- Koniec z wyjazdami do Grodziska Wielkopolskiego – od sezonu 2024/25 Warta Poznań ma rozgrywać swoje mecze na Stadionie Miejskim przy Bułgarskiej w Poznaniu
- Czas jednak nagli, bo do 20 czerwca warciarze muszą mieć podpisaną umowę z operatorem obiektu – pierwsze rozmowy już za nami
- Ile płacić ma Warta za wynajem obiektu? Czy będzie wynajmować cały stadion? Czy Lech Poznań ma okazję spłacić “dług z przeszłości”?
Koniec wygnania – pomogła decyzja Komisji Licencyjnej
W Warcie Poznań swego czasu żartowano, że nie ma sensu podawać bilansu ich meczów na wyjazdach i w meczach domowych, bo przecież i tak wszystkie mecze grają w delegacjach. To na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim poznaniacy wywalczyli awans do Ekstraklasy i od sezonu 2019/2020 właśnie na byłym obiekcie ekstraklasowej Dyskobolii występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Powód tego stanu rzeczy był jasny – stadionik przy Drodze Dębińskiej w Poznaniu nie spełniał i nie spełnia nadal wymogów licencyjnych. Komisja Licencyjna pozwoliła zatem wtedy na tymczasowe przenosiny Warty do Grodziska Wielkopolskiego, natomiast jednocześnie PZPN nadzorował rozwój prac nad przystosowaniem obiektu w Poznaniu do wymogów przepisowych. Związek rozumiał, że Warta jest w trudnym położeniu – nie stać jej na budowę obiektu za własne pieniądze, miasto nie było skore do sprawnego działania w tym temacie, a projektów ministerialnych na budowę takiego obiektu nie było.
Przyszedł jednak czas na to, by Komisja Licencyjna powiedziała “dość, panowie, już wystarczy tej gry w Grodzisku”. Przekaz od niej był jasny i opierał się na komunikacie – “jest w Poznaniu miejski stadion, grajcie na nim razem z Lechem”. Warta zwróciła się o pomoc do miasta, a władze Poznania zapewniły, że taki scenariusz dojdzie do skutku.
– W toku rozmów z Komisją Licencyjną okazało się, że będziemy musieli wrócić do Poznania. Owszem, planowaliśmy przeniesienie siedziby spółki do Grodziska, ale uznane to byłoby za czynność pozorną. Komisja była mocno zaniepokojona tempem prac nad stadionem przy Drodze Dębińskiej. Zwróciliśmy się do miasta z pytaniem o to, czy to byłoby możliwe. I miasto ten kierunek wsparło. Słowo staje się ciałem, otrzymaliśmy deklarację ze strony urzędu miejskiego, byśmy grali w Poznaniu – mówi Artur Meissner, prezes Warty Poznań.
Wydawałoby się zatem, że skoro Warta, Komisja Licencyjna i władze Poznania chcą, by “Zieloni” grali na stadionie przy Bułgarskiej, to sprawa jest prosta. Ale przed szefostwem Warty jest jeszcze jedno wyzwanie – osiągnięcie porozumienia ze spółką Stadion Poznań, która jest operatorem tego obiektu.
Ile to ma kosztować i co z szatniami?
We wtorek w minionym tygodniu odbyło się pierwsze spotkanie zainteresowanych stron – czyli szefostwa Warty i władz spółki Stadion Poznań. “Zieloni” chcieliby przede wszystkim wiedzieć, ile wynajem stadionu mógłby kosztować. Za roczne korzystanie z obiektu w Grodzisku płacili do tej pory około 1,5 mln złotych. Z kolei w przypadku korzystania przez Lecha ze stadionu przy Bułgarskiej te koszty są mniej więcej czterokrotnie wyższe.
– Natomiast tutaj nie ma co porównywać kosztów, które generowalibyśmy my przy grze na Bułgarskiej. Dla Lecha ten stadion jest domem, siedzibą klubu, poza tym wykorzystuje pełen obiekt. My chcielibyśmy przy Bułgarskiej wyłącznie rozgrywać mecze – tłumaczy Meissner.
