Sergi Samper dla Goal.pl: Opowiadałem Inieście o Motorze

To był jeden z najbardziej zaskakujących transferów do Ekstaklasy. Sergi Samper, który wiele lat spędził w Barcelonie, zasilił Motor Lublin. W wywiadzie dla Goal.pl tłumaczy powody decyzji, wspomina najlepsze lata w karierze i mówi o chorobie, z którą się boryka.

Sergi Samper
Obserwuj nas w
Zuma Press/Alamy Na zdjęciu: Sergi Samper
  • Hiszpan tłumaczy dlaczego wybrał Motor
  • Wspomina grę z największymi legendami piłki
  • Wraca do najgorszych chwil w karierze

Sergi Samper spędził w Barcelonie aż 18 lat. Trafił tam jako sześciolatek i przeszedł przez wszelkie szczeble wtajemniczenia. Był uważany za jeden z najwiekszych talentów La Massi i następcę Sergio Busquetsa.

Los okazał się jednak mniej łaskawy. Samper po dwóch wypożyczeniach opuścił Barcelonę, podpisując kontrakt z japońskim Vissel Kobe. Tam grał między innymi z Andresem Iniestą, Davidem Villą czy Lukasem Podolskim.

Następnie trafił do FC Andorra, a tego lata zasilił Motor Lublin. O swojej długiej i nietypowej drodze 29-letni pomocnik opowiedział w wywiadzie dla Goal.pl

Debiutu w Lidze Mistrzów się nie zapomina

Jesteś już w Lublinie od kilku tygodni. Jakie wrażenia? To pierwsza wizyta w Polsce?

Nie, druga. Kilka lat temu graliśmy z Barceloną towarzyski mecz w Gdańsku. Co ciekawe zresztą, gdy dowiedziałem się o propozycji Motoru, to do razu obejrzałem mecz tej drużyny. A był rozgrywany w… Gdańsku. Natomiast co do aklimatyzacji to nie mam żadnych problemów. Oczywiście, nie wiedziałem za wiele o Lublinie, ale teraz mogę powiedzieć, że miasto bardzo mi się podoba. Fajnie, że dużo ludzi spędza czas na zewnątrz, na tarasach restauracji, widać, że Polacy korzystają jeszcze z dobrej pogody. Wiem, że potem pogoda się pogorszy, ale te ostatnie tygodnie, a moje pierwsze w Polsce, były super.

To wytłumacz proszę dlaczego trafiłeś do Motoru? To nie jest oczywisty wybór dla kogoś, kto 18 lat spędził w Barcelonie…

Cały proces zastanawiania się, analizy, zdobywania informacji nie trwał zbyt długo. Od otrzymania propozycji do jej przyjęcia minął może tydzień. Zaraz gdy tylko usłyszałem, że jest taka opcja, zacząłem sprawdzać różne rzeczy, obejrzałem wspomniany mecz i tak dalej. Rozmawiałem zarówno z dyrektorem sportowym Motoru, jak i trenerem. Tłumaczyli mi, że potrzebują kogoś takiego, że mój styl gry im pasuje. A jak czujesz, że ktoś mocno cię chce, to o decyzję jest łatwiej.

To jaki jest twój cel w Polsce?

Pomóc zespołowi, pomóc kolegom na boisku. Znów cieszyć się grą w piłkę, bo to moja największa pasja.

Mówisz “znów cieszyć się”. To znaczy, że ostatnio się nie cieszyłeś?

Miałem trudniejszy okres przez kontuzje. A jak nie grasz, to zawsze jest trudniej. Dlatego mówię, że jednym z celów jest odzyskanie radości z gry. W miejscu, w którym chcą na ciebie stawiać powinno to być łatwiejsze.

Jak wspomnieliśmy, spędziłeś w Barcelonie aż osiemnaście lat. Który moment wspominasz najlepiej?

Najlepszy był ten sezon, w którym zdobyliśmy Ligę Mistrzów i Superpuchar Hiszpanii, czyli 2014/2015. To są momenty, których nigdy nie zapomnę. A debiutów w tych rozgrywkach w szczególności. Jeśli chodzi o Champions League, to pierwszy mecz zagrałem przeciwko APOEL Nikozja. Pełen stadion, a ja grałem od początku. Z kolei pierwszy mecz w La Liga to było wejście z Andresa Iniestę. Oba momenty niezwykle emocjonujące, choć bardziej chyba ten pierwszy. Stać tam na murawie i słuchać hymnu Ligi Mistrzów. Coś wspaniałego.

Tylko u nas

To Iniesta namawiał na Japonię

Spędziłeś w Barcelonie wiele lat, ale nie zagrałeś wielu spotkań, raptem trzynaście w pierwszej drużynie. Czy to oznacza, że to był jednak słodko-gorzki okres?

Nie, w żadnym wypadku. Ja mój pobyt w Barcelonie traktuję jako całość, nie przez pryzmat rozegranych spotkań. Do klubu trafiłem w wieku sześciu lat. La Masia nauczyła mnie wiele, wartości nie tylko piłkarskich. Grałem we wszystkich kolejnych zespołach, często będąc ich kapitanem. A na końcu w pierwszej drużynie, z jednymi z najlepszych piłkarzy w historii futbolu.

Właśnie o to chciałem zapytać: jak się gra z Messim, Neymarem, Iniestą itd?

