Tomasz Wichniarek dla Goal.pl: Latem byłem świetny, teraz mam się wynosić?

Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa Łódź, w wywiadzie dla Goal.pl opowiada między innymi o potencjalnym transferze Imada Rondicia, rozmowach z Danielem Myśliwcem, negocjacjach z Mateuszem Żyro i Rafałem Gikiewiczem. Odpowiada również na krytykę swoich działań.

Tomasz Wichniarek (Widzew Łódź)
Obserwuj nas w
Zuma Press / Alamy Stock Photo Na zdjęciu: Tomasz Wichniarek (Widzew Łódź)
  • Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa Łódź, ma przed sobą wiele trudnych negocjacji
  • W obszernym wywiadzie opowiada między innymi o umowie Daniela Myśliwca, kontraktach Mateusza Żyro i Rafała Gikiewicza, ale i transferze Imada Rodnicia
  • Wichniarek mówi też o tym, jak znosi krytykę i jak przebiega proces rozliczania transferów w Widzewie

Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa Łódź

Damian Smyk (Goal.pl): Nie jest dyrektor trochę zazdrosny?

Tomasz Wichniarek (dyrektor sportowy Widzewa Łódź): A o co konkretnie?

Prezes Rydz publicznie zakomunikował, że trener Myśliwiec nie zostanie zwolniony. A pan, choć też jest krytykowany, takiego zapewnienia nie dostał…

Staram się nie korzystać z social-mediów, więc nie wiem, jaka jest skala krytyki. Kiedyś wylogowało mnie z Facebooka i nawet nie walczyłem, bym tam wrócił. Mam Twittera czy X-a, ale nie powiedziałbym, że tam dostaje mi się jakoś mocno. To jest kilkanaście osób, które mnie hejtują, ale patrząc na rozmiar społeczności widzewskiej, to te 15-20 osób jest kroplą w morzu. Za długo jestem w sporcie, żeby takie głosy jakkolwiek na mnie wpływały.

Ale z krytyką chyba się pan jednak liczy. Pracujecie jednak dla klubu, ale tym samym dla kibiców.

I takie postawienie sprawy jest czymś innym. Zawsze będę gotowy do merytorycznej rozmowy. Rozmawiajmy o argumentach i to najlepiej twarzą w twarz, bo wówczas możemy na bieżąco konfrontować swoje przemyślenia. A jeśli ktoś jednostronnie wrzuca coś w media społecznościowe, to co ja mogę zrobić? Mogę opowiedzieć o tym, jak pracuję, ale też jak pracujemy jako całość. Bo tu nie chodzi tylko o mnie, ale o cały pion sportowy. Jeśli ktoś zrzuca na mnie całą odpowiedzialność za przeprowadzane transfery, to widocznie nie wie, jak działa Widzew od kulis. Chciałbym to powiedzieć wyraźnie – nie podejmuję tych decyzji jednoosobowo. Piłkarze, których ściągamy, są rekomendowani przez skauting, a później dogadujemy ich po zaakceptowaniu kandydatury przeze mnie, ale i zarząd oraz trenera.

Ale jak transfery będą tragiczne, to pierwszy poleci dyrektor sportowy.

Każdy ma swoją odpowiedzialność, ale jeśli patrzymy na naszą strukturę, to ta odpowiedzialność rozkłada się po równo. Trener przecież wybiera piłkarzy, których przyprowadził i zaaprobował pion sportowy. I ja też w tym uczestniczę, żeby nie było, że umywam ręce.

To za co w takim razie odpowiada Tomasz Wichniarek w Widzewie?

Moją rolą jest budowanie struktury zespołu, kreowanie kadry w sposób szeroki. Mam patrzeć na to, co tu i teraz, ale też w przyszłości. Patrzę na wiek piłkarzy w drużynie, na zestawienie narodowości, na to ilu mamy zawodników na poszczególnych pozycjach, dbam o dopływ młodych graczy do pierwszej drużyny. Moim głównym obowiązkiem jest zarządzanie tym tak, by kadra Widzewa była dobra, ale i rokowała na przyszłość, pozwalała na rywalizację w treningu. Natomiast oczywiście ja też opiniuję zawodników przy transferach. To jest w ogóle osobna kwestia – ocena transferu.

No właśnie. W powszechnej opinii wasze ostatnie okienko nie uchodzi za udane.

Weźmy prawą obronę. Ściągnęliśmy Lirima Kastratiego, ale mamy tam też Marcela Krajewskiego. Nie ma co ukrywać – Lirim jest droższym w utrzymaniu piłkarzem. Natomiast w toku rywalizacji w trakcie rundy Marcel kończył granie w zeszłym roku jako podstawowy piłkarz i wyglądał naprawdę dobrze. Konkurencja w postaci Lirima sprawiła, że Marcel poszedł w górę i był pierwszym wyborem, co dla Widzewa oznacza same korzyści, bo to młody chłopak, który ma większy potencjał sprzedażowy, a poza tym konkurencja wywołała jego rozwój.

Przypomina mi to historię sprzedawaną przez Jagiellonię Białystok, gdzie nie sprawdził się Mudriński, ale za to wypłynął Klimala. Nie każdy nieudany transfer da się obronić hasłem “ale gra młody Polak!”.

Ale spójrz na naszą perspektywę – czy powinniśmy w tym widzieć problem? Mówię o faktach: gra Krajewski, nie Lirim. Korzystamy sportowo, być może w przyszłości również finansowo. Win-win. A rywalizacja jest otwarta i Kastrati nie składa broni, wiosną może przeskoczyć Krajewskiego i skorzystamy na tym sportowo.

Jak Widzew ocenia transfery?

Dobrze, zatem jak wygląda rozliczanie transferu w Widzewie? Kiedy mówicie sobie “okej, ten transfer się sprawdził” lub “w porządku, to nam nie wyszło”?

Każdą ocenę determinuje rola danego piłkarza w drużynie. Nigdy nie będziesz miał 20 graczy, z których każdy powinien grać w wyjściowej jedenastce. Czasem sprowadzamy piłkarza, co do którego wiemy, że to będzie nasz zawodnik – dajmy na to – numer szesnaście w kadrze. Zrobiliśmy mocny research w pionie sportowym i wyszło nam, że około 25% zawodników w kadrach swoich zespołów gra poniżej 15% możliwych do rozegrania minut. Ale oni są potrzebni treningowo lub są gotowi na wypadek jakiejś fali kontuzji. Musimy też patrzeć na pewną hierarchię. Weźmy takiego Imada Rondicia. Przychodził do nas jako zmiennik, bo “jedynką” był Sanchez. Ale po odejściu Jordiego Imad walczył o swoje miejsce i później pojawiła się rozmowa “czy musimy sprowadzać kolejnego napastnika pod numer jeden, czy Imad to dźwignie?”. Okazało się, że tak bardzo pasował do modelu gry trenera, że pracuje, że strzela gole, że dzisiaj jest jednym z najlepszych napastników ligi. Gdzie wszyscy mówili latem, że to Hamulić będzie jedynką. I powtórzę – to nie jest dla nas problem. Czasem po prostu nie zawsze ten, który miał być “jedynką”, to tą “jedynką” zostaje. I jeśli zostaje nią zawodnik o potencjale sprzedażowym, to z punktu biznesowego nie możemy się na taką sytuację obrażać.

Tylko u nas

To w takim razie jaka była rola Hajriziego?

Sprawę stawialiśmy jasno: jeśli wywalczy miejsce, to będzie zawodnikiem wyjściowej jedenastki, a jeżeli nie, to będzie jednym ze zmienników Żyro i Ibizy.

Zastanawiał się pan nad tym, dlaczego nie dostał on prawdziwej szansy?

To odpowiedzialność trenera, który wybiera najlepsze dla zespołu w danym momencie rozwiązania. Trener obserwuje go codziennie. Zresztą ja też na te treningi chodzę. I po prostu takie był decyzje. Jasne, mieliśmy w pewnym momencie wewnętrznej takie poczucie, że może to szanse mogłyby być większe. Ale w ocenie sztabu na tamten momentu to inni zawodnicy wyglądali lepiej i w większym stopniu realizowali model gry. Wypożyczyliśmy go. On nie chciał siedzieć na ławce, bo wiemy, ile grał w Lugano i że grał w europejskich pucharach. Dlatego został wypożyczony do Sionu.

Hajrizi nie wypalił. O Gongu jeszcze porozmawiamy. Ale może przedzielmy to Kozlovskym, bo on akurat się sprawdza. Spodziewaliście się, że to wejście do Widzewa będzie tak bezproblemowe?

Tu trzeba pochwalić skauting. Zbudowaliśmy pewną strukturę pracy i dużą bazę danych. Z Kozlovskym zareagowaliśmy w momencie, gdy odchodził do nas Ciganiks. Ten transfer nie był planowany wcześniej, przedłużaliśmy jego umowę rok temu na obozie. Jednak gdy dostał ofertę ze Szwajcarii, to chciał od nas odejść, więc dogadaliśmy warunki i się rozstaliśmy. Natomiast tak jak wspomniałem – nie przewidywaliśmy odejścia Ciganiska, więc transfer lewego obrońcy nie był planowany. Działaliśmy szybko, skauting zaproponował Samuela na podstawie wcześniejszych obserwacji, szybko dopięliśmy negocjacje i jesteśmy z niego zadowoleni. Trafił do reprezentacji Słowacji, szybko się wkomponował w nasz zespół, pasował też do nas mentalnie. Na podstawie badań mamy wytypowane kraje, z których zawodnicy szybciej się u nas adoptują – i Słowacja jest w tym gronie. Robiliśmy taki research: ilu zawodników trafiło do Ekstraklasy z danego kraju, ilu rozegrało przynajmniej 60% możliwych minut po transferze. Wysoko byli tam na pewno Czesi i Słowacy, również Hiszpanie, również Grecy o ile dobrze pamiętam.

Procent rozegranych minut jest głównym czynnikiem, który determinuje u was rozliczenie transferu jako udany lub nieudany?

Jest jednym z wielu czynników. Mamy swoje tabelki, gdzie to wszystko analizujemy. Tak naprawdę kluczowe jest to, czy zawodnik spełnił swoją rolę. O tym już wspominałem. Natomiast dla mnie bardzo ważne jest to, byśmy wiedzieli dlaczego dany transfer nie wypalił. Jeśli już mówimy “okej, ten transfer nam nie wyszedł”, to chcemy przeanalizować to, co zrobiliśmy źle. Sytuacja wygląda też tak, że jeśli ściągnęliśmy zawodnika zagranicznego, a zamiast niego gra młody Polak, to dla nas sytuacja nie jest zła.

Ile kosztował Hilary Gong?

A sytuacja na skrzydłach była zła? Ściągnęliście Gonga, który zrobił tyle asyst i goli, co my przy tym stole.

Musimy spojrzeć na to szerzej, bo względem poprzedniego sezonu nasi skrzydłowi dowieźli tej rundy lepsze liczby.

Pytanie – jakim kosztem finansowym. Bo przecież taki Gong nie jest dla was ruchem tanim.

Wolałbym to uściślić, bo widziałem już, że pojawiają się tezy, że to jest niewiarygodnie drogi zawodnik. Widziałem jakieś plotki o kwotach rzędu 600 tysięcy euro… A zapłaciliśmy mniej więcej połowę tej kwoty za odstępne.

Wysoki kontrakt?

Nie przesadzajmy, naprawdę. Nawet ostatnio w klubie usłyszałem coś o tym, że ktoś u nas zarabia powyżej 100 tysięcy złotych, już nie pamiętam o kogo dokładnie chodziło. U nas nikt tyle nie zarabia.

No dobrze, ale Gong swoje kosztował, a jesienią nie miał żadnego konkretu.

Prześledźmy ten transfer od początku. Tak, oglądaliśmy go. Mogliśmy go też “dotknąć” w sparingu rok temu, gdy świetnie wyglądał na naszym tle. Świetnie… Fenomenalnie wtedy wyglądał. Był na naszych listach skautingowych. Mieliśmy jeszcze inne tematy na skrzydła, moim zdaniem trochę mocniejsze, ale one latem nie wypaliły. Natomiast ze sztabu mieliśmy feedback taki, że powinniśmy ściągnąć Gonga, bo modelowo pasuje do naszego stylu idealnie. Mieliśmy pewne obawy – choćby takie, że poza Trenczynem się nie sprawdził, ale z drugiej strony grał tam na Słowacji już dłuższy czas, więc adaptacyjnie powinno być okej.

Próbuje pan zepchnąć odpowiedzialność na sztab, że go chcieli?

Nie, to nie tak. Była zgoda każdego z nas na Gonga. Pojawiła się szansa, byśmy go ściągnęli, bo po sprzedaży Sancheza i Ciganiksa zabezpieczyliśmy sobie pewną kwotę.

I co teraz z nim zrobić? Nawet jeśli nie jest dla was niewiarygodnie drogi, to w poprzedniej rundzie był wielkim rozczarowaniem.

Nie ma co ukrywać – takie liczby nie są satysfakcjonujące dla nas i dla niego samego. To świetny chłopak, ale musi dowozić konkrety. Bardzo wierzymy, że jesteśmy w stanie go odbudować i dziś rola sztabu w tym, by wiosną Gong wyglądał tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Planujecie transfer na skrzydło wobec odejścia Klimka do Puszczy?

Ilościowo i jakościowo jest tutaj okej. Skrzydłowy nie jest na naszej liście priorytetów transferowych. W temacie Klimka – za pół roku kończyła mu się umowa. Przy takiej liczebności zawodników na tej pozycji nie było szans, by dostawał więcej minut i nie było zbytnio szans na to, byśmy przedłużyli z nim kontrakt. Latem nie było dla niego ofert. Zabezpieczyliśmy się w ten sposób, że jeśli Klimek będzie dobrze wyglądał w Puszczy, to zarobimy na tym w przyszłości.

Plan na naprawę Gonga to ściągnięcie mu bliskich do Łodzi?

Pracujemy nad tym. Być może to będzie ważny element tego, by on lepiej funkcjonował mentalnie.

Plany transferowe Widzewa

Na które pozycje chcecie tej zimy pozyskać piłkarzy?

Środek obrony – to jest oczywiste, bo wypożyczyliśmy Hajriziego. (już po przeprowadzeniu wywiadu do Widzewa trafił Polydefkis Volanakis – red.) Pozostaje jeszcze kwestia środkowego pomocnika. Mamy Alvareza, Shehu, Kerka, do tego cały czas rywalizującego o skład Hanouska. Szukamy zawodnika, który wzmocni nam tu rywalizację, ale niekoniecznie od razu będzie tym pierwszym wyborem, bo też uznajemy, że w tym elemencie wyglądaliśmy na tyle dobrze, że nie ma sensu, byśmy szukali topowego piłkarza na tę pozycję. To znaczy: zawsze jest sens szukać topowych piłkarzy, ale pytanie, czy nie będzie tu za dużo grzybów w barszczu?

Lewa obrona?

Nie. Jest Kozlovsky, Silva jako potencjalnie zabezpieczenie, dobrze zapowiada się Grzejszczak.

Skrzydła?

Jak wspomniałem – liczbowo jest okej, ale oni muszą jeszcze pokazać jakość. Wierzymy, że ją mają. Wróci jeszcze Pawłowski, choć wiemy, że na początek rundy nie będzie jeszcze tym “Pawłosiem”, którego pamiętamy sprzed urazu. Okno jest jeszcze otwarte, więc będziemy monitorować sytuację również w lutym. W styczniu Bartek wejdzie w pełen trening i jeśli sytuacja będzie wyglądać dobrze, to interwencja jakimś transferem nie będzie potrzebna.

A napastnik tylko w przypadku odejścia Rodnicia?

Zgadza się. Natomiast jestem spokojny póki co w kontekście pozostania Imada. Jeśli odejdzie, to będziemy gotowi na reakcję.

Kibice mogą nie być zadowoleni z takich planów – pewnie domagają się więcej ruchów do klubu.

Musimy pamiętać o tym, że mamy wiosną tak naprawdę tylko jeden front. Gramy w lidze, z Pucharem Polski się pożegnaliśmy, nie gramy w pucharach. Pytasz o skrzydła, ale mamy tylko dwie pozycje do obsadzenia, a zawodników potencjalnie mogących tam grać jest zdecydowanie więcej. My teraz bardziej myślimy przyszłościowo, patrzymy już na kolejny sezon.

Znowu się panu dostanie, że Wichiniarek nie robi transferów.

Przez tyle lat w futbolu nauczyłem się, że ocena danej osoby szybko się może zmienić. Popatrzmy na ostatnie pół roku. Gdy podpisywaliśmy latem Gonga, Hamulicia czy Hajriziego, to Wichniarek był świetny. Teraz Wichniarek ma się wynosić i zabierać ze sobą Gonga. Takie jest życie, trzeba się z tym zmierzyć.

Wykazać się może pan przy przedłużeniu kilku umów. Żyro, Ibiza, Kerk, Gikiewicz, Sypek…

Jasne, ale wielu z nich ma opcję przedłużenia.

Owszem. Ale Żyro czy Gikiewicz nie mają. Jak tu się sprawy mają z ich kontraktami?

Zacznijmy może od Mateusza. On wie, jak wygląda kariera piłkarska i jeżeli masz dobry moment, to po głowie krążą myśli o tym, że chcesz zrobić krok naprzód, spróbować czegoś więcej. Jesteśmy po spotkaniach z nim i z jego agentem. Powiedzieliśmy wprost – tyle i tyle możemy ci zaoferować, jesteś dla nas bardzo ważny i chcemy, byś został. Ale on ma swoje życie i podejmuje ostateczne decyzje. Daliśmy sobie też deadline, w którym chcielibyśmy poznać jego odpowiedź, bo – mówiąc wprost – nie możemy zostać na lodzie. Jeśli Mateusz do pewnej daty nie będzie zdecydowany na to, by podpisać nowy kontrakt, to będziemy musieli ruszyć w rynek i ściągnąć stopera na nowy sezon. Tutaj sytuacja jest klarowna dla każdej ze stron.

Ten sufit finansowy w kontekście Żyro postawiliście odpowiednio wysoko?

Jak na nasze warunki – tak. Ale też nie będziemy odfruwać. Nie chcemy postawić kilku kominów w tej strukturze płacowej, bo zaraz źle zestarzeją się te nagłówki o tym, jak to Widzew dobrze dba o finanse. Płacimy na czas. Jak trzeba, to płacimy nawet przed terminem. Takich klubów nie ma wiele w Polsce. I chcemy się tego trzymać. Dlatego mamy reżim budżetowy w kontekście kontraktów.

Co z Żyro, Gikiewiczem i Rondiciem?

Gikiewicz? Tutaj chyba sprawa wygląda tak, że jeśli Rafałowi będzie się jeszcze chciało grać w piłkę, to zostanie u was.

“Giki” to osobna historia. Piłka nożna to dziś pewnie 30% jego życia. Ma swoje sprawy prywatne w Warszawie, gdzie może spokojnie dojeżdżać. Wydaje mi się, że Rafał jest u nas szczęśliwy, natomiast w jego przypadku chodzi bardziej o to, by pogodzić te wszystkie rzeczy pozapiłkarskie, które ma na głowie. Widziałem jakieś spekulacje o tym, że miałby trafić do Eintrachtu Brunszwik. Ale przecież “Giki” by oszalał przy tych wiecznych dojazdach, przejazdach i rozjazdach.

Fabio Nunes? Tutaj sprawa jest jasna – wy wolelibyście, by jego sprawa zakończyła się dość szybko.

Nie dostał w poprzedniej rundzie nawet minuty. Dalszy jego pobyt w Widzewie dla nikogo nie jest wskazany. Kwestia kolejnych miesięcy jest bardziej kwestią rozstrzygnięcia przez samego Fabio swoich fanaberii. Szukamy rozwiązania dla niego i liczymy, że to skończy się pozytywnie dla obu stron.

A najgorętszy obecnie temat widzewski, czyli odejście Imada Rondicia? Czy was w ogóle stać na to, by rozstać się w połowie roku z piłkarzem, który brał udział przy 46% goli Widzewa?

Stać nas na to, ale nie ma takiej potrzeby. “Stać” w tym sensie, że moglibyśmy spróbować zastąpić Imada innym zawodnikiem z rynku, ale to zawsze ryzyko. Natomiast nad każdą ofertą za naszego piłkarza musimy się zastanowić. Jesteśmy klubem Ekstraklasy, a nie Premier League – u nas nie ma czegoś takiego, że ktoś “nie jest na sprzedaż”. Każdy jest. Tylko za odpowiednią cenę.

Oferty Rakowa czy Ujpestu was nie satysfakcjonowały?

Ten konkretny kierunek węgierski nie jest raczej kierunkiem, który Imada by interesował. Moglibyśmy wynegocjować od Ujpestu większą kwotę odstępnego, ale to nie bardzo ma sens, jeśli sam piłkarz nie obrałby tego kierunku. Raków? Tutaj mówimy o lepszych pieniądzach dla samego piłkarza, do tego Imad pewnie miałby perspektywę gry w pucharach. Generalnie nie ma co ukrywać – Rondić jest kuszony, ale ma z nami kontrakt, który wkrótce pewnie się przedłuży o kolejny rok.

Ile brakuje minut do rozegrania, by ta umowa się przedłużyła?

Dwa i pół meczu. Widziałem, że krążyła też wersja o przedłużeniu kontraktu przy dwustronnej zgodzie, ale przecież to nie miałoby sensu. Ale ta klauzula o przedłużeniu po rozegraniu pewnej puli minut Imadowi nie będzie ciążyła. Nie prze na transfer, nie wymusza na nas niczego.

Widzew i Daniel Myśliwiec – co ich czeka?

To jeszcze najważniejsza umowa w klubie, czyli ta trenera Myśliwca. Ile jest prawdy w tym, że Widzew nie jest do końca przekonany w kwestii przedłużenia tego kontraktu, bo trener jest trudny w komunikacji?

Trener ma ciekawą osobowość i pewnie sami dziennikarze mogli się o tym przekonać podczas rozmów czy konferencji. Natomiast to nie jest problem w negocjacjach.

To na czym stoicie?

Przedstawiliśmy nasze warunki i szukamy porozumienia w tej kwestii. Działamy od dłuższego czasu.

Mówiąc o warunkach, ma pan na myśli finanse?

Finanse są jedną z tych kwestii.

“Jedną z”, ale nie kwestią kluczową?

Tak. Ale chcemy ją również dopiąć, bo głupio byłoby rozmawiać miesiącami o wszystkich kolejnych rzeczach, takich jak wizja drużyny, rozwój piłkarzy, strategia zespołu, a na końcu się dowiedzieć, że w kwestii pieniędzy nie znajdziemy porozumienia. Rozmawiamy od jesieni zeszłego roku. Chcielibyśmy dopiąć część tych rozmów powiedzmy w ciągu następnego miesiąca, może jeszcze w styczniu.

Czyli w ciągu następnych tygodni mamy się spodziewać z waszej strony komunikatu?

Nie, chodzi o coś innego. Szybko chcemy dopiąć kwestie kluczowe, a później sobie doszlifować pewne szczegóły. Po to, by wynik sportowy nie wpływał na fundamentalne kwestie kontraktu.

Żeby nie było tak, że wygracie dwa mecze, to żądania trenera podskoczą o 20%, a jak przegracie dwa, to wy obniżycie propozycje?

Dokładnie. Poza tym to też nie pomaga w codziennej pracy – ta presja walki o kontrakt teoretycznie pomaga, ale czasem może zaszkodzić. Z jednej strony mamy też pewne gwarancje ze strony klubu – takie jak szerokość sztabu czy stan bazy treningowej. Ale z drugiej są kwestie, których my wymagamy od trenera – strategia rozwoju młodych graczy, wizja prowadzenia zawodników i tym podobne.

Macie zatem datę, do której chcecie się dogadać, a jeśli do tego momentu porozumienia nie będzie, to zaczniecie szukać innego szkoleniowca na kolejny sezon?

Nie, mówimy raczej o etapach, które po kolei chcemy realizować jeśli chodzi o te rozmowy. Tutaj nie ma deadline’ów.

Komentarze