- Koniec roku to dobry czas na podsumowania, dlatego rozmawiamy z Wojciechem Cyganem, wiceprezesem PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego, o tym, co się udało i czego nie udało się zrobić w piłce klubowej
- Nie da się tej rozmowy przeprowadzić bez kilku pytań o wydarzenia z poprzedniego tygodnia, gdy kluby jasno wyartykułowały sprzeciw wobec tego, jak traktuje je związek
- Pytamy też, co z wyborami prezesa PZPN
“Ekstraklasa robi postęp”
Przemysław Langier (Goal.pl): Jak jest w polskiej piłce? Dobrze?
Wojciech Cygan (wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego, przewodniczący Rady Nadzorczej Rakowa Częstochowa): Zależy, na które aspekty piłki popatrzymy. Jeśli na piłkę profesjonalną, to uważam, że jest dobrze. Widać to po rzeczach, które da się zmierzyć – mam na myśli choćby oglądalność, frekwencję i rekordowe przychody. Można też spojrzeć na europejski ranking i to, co tam się dzieje w ostatnich sezonach. Jest duży nacisk na to, by środowisko piłki profesjonalnej dobrze ze sobą współpracowało co przekłada się na wewnętrzny rynek transferowy. Na plus zapisałbym także szerokie otwarcie Szkoły Trenerów PZPN – kursy specjalistyczne, kursy na dyrektora akademii czy dyrektora sportowego. Także takie spotkania jak w Jachrance przygotowane przez Ekstraklasę, ale z udziałem także klubów 1. ligi i przedstawicieli 2. ligi to właściwy kierunek dla profesjonalizacji piłki. Ludzie generalnie chcą poszerzać swoje kompetencje.
Rzeczy wymierne to jedno, ale liga coraz mocniej zdaje też test oka. Lepiej się ją ogląda niż kilka lat temu. Gdzie leży przyczyna?
Pewnie jest ich wiele. Poza rekordowymi przychodami na pewno większy jest dopływ profesjonalistów do piłki. Coraz rzadziej spotkamy takiego działacza, jaki kojarzy nam się sprzed lat z tym słowem. Za nich wskoczyli ludzie, którzy znają się na swoich dziedzinach. Mają bagaż doświadczeń i wiedzą, jak się robi piłkę w lepszych ligach i co z nich warto przenieść do nas. Dzięki spotkaniom i bieżącej współpracy kluby wymieniają się doświadczeniami, trochę wzajemnie się napędzają. Także nowa fala trenerów powoduje dopływ świeżego spojrzenia na piłkę. To na pewno coś co mocno rzuca się w oczy w ostatnich sezonach. Ostatnio coraz głośniej jest także o potencjalnych nowych inwestorach w kilku klubach. A to, że już do polskiej piłki dołączają tak duże nazwiska, jak Zbigniew Jakubas, jest kolejnym dowodem, że idziemy w dobrą stronę.
Ranking krajowy i nasza pozycja w nim jest tematem w PZPN?
Oczywiście, piłka klubowa cieszy się dużym zainteresowaniem także w federacji. Jeśli wskoczymy do piętnastki, to trudno będzie nie zauważyć tak dużej zmiany jak dodatkowe miejsce dla polskich klubów w eliminacjach do pucharów. Tutaj nawet lekko wyprzedziliśmy plany, bo zakładaliśmy realną walkę o dodatkowe miejsce w pucharach dopiero od następnego sezonu, a tu się okazuje, że jesteśmy w grze jeszcze w tym.
Drugim gorącym tematem jest sprawa braku kary dla Omonii Nikozja za transparenty uderzające w prawdę historyczną o Warszawie. Coś się w tej sprawie dzieje ze strony PZPN?
Nie odpowiadam za kwestie międzynarodowe i politykę zewnętrzną związku, ale wydaje się, że jakaś reakcja powinna nastąpić. Nie chcę jednak wchodzić w kompetencje innych osób.
Środowisko klubowe nie jest zadowolone
Rozmawiamy o wzroście polskich klubów, ale nie jest tak trochę, że te sukcesy są bardziej pomimo pewnych osób z kręgów władz, a nie dzięki nim?
