- Powoli mija czas, jaki pozostał Warcie Poznań, na podpisanie umowy ze spółką Stadion Poznań na korzystanie ze Stadionu Miejskiego w stolicy Wielkopolski
- “Będziemy grać w Poznaniu lub nigdzie. Jeśli nie w Poznaniu, to pozostanie nam wycofanie się z rozgrywek” – mówi wprost Bartłomiej Farjaszewski, właściciel Warty
- Kolejne spotkania nie posuwają sprawy do przodu, Warta liczy na wsparcie miasta, a terminy gonią, bo “Zieloni” muszą podpisać umowę do 18 czerwca
Warta Poznań wciąż bezdomna
Ostatnie dni nie były łatwe dla społeczności Warty Poznań. “Zieloni” na samym finiszu sezonu dali się wyprzedzić Koronie Kielce i spadli z Ekstraklasy, choć przez cały sezon byli poza strefą spadkową. Porażka z Jagiellonią Białystok przy zwycięstwie kielczan nad Lechem Poznań sprawiły jednak, że poznaniacy pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce.
Sytuacja Warty jest jednak podwójnie trudna. – Dziś chcielibyśmy zajmować się kwestiami sportowymi, czyli nowym trenerem, tworzeniem kadry na kolejny sezon, przygotowywaniem budżetu na grę w 1. lidze. Ale absolutnym priorytetem jest dla nas kwestia stadionu, bo dziś to sprawa “być albo nie być” dla nas – mówi Artur Meissner, prezes Warty.
W maju przyszedł bowiem czas na to, by po kolejnym sezonie gry Warty w Grodzisku Wielkopolskim PZPN powiedział “koniec, dłużej tak nie można”. Przekaz z Komisji Licencyjnej był klarowny i opierał się na komunikacie – “jest w Poznaniu miejski stadion, grajcie na nim razem z Lechem”. Warta zwróciła się o pomoc do miasta, a władze Poznania zapewniły, że taki scenariusz dojdzie do skutku.
Ale od początku maja do dziś sprawa nie posunęła się do przodu.
– Jesteśmy po kilku spotkaniach, ich nie było wiele. Przedstawiciele magistratu brali w nich udział. Natomiast nie mogę mówić o wszystkich szczegółach, bo podpisaliśmy NDA (umowę o zachowaniu poufności – red.) – dodaje Meissner.
Sytuacja robi się krytyczna. Na dziś Warta nie jest gotowa do tego, by przystąpić do rozgrywek 1. ligi.
Albo Poznań, albo nic
Ktoś może zapytać – skoro Warta tyle lat grała w Grodzisku, to czemu teraz musi przenieść się do Poznania, nawet po spadku? To był warunek Komisji Licencyjnej w toku ubiegania się przez poznaniaków o licencję na grę w sezonie 2024/25. KL uznała, że skoro budowa stadionu przy Drodze Dębińskiej nie posuwa się do przodu, to Warta musi grać w Poznaniu. A w Poznaniu jest już taki stadion, mieści się on przy Bułgarskiej, więc komisja wymogła na Warcie dogadanie się z operatorem tego obiektu. Warta z kolei dostała zapewnienia z miasta, że magistrat pomoże – i w negocjacjach, i w kwestii finansowej. Zresztą takie zapewnienie padło też w kampanii samorządowej ze strony Jacka Jaśkowiaka, który ponownie został wybrany prezydentem Poznania.
– Sprawa jest prosta. Jeśli nie dojdziemy do porozumienia w sprawie gry przy Bułgarskiej, to nie przystąpimy do rozgrywek 1. ligi – mówi wprost Bartłomiej Farjaszewski, właściciel Warty. I nie jest to buńczuczne wymachiwanie szabelką czy próba wymuszenia czegoś na spółce Stadion Poznań. Taki jest stan faktyczny – Warta dostała licencję wyłącznie na grę przy Bułgarskiej. Nie będzie miała umowy na korzystanie z tego stadionu, to nie będzie miała licencji wcale. Wówczas pozostanie jej jedynie gra w IV lidze.
– Nie wyobrażam sobie, że miasto dopuści do takiej sytuacji, że znikamy z mapy Poznania i nie przystępujemy do kolejnego sezonu w 1. lidze. Ja nie chcę szukać wytłumaczeń “nie można tego, nie można tamtego”. Słucham tego od sześciu lat. Wiele obietnic było bez pokrycia. Chcę szukać rozwiązań – dodaje Farjaszewski.
