Reprezentacja Polski, wyraźnie oszczędzając siłę, pokonała San Marino 5:0 (2:0) w swoim siódmym spotkaniu eliminacji mistrzostw świata. W ten sposób pożegnany z kadrą został Łukasz Fabiański, który zagrał w niej swój 57. mecz. Wygrana jednak nie pozwoliła nam awansować w tabeli, bo Węgrzy przegrali u siebie z Albanią.
- Polska rozegrała bardzo przeciętny mecz, ale i tak bardzo wysoko pokonała outsidera europejskiej piłki
- Wynik z Budapesztu sprawia jednak, że już we wtorek zagra o wszystko w Tiranie
- Łukasz Fabiański w swoim ostatnim meczu w reprezentacji Polski grał 57 minut i zmienił go debiutant – Radosław Majecki
Były łzy wzruszenia, był szpaler w 57. minucie. Były słowa “Łukasz Fabiański” na ustach 56 tys. kibiców. Mało kto zasłużył na takie honory, jak właśnie on. Nawet Artur Boruc żegnając się z kadrą, robił to w meczu towarzyskim. Podobnie Jerzy Dudek. Uznanie dla Fabiańskiego było na tyle duże, że i mecz, i jego wynik zszedł na drugi plan. Tym bardziej, że żadnych czystosportowych fajerwerków nie obserwowaliśmy.
Pierwszy raz za kadencji Paulo Sousy zdarzyło się tak, że na mecz o punkty skład aż tak odbiegał od optymalnego i przełożyło się to na to, co obserwowaliśmy. Było bardzo mało agresji w odbiorze piłki, jeszcze mniej przyspieszenia pod polem karnym rywali. Zupełnie jakby kadra miała wygrać z outsiderem w najbardziej ekonomicznym trybie, jak to tylko jest możliwe. Jeśli plan zakładał mocniejsze otwarcie i kontrolę do ostatniego gwizdka, Polacy z założeń się wywiązali.
Po 20 minutach wydawało się, że wynik będzie znacznie wyższy, gdy najpierw Karol Świderski wykorzystał głową dośrodkowanie od Przemysława Płachety, a chwilę później Cristian Brolli wpakował piłkę do własnej siatki. Wtedy jednak bieg został zredukowany co najwyżej do drugiego i poza serią wrzutek w pole karne nie działo się kompletnie nic.
Bardzo podobnie wyglądała druga połowa z tą różnicą, że jak Biało-Czerwoni stwarzali już okazje, to je po prostu wykorzystywali. Najpierw skutecznie piłkę do siatki w wielkim zamieszaniu w polu karnym wpakował Tomasz Kędziora, a gdy wydawało się, że pożegnanie Łukasza Fabiańskiego pod kątem sportowym będzie na trójkę, koledzy dorzucili jeszcze dwie bramki. Znów zaimponował Adam Buksa, który mając rywala na plecach odwrócił się w kierunku bramki i mierzonym strzałem zaliczył swoje piąte trafienie w kadrze, a tuż przed ostatnim gwizdkiem Krzysztof Piątek przypieczętował swój powrót do kadry golem.
Po siedmiu meczach Polska ma na koncie 14 punktów i zajmuje trzecie miejsce w tabeli. W takim układzie wtorkowy mecz z Albanią (15 punktów) urósł do rangi spotkania o wszystko.
Komentarze