Plan zakłada bowiem, żeby Warta korzystała tylko z części trybun. Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy w Lechu – niebiesko-biali wychodzą na plus w kwestii kosztów organizacji meczów przy frekwencji rzędu trzynastu tysięcy widzów. Jeśli na stadion przyjdzie mniej kibiców, wówczas Lech jest stratny na bilansie z organizacją imprezy masowej, zabezpieczeniu obiektu i przygotowania go do przyjęcia takiej liczby ludzi. A jasnym jest, że Warta na taką frekwencję nie mogłaby liczyć – wyłączając tutaj jedynie mecze derbowe czy hitowe starcia chociażby z Legią.
Dlatego władze Warty rozważają korzystanie tylko z trzeciej trybuny – tej naprzeciw kamer telewizyjnych. W całości mieści ona czternaście tysięcy widzów, dolne piętra to mniej niż połowa tej liczby. I wstępne szacunki “Zielonych” mówią o tym, że regularnie przy Bułgarskiej na jej meczach mogłoby się pojawiać właśnie te kilka tysięcy ludzi. Wówczas koszty obsługi takiej liczby widzów byłby mniejsze, a to oznaczałoby lepszy bilans wydatków i przychodów.
– Na pewno nie chcemy korzystać z trybuny numer dwa, czyli tzw. Kotła, gdzie zasiadają najgłośniejsi fani Lecha. To ich sektor, ich miejsce i byłoby niemile widziane, gdybyśmy tam wpuszczali naszych fanów. Mamy kilka opcji na to, jak moglibyśmy wykorzystać poszczególne miejsca i trybuny na stadionie, natomiast tu musimy się zapoznać ze szczegółami podczas spotkań z przedstawicielami spółki Stadion Poznań – przyznaje prezes Warty.
Niuansów jest bowiem więcej. Ot, choćby tak prozaiczna rzecz, jak szatnie dla piłkarzy czy sędziów. Lech wolałby, żeby piłkarze Warty nie byli gospodarzami w ich szatni, gdzie każdy zawodnik ma już swoje miejsce. Alternatywą były szatnie pod czwartą trybuną, ale z nich korzysta inna firma, która ma tam swoją siedzibę. Poza tym podręcznik licencyjny zakłada, że na potrzeby telewizji szatnie gospodarzy, gości i sędziów muszą być niedaleko siebie. Wobec tego powstał plan, by dostosować jedno z pomieszczeń niedaleko holu głównego na stadionie na szatnię warciarną, by tym samym nie naruszać szatni gospodarzy dla Lecha.
Do tego dochodzi wątek trybuny dla mediów, wykorzystania lóż VIP, obrandowania obiektu pod kątem reklamodawców.
Ile to ma kosztować?
Oczywiście kluczową kwestią w kontekście osiągniecia porozumienia na linii Warta – Stadion Poznań są sprawy finansowe. Tutaj jednak wciąż sprawa jest otwarta, bo operator stadionu nie przedstawił jeszcze władzom “Zielonych” kosztorysu. Wiadomo, że każdy będzie próbował przeciągnąć linę w swoją stronę, aczkolwiek Warta ma po swojej stronie właściciela obiektu, czyli miasto Poznań.
Jak wspomnieliśmy – Warta płaciła za korzystanie z obiektu w Grodzisku około 1,5 mln złotych, w przypadku Lecha te koszty oscylują wokół sumy 6 mln złotych. Z kolei przykładowo Garbarnia Kraków za grę na obiektach Wisły Kraków płaciła kilkadziesiąt tysięcy złotych za mecz, tam jednak w grę wchodził niższy poziom rozgrywkowy oraz wynajmowanie tylko części obiektu.
Tutaj jednak sprawę mają rozjaśnić kolejne spotkania między osobami decyzyjnymi. Ważnym aspektem jest też murawa przy Bułgarskiej. Konstrukcja tego stadionu jest prawdziwym koszmarem dla osób, które zajmują się pielęgnacją boiska. W przeszłości bywały ogromne problemy z tym, by doprowadzić murawę do stanu używalności przy grze Lecha w europejskich pucharach. A przy grze Warty oraz Lecha co tydzień na tym samym boisku poziom eksploatacji tylko by wzrósł.
