Wisła Płock ma za sobą fatalne sobotnie popołudnie. Na jej terenie z łatwością 3:0 wygrała bowiem Warta Poznań, która wykorzystała błędy przeciwnika.
- Drugi mecz z rzędu przegrała Wisła Płock
- Drużyna ta w sobotę uległa Warcie Poznań
- Na uwagę zasługuje karygodny błąd bramkarza gospodarzy
Wielbłąd bramkarza kroplą w morzu pomyłek
Sobotnie granie w Ekstraklasie rozpoczęły drużyny, które mogły ze spokojem oczekiwań na koniec sezonu. Wisła nie miała szans na europejskie puchary. Z kolei spadek Warty należało uznawać za coś mało prawdopodobnego. Mimo tego liczyliśmy na ciekawe widowisko.
Pierwsza odsłona pod względem posiadania piłki należała do Wisły. Nie wpłynęło to jednak to liczbę sytuacji strzeleckich dla płocczan, którzy byli kompletnie bezproduktywni w ofensywie. Ponadto w 37. minucie gospodarze podarowali gościom prezent, z którego ci skorzystali. Bramkarz Damian Węglarz podał piłkę wprost do Miłosza Szczepańskiego, a ten poprawił sobie futbolówkę i pewnie wpisał się na listę strzelców.
Po zmianie stron Wisła ruszyła do odrabiania strat. Wyraźnie zdominowała Wartę, lecz wraz z upływem czasu zapał płocczan słabł. Ponadto zawodnicy Pavola Stano sprokurowali rzut wolny na siedem minut przed końcem podstawowego czasu gry. Do stałego fragmentu gry podszedł Mateusz Kupczak. Po jego strzale piłka odbiła się rykoszetem od gracza Wisły, co znacząco zmyliło jej bramkarza. Piłkarz Wart świętował jednak gola.
Poznaniacy dwie minuty później zadali oponentowi ostatni cios, ponownie na jego życzenie. Goście ruszyli z kontratakiem, konkretnie uczynił to Frank Castaneda. Kolumbijczyk nie zwykł marnować takich szans. Finalnie Warta pokonała Wisłę 3:0.
Komentarze