- Z pracą w tym sezonie pożegnali się już dwaj trenerzy tegorocznych beniaminków Ekstraklasy
- Tomasz Tułacz nie rozumie działań Ruchu Chorzów i ŁKS-u Łódź
- Szkoleniowiec Puszczy Niepołomice apeluje, aby nie widzieć w trenerach źródła największych problemów
“Wszyscy chcą mieć wyniki na tu i teraz”
W polskiej piłce trudno o stabilizację. Prace w swoich klubach stracili już Kazimierz Moskal i Jarosław Skrobacz, czyli ludzie, którzy poprzedni sezon zakończyli awansem do Ekstraklasy. Mizerne wyniki Ruchu Chorzów i ŁKS-u Łódź w elicie doprowadziły do decyzji władz tych klubów o konieczności zmiany szkoleniowca.
Swoje stanowisko wciąż utrzymuje natomiast Tomasz Tułacz, który z Puszczą Niepołomice jest związany od 2015 roku. Choć trzeci z beniaminków również nie spisuje się zbyt dobrze, on o utratę pracy się nie obawia.
Tułacz nie rozumie, dlaczego to trenerzy są uznawani za odpowiedzialnych za wszelkie niepowodzenia, a ich zwolnienie traktuje się jak obowiązek w momencie kryzysu.
– Wszyscy widzimy, co się dzieje w tej lidze i jakie decyzje podejmują właściciele czy prezesi klubów. Cierpliwość ma krótki lont. Z jednej strony jest to zaskakujące, bo 2-3 tygodnie wcześniej prezes Ruchu wypowiada słowa, że trener ma jego pełne poparcie. I co się nagle dzieje, że trener je traci? Proszę zobaczyć ile trenerzy w Polsce mają średnio czasu, żeby pracować z drużyną. Czy tylko trener i jego praca są problemem polskiej piłki? Myślę, że nie.
– Ja nie zaprzątam sobie tym głowy. To problem tych drużyn. Wszyscy chcą mieć wyniki na tu i teraz i nie jest ważne, co dany trener zrobił 2-3 miesiące temu. Czy jest słabszym trenerem po tym czasie? Myślę, że nie – komentuje ostatnie decyzje innych klubów Ekstraklasy.
Zobacz również: Probierz chciał tych powołań. Jego plany pokrzyżowały kontuzje
Ok, żebyś trenerze nie stał się za chwilę prawdziwym tułaczem…