W czym jest zatem problem? Po pierwsze – w kwestii finansów. Warta dopiero niedawno dowiedziała się, o jakiej kwocie tak naprawdę mowa. I jej zdaniem nie jest to propozycja rynkowa, bo porównała sobie te koszty z pieniędzmi, które płaciły inne kluby za wykorzystanie obiektów – chociażby w Krakowie. W kwestii finansowania Warta liczy też na pomoc miasta. Druga kwestia dotyczy logistyki. Pisaliśmy o tym trzy tygodnie temu, ale rozmowy nie ruszył naprzód. Problemem są chociażby szatnie. O ile goście Warty przy Bułgarskiej nie mieliby problemu, bo korzystaliby po prostu z szatni gości, to schody zaczynają się, gdy mówimy o szatni dla warciarzy. – Lech nas do swojej szatni nie wpuści – mówi Farjaszewski. Opcją były stare szatnie pod trybuną numer IV, ale ich ponoć… nie ma. – My możemy się przebierać w kontenerach, możemy przyjechać na stadion przebrani, możemy przygotować się w autobusie. Chcemy to załatwić i tyle – zapewnia właściciel Warty.
Lech nie chce kolejnych problemów
Gdzie w tym wszystkim jest Lech Poznań? Uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że to Lech wynajmuje od miasta obiekt przy Bułgarskiej. Ale w istocie spółka Stadion Poznań jest bardzo blisko związana z Kolejorzem, gdyż zarządzana jest ona przez Amicę. Jak słyszymy – początkowo władze Lecha zadeklarowały, że nie będą stroną w tych rozmowach, ale na ostatnim spotkaniu prezesi Kolejorza zjawili się osobiście.
Podczas spotkania Piotra Rutkowskiego z dziennikarzami w zeszłym tygodniu padły słowa, że “my mamy tyle problemów własnych, że naprawdę nie potrzebujemy przejmowania na siebie problemów Warty”. Jest w tym pewna dwuznaczność. Natomiast Lech twierdzi, że jeśli Wartę będzie stać na wynajem tego stadionu, jeśli Warta dołoży się do np. wymiany murawy, to dla nich nie jest to problem. Ale co z szatniami, lożami, cateringiem, reklamami i wieloma sprawami, które nie ograniczają się tylko do “jeśli będzie ich stać…”?
Jasnym jest, że w następnych dniach czekają nas kolejne spotkania zainteresowanych stron. Warta liczy na pomoc miasta, spółka Stadion Poznań będzie liczyła pieniądze, Lech będzie się przysłuchiwał temu, jak bardzo potencjalne przenosiny Warty wpłyną na ich komfort bytowania przy Bułgarskiej.
Jeśli Warta będzie mogła grać w Poznaniu, to budżet się znajdzie
Zakładając scenariusz optymistyczny – że do 18.06 (to data absolutnie nieprzekraczalna dla Komisji Licencyjnej – tego dnia ma być podpisana umowa) Warta dogada się z operatorem stadionu i będzie mogła grać przy Bułgarskiej. Co z budżetem, co z kadrą?
– Jeśli powrót do Poznania nastąpi, to jesteśmy w stanie zapewnić Warcie stabilizację budżetową. Wiadomo, że wpływy po spadku się zmieniły i będziemy musieli zejść z tej półki finansowej, ale toczymy rozmowy i widzimy dobre perspektywy. Wszystko to pod warunkiem, że wrócimy do Poznania – zapowiada Meissner. – Rozmawiamy z dotychczasowymi sponsorami, właściwie z każdym z nich. Mamy dobre relacje z partnerami, dostajemy wiele słów otuchy. Natomiast słyszymy, że chcą oni projektu ciekawego. A projektem ciekawym jest Warta wracająca do Poznania – dodaje Maciej Wojdyło, członek zarządu.
Warta póki co jednak nie ma trenera – umowa z Mariuszem Misiurą zakładała, że wchodzi w życie tylko po utrzymaniu się w Ekstraklasie. Według naszych informacji do klubu mieli też trafić nowi piłkarze, ale ci też zastrzegli sobie, że trafią do Warty ekstraklasowej. Po spadku upadła opcja z Misiurą, upadły też tematy transferowe. – Chcielibyśmy ruszyć z budową kadry jak najszybciej i robimy to. Natomiast dziś te rozmowy są trudne, bo nie do końca wiemy, na czym stoimy. To naturalne, że piłkarze też chcą wiedzieć, co dalej będzie z Wartą – mówi Meissner.
– Popatrzcie na historię tego klubu. Warta ma coś, co warto pielęgnować. Ja sam wyłożyłem kilkanaście milionów złotych, by to działało. Dziś nie interesuje nas to, by “ktoś coś tam Warcie załatwił”, jak usłysząłem ostatnio, że prezes Klimczak może załatwić, by Warta grała w Grodzisku dalej. Nie. To klub z Poznania, a nie Grodziska. Trzeba to wreszcie zrozumieć. Jeśli Warta wróci to Poznania, to dalej będę wspierał ten klub. Jeśli będziemy bezdomni, to takiej deklaracji złożyć nie mogę – jasno stawia sprawę Farjaszewski.
Jedno jest pewne – przed Wartą niezwykle nerwowe i dynamiczne dni. Być może w kolejnym tygodniu nastąpi jakiś przełom w rozmowach z operatorem stadionu. Poznański magistrat wreszcie ma okazję ku temu, by wykazać się, że stare hasło “Poznań stawia na sport” nie było tylko pustym sloganem.
Komentarze