Bardzo łatwo. Bo grając z takimi gigantami jest ci łatwiej. Starałem się jak najczęściej podawać do Messiego, to dla mnie najlepszy piłkarz w historii futbolu. Tu się nawet nie ma co zastanawiać. To szalone przez jak wiele lat Leo był numerem jeden.

A jakie mieliście relacje?

Bardzo dobre. Choć wiadomo jaki jest Messi. Trochę nieśmiały i małomówny.

Jesteście do dziś w kontakcie?

Nie, z Leo nie. Ale z niektórymi kolegami z Barcelony tak. Jak choćby z Andresem Iniestą.

No właśnie. Andres “lajkował” informacje o twoim przejściu do Motoru. Czyli wie, że teraz grasz w Polsce.

Oczywiście, że tak. Opowiadałem mu o Motorze, tłumaczyłem dlaczego tu przyszedłem, wysyłem mu filmiki z naszego stadionu. Jesteśmy dobrymi kolegami od lat.

Iniesta miał wpływ na to, że trafiłeś do Vissel Kobe?

Miał i to ogromny. Sam z siebie nie wpadłym na to, aby pomyśleć o wyjeździe do Japonii. Ale zadzwonił Andres i zaczął mnie namawiać. Zdecydowałem się i spędziłem tam 4,5 roku.

Andres Iniesta i Sergi Samper
Andres Iniesta i Sergi Samper. fot. Aflo Co. Ltd./Alamy

W Vissel Kobe spotkałeś też Lukasa Podolskiego. Jak go wspominasz? Bo w piątek gracie z Górnikiem…

Z Poldim spędziliśmy razem jeden sezon. Było trochę kontuzji, więc tych meczów razem za wiele nie zagraliśmy. Co moge powiedzieć. To gwiazda klasy światowej. Pamiętam te uderzenia z lewej nogi, zwłaszcza na treningach. Co to były za bomby!

Potem trafiłeś do Andorry, klubu, którym zarządza twój kolega. Tak chyba można powiedzieć...

Byłem po kontuzji, chciałem być bliżej domu, stąd wybór FC Andorra. Tak, Gerarda Pique znałem jeszcze z czasów Barcelony. Zawsze mieliśmy dobre relacje i w Andorze było tak samo.

Wracając jeszcze do wielkich nazwisk, z którymi grałeś. Jedno z nich było jednak twoim przekleństwem. Chodzi o Sergio Busquetsa. Można tak powiedzieć?

Na pewno niezwykle ciężko było mi się przebić w sytuacji, gdy Barcelona miała w środku pola Busquetsa, Xaviego i Iniestę. Co więcej, Busquets praktycznie nigdy nie był kontuzjowany. Nie miewał nawet urazów, które wykluczyłyby go na dłużej niż tydzień-dwa. To z kolei sprawiało, że ja nie miałem szans zagrać kilku spotkań z rzędu.

To może lepiej było przyjąć ofertę Arsenalu? To prawda, że chciał cię sam Arsene Wenger?

Prawda. Miałem wtedy 17 lat. Ale ja od urodzenia jestem za Barceloną. Urodziłem się w tym mieście, tam dorastałem. I jako człowiek, i jako piłkarz. Dlatego nie chciałem iść do Londynu. Chciałem odnosić sukcesy z Barceloną.

POLECAMY TAKŻE

Cukrzyca go wyhamowała

A jaki wpływ na twoją karierę miała choroba, z którą walczysz? Bo nie jest tajemnicą, że chorujesz na cukrzycę…

Tak jest. A co do wpływu, myślę, że spory. Cukrzyca wyhamowała mój rozwój na kilka lat. Na początku nie wiedziałem jak sobie z nią radzić, co jeść i tak dalej. Musiałem nauczyć się z nią żyć.

Ile czasu ci to zajęło?

Myślę, że takie całkowite opanowanie sytuacji to tak ze 3 lata.

A kiedy dowiedziałeś się o chorobie po raz pierwszy? I czy najpierw usłyszałeś taką diagnozę jak polski bramkarz Marcin Bułka? Że koniec z piłką…

Dokładnie tak! Te słowa usłyszałem w wieku 18 lat. Dużo wtedy płakałem, bardzo dużo. Wystraszyłem się, że przez cukrzycę stracę to co najbardziej kocham, czyli możliwość gry w piłkę. Na szczęście z czasem okazało się, że wcale tak nie musi być. Choć, jak wspomniałem, trochę mnie to wyhamowało.

To wróćmy jeszcze na boisko. Muszę zapytać o Roberta Lewandowskiego. Jak oceniasz jego grę w Barcelonie?


Lewandowski to wspaniały piłkarz. Zresztą jego historia mówi sama za siebie. A to, że gra w tym wieku na takim poziomie dodatkowo super o nim świadczy. Wiadomo jak dba o siebie, jak wielką wagę przykłada do tego, żeby być full profi. Zresztą, to mu się zwraca, widzimy przecież jak dobrze zaczął ten sezon.

No właśnie. 4 mecze w La Liga i 4 gole. Może powalczyć o pichichi, czy jednak młodość i potencjał Mbappe już na to nie pozwoli?

Według mnie jak najbardziej może! Wspomniałem przed chwilą o tym, że bramkowo świetnie zaczął ten sezon jeśli chodzi o gole. Myślę też, że w Barcelonie Flicka jeszcze więcej podań z boków będzie szło do Roberta. Jeśli ominą go kontuzje, to jak najbardziej znów może zostać królem strzelców La Liga. Czego zresztą bardzo mu życzę!

Komentarze