Wiadomo już, że latem trawa na stadionie zostanie wymieniona – w połowie czerwca przy Bułgarskiej odbędą się dwa koncerty Dawida Podsiadło i po nich dojdzie do wymiany nawierzchni. Ale co wtedy, gdy po rundzie jesiennej boisko będzie tak zniszczone, że trzeba będzie jeszcze raz wymienić trawę? Tutaj istnieje szansa na to, że miasto Poznań będzie partycypowało w kosztach takiej wymiany. Natomiast póki co nie ma konkretów w tej sprawie.
Lech ma okazję spłacić “dług przeszłości”?
Poznański żart głosi, że każdy mecz Warty na finiszu obecnego sezonu to “mecz o sześć punktów”. Sześć punktów dla Lecha w następnym sezonie, bo jeśli warciarze się utrzymają, to przegrają dwa kolejne starcia derbowe w nadchodzących rozgrywkach. I faktycznie pod kątem sportowym Warta ewidentnie leży Kolejorzowi, natomiast nie jest tajemnicą, że relacje między władzami klubu nie są oparte na wielkiej przyjaźni. Ot, wystarczy wspomnieć chociażby trwający spór o pieniądze za sprzedaż Jakuba Modera do Brighton.
Lechowi powrót Warty do Poznania byłby obojętny, gdyby Warta wracała na Drogę Dębińską. Ale przenosiny na Bułgarską “Zielonych” dla lechitów są złą wiadomością, bo trzeba będzie się nieco przesunąć na wcale nie tak ciasnym Enea Stadionie. Tajemnicą też nie jest fakt, że spółka Stadion Poznań jest blisko związana ze spółką Amica. Innymi słowy – formalnie operatorem stadionu nie jest Lech Poznań, natomiast da się łatwo znaleźć powiązania między operatorem i Lechem.
I Warta jeszcze przed formalnymi negocjacjami ze Stadionem Poznań spotkała się również z szefami Lecha.
– Władze Lecha wskazywały wyzwania, jakie przed nami stoją, ale będziemy musieli im sprostać. Ważne jest to, że miasto wykazało inicjatywę ku temu, byśmy grali w Poznaniu. Wierzę w to, że to jest stadion miejski i że dwie drużyny będą mogły tam grać. Wielokrotnie słyszeliśmy, także od dziennikarzy, pytania o to, czemu nie gramy w Poznaniu. Teraz ten scenariusz się materializuje – mówi Meissner.
Scenariusz faktycznie się materializuje, ale czasu na dogadanie się jest coraz mniej. Warta do 20 czerwca musi przedłożyć Komisji Licencyjnej podpisaną umowę na korzystanie ze stadionu. W grę wchodzi jeszcze scenariusz, że umowa zostanie podpisana, ale z uwagi na konieczność remontu przy Bułgarskiej (chociażby dostosowanie szatni) “Zieloni” pierwsze spotkania sezonu 2024/25 rozegrają jeszcze w Grodzisku.
A historycy poznańskiego sportu wskazują na ciekawy aspekt przeszłości. Otóż w latach ’70 Lech nie mieścił się już na swoim ówczesnym stadionie i porozumiał się z władzami Warty na to, by korzystać przez pewien czas z ich obiektu na łęgach dębińskich. To właśnie na stadionie im. Edmunda Szyca pobity został rekord frekwencji Kolejorza. Teraz po pięćdziesięciu latach Kolejorz znów może de facto ugościć Wartę na stadionie, którym zarządza.
Czy dojdzie do historycznego spłacenia “długu wdzięczności”? Liczy na to miasto, liczy na to Warta, liczy na to również PZPN. A najbardziej liczą kibice w Poznaniu – by zobaczyć “Zielonych” nie trzeba będzie jeździć 50 kilometrów do Grodziska. Poza tym co tydzień w stolicy Wielkopolski będzie można oglądać zespół ekstraklasowy. O ile warciarze zapewnią już sobie matematyczne utrzymanie.
Komentarze