Polska pokonała Albanię 4:1 (2:1) w swoim czwartym meczu eliminacji mistrzostw świata i awansowała na drugie miejsce w grupie. Wynik wygląda efektownie, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że przyszedł bez trudu.
- Wygrana nad Albanią jest drugim zwycięstwem Polaków pod wodzą Paulo Sousy
- Wpadanie w samozachwyt byłoby jednak destrukcyjne, bo wciąż mankamenty się mnożą
- Dorobkiem bramkowym podzielili się Robert Lewandowski, Adam Buksa, Grzegorz Krychowiak i Karol Linetty
Różne były obawy przed tym spotkaniem. To, że Paulo Sousa nie mógł zestawić drużyny ani w pomocy, ani w ataku, według własnego uznania ze względu na kontuzje. To, że Wojciech Szczęsny przestał być ubezpieczeniem na życie nawet w Juventusie, gdzie do tej pory wiodło mu się przednio. To, że klimat wokół reprezentcji po porażce na Euro 2020 wciąż jest daleki od ideału. Albo to, że gra trójką obrońców była taktyką, która do tej pory “nie zatrybiła”. Ale nie spodziewaliśmy się raczej Albanii prowadzącej gry na Stadionie Narodowym, a w pewnym momencie przeważającej do tego stopnia, że drżeliśmy, czy zaraz nie trzeba będzie gonić wyniku.
Wymowna była statystyka po pierwszej połowie mówiąca, że Polacy oddali dwa strzały na bramkę, a Albańczycy – osiem. Na nasze szczęście nie grzeszyli skutecznością, a my owszem. Obie próby Biało-czerwonych wylądowały w siatce. Najpierw uderzenie Roberta Lewandowskiego z 12. minuty, gdy nasz kapitan wykończył świetnie rozegrany rzut wolny (dośrodkowanie Jakuba Modera, zgranie Kamila Glika), później tuż przed przerwą debiutującego w kadrze Adama Buksy, precyzyjnie strzelającego po wrzutce Przemysława Frankowskiego.
Gole Polaków rozdzieliła bardzo dobra gra Albanii i jej bramka po akcji kompromitującej naszą defensywę. Polacy od początku spotkania zostawiali rywalom za dużo miejsca w swojej tercji obronnej, ale w 25. minucie przesadzili skrajnie. Sokol Cikalleshi, będący jedynym w tamtej chwili albańskim piłkarzem w okolicach naszego pola karnego, po podaniu z głębi pola wpadł sam w “szesnastkę” i posłał piłkę w kierunku dalszego słupka. Później kilka razy ratował nas Szczęsny, dzięki czemu wciąż wystarczył jeden gol do zwycięstwa.
Strzeliliśmy nawet więcej, bo oprócz Buksy trafił również Grzegorz Krychowiak rozgrywający słabe zawody. Ale akcji Lewandowskiego, który przez pół boiska ścigał się z obrońcą, później go minął, położył bramkarza Etrita Berishę i wystawił koledze piłkę do pustej bramki, nie mógł nie wykorzystać. W ten sposób Polacy wypracowali na tyle komfortową przewagę, że nawet oddając piłkę Albańczykom, nie byli w stanie zepsuć wyniku. Mało tego. W samej końcówce Biało-czerwoni ruszyli z zabójczą kontrą. Karol Świderski wypracował Karolowi Linettemu sytuację sam na sam z Berishą, a pomocnik Torino ustalił wynik efektownym strzałem pod poprzeczkę.
Zwycięstwo pozwoliło nam awansować na drugie miejsce w grupie, bowiem dotychczasowy wicelider Węgry przegrał 0:4 z Anglią. Można liczyć, że barażową pozycję utrzymamy także na półmetku, bo w niedzielę spotkamy się z San Marino.
Komentarze