Nieoczekiwanie Arkadiusz Milik zajął miejsce Karola Świderskiego. Napastnik zagrał w kadrze pierwszy raz w tym sezonie, ponieważ wcześniej leczył kontuzje kolana. Zaliczył dobry mecz, który zwieńczył golem już w pierwszej połowie.
- Arkadiusz Milik stracił szansę wyjazdu na mistrzostwa Europy
- Napastnik kilka dni przed wylotem nie był w stanie trenować na pełnych obrotach
- Kontuzja kolana została wyleczona, dzięki czemu zjawił się na listopadowym zgrupowaniu i już w meczu z Andorą wpisał się na listę strzelców
Arkadiusz Milik z golem po dłuższej przerwie w reprezentacji
– Opuściłem trochę meczów z powodu kontuzji, ale cieszę się, że mogę być znów z kadrą. Cieszę się z gola i ze zwycięstwa – stwierdził na wstępie.
– Fajnie było wrócić. Dużo sytuacji dzisiaj mieliśmy po dośrodkowaniach. Staraliśmy się atakować piłkę. Z jednej z takich sytuacji strzeliłem bramkę – zauważył.
– Zgrywałem do Lewego, on chyba próbował przyjąć, ale piłka wróciła do mnie. Udało mi się strzelić, więc bardzo się cieszę -dodał.
– Jest kolosalna różnica między naturalną, a sztuczną murawą. Przy każdym podaniu i strzale czuć różnicę, ale to kwestia przyzwyczajenia. Takie murawy są nam obce, ale cieszymy się z tego, co jest. Najważniejsze są trzy punkty i zwycięstwo, ale jeszcze dużo pracy przed nami – zakończył.
Arkadiusz Milik rozegrał przyzwoite zawody. Miał nawet okazję na strzelenie drugiej bramki, ale minimalnie spalił podczas wyjścia do świetnego zagrania z boku boiska. Później w akcji sam na sam położył bramkarza Andory, oddając już strzał z bliskiej odległości. Do akcji wkroczył VAR i powtórki wideo utwierdziły sędziów w przekonaniu, że gol nie mógł zostać uznany.
W poniedziałek reprezentacja Polski zagra ostatni mecz eliminacyjny. Rywalami Biało-czerwonych będą Węgry. Z racji, że zapewniliśmy sobie już miejsce w barażach, wciąż Paulo Sousa musi mobilizować swoich piłkarzy, aby w następnym meczu także sięgnęli po pełną pulę. Dzięki wygranej będziemy rozstawieni w półfinale, co zwiększy nasze szanse na awans do wielkiego turnieju.
Przeczytaj również: Matty Cash szczęśliwy po debiucie
Komentarze