Generalnie wierzę, że wszyscy chcą pchać ten wózek w jednym kierunku, choć oczywiście jest tak, że nie wszyscy prawidłowo odczytują potrzeby klubów. Czasami można odnieść wrażenie, że niektórzy błędnie interpretują pewne postulaty i oczekiwania ze strony klubów. Wychodzi im, że to coś niesłychanego czy niepotrzebnego, a kluby tego oczekują jedynie jako normalności.
I wtedy jest wolta ze strony klubów. Jak niedawno w Jachrance.
Kluby po prostu przypomniały swój postulat w sprawie przepisu o młodzieżowcu. To coś, co padło już rok wcześniej w Jachrance – trwała wtedy dyskusja, było głosowanie. A po roku z perspektywy klubów niewiele się wydarzyło.
Mamy do czynienia z największym w ostatnich latach sprzeciwem środowiska klubowego względem władz związku?
Powiedziałbym, że pewne oczekiwania zostały wyartykułowane najmocniej w przeciągu ostatnich lat.
Środowisko klubowe czuje, że jego prośby trafiają w głuszę?
Z tego co słyszę, kluby nie są zadowolone z tego, że w sytuacji, w której wszyscy zgodnie proszą o przyjęcie pewnego rozwiązania, to rozwiązanie zostaje odrzucone bez większego uzasadnienia. Bez głębszej analizy.
Faktycznie Cezary Kulesza miał do pana pretensje, że on nie wiedział o postulatach klubów w sprawie przepisu o młodzieżowcu?
Te uwagi ze strony prezesa nie były spersonalizowane, bardziej skierowane do całej Ekstraklasy. Pamiętajmy jednak, że czytając różne doniesienia z tamtego czasu chyba nie było jakąś tajemnicą, iż kluby oczekują likwidacji tego przepisu. Zresztą także podczas tego spotkania w Jachrance, gdy w toku dyskusji przytoczyliśmy pewne okoliczności, które miały miejsce na początku roku, prezes przyznał, że faktycznie było pismo ze strony przedstawicieli piłki profesjonalnej, które także dotyczyło przepisu o młodzieżowcu, ale nie zawierało gotowego rozwiązania. Dla mnie takie oczekiwanie, że to Ekstraklasa przygotuje gotowe rozwiązanie trochę kłóci się z przyjętymi zasadami. To PZPN jest organem uchwałodawczym i nie powinien oczekiwać więcej niż jasnego stanowiska co do chęci zmian. Zatem jeśli miało dojść do przygotowania czegokolwiek, piłka była po stronie federacji. I tak finalnie się stało. Propozycja nowej uchwały została przygotowana na przełomie kwietnia i maja przez zespół powołany decyzją zarządu PZPN, ale na końcu nie została zaakceptowana przez ten organ.
Ja nie siedzę z wami w Jachrance ani na zarządach, a znam stanowisko klubów co do przepisu o młodzieżowcu…
Mówienie o tym, że nic się nie stało pomiędzy styczniem a kwietniem, pomija jeszcze jeden najważniejszy argument – tamto brzmienie przepisu o młodzieżowcu wygasało na koniec poprzedniego sezonu. Kluby nie musiały więc nic robić, bo generalnie mogły uważać, że jeśli w styczniu, w lutym, w marcu nie pojawia się ten temat, to na koniec sezonu nikt już nie wróci do przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie i ten po prostu zniknie.
Oglądaj także: Tętno Piłki. Gościem Jacek Klimek, prezes Stali Mielec
Trzy tygodnie pracy i niszczarka
Była powołana grupa robocza, która przygotowała nowe rozwiązanie.
Powołał ją zarząd PZPN i składała się z przedstawicieli klubów oraz federacji. To wtedy zarząd wskazał, że grupa ma określony czas, bodajże trzy tygodnie, na przygotowanie nowej propozycji tak, by na kolejnym posiedzeniu już w maju nową propozycję poddać pod głosowanie.
