempie. Musieliby zmienić swój sposób myślenia: z niwelowania atutów rywala przejść w uwypuklanie własnych przewag. W ostatecznym rozrachunku to na tym może już rozbić się plan Garetha Southgate’a.

Komentarze