Zapowiadałem na tych łamach, że ostatnie kolejki eliminacji w strefie CONMEBOL będą czasem wielkich pożegnań w latynoskim futbolu. Wygląda na to, że czas pożegnań nastał w Chile.
- Reprezentacje Brazylii, Argentyny, Urugwaju i Peru zapewniły sobie awans na finały mistrzostw świata
- Szanse na zajęcie piątego miejsca w tabeli pozwalającego na grę w barażach mają Peru, Kolumbia i Chile
- Brak awansu Chile na mundial prawdopodobnie doprowadzi do rewolucji w drużynie
Problem Chile na własne życzenie
Brazylia i Argentyna awans z pierwszych miejsc mają zapewniony, stąd selekcjonerzy trochę (Brazylia) poeksperymentują (Argentyna). Ekwador awansował mimo porażki z Paragwajem. Urugwaj w meczu „o sześć punktów” pokonał 1:0 Peru, dzięki czemu zapewnił sobie miejsce w pierwszej czwórce drużyn premiowanych bezpośrednim awansem.
Trzecia z rzędu wygrana nowego selekcjonera! Maszynka wreszcie zaskoczyła i Urugwajczycy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie tylko strzelają gole, ale wygrywają mecze. Ależ przykro, że tak fatalnie skończył Oscar Washington Tabarez, któremu finisz pracy z reprezentacją kompletnie nie wyszedł.
Przed ostatnią kolejką meczów do wzięcia zostało już tylko jedno miejsce, to w barażach. Walczą o nie trzy ekipy, każda musi wygrać swój ostatni mecz. Z tym, że dla Peru wygrana oznacza miejsce numer pięć, Kolumbia musi wygrać a Peru stracić punkt, natomiast Chile nie tylko musi wygrać z Urugwajem, lecz także liczyć na potknięcia wymienionych wcześniej drużyn.
A najlepsze, że tak wcale być nie musiało. Chile samo sobie zrobiło krzywdę. I nie piszę wcale o przebiegu całych, nieudanych dla nich eliminacji, ale o nocnym meczu z Brazylią, na Maracanie, który zakończył się totalnym blamażem. 0:4 w meczu o wszystko, z rywalem, który gra o nic? To kompromitacja „złotego pokolenia” chilijskiego futbolu. Chile Vidala, Medela, Sancheza, Vargasa odchodzi do lamusa. Ta generacja zapisała się złotymi zgłoskami w historii latynoskiego futbolu, ale nawet najlepsi z ludzi się starzeją.
Prawdopodobieństwo braku awansu i późniejszej czystki tak mnie nastroiło, że jeszcze w niedzielę, przed meczem z Kanarkami zawitałem na Renato Dalla’Ara żeby zobaczyć w akcji tyleż Łukasza Skorupskiego, co lidera defensywny Gary Medela.
Gary’emu w tym roku stuknie 35 lat, ale nim dojdziemy do trzeciego sierpnia to jeszcze sporo meczów przed nim. W meczu z Atalantą widziałem Medela jako prawdziwego lidera defensywny, lwa walczącego za dwóch, dającego sygnał do boju, umiejętnie kierującego linią obrony, a kiedy trzeba atakującego bramkę rywala! Takiego Medela wymyślił sobie Marcelo Bielsa, a potem oszlifował Jorge Sampaoli. Takiego gracza znaleźć będzie bardzo trudno. Arturo Vidal będący jego rówieśnikiem trochę już zaczyna człapać. Europy ma też już dosyć, bo ktoś kto grał dla Barcelony, Bayernu, Juventusu czy Interu do zespołu z pierwszej łapanki nie pójdzie. Niedawno ukarany ze prowadzenie rozmów z Flamengo bez wiedzy klubu, pali się już do wyjazdu. Wyobrażacie sobie Chile bez „Króla Artura”? To tak samo trudne jako wyobrażenie ataku bez Sancheza (33) i Vargasa (33) ,ale ich czas też nadchodzi. I te maszyny już nie tak skuteczne. Według chilijskich mediów odpadnięcie z mundialu musi spowodować trzęsienie ziemi. Kolejny turniej w czerwcu 2024 roku i do tego czasu trzeba przebudować podstarzałą kadrę.
Legendy chilijskiego futbolu miały ostatnią okazję wykazać się jakością, siłą charakteru i walecznością w dwóch ekstremalnych meczach: wyjazdowym z Brazylią oraz u siebie z Urugwajem. Ogranie na wyjeździe lidera eliminacji, z którym Chilijczykom tradycyjnie nie idzie zbyt dobrze, miało być znakomitym wynikiem podnoszącym morale w ekipie. Jednak ogranie utytułowanego Urugwaju, bezpośredniego rywala w walce o awans byłoby już prawdziwym sukcesem!
Mecz zapowiadano na prawdziwą batalię, bo oba teamy mają ze sobą od lat “na pieńku”, szczególnie po niesławnym boju z Copa America 2015, który dzięki prowokacjom Chilijczycy wygrali 1:0, a Urugwaj skończył go bez dwóch zawodników wyrzuconych z boiska. Tamten haniebny mecz przypominał raczej plac boju niż boisko piłkarskie, gdzie ktoś chciałby kopać piłkę. Preferowano kopanie po nogach albo wredne i prostackie “dedazo”. Sędzia za późno zaczął reagować, a kiedy już wziął się za graczy za ostro potraktował Urugwajczyków co tylko wzmogło temperaturę zawodów. Od tego czasu nie ma już “neutralnych” spotkań pomiędzy tymi drużynami. A przynajmniej nie będzie dopóki Cavani, Suarez, Godin, Vidal, Sanchez, Vargas, Isla ciągle bezpośrednio rywalizują.
Lecz kompromitujący występ w Rio de Janeiro praktycznie pozbawił zawody magii. Największe gwiazdy zawiodły na całej linii. Zagrali bezbarwnie, w niczym nie przypominali drużyny, która jeszcze kilka lat temu grała futbol porywający, ofensywny, agresywny, nazywano ich “dziką wersją” Barcelony. Osaczali rywala jak sfora i nie pozwalali przeprowadzić ataku pozycyjnego na swojej połowie. To właśnie wtedy Bielsa przerobił defensywnego pomocnika Medela na stopera by mieć na środku obrony faceta mobilnego, potrafiącego rozgrywać i zmuszać obronę do wysokiej gry. Gary ciągle ma to coś, ale już nie w każdym meczu, nie na każdego rywala. Jak Vidal, który – mam wrażenie – że tylko sprawia wrażenie, że już mu mniej zależy. Bo tak naprawdę, przy jego niezwykle fizycznym stylu gry zaczyna już brakować pary. Nogi nie niosą jak wtedy, gdy wygrywali Copa America w 2015 roku.
Medel jest pod względem występów w kadrze zaraz za Alexisem Sanchezem, tak jak w golach kolejny z weteranów – Eduardo Vargas. Za Medelem jest bramkarz Claudio Bravo, lat 38, potem obrońca Mauricio Isla, rówieśnik Sancheza. Pierwszą piątkę zamyka Vidal, piąty także na liście goleadorów.
To pokolenie wymiotło ze statystyk graczy dobrych i bardzo dobrych. Ostały się między nimi już tylko wybitne postaci latynoskiego futbolu jak Marcelo Salas, Ivan Zamorano, Leonel Sanchez…
A teraz pokolenie to czeka na ścięcie, bo po tym co grają, chyba lepiej dla wszystkich by jednak na mundial nie jechali i ustąpili już pola młodszym.
Komentarze