I co zawierała ta propozycja?
Koncepcję gotowej uchwały, która zakładała likwidację wymogu wstawiania młodzieżowca do składu połączonego z systemem stosowania kar. Była też mowa o zwiększeniu puli w Pro Junior System oraz modyfikacji sposobu punktowania w nim. Generalnie, zamiast kija miała się pojawić większa marchewka.
W raporcie była mowa o tym, dlaczego przepis o młodzieżowcu nie zdaje egzaminu?
Podczas opracowywania tej propozycji i potem na zarządzie tak. Zresztą pamiętam prace tamtego zespołu. Była wymiana argumentów. Padały różne propozycje. W tych pracach brało udział bodajże trzech przedstawicieli PZPN, więc mieli pełen ogląd tego, jakie argumenty padają. Praca została wykonana i finalnie nie było tak, że ktoś gdzieś przygotował jakiś projekt, rozesłał go do członków grupy, i powiedział: głosujemy. To były trzy albo cztery spotkania online’owe z poważną rozmową o konkretnych rozwiązaniach. Żeby stworzyć ten dokument, trzeba było poświęcić trzy tygodnie na naprawdę intensywną pracę.
By finalnie ten dokument wylądował w niszczarce?
Propozycja nie została przyjęta. Gdyby stało się inaczej, moglibyśmy teraz po kilu miesiącach usiąść i pomyśleć, co było w niej dobre, a co złe. Być może jakoś byśmy ją zmodyfikowali, ale zapewne bylibyśmy dalej, jeśli chodzi o temat młodzieżowca. Ale taka była decyzja i tyle.
Niedawno powiedział mi pan, że pod choinkę życzy polskiej piłce więcej kompetentnych ludzi. Co pan miał na myśli?
Wiedzy i kompetencji nigdy nie jest dość. Jeśli chcemy, by piłka szła do przodu, nawet ludzie, którzy są aktualnie na szczycie, powinni dalej się rozwijać i iść do przodu. Bo jeśli ktoś uzna, że posiada już wszelką wiedzę i kompetencje, to powinien mocno się zastanowić czy dalej chce być przy piłce. Mówiąc te słowa, nie miałem na myśli konkretnej osoby.
Wybory prezesa PZPN. “Raczej nie dojdzie do aklamacji”
Jak to w ogóle jest z tymi wyborami na prezesa PZPN? Pan chyba się trochę irytuje, gdy łączy się pana ze startem w nich…
Bardziej martwi mnie to, że mimo, iż lata mijają, w polskiej piłce jedno jest stałe – nieustanny okres wyborczy. Kończą się jedne wybory, a następnego dnia zaczynają się następne. W międzyczasie przez całą kadencję pojawiają się pytania, kto się z kim spotkał, kto z kim ostatnio się widział, kto był na jakim meczu, kto z kim pił wódkę, a z kim nie. Rozwój piłki i rozwiązywanie realnych problemów schodzą na odległy plan. To jest po prostu tragikomiczne.
Polityka zamiast piłki. W związku piłkarskim.
Taka trochę zabawa w politykę. Bo jak można wyciągać daleko idące wnioski z tego, że ktoś był na jakimś meczu? Mówiąc nawet z mojej perspektywy, bo sam czasami słyszę “a bo ty ciągle jeździsz na te mecze” i to w formie zarzutu. No jeżdżę. Oglądam, wymieniam się spostrzeżeniami, słucham jakie są problemy, poszukuję rozwiązań. Niektórzy w środowisku chcą widzieć w tym jakąś działalność stricte wyborczą. Najwyraźniej mierzą wszystko swoją miarą.
Środowisko wykreuje jakiegoś kontrkandydata dla Cezarego Kuleszy, czy będzie aklamacja?
Nie wierzę, aby tak zróżnicowane środowisko sportowe zdecydowało się na aklamację. Wybory stanowią doskonałą sposobność do dyskusji i debaty. Mogą mieć naprawdę ożywczy wpływ na życie organizacji. W kuluarach słyszy się, że kilka osób rozważa start w wyborach, pojawiają się różne pomysły na to, jak PZPN powinien wyglądać w przyszłości. Ale specyfika środowiska piłkarskiego jest taka, że te sprawy zaczną się klarować nieco później, być może po starcie lig w lutym lub na początku marca. Choć i to jest uzależnione od tego, kiedy będzie decyzja o dacie wyborów.
