Olkiewicz w środę #2

Gianni Infantino (C) - szef FIFA
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Gianni Infantino (C) - szef FIFA

Rob Harris z Associated Press zamieścił na swoim koncie twitterowym zdjęcie Gianniego Infantino, szefa organizacji FIFA, z Mohamedem bian Salmanem, koronowanym księciem Arabii Saudyjskiej, przewodniczącym Public Investment Fund, czyli świeżo upieczonego właściciela Newcastle United. Infantino w Arabii Saudyjskiej to nie jest żadna nowość, Infantino w towarzystwie ludzi, którym zarzuca się najokrutniejsze zbrodnie rownież. Natomiast przykuwają uwagę wypowiedzi, które zaczynają się składać na szerszy obraz.

To naprawdę trudna sytuacja. Jest mi dzisiaj naprawdę smutno, że komuś zostanie odebrany jego klub piłkarski i to z powodu jego prywatnych relacji z inną osobą. Szczerze powiedziawszy – nie sądzę, żeby to było sprawiedliwe – wypaliła w rozmowie z Financial Times… Amanda Staveley, jedna z czołowych figur w zarządzie Newcastle United. Jakkolwiek spojrzeć – człowiek bin Salmana w angielskim klubie. A obecnie również obrończyni Romana Abramowicza, który został zmuszony do sprzedaży Chelsea.

Nie chcę oczywiście wyrywać tych słów z kontekstu i kreślić mapę jakiegoś ogromnego sojuszu Arabii Saudyjskiej z Rosją, ale te odwiedziny dokładnie w tym momencie, połączone z delikatnymi różnicami w zachowaniu i wypowiedziach działaczy FIFA i UEFA prowadzą do prostych wniosków – FIFA ciągle liczy, że da się Bogu ofiarować świeczkę, ale i dla diabła znaleźć jakiś ogarek.

Wczoraj wieczorem podjęto decyzję o tym, by zaplanowany na 24 marca półfinał baraży o udział w Mistrzostwach Świata rozstrzygnąć jako walkower. Wczoraj, 8 marca, na 16 dni przed meczem, już po rozesłaniu powołań zagranicznych przez Czesława Michniewicza. Wczoraj, 8 marca, czyli niemal równe dwa tygodnie po rozpoczęciu inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Przez te kilkanaście Japonia zdążyła się upomnieć o jakieś terytoria z zadawnionego konfliktu rosyjsko-japońskiego, a FIFA nie zdążyła podjąć zdecydowanych kroków w temacie Rosji. Co więcej – jak podaje choćby Przemek Langier z naszego Goal.pl w swoim wczorajszymi wideoblogu – FIFA nie reagowała na ponaglenia ze strony PZPN-u i nieoficjalnie szukała drogi, by “uratować” Rosjan. Polecam zresztą całe wideo Przemka, które ładnie masakruje kunktatorstwo FIFA.

Jak piszą nie tylko rodzime media – w grę wchodziło nawet przełożenie baraży na czerwiec.

Brzmi nierealnie, brzmi nieprawdopodobnie? A jak brzmią obecne przepisy FIFA regulujące kontrakty rosyjskich i ukraińskich zawodników? Owszem, mogą wyjechać. Jasne, mogą podpisać umowy z nowymi klubami, mogą do czerwca grać poza Rosją czy Ukrainą. Ale 30 czerwca… muszą powrócić do swoich klubów. Jakiekolwiek zrównywanie zasad dla ligi ukraińskiej i rosyjskiej już samo w sobie jest dramatem, ale gdy dodamy do tego ten “obowiązek stawiennictwa” dla obcokrajowców, którzy teraz uciekną z Rosji…

Początkowo nie chciałem takich mocnych słów, początkowo wydawało mi się to zbyt ostre. Ale w świetle całej narracji FIFA, w świetle wszystkich ruchów, wypowiedzi, a nawet spotkań działaczy tej organizacji – trudno nie uznać, że dla jej najwyższych działaczy, z łysym cymbałem na czele (doskonały nickname od Pawła Paczula, który wprowadził do słownika już wcześniej siwego bajeranta), dzień zaczyna się od śledzenia postępów rosyjskiej ofensywy. Zdobyli już Kijów, czy jeszcze nie zdobyli? Posunęli się do przodu? Uda się odwlec decyzje w tej sprawie jeszcze o parę dni, czy też presja Europy będzie już zbyt duża?

FIFA swoją decyzją dotyczącą kontraktów ogłasza wprost: nadal nasze ruchy uzasadniamy bezpieczeństwem zawodników, komfortem piłkarzy, umożliwieniem im gry w terenach nieobjętych działaniami wojskowymi. Nie zobaczymy w oświadczeniach FIFA żadnych słów potępienia, żadnego sugerowania, że podjęte działania to też rodzaj sankcji i nacisku na Rosjan. Nie. Tak jakby Rosję nawiedziła klęska żywiołowa, z którą kraj upora się w trzy miesiące – na ten czas zagraniczni piłkarze mogą odejść, ale 30 czerwca będzie już posprzątane, więc czas wracać.

Hańba, ale i okrucieństwo. FIFA myśli już na dwa ruchy do przodu – zakłada, że przecież wiecznie Europa z Rosją walczyć nie będzie, że Ukraina wiecznie nie będzie zalewać świata wojennymi obrazkami, które poruszają serca całego świata (ale niekoniecznie działaczy FIFA). W końcu to się skończy, a wówczas warto już mieć wszystko przygotowane na wielki powrót Władimira Putina do loży z rodziną FIFA, jak za starych dobrych czasów, gdy razem balangowali podczas rosyjskiego mundialu. To zresztą nie możę dziwić – już przed tygodniem przestrzegałem, że sportowe federacje będą tutaj odbiciem świata polityki. A świat polityki nakłada kolejne sankcje, ale w taki sposób, by gaz nadal płynął do Europy szerokim strumieniem, podczas gdy w odwrotnym kierunku wędrują setki milionów euro, następnie przeznaczanych przez Rosję na prowadzenie wojny z Ukrainą.

Czego obawiam się najmocniej? Tego, że FIFA zwyczajnie patrzy szerzej niż my, Europejczycy, w dodatku z państwa graniczącego z Ukrainą. Bo Gianni Infantino nie szukał dzisiaj w Arabii Saudyjskiej młodych talentów, nie szukał możliwości, by dalej rozwijać futbol kobiecy. Infantino szukał sojuszników, szukał tych swoich ukochanych “piłkarskich mostów”. Wysondował, że Bliski Wschód jeszcze nie trzęsię się z oburzenia na Rosjan – bo i w sumie dlaczego, jeśli właściciel Newcastle United sam ma na sumieniu dziesiątki cywilów w Jemenie. Ta mapa wpływów jest zresztą jeszcze bardziej skomplikowana – bo przecież przeciwko przejęciu Srok przez Arabię Saudyjską oficjalnie protestowali m.in. ludzie z… Manchesteru City, prowadzonego przez szejków z Emiratów Arabskich. Do niedawna Arabia Saudyjska nie utrzymywała też relacji dyplomatycznych z Katarem, a wojna w Jemenie traktowana jest jako “wojna zastępcza” pomiędzy Iranem i Saudyjczykami.

Tam jest sporo do gaszenia, a przecież stawka jest wysoka. Jeśli coś Infantino potrafi – to potrafi liczyć. I widzi już, że jeśli ma się szarpać z UEFA, to potrzebuje po pierwsze głosów dużo, po drugie – głosów ze strony państw bogatych. Stąd też nie zdziwią mnie kolejne zdjęcia Infantino, który będzie niósł ten nasz futbolowy kaganek do ciemnych dolin ubogich w piłkarską infrastrukturę. Świat obecnie stoi na głowie, stoliki z mapami sojuszy zostały wywrócone, a bodaj najpełniej klimat obecnych dni oddaje afera z naszymi MiG-ami, wokół których przerzucamy się ryzykiem z USA. ONZ? Według dziennikarzy zalecono unikania słów takich jak wojna czy inwazja, bo część członków Organizacji Narodów Zjednoczonych nie identyfikuje “sytuacji na Ukrainie” w taki sposób. Coś jak z Dublinem i ciężarówką, która wjechała w bramę ambasady. Żaden akt wandalizmu, żadno naruszenie terytorium – ot, specjalna operacja parkowania. Dla nas to wszystko jest jak makabreska – daje chwile uśmiechu w trudnych chwilach. Ale dla państwa na drugim końcu świata, dla któregoś z innych światowych reżimów? “Nawet w Europie nie ma pełnej jedności w ocenie ruchów Rosji” – bo przecież Białoruś, bo przecież Węgry, bo przecież wielkie manifestacje w Serbii.

Infantino o tym wie – dlatego nie usłyszymy z jego ust ani słowa potępienia. Dlatego będzie dalej ignorował pytania o swoje medale od Putina, dlatego dalej będzie zwlekał ze wszystkimi decyzjami tak długo, jak to tylko możliwe. Będzie zbierał sojuszników, będzie zbierał fundusze, będzie, jakkolwiek groteskowo to brzmi, szykował się do wojny. Ale nie z Rosją, nie o dobro futbolu – o zachowanie wpływów. Jeśli zachowanie wpływów będzie wymagało jednoznacznego potępienia Rosji, jeśli do grona naciskających na FIFA dołączą na przykład katarscy partnerzy – FIFA posłusznie ugnie kark, tak jak wczoraj wieczorem, przy decyzji dotyczącej walkowera na korzyść Polski. Ale jeśli zachowanie wpływów będzie oznaczało zignorowanie opinii publicznej w Europie? Jeśli spełni się ten wielki sen Infantino i wojna się skończy, niezależnie od tego, jaki będzie jej wynik? Jeśli Kijów padnie w niedzielę?

Infantino i FIFA układa sobie już plan na poniedziałek. Dla nas to obrzydliwe. Dla nich – pragmatyczne.

Wiemy jedno – ani przez moment nie chodzi o sankcje, nie chodzi o potępienie działań Rosji, nie chodzi o zwykłe ludzkie wzruszenie losem Ukraińców, oburzenie bestialstwem Putina. Jeśli FIFA działa na niekorzyść Rosji, to dlatego że musi. We wczorajszym komunikacie nie ma słowa o “wojnie”, “agresji”, “inwazji”, jedynym uzasadnieniem walkowera jest “wcześniejsza decyzja o wykluczeniu rosyjskich drużyn z rozgrywek”. Odświeżyłem sobie tę wcześniejszą decyzję. Kończy ją najbardziej szczere zdanie w historii tej cuchnącej organizacji.

“Prezydenci FIFA i UEFA mają nadzieję, że sytuacja na Ukrainie ulegnie znacznej i szybkiej poprawie, aby piłka nożna znów mogła być nośnikiem jedności i pokoju między ludźmi”.

Nie wątpię. Pod “sytuację na Ukrainie ulegającą znacznej i szybkiej poprawie” możemy sobie podstawić nawet obstawienie Kijowa przez marionetkowy rząd prorosyjski. Grunt, by piłka nożna stała się nośnikiem jedności i pokoju. Bo tylko w taki sposób może dalej zarabiać na bliskowschodnie wycieczki łysego cymbała.  

Komentarze

Comments 2 comments