- Widzew Łódź rozgrywa właśnie trzeci z rzędu sezon od awansu do PKO BP Ekstraklasy, a w klubie nikt nie ukrywa, aby drużyna pod wodzą Daniela Myśliwca wykonała kolejny krok do przodu
- Dyrektor sportowy Widzewa Łódź – Tomasz Wichniarek w rozmowie z Goal.pl opowiedział nie tylko o planach na sezonach i zrealizowanych transferach, ale szeroko opisał swój rozwój klubie i jak na jego warsztat trenerski wpłynął kurs na dyrektora sportowego organizowany przez Polski Związek Piłki Nożnej
- Ciekawy wątek dotyczy też stresu w piłce nożnej, na który wpływ mają nie tylko wyniki meczów i realizowane ruchy transferowe, ale też złośliwości oraz hejt, który uderza rykoszetem w rodzinę i bliskich, o czym opowiedział przedstawiciel łódzkiej ekipy
Widzew Łódź z potknięciem na starcie
Łukasz Pawlik (Goal.pl): W pierwszej kolejce Widzew Łódź zremisował ze Stalą Mielec (1:1). Jakie odczucia miały miejsce po spotkaniu?
Tomasz Wichniarek (dyrektor sportowy Widzewa Łódź): – Mimo wszystko odczuwalny był niedosyt. Aczkolwiek zwykle pierwsze mecze są dużą niewiadomą i z tego powodu są trudne. Wywalczony punkt jest oczywiście dla nas ważny, ale nie będę ukrywał, że liczyliśmy na zwycięstwo na inaugurację.
Mam wrażenie, że terminarz nie jest chyba najbardziej wymarzony dla drużyny, bo czekają Was w najbliższym czasie spotkania z: Lechem Poznań, Cracovią, Śląskiem Wrocław czy Pogonią Szczecin. Zgodzi się pan z postawionym przeze mnie stanowiskiem?
Szczerze? Nie ma to dla nas żadnego znaczenia, kiedy i z kim gramy. Każdy zespół na starcie rozgrywek ma podobny bilans i każdy ma takie same szanse na zdobycz punktową. Gdybyśmy mieli analizować to, z kim i kiedy grać, to po prostu marnowalibyśmy czas. Trzeba skupić się na sobie i swojej pracy.
Wyczekiwane trochę bardziej ze względu na współpracę w przeszłości z prezesem Mateuszem Dróżdżem jest starcie z ekipą z Krakowa?
Nie.
Zawodowy progres
Jest pan dyrektorem sportowym Widzewa od maja 2022 roku. Wcześniej pracował pan w klubie jako szef skautingu. Czuje się już lepszym fachowcem, niż to było cztery lata temu?
Jestem dzisiaj na pewno bardziej doświadczonym szefem skautingu i dyrektorem sportowym. Praca na takich stanowiskach się łączy i to ciągłe doświadczanie nowych sytuacji. Tak naprawdę każdego dnia człowiek uczy się nowych rzeczy, a to sprawia, że staje się też lepszym fachowcem. Ponadto mam już też za sobą ukończony kurs na dyrektora sportowego organizowany przez Polski Związek Piłki Nożnej, więc też mogłem rozwinąć swój warsztat.
Co konkretnie mógł pan rozwinąć?
Przede wszystkim poznałem nowych ludzi ze środowiska piłkarskiego, a także nauczyłem się spoglądać na pewne sprawy inaczej. Chociaż trzeba pamiętać, że trafiając do Widzewa miałem już też swoje doświadczenie, bo pracowałem przez osiem lat w Lechu Poznań i rok w Warcie Poznań. Zatem powierzona mi rola w Łodzi nie była dla mnie nowością. Ogólnie moja wiedza i kompetencje na pewno się rozwinęły, ale wynika to przede wszystkim z czasu, który poświęciłem na pracę.
Kurs organizowany przez PZPN poprawił warsztat
Pana zdaniem kurs na dyrektora sportowego to potrzebne przedsięwzięcie?
Ogólnie uważam, że na dyrektora sportowego nadają się ludzie, mający określoną wiedzę i doświadczenia. To nie jest łatwa praca, a bardzo odpowiedzialna. Mam wrażenie, że w Polsce trochę niedoceniana. Kurs może ułatwić i skrócić do niej drogę, bo zapewni dostęp do kontaktów, a przy okazji pozwoli poznać dyrektorów sportowych nie tylko z Polski, ale też z klubów zagranicznych. Tym samym można poznać procedury i procesy działania w klubach zagranicznych, co zawsze jest wartością dodaną.
Kurs przebiegł zgodnie z oczekiwaniami?
Przyznam, że byłem zaskoczony jego wysokim poziomem. Nie spodziewałem się, że wszystkie zajęcia będą tak dobrze przygotowane. W czym pomaga takie szkolenie? Dzięki temu, że mogłem poznać większość ludzi z branży, to ułatwiła się praca, mogąc wymieniać się uwagami i spostrzeżeniami na temat kontaktów z agentami piłkarskimi. Ponadto nabyłem wiedzę z zakresów regulacji FIFA czy PZPN. Ważne było też poznanie kwestii ekonomicznych i prawnych, z czego tak naprawdę korzysta się na co dzień.
Upraszczając, to była trochę nauka jak bawić się w kotka i myszkę z menedżerami piłkarskimi i przekonywać do swoich racji?
Mieliśmy szkolenia z technik negocjacyjnych, ale to nie był mój pierwszy tego typu kurs. Podobne szkolenia miałem już, pracując w Lechu. Wiadomo, że to ważny element pracy dyrektora sportowego i nikt nie chce tego elementu lekceważyć. Istotne jest też zarządzanie zasobami ludzkimi czy czasem, a nawet przestrzenią, mając na myśli budowę kadry zespołu.
Hejt, złośliwości i stres, czyli życie dyrektora sportowego w Polsce
A czy było coś nietypowego na kursie, o czym może pan powiedzieć?
Ciekawe było szkolenie z tego, jak radzić sobie ze stresem. Wbrew pozorom, tego w pracy dyrektora sportowego jest bardzo dużo i taki kurs był z mojej perspektywy bardzo cenny.
Skoro o stresie mowa, to kilka trudnych momentów w Widzewie już pan przeżył. Czy jest taka sytuacja, która szczególnie utkwiła w pamięci i może pan o tym opowiedzieć?
Wiadomo, że ze stresem różnie bywa. Są stanowiska, że prawdziwy stres przeżywają ludzie poważnie chorzy czy rodzice, którzy nie mają jak wyżywić swoich dzieci. Z drugiej strony wiadomo, że nie można żadnej sytuacji ocenić zero-jedynkowo i to każdy może oceniać inaczej. Mogą być przecież także sytuacje związane z różnego rodzaju złośliwościami i szeroko rozumianym hejtem i to też ma wpływ na stres. Chociaż może innej kategorii. Ja też tego doświadczyłem, ale uczę się cały czas odcinać od tego. Niemniej są nerwowe sytuacje.
Może jakieś przykłady…
Są ludzie, piszący zawistne komentarze i nie są w stanie pozbyć się złych nawyków. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie dotyka to tak naprawdę mnie, a moich bliskich i to jest przykre. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach takie komentarze może nie tylko każdy napisać, ale i każdy przeczytać. Jeśli to miałoby być skierowane tylko we mnie, to nie mam z tym problemu. Ja sobie z tym poradzę. Nie można jednak działać tak, że rodziny i bliscy są też krzywdzeni przykrymi słowami, bo to jest po prostu chamskie.
Krytyka tak, ale merytoryczna i kulturalna
Jak sobie pan radzi w takich sytuacjach?
Po prostu przywykłem do tego. Całe życie jestem w piłce nożnej, więc wiem mniej więcej, jak to wszystko działa. Uważam ogólnie, że praca przemawia za człowiekiem. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze będą ludzie, którzy będą czuć niezadowolenie. Zawsze będą osoby, które będą chciały komuś po prostu dopieprzyć. Ja w każdym razie mogę wejść z każdym w polemikę i przedstawić swoje argumenty. Wiadomo, że ktoś nie ze wszystkim może się zgodzić, ale można rozmawiać merytorycznie i kulturalnie. Jeśli chodzi natomiast o sam stres, to objawia się on w różnych sytuacjach. Nie tylko takich, o których mówiłem wcześniej.
Praca w Widzewie też jest stresująca?
Inną kategorię stresu odczuwa się też w trakcie spotkań piłkarskich czy finalizowania ważnych rozmów w trakcie okna transferowego. Są różne sytuacje i każdy człowiek może na nie inaczej reagować. Dla jednej osoby dana sytuacja nie będzie stresująca, a dla innej będzie bardzo. Każdy może mieć swoje zdanie na ten temat.
Zauważyłem, że jak idzie dobrze Widzewowi, to chwalony jest przede wszystkim zespół. Gdy jednak pojawiają się wpadki, to wówczas często pan jest wywoływany do tablicy. Zastanawiał się pan, dlaczego tak się dzieje?
Miałem kiedyś jedną nieprzyjemną sytuację z jednym z kibiców i może to miało wpływ na to, że kilka negatywnych komentarzy w moim kierunku zostało skierowanych. W każdym razie staram się już od tego odcinać i nie śledzić tego, co ktoś o mnie myśli i co o mnie mówi. Pracuję, skupiam się na swoich obowiązkach i to ma za mną przemawiać. Zresztą to nie jest tak, że wszyscy kibice Widzewa są anty Tomasz Wichniarek. Wiem, że są fani, którzy mi dobrze życzą i też czuję ich wsparcie, a także to, że doceniają moją pracę.
Trenerska stabilizacja w Widzewie
Od momentu, gdy jest pan w klubie, to Widzew prowadzony był przez czterech różnych trenerów. To dużo czy mało tego typu zmian?
Gdy w klubie doszło do zmian właścicielskich, to na tej płaszczyźnie zostało wszystko ustabilizowane. Długo był z nami trener Janusz Niedźwiedź. Teraz jest z nami trener Daniel Myśliwiec i też mamy długofalowe plany związane z tym szkoleniowcem. W związku z tym, że opracowaliśmy konkretne plany, strategię oraz model gry, to nie chcemy podejmować nerwowych ruchów. Wiadomo, że krótkie kryzysy w piłce nożnej były, są i będą, bo to nieuniknione. Trzeba jednak umieć sobie z nimi radzić.
Dzisiaj może pan już powiedzieć, co miało wpływ na to, że zakończyła się współpraca z trenera Januszem Niedźwiedziem?
To były sytuacje dotyczące wielu obszarów. Finalnie drużyna nie notowała progresu i to była dla nas informacja, że konieczna będzie zmiana na stanowisku trenera.
Jasny cel przed drużyną
Trzech z czterech ostatnich trenerów Widzewa stawiało na ustawienie z czterema obrońcami. Rozumiem, że to w klubie ma duże znaczenie…
Chcemy stawiać na grę z czwórką w obronie, ale to decyzja trenera. To on ma decydujący głos w tej sprawie i może działać tak, jak uważa, że będzie to z korzyścią dla zespołu.
EKSTRAKLASO, NARESZCIE JESTEŚ | 1. kolejka | Uniwersum Ekstraklasy
Od awansu do PKO BP Ekstraklasy jak na razie Widzew Łódź zaliczył 12. miejsce w sezonie 2022/2023 i dziewiąte miejsce po kampanii 2023/2024. Idąc tym krokiem, to na koniec sezonu 2024/2025 będzie TOP 6. To zostałoby przyjęte w klubie z zadowoleniem?
Nie postawiliśmy sobie w klubie żadnego celu, który jest stricte związany z pozycją w tabeli na koniec rozgrywek. Skupiamy się po prostu na konkretnym osiągnięciu pod względem dorobku punktowego. W poprzedniej kampanii zakończyliśmy zmagania z 46 punktami, wcześniej z 41 oczkami, a teraz naszym celem jest, co najmniej 50 punktów. Może nam to dać miejsce szóste, ale też ósme. Wszystko zależy od wyników innych drużyn. Wszystko zweryfikuje liga, ale ambicje Widzewa są bardzo duże. Wiadomo, że chcielibyśmy zostać mistrzem, jak pewnie każdy w PKO BP Ekstraklasie, bo nikomu nie można zabronić marzyć. Niemniej twardo stąpamy po ziemi i stawiamy sobie też realne cele do zrealizowania. Stawiamy sobie kolejny krok i chcemy przygotować się do tego, aby na przykład w kolejnym sezonie zaatakować czołowe lokaty.
Kadra zbilansowana
Chciałbym też porozmawiać o samej kadrze Widzewa Łódź. Jak odpalam sobie Transfermarkt i patrzę na zespół, to pierwsze skojarzenie, jakie mam, to drużyną hokeja na lodzie, czyli mniej więcej pół kadry defensywnej i pół ofensywnej, a gdzieś mi zanika linia pomocy. Kluczem przy pozyskiwaniu nowych zawodników jest zatem to, aby dany piłkarz grał nie tylko na dwóch, ale może nawet na czterech pozycjach?
Aż tak, to nie, ale dwie lub trzy pozycje na pewno.
A czy nie jest tak, że jeśli ktoś jest do wszystkiego, to jest finalnie do niczego?
Nie można tego tak segregować. Podam może przykład. Luis Silva może zagrać na lewej obronie, ale też jako stoper. Dzięki temu możemy mieć trzech ważnych defensorów i to daje nam większe pole manewru. Do tego mamy młodego Pawła Kwiatkowskiego. Taka wszechstronność u graczy przydaje się w momentach, gdy mamy w drużynie pauzy za kartki czy kontuzje. Jeśli takie sytuacje mają miejsce, to nie ma u nas powodów do paniki. Zawsze mamy jakieś alternatywne rozwiązanie do wykorzystania. Ogólnie nasza kadra opiera się na wielu zawodnikach z dużym potencjałem rozwojowym i możliwościami poprawienia swoich umiejętności. Kadra według mnie jest dobrze zbilansowana. Chociaż chciałbym mieć w niej więcej polskich graczy. Nie ukrywam, że ma to dla mnie znaczenie. Wierzę jednak, że młodzi zawodnicy z naszej akademii poprawią sytuację w klubie pod tym względem, a jeśli nie, to będziemy wspierać się graczami z zewnątrz.
W trakcie okna transferowego do klubu, licząc wszystkie ruchy kadrowe, przyszło dziewięć nowych twarzy, licząc też Kajetana Radomskiego. Wszystkie wyzwania dotyczące wzmocnień zostały zrealizowane?
Moim zdaniem zrealizowaliśmy plany transferowe na trwające okno. Miało być tych ruchów mniej, ale dlatego, że z klubem rozstali się Andrejs Ciganiks i Jordi Sanchez, to musieliśmy reagować.
Transfer z klubu możliwy? Niewykluczone
Trener Daniel Myśliwiec dawał do zrozumienia, że potrzebna może być jeszcze nowa twarz do gry na dziesiątce. Jeszcze takiego ruchu można się spodziewać?
Sebastian Kerk pokazał w Mielcu, że wraca do bardzo dobrej dyspozycji. Ponadto są jeszcze Antoni Klimek i Jakub Łukowski, więc mamy na tę pozycję kilka rozwiązań. Oczywiście to nie jest tak, że się zamykamy na transfery. Trzeba być czujnym. Nie można też zapominać, że po okresie zimowym wróci do nas kontuzjowany obecnie Bartłomiej Pawłowski, więc to też będzie dla nas dodatkowa dziesiątka.
Rozmawiając o Antonim Klimku i o tym, że ofensywa Widzewa jest mocno rozbudowana, to jest rozważany scenariusz ze sprzedażą piłkarza tego lata?
Rywalizacja ma wpływać na poprawę jakości w zespole. Antoni zagrał w pierwszym spotkaniu, co może sugerować, że trener chce na niego stawiać.
Ewentualnie może chcieć zawodnika wypromować…
Na pewno jest w tym też trochę prawdy. Jeśli pojawią się propozycje, to na pewno je rozważymy. Na pewno nie ma w Widzewie sytuacji, że kogoś wypychamy z klubu na siłę. Klub jest stabilny finansowo. Mamy przyzwoity budżet i nie jesteśmy zmuszeni do tego, aby sprzedawać zawodnika. Jeśli jednak pojawi się konkretna oferta, to można ją przeanalizować i przedyskutować.
Wzmocnienia zgodne z procedurami skautingowymi
Który transfer kosztował najwięcej wysiłku w trwającym oknie transferowym?
Wszystkie ruchy tak naprawdę zrealizowaliśmy zgodnie z naszymi skautingowymi procedurami, co wcześniej nie miało miejsca. To byli zawodnicy z TOP 4 czy TOP 5 z naszych kalkulacji, a także nierzadko z TOP 3. Tak naprawdę nie mogę powiedzieć, że jakiś transfer był dla nas trudny do zrealizowania. Chociaż były ruchy gotówkowego, przy których musieliśmy rozmawiać nie tylko z graczem, ale też z klubem. Poszło nam to jednak sprawnie.
O którym z zawodników może pan powiedzieć wprost, że wiązane są największe oczekiwania?
Zależało nam bardzo na wzmocnieniu skrzydeł, więc dlatego miały miejsce ruchy związane z pozyskaniem Hilary’ego Gonga i Jakuba Łukowskiego. Zależy nam, aby nasi skrzydłowi, byli głównymi postaciami w zespole. Liczymy jednak też na to, że z dobrej strony będzie się pokazywał Kreshnik Hajrizi. Ma doświadczenie i jest wicemistrzem Szwajcarii, więc siłą rzeczy ma być wartością dodaną drużyny. Podsumowując, każdy transfer ma nas wzbogacić.
Hamulić z planem odbudowy w Polsce
Said Hamulić trafił na wypożyczenie z opcją transferu definitywnego. Do kiedy, trzeba się określić, aby taki ruch mógł zostać sfinalizowany?
Wszystko będzie tak naprawdę zależało od tego, jak napastnik będzie się spisywał. Sumę odstępnego mamy ustaloną. Nie jest to zdecydowanie kwota, która była ustalona, gdy piłkarz odchodził ze Stali Mielec do Toulousy. Mamy natomiast ten dobry układ, że możemy rok sprawdzać Saida i po zakończeniu sezonu podjąć decyzję, co dalej.
Czy nie ma obaw o mental zawodnika, biorąc pod uwagę, że jako napastnik goli po odejściu ze Stali Mielec praktycznie nie strzelał?
Nie mamy żadnych obaw. Wierzymy, że sobie poradzi. Tym bardziej że już pokazał, że w Polsce potrafi zdobywać bramki. Chociaż życie wszystko zweryfikuje.
Na koniec, był testowany Jakub Bielecki w klubie, ale żadnych wieści na temat bramkarza nie przekazano czy zostanie zawodnikiem Widzewa, czy nie. Jak wygląda sprawa?
Faktycznie był sprawdzany, ale mamy aktualnie trójkę do bramki, czyli: Rafała Gikiewicza, Ivana Krajcirika i Jana Krzywańskiego, więc jeśli nic się nie zmieni, to nie będziemy podejmować nerwowych ruchów.
Widzew Łódź zakończy sezon w TOP 6
- Tak
- Nie
- Trudno powiedzieć
Komentarze