Mają być w czerwcu lub sierpniu?
Tak właśnie słyszę. Ale słyszę też, że decyzja ma zapaść na styczniowym zarządzie, więc za miesiąc będziemy dużo mądrzejsi.
Coraz częściej się mówi, że panowie – mam na myśli pana i Cezarego Kuleszę – nie macie po drodze.
To pewnie zależy, jak definiować taki stan rzeczy. Z prezesem Kuleszą znamy się dość długo. Współpracowaliśmy na lata przed tym, jak prezes Kulesza został prezesem PZPN i połączyła nas funkcja w tzw. prezydium zarządu. Pamiętajmy też, że formuła wyborcza w PZPN powoduje, że wiceprezes związku ds. piłki profesjonalnej nie jest wskazywany przez prezesa, a jest wybierany po rekomendacji ze strony klubów Ekstraklasy i I ligi i powinien zajmować się wykonywaniem zadań związanych z klubami szczebla centralnego, współpracować z nimi oraz wypełniać oczekiwania ze strony tych klubów. A one nie zawsze są zbieżne z tym, jaka jest ogólna polityka związku. W tym zakresie może nastąpić wymiana poglądów czy nawet różnica zdań.
Co ze stadionem Rakowa?
Nie ma w panu takiego delikatnego uczucia zazdrości, gdy spogląda pan w stronę Jagiellonii, i to, jakie wyniki w Europie łączy z wynikami w Polsce?
Jagiellonii życzę wszystkiego dobrego i nie chcę, by to zabrzmiało, jak liczenie na to, że zaraz wydarzy się tam coś złego, ale poczekajmy do wiosny, bo my tak realnie szansę na mistrzostwo przegraliśmy dopiero wtedy. I naprawdę nie czuję zazdrości. Bardziej mam niedosyt związany z naszą przygodą pucharową. Zwłaszcza, jeśli chodzi o dwumecz z Kopenhagą o Ligę Mistrzów. A ze zwycięstw wszystkich polskich klubów w pucharach się zawsze cieszę i zawsze im gratuluję. Wierzę, że wiosna w pucharach będzie należeć do Jagiellonii i Legii.
Na jakich pozycjach kibice Rakowa mogą spodziewać się transferów w zimie?
Patrząc na tabelę, nawet laik mógłby stwierdzić, że potrzebujemy wzmocnień przede wszystkim w ofensywie. I podobny wniosek jest też naszym udziałem. Natomiast nie spodziewałbym się ani wielkiej rewolucji, ani totalnie spokojnego okna z jednym transferem. Będzie ich więcej.
Brzmi na trzy-cztery.
Z tego, co kojarzę i czytam w wypowiedziach, trener Papszun w podobnych cyfrach się obraca.
Rozmawiamy niedługo po sesji Rady Miasta, na której został poruszony temat stadionu Rakowa. Usłyszeliście coś konkretnego?
Ciężko powiedzieć, czy konkretnego… Pojawiły się pytania ze strony radnych i mieszkańców czy kibiców, na jakim etapie jesteśmy. Padła deklaracja, że na początku roku będzie kolejny krok i rozstrzygnięcie licytacji komorniczej na terenach Elanexu, czyli – no właśnie – kolejna deklaracja.
Czyli jesteśmy wciąż daleko od choćby oszacowania, kiedy zagracie na nowym stadionie.
To przypomina wróżenie z fusów. Na razie to możemy się co najwyżej dowiadywać, czy kolejne kroki to perspektywa dwóch-trzech miesięcy, pół roku czy dłuższych okresów. A mówimy o krokach, których konsekwencją będzie dopiero pozyskanie terenu. Jak się to uda, to później czeka nas rozmowa, jak to wszystko budować i z jakim finansowaniem